Tyran milczał przez chwilę, wpatrując się w Amazonkę.
- Nahtifa… żyje? - zapytał, siląc się na obojętność, choć mogła ona wyczuć całą gamę uczuć kłębiących się we wnętrzu mężczyzny.
- Pamiętam ją. Nie była taka jak ojciec, wtedy, lata temu – dodał, po czym zamilkł.
Cisza trwała jeszcze chwilę, po czym władca wziął głęboki oddech niczym ktoś godzący się z losem, lub podejmujący bardzo ważną decyzję.
- Nic to. Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr, jak mawia mój kwatermistrz. Podoba mi się Twój plan. Możemy tak zrobić i dopracować szczegóły razem z Chatoy, ale prosiła o prywatną rozmowę z tobą. Jeśli chcesz pójść, to idź. Jeśli obawiasz się jej zdrady, to sądzę, że ona też poczeka do czasu aż rozstrzygniemy kwestię h… Nahtify.
Władca Sedef powstał.
- Jeśli to na teraz wszystko, zacznę powoli organizować moich ludzi. Ruszył w kierunku wyjścia do namiotu, gdzie w otoczeniu żołnierzy oczekiwał samotny wysłannik Chatoy, z obliczem zasłoniętym srebrną maską.
__________________ -To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację. |