Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2024, 16:48   #26
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Wrzaski ucichły. Dziewczyna wpatrywała się w spalone zwłoki pustymi wzrokiem. Jeszcze woń palonego mięsa i tłuszczu nie uderzyła z wystarczającą siłą do jej nozdrzy. Mimo tego, że była przyzwyczajona do tego typu widoków, coś na dnie jej duszy drgnęło. Drgnęła duma.
Mogła ukryć obóz, mogła rzucić barierę. Mogła zrobić wiele rzeczy. Nie zrobiła nic. Nie przewidziała ataku. I chociaż Wnuk - bo to jego podejrzewała o atak sądząc po użytym zaklęciu - zaskarbił sobie specjalne miejsce na jej liście ludzi, którzy ją uradzili, ta uraza była innej natury.
Pretensje mogła mieć wszak tylko do siebie. Przelotnie spojrzała na swe dłonie, zacisnęła je lekko - wciąż były słabe. Dopiero wtedy Mari spojrzała po towarzyszy.
Treggit oparł się ciężko na lasce. Zdążył już kilka razy obejść pogorzelisko, sprawdzając bezskutecznie, czy któryś z więźniów jednak nie przeżył.
- Status naszego zadania z umiarkowanego sukcesu zmienił się w częściową porażkę - stwierdził nie z gniewem, a zmęczeniem - Musimy popracować nad zabezpieczeniami i strażami, to się nie może powtórz… - umilkł nagle. Przymknął oczy, prostując się i szczerząc drobne, ostre zęby. Poczuł to: zew drapieżnika widzącego ofiarę, a potem strach przed ludzkimi skupiskami.
- Zbieramy się. Napastnik zmierza w stronę Zielonej Bramy, zaraz otworzą bramy miejskie. Jeśli nie ma przygotowanego planu na dalszą ucieczkę, powinniśmy go tam odnaleźć.
Du Zan nic nie mówił. Taka śmierć była największą karą jaką był wstanie sobie wyobrazić. Zamiast tego analizował zmysłami to co czuł. Zapach stopionych włosów i nadmiernie szybko gnijącego mięsa. Ciało które pod jego palcami rozpadało się w niezbyt zbitą galaretę. Kolejny powód by położyć kres działaniom “ugrupowania” odpowiedzialnego za tą masakrę. Z nową determinacją odbitą na twarzy przyszykował się do dalszej drogi, pozostawiając ciała tak jak leżały. Niedługo natura je wchłonie.

Dla Zharrmusa cała sytuacja była wyjątkowo gorzka. Chcieli uratować tych ludzi. Zostali zgładzeni aby zajścia w Zrębie nie miały problematycznych świadków. Krasnolud zaczął zdawać sobie sprawę że jeżeli Wnuk i kultyści dotrą do Zielonej Bramy to koneksje którymi cieszyli się członkowie Kultu mogły… utrudnić im życie. Bardzo utrudnić.
Krasnolud bez słowa chwycił za łopatę by zakopać to co pozostało z zabitych ocaleńców.

Anáthemę ogarnął smutek. Transcendentalne byty toczyły walki, a rozgrywane kości w przewadze niszczyły najmniejszych. Świat stabilny w swej podłości. Nie znała ich, nie obchodzili jej, a jednak w głębi czuła się jedną z nich. Ukształtowana przez toczące się głazy, rzucone przez bogów.
- Doścignę was – rzekła do kompanii, stając nad ciałami poległych. Żywiła potrzebę wyprawić chociaż namiastkę pogrzebu, jaką i sama chciałaby otrzymać po swoim odejściu. Chwilę zadumy, chwilę pożegnania.
Pozostawiła ich z monetami na oczach. Okrytych nadpalonymi całunami z pociętego materiału namiotu, niosącego ślady gorąca kuli energii. Zbyt małymi, naciągniętymi na brzegach kamieniami. Wyprostowała się, układając na zastygłej piersi ostatni z niewielkich bukietów leśnych kwiatów. Bean-sidhe towarzyszył w requiem drugi z posłańców z zaświatów. Jakoby ona sama była niewystarczająca na miejsce masowego mordu.
- Mutuuari me coorpus tuum… Corvus – szukała nici zrozumienia w bezdennej otchłani czarnych ślepi. Zapadła w ciemność przypominającą upadek w trzewia głębokiego grobu.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem