Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2024, 07:31   #27
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
- Dobry dzień i tobie, panie oficerze! - odkrzyknął uprzejmie szczurak - A z jakiegoż to powodu miasto jest zamknięte? Co wydarzyło się tej nocy?
Oficer wychył głowę wyżej by potwierdzić, że to rzeczywiście Treggit mówił. Dopiero do niego dotarło, że nie jest on jakimś gnomem, czy niziołkiem.
- Zuchan! - zakrzyknął do kogoś za plecy - Jednak mamy dziwadło w tym tygodniu! Piwo ci wiszę! … Co? … Szczur jakiś przyszedł co na dwóch nogach chodzi i jak panisko się ubiera! … To chodź! A wy… - zwrócił się znów do drużyny - W Pijanym Mnichu jest lub pojawi się oficjalne wyjaśnienie. Jeśli nie ma to do końca dnia powinno być. Jeśli wasze interesy ucierpią przez tą nieobecność rada miejska dołoży wszelkich starań by zadośćuczynić w zgodzie z adokw… adekwatnością sytuacji. Cokolwiek postanowicie oczekujemy byście NIE koczowali pod bramą.
Mari stała w pewnej odległości od Treggita, kryjąc ciało w połach płaszczu, a oblicze w kapturze. Mimo tego, z bliska czuć odeń było aurę dziwnej mocy do której towarzysze mogli się przyzwyczaić, ale Eryk musiał przepracować jakiś czas aby nie dostawać ciarek. Czekała na wynik dyskusji z lekką irytacją.
- Och, mogę panów zapewnić, że w żadnym wypadku nie zamierzamy tutaj koczować - głos Treggita wręcz ociekał słodyczą (co zawsze zwiastowało kłopoty), a jego drobne pazury żłobiły bruzdy na gałce laseczki - Nie mam jednak czasu czekać na obwieszczenia które mogą lub nie się pojawić, szczególnie iż możemy posiadać informacje związane z obecną sytuacją. Rozumiem, że sami możecie nie wiedzieć, dlaczego zamknięto bramy, ale nie wierzę, by nawet oficerowie nie mieli pojęcia o tym, co się dzieje w mieście - miał kontynuować, ale poczuł nagłe uderzenie radości, a po chwili z nieba opadł pokracznie wyglądający nietoperek, przysiadając szczurakowi na ramieniu. Wydawało się, że coś mu szeptał.
Było ośmiu jeźdźców, na początku pędzili galopem przyświecając sobie tylko latarnią, dopiero później przywołali światło i mogłem się im przyjrzeć. Na pewno był tam ten, którego opisałeś jako Wnuka, poza tym jakaś kobieta w zbroi, kryjąca twarz, ktoś wyglądający na maga i pięciu najmitów. Ta opancerzona korzystała z magii, żeby utrzymać konie w dobrej formie przez całą drogę.
Nie chcieli ich wpuścić do miasta, Wnuk zaczął się z nią sprzeczać, a potem ona użyła jakiegoś wieszczenia i teleportowali się, zostawiając dwóch najmitów z końmi. Ci ruszyli wzdłuż murów, pewnie do karczmy.



Strażnik oparł się o blankach wygodniej, ale Treggit widział, że był to pusty, możliwe, że sztuczny gest, bo był on zestresowany i spięty. Nawet odrobinę… przestraszony, ale nie bał się drużyny. Mury dawały poczucie bezpieczeństwa, nawet jeśli błędne.
- Szczurku. Co ktoś z nas może wiedzieć to jest jedno, co nam kazali mówić to jest drugie. A kazali nam mówić, że oficjalne wyjaśnienie dla tych poza miastem pojawi się w Pijanym Mnichu do końca dnia, a jeśli wasze interesy ucierpią przez tą nieobecność rada miejska dołoży wszelkich starań by zadośćuczynić w zgodzie z… rozsądkiem. Za poleceniem komendant vel Eisenburg bramy nie zostały otwarte po nocy i pozostaną zamknięte do odwołania. Prosząc mnie o więcej informacji prosisz mnie o złamanie bezpośredniego rozkazu gdy jestem przy świadkach - wskazał lekkim gestem dłoni kilku z pozostałych strażników na murach.
- Poważnie… choćbym chciał, a niekoniecznie chcę… to miałbym związane ręce.

- Dobra robota - Treggit pochwalił cicho chowańca, gdy ten zdał już raport - A teraz leć rozejrzeć się nad miastem, zobacz czy nie dzieje się nic dziwnego. Sprawdź też, na którym odcinku mury są słabiej obsadzone
Gdy “nietoperz” odleciał, szczurak zwrócił się do towarzyszy - Wnuk i czworo jego ludzi teleportowało się wewnątrz murów. Dwóch pomagierów zabrało konie najpewniej do Pijanego Mnicha, pewnie wciąż tam są, razem z moim człowiekiem, jeśli z nim wszystko w porządku. Chcecie zaciągnąć języka, czy od razu wejść do miasta i szukać go? - zapytał, zanim zainteresował się słowami oficera.
- Zajmijmy się Wnukiem. - zdecydowanie powiedział Du Zan - Im dłużej czekamy tym większe ryzyko że znowu gdzieś się teleportuje. Jak przy tym jesteśmy, rzućcie mnie przez wymiary w zasięg tego… Huairen i gwarantuje że już nigdy nie ewokuje żadnego zaklęcia.
- Wróg mojego przyjaciela, którego to wroga postawa może powinna być ci bliska - Mari powoli zwróciła się do mnicha - mawiał, że twe serce powinno płonąć jak woda. Twoje goreje czymś z natury innym. Jak daleko jest ten zajazd? Możemy polecieć tam z wizytą w dwie osoby. Nie widze tu tłumów aby było tam o tej porze szczególnie tłoczno. Reszta może zacząć węszyć w mieście. Nie mówię, że to popieram, otwieram możliwości.
- To podejrzane. - mruknął Varluk - Bardzo wygodny dla naszych oponentów zbieg okoliczności. Pewnie karczma jest pod obserwacją, będą chcieli nam się bliżej przyjrzeć. Albo już organizują nalot straży miejskiej z oskarżeniem z czterech liter. Skoro ratowaliśmy ludzi to nie będziemy walczyć narażając postronnych.

Kruk zatrzepotał skrzydłami, lądując na pobliskim drogowskazie. Podskoczył poprawiając chwyt na rozeschniętej desce. Starszy osobnik z metalicznym połyskiem czarnego upierzenia, przechodzącym na grzbiecie w odcień purpury. Przesunął dwa kroki w lewo i od niechcenia, masywnym dziobem poprawiał ułożenie lotek klinowatego ogona. Przekrzywiając łeb spoglądał znad nastroszonego podgardla na osobnika ochrzczonego przez strażnika mianem dziwadła. Zbyt inteligentnie i zbyt drwiąco. Wszak gryzoń bez trudu winien przecisnąć się przez dziurę w bronie warownej… gdyby tylko tak duży nie urósł.
- Ja z Varlukiem i Erykiem zaciągniemy języka w Mnichu, wy rozejrzyjcie się za Wnukiem - rzucił szybko i cicho, gestem dłoni pokazując “zagadam strażników, bądźcie dyskretni”.
- Prędzej ja i ty. Lepiej by Eryka nie widzieli teraz przy nas. Szczególnie jak nas próbują zapędzić w pułapkę. - stwierdził Varluk, na co szczurak przytaknął ruchem głowy.
W końcu zwrócił się do strażników, podchodząc dwa kroki bliżej. Ukłonił się lekko.
- Treggit Baldpaw, panie oficerze. Mam sklepik alchemiczny przy Farbiarskiej, wydaje mi się, że paru pańskich kolegów robiło u mnie zakupy, w różnych… sprawach - rzucił żartobliwym, konwersacyjnym tonem, starając się nieco rozluźnić mężczyznę - W żadnym wypadku nie chciałbym narażać pana na kłopoty z przełożonymi. Ale z ciekawości muszę zapytać, dostaliście rozkaz milczenia o tym, co się dzieje, czy jedynie przekazania wspomnianych informacji?
- Kojarzę chyba o którym mowa… chłopaki opowiadali… oficer Gallacolt - przedstawił się z ni to psudo-salutem, ni machnięciem ręki - Rozkazy mówią by nie informować o wydarzeniach w mieście do których mogło, ale nie musiało dojść zeszłej nocy…
- Miło poznać – odparł uprzejmie szczurak – W takim też razie wydarzenia zeszłej nocy nie będą mnie interesować. Chciałbym jednak zapytać się o pańską opinię: czy mojemu interesowi, lub mieszkańcom, grozi jakieś wyjątkowe niebezpieczeństwo? I jak pan myśli, jak długo może potrwać ta, nazwijmy to, kwarantanna miasta?
- Niewiele mi powiedziano - rozłożył dłonie strażnik, wciąż opierając się łokciami na blankach - Wygląda jakby przeszło, ale może znów się zacząć i nie schwytali jeszcze winnych. Ale jeśli twojemu, szczurku, interesowi coś grozi to uwierz mi… nie chcesz się do niego zbliżać.
- Jest aż tak źle? - tytanicznym wysiłkiem woli Treggit powstrzymał się od dodania “łysa małpo”, ale zanotował w głowie nazwisko oficera na później - Brzmi jak coś, z czym mieliście już do czynienia wcześniej, dobrze konstatuję?
Strażnik się zamyślił na krótki moment.
- Było źle, może być źle i nie wiem czy komendant byłaby zadowolona jakbym odpowiedział, więc rozumiesz… - wzruszył ramionami w niemocy.
- Rozkaz chyba tego nie zabraniał, prawda? - szczurak uśmiechnął się zachęcająco - Zabroniła mówić tylko o tym, co działo się tej nocy, a nie bogowie wiedzą jak dawno temu. Domyślam się, że takie tłumaczenie może ją niespecjalnie obchodzić, ale technicznie nie robisz nic złego. Poza tym, twoi podwładni chyba nie popędzą od razu z donosem, że naginasz reguły, by chociaż trochę uspokoić zestresowanego mieszkańca, niepokojącego się o swoich pracowników? - spojrzał na pozostałych strażników.
Teraz rozpoczynała się gra: czy podkomendni Gallacolta myślą długo-, czy krótkoterminowo, czy przedkładają osobiste ambicje nad lojalność oddziału? Czy są dobrymi kumplami, czy wrednymi szujami, które zwyczajnie nie lubią sierżanta? I co z tego wie on sam? Nie wydawał się być sztywnym służbistą, ale jaką maskę będzie chciał pokazać przed ludźmi? Opokę prawa i porządku, czy porządnego typa, którego mieszkańcy szanują, zamiast się obawiać? Próba przekupienia nie wchodziła w grę - nie tylko z powodu świadków, Treggit zwyczajnie wzbraniał się przed tak prostackimi zagraniami. Zawsze jednak pozostawała najstarsza i najbardziej uniwersalna waluta świata - przysługa.
I taką też szczurak zaoferował, zgrabnie wplatając propozycję współpracy w przyjętą już rolę zatroskanego kupca. Drobna uwaga o tym, że komendant da się ugłaskać i łagodnie spojrzy na naginanie rozkazów, gdzie indziej wspomnienie o tym, jak taka kwarantanna może wpłynąć na ceny produktów, a sprzedawcy będą dyktować je tak jak im pasuje, czy żarcik, że dobry (i dyskretny!) aptekarz jest najlepszym przyjacielem każdego dojrzałego mężczyzny. Cała ta woalka sprawiała, że postronni słyszeli jedynie pogawędkę znudzonego strażnika z gadatliwym podróżnym. To, co docierało do uszu Gallacolta, miało jednak więcej głębi…
Oficer potrzebował chwili aby dotarło do niego co Treggit mu proponuje. Było to zbyt… na około dla jego prostego, niemal żołnierskiego umysłu, ale w końcu do niego dotarło i szczurak dokładnie widział moment gdy zrozumienie go uderzyło.
- Aaaa… - uniósł na moment powieki i zaraz się opanował. Chwilę myślał, gdy Treggit wciąż mówił, a potem gdy sam odpowiadał na jakieś poboczne, nieistotne pytanie.
- W porządku. Prikaz je prikaz, ale tego się nie tyczył rzeczywiście. Więc nie… to jest pierwszy raz gdy coś takiego ma miejsce i nie powinno się to powtórzyć. Więc pana interes powinien być bezpieczny, przynajmniej od tego problemu.
Szczurak skinął głową z szacunkiem.
- Moje serce jest spokojniejsze, panie oficerze, a ja jestem twym dłużnikiem. Mam… - kątem oka Treggit dostrzegł trzy gawrony, dołączające to tego, którego formę przyjęła Anathema, a następnie przelatujące nad murami. Szybko przeredagował to, co miał właśnie powiedzieć - … już wszystko, na co mogłem liczyć w tej chwili, pozostaje mieć nadzieję na szybkie rozwiązanie obecnego kryzysu. Wypiję pańskie zdrowie w Pijanym Mnichu, spokojnego dnia życzę! - pozdrowił Gallacolta i spokojnym krokiem ruszył do karczmy. Jego dłoń poruszyła się, wysyłając Varlukowi krótki sygnał “Pozostali przeszli, możemy iść”.
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem