Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2024, 21:03   #210
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Joachim syknął z zaskoczenia i irytacji sprawdzając stan swoich więzów. Stracił czujność, dając tak się zaskoczyć, jego dar nie przyniósł mu ostrzeżenia. Widok ciał leżących bez życia wskazywał, że grał tutaj o najwyższą stawkę. Oczywiście nie do końca widoczny przedmiot przykuł jego uwagę i zaciekawienie, moc Dhar wyraźnie z niego emanowała. A to świadczyło, że schwytali go wyznawcy potęg Chaosu. Musiał to wykorzystać.

- Dzień dobry… czy może raczej dobry wieczór? - zawołał w stronę schodzących ze schodów postaci, starając się nie okazywać słabości, mimo, że właściwie był schwytanym w pułapkę więźniem.

- A dzień dobry, dzień dobry! Wyspał się panicz? Wygodnie było? - zarechotał jakiś mężczyzna o niezbyt miłej dla oka twarzy. Pierwszy zszedł po drabinie i chyba trochę się zdziwił słysząc to powitanie od więźnia. Aż sparodiował służalczy ukłon ale widać było, że jest w dobrym humorze zwycięzcy jaki jest gotów się sycić nim nad pokonanym. Z góry też doszły ich rechoty reszty towarzystwa. Po chwili zaczął schodzić kolejny mężczyzna. Ponad klapą był jeszcze jeden i ten grubas jaki wcześniej na moment wyjrzał z kuchni gdy sprawdzał dwójkę gości.

- Nie bój się! Będziesz grał główne skrzypce w dzisiejszym przedstawieniu! - zaśmiał się ten co właśnie zszedł. Było ich już dwóch i zerkali ciekawie na związanego jeńca. Chyba byli pewni swego i w ogóle się nie przejmowali niczym.

- No, chyba nie mam wyboru prawda? Straciłem czujność i dałem się schwytać. Ciekaw jestem tego przedstawienia, czy ma związek z przedmiotem emanującym mocą Dhar który wyczuwam?

Jego słowa wywołały wesoły rechot dwóch pierwszych i tego grubasa co został przy otwartej klapie. Ale ten trzeci zmrużył oczy patrząc podejrzliwie na związanego jeńca.

- Co wyczuwasz? - zapytał podejrzliwie. Jego uwaga sprawiła, że pozostała trójka przestała się śmiać i popatrzyła niepewnie na nich obu. Widać było, że czekają na jakieś wyjaśnienia.

- Wyczuwam moc związaną z Chaosem stamtąd. Służycie Mrocznym Potęgom i składacie im ofiary, prawda? - czarodziej postanowił zaryzykować i wybadać grunt. Może uda się porozumieć, jeśli to grupa kultystów nie związana ze zborem.

Teraz cała grupka spojrzała na niego a potem na siebie z zaskoczniem wymalowanym na twarzy. Ale w końcu ten co zszedł jako drugi roześmiał się rubasznie. Teraz on wywołał zdziwione spojrzenia pozostałych.

- A tak! A żebyś wiedział! I dziś się z wami zabawimy! Oddamy cześć naszym patronom a tacy jak ty nam nie przeszkodzą! I nie bój się brama i karczma jest zamknieta więc nikt nam nie będzie przeszkadzał! - po chwilowej konsternacji zarechotał gromko jakby odzyskał rezon. A cała sytuacja sprawiała mu przyjemność z osiągniętego triumfu jaki wkrótce miał się jeszcze powiększyć. Jego śmiałość i pewność siebie podobnie podziała na resztę bo też odetchnęli z ulgą i przyklasnęli jego słowom.

- Źle mnie zrozumieliście. - Joachim wyszczerzył się.
- Ja nie mam problemu z tym, jakim Patronom służycie. A to dlatego, że ja również oddaje im cześć, w szczególności Panu Przemian. Na dowód tego mogę przywołać istotę Chaosu.

- Ty? - teraz widać było widać, że wydawali się mieć sporo wątpliwości. - Pewnie, pewnie, że tak. Teraz to nagle jesteś jednym z nas. Powiesz wszystko aby ocalić swoje nędzne życie. Nie z nami te numery. - prychnął ten najbardziej wygadany jakby podejrzewał go o podstęp jaki ma go wyratować z opresji.

- W mieście znajduje się potężny Zbór, nie słyszeliście o nim? W każdym razie mogę wam to udowodnić. - Joachim zaczął szykować się do wypowiedzenia zaklęcia przywołującego chowańca.

- Powie wszystko aby ocalić swoją nędzną skórę. - mruknął pogardliwie ten co zszedł pierwszy do piwnicy. Drugi spojrzał na niego z miną zastanowienia po czym z powrotem na siedzącego, związanego jeńca.

- I co? Pewnie możesz nas do nich zaprowadzić co? I jesteś bardzo ważny i masz wielu jeszcze ważniejszych znajomych. I w końcu cokolwiej byle cię nie zabijać co? - ten wygadany wydawał się podzielać wątpliwości kolegi. I chyba uważali schwytanego więźnia za desperata co powie cokolwiek byle się wykaraskać z opresji.

- Dobra nie ma na co czekać. Nie mamy całego dnia. - ten pierwszy zwrócił się do wygadanego. Ten namyślał się jeszcze ale z wolna skinął głową.

- Igor dawaj tutaj. - podniósł głowę do góry i grubas sapnął. Po czym niezdarnie zaczął się ładować na drabinę jaka aż zatrzeszczała pod jego ogromnym ciężarem.

Joachim westchnął, miał dwie opcje, mógł albo walczyć / próbować uciec (co było ryzykowne biorąc pod uwagę ilość przeciwników oraz nieznajomość terenu) albo przekonać ich, że jest tym za kogo się podaje. W tej sytuacji skupił wolę w tym wibrującym od Dhar miejscu i wypowiedział zaklęcie przywołanie chowańca, którego nauczyła go Merga.

Gdy zaczął mówić słowa krótkiego zaklęcia jakiego nauczyła go rogata wyrocznia z północy trzej mężczyźni zrobili zdziwione miny chyba nie wiedząc co to ma oznaczać. Każdy oddech dawał młodemu demonologowi te słowo zaklęcia więcej. Potrzebował ich tylko paru oraz skupić się aby z przepływającego Eteru brutalnie wyrwać garść magii, zgnieść je i upleść z nich wezwanie do innego wymiaru skąd powinien wyskoczyć jeden z chochlików jakich przygotowała mu Merga.

- On coś czaruje! Brać go! - krzyknął ten wygadany. Dwaj jego towarzysze rzucili się do przodu. Jeden z nich kopnął Joachima w brzuch powalając go na ziemię. Spaślak nie był tak żwawy i stanął mu nogą na ramieniu skutecznie je unieruchamiając. Ale rzeczywistość w piwnicy już zafalowała i pękła. Wyskoczyła z niej mała istota o dziwnych kształtach a jej obcość sprawiła, ze włosy stanęły na karku i ramionach zaś w nozdrza uderzył nieprzyjemny, skwaśniały zapach.

Joachim syknął z bólu od uderzenia, próbując się podnieść. Dawno z nikim się nie bił, odzwyczaił się od tego uczucia.
- Spójrzcie głupcy, oto wezwałem istotę z Dhar i z Etheru, sługę samego Tzeentcha, Zmieniającego Drogi! Przestańcie albo spadnie na was jego gniew!

Istota nie zrodzona z żadnych śmiertelnych trzewi jaka wyskoczyła z innego świata widocznie zaskoczyła i przestraszyła kultystów. Tego się pewnie nie spodziewali i latające straszydło nawet dość niewielkich rozmiarów zaczęło lewitować pod sufitem zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego. Cofnęli się pod ścianę piwnicy i wyglądali jakby mieli ochotę stąd uciec. Jednak jedyna droga wiodła w górę drabiny. W końcu ten wygadany się przemógł.

- Wybacz! Nie poznaliśmy cię! Myśleliśmy, że tylko blefujesz aby uratować swoje nędzne życie! Wielu tak próbowało kłamać! Nie wiedzieliśmy, że jesteś jednym z nas! - krzyknął do czarodzieja. Tego jeszcze bolał brzuch po kopnięciu ale właściwie nie zdążyli mu zrobić nic poważniejszego.
Joachim wział głęboki oddech, odetchnął z ulgą.
- Mieliście szczęście, że nie przywołałem gromu by was spopielił…. ale lepiej poźno niż wcale…. może usiądziemy gdzieś i porozmawiamy? - planował wybadać więcej o tej grupie i jaką siłą dysponują. Może będę użytecznymi sprzymierzeńcami dla niego i Zboru?


 
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem