Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2024, 18:08   #15
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Kaylie spojrzała na Khala, gdy Otto powiedział "Blackfyre" spodziewając się możliwych kłopotów. Tym razem ona położyła dłoń na dłoni mężczyzny pod stołem, chyba by móc go powstrzymać.
- I tak miałam zamiar jutro pójść do straży i ogarnąć możliwe zlecenia. - spojrzała po wszystkich - Zlecenia od straży, osobiste lub krasnoludów, którzy szukają zaginionej swojej kopalni Karaz Forn. Tym zarabiają najemnicy. - uśmiechnęła się pod nosem i upiła z kielicha - Już przywitałam towarzystwo najemnicze. Raczej nie będą do mnie fikać w najbliższej przyszłości. - spojrzała na Otto - Skąd ta nagła zmiana?
- Zdążyłem się uspokoić. - przyznał karczmarz - Nie miewam gości na dłuższy okres, więc wymóg Azazela wybił mnie z rutyny.

Khal zachował spokój. Zewnętrznie całkowity. Wewnętrzny… w stanie kontrolowanym.
Dłoń Kaylie na swojej zdał się zauważyć dopiero po chwili, ale nie odniósł się do tego poza krótkim przytaknięciem… cokolwiek miało ono oznaczać.

Potem z największą delikatnością oswobodził swoją dłoń. W każdej innej sytuacji by się cieszył, ale… jego umysł był w innym miejscu.

Podobnie jak chyba umysł Baltizara. Bajarz wydawał się być nieobecny… zamyślony. Kalkujący nad czymś. Wodził wzrokiem po podłodze, szukając czegoś spojrzeniem. Skupiał się na czymś… czego inni nie widzieli. Nic dziwnego, że dla odmiany jego zwierzaczki były czujne.

Filia… Blackfyre… Nie Aegon. Filia. Córka. Może ciotka… albo żona? Co z Aegonem? Półelf powinien wciąż być w kwiecie wieku. Czy chciał rozciągać karę na rodzinę? Nie wiedział. Chyba nie? Ale czy użycie jej w tym celu było poniżej jego godności? Również nie wiedział. Miał nadzieję, że tak… jak niemal każdy złoczyńca w lepszych historiach minstreli… Khal był tym dobrym w swej własnej opowieści.
- Znałem kiedyś jednego Blackfyre’a. Był tu sędzią koło trzech dekad temu. Jakieś spowinowacenie? - zapytał z uśmiechem na twarzy łagodnym i serdecznym. Nawet w oczach nie było widać krztyny mroku - Aegon się nazywał - dodał z najdelikatniejszą niepewnością.
- Aegon? Dwa lata temu zrezygnował z roli sędziego, doradza teraz baronowi w sprawach legislacyjnych. Filia to jego córka, nie wiem nic o matce. - wytłumaczył Otto - Dobra dziewucha, trzyma straż na krótkiej smyczy, płaci za zamówienia.
- Brzmi jak dobra osoba - przytaknął Viktor z serdecznością - gdzie można się z nią spotkać aby porozmawiać o tych porwaniach?
- Nie kłopocz się. Idę jutro do straży. - Khal poczuł jak dłoń kobiety ponownie złapała jego, tym razem bardziej stanowczo i zacisnęła się mocniej oraz zobaczył jak jej wzrok przyszpila jego oczy - Załatwiaj kancelarię.
- Główny posterunek znajduje się koło płacy przy głównej bramie. Na placu przeprowadzają egzekucje, kiedyś też palono tam wiedźmy. - odparł karczmarz - Jeżeli nie uda jej się uciec na patrol to będzie tam.
- Albo w domu, ale tam nachodzenie jej nie byłoby docenione - zażartował Viktor - Zobaczymy, Słoneczko - zwrócił się do Kaylie z serdecznością i wesołością, jakby zupełnie nie dotarło do niego co próbuje ona zrobić - Omówimy potem szczegóły. Może na śniadanu przed wyjściem?
- A! Właśnie - Wzniósł dłonie jakby nagle coś do niego wróciło i spojrzał na Otto nie dając troszkę-elfce czasu by cokolwiek odpowiedzieć - Nie przejmuj się. Przyjęte, wybaczone, zapomniane. Nasz benefaktor potrafi być… - zawiesił na chwilę głos szukając słowa - mało wyrozumiały. Wyobrażam sobie, że większość z nas nie do końca była uszczęśliwiona tak nagłym przejściem od średnio znanych nam planów do polecenia “wykonać”.
Zatarł ręce wreszcie poświęcając uwagę mięsiwu i napojowi. Czas spróbować przerośniętej jaszczurki.
Kaylie patrzyła twardo na Khala, sama powoli jedząc jaszczurkę. Ciągle mu nie ufała, a szczególnie wiedząc do czego był zdolny.
- Załatwiłam reklamę wśród najemników. - nie patrzyła na Khala. ale wyraźnie do niego mówiła - Jak mi zapłacisz?
Khal potrzebował kilku chwil by przełknąć i zapić żuty kęs, przetarł usta wierzchem dłoni i spojrzał na Kaylie nonszalancko opierając łokieć na oparciu krzesła.
- A jakiej zapłaty byś sobie za taką pomoc życzyła? - zapytał rozbawiony, unosząc jedną brew.
Kobieta dłużej nie przerywała swojej uczty i dopiero po dłuższej chwili się zwróciła do Khala:
- A co byś ty zaproponował?
Khal wrócił do posiłku chichrając się pod nosem.
- U siebie, gdy zaczynałem szukać sobie swoich własnych klientów miałem kilka ślicznych dziewczyn ze dolnych szeregów wyższych sfer… takich co miały nazwisko i wejście na salony ale niewiele więcej… każda dostała ode mnie garść wizytówek. Każda z trochę inną szatą graficzną. Klient co przyszedł do mnie z wizytówką oznaczał srebrnika dla dziewczyny. Każdy który został u mnie, a większość zostawała jak już się pojawili, to był kolejny złocisz albo trzy… zależnie od tego co to za klient. Jedna z nich, Natalie się nazywała, mocno mi pomogła w tamtym okresie, a ja jej… nigdzie nie zarobiłaby takich pieniędzy jak pracując naganiając mi klientów… wykluczając niegodne zawody - dodał po chwili zastanowienia - Tu jeszcze nie miałem okazji się rozejrzeć czy w ogóle prasę da się znaleźć, ale jak ktoś przyjdzie powołując się na twoje imię to srebrnik plus pewnie potem złoto? - zapytał z wręcz wyinżynierowaną niepewnością w głosie. Chciał usłyszeć kontrpropozycję i nie krył tego w żaden sposób.
Kaylie westchnęła teatralnie.
- Ty mnie za jakąś panienkę za srebrniaka bierzesz. - pokręcila głową - Miałam nadzieję, że prawnik twojego pokroju okaże się lepszy w oferowaniu... A ty i tak od razu do jakiś groszy. Do tego od razu wszystko sprowadzasz do pieniędzy. Wysil się trochę.
- Połaziłem, pooglądałem. Ładne miasto, duże świątynie, bardzo… praworządne. - odparł gnom wyraźne zajęty przyglądaniem się bacznie każdej szparze w podłodze, niż słuchaniem ich rozmowy. - Jutro też pozwiedzam. Mogę pójść na wieś, jeśli wieczorny występ nie będzie dla mnie zadowalający. Jeśli nie przyniesie rankiem wyników. Mogę pójść na wieś.-
Spojrzał na Kaylie dodając. - Zaprowadzisz mnie do najemników. Opłacę dwóch mięśniaków i rozejrzę się po wioskach. Zobaczymy co to da.
- Dobrze. Jakieś konkretne wymagania?
- Mięśnie i trochę rozumu? - wzruszył Baltizar. - Mają umieć się bić.
- Jednemu upiekłam mózg więc... - mruknęła.
-... - Khal oparł podbródek na pięści - Byli świadkowie? Czy będzie to ode mnie wymagało krycia twej części ciała gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę przed prawem? - zapytał zdając sobie doskonale sprawę, że sytuacja nie jest taka zła… widział mowę ciała Kaylie… ale bawiła go dramaturgia.
- Daj spokój, oczywiście że wszyscy widzieli. Po co miałabym bawić się w traktowanie czyjejś męskości prądem, jeżeli nikt by tego nie zobaczył i nie wziął nauki? - zaśmiała się na to.
Khal skrzywił się trochę jakby sam został porażony… nagle wydało mu się to znacznie bardziej okrutne.
- Taki “mózg”... ufff… - łyknął z kielicha solidniej - No ale dobra, moja ciekawość za chwilę. Mięśnie i rozum. Poza tym jednym nieszczęśnikiem możemy oczekiwać, że nie będzie to takie trudne do znalezienia, prawda?
Gnom filozoficznie ignorował toczącą się rozmowę nie znajdując w niej nic ciekawego dla siebie. Zamiast tego rozejrzał się odpowiednim miejscem na swój występ w karczmie.
Niemalże jak na zawołanie Piwonia pojawiła się za Baltizarem.
- Piwonia… nie… - głos Otto przypominał zmęczonego właściciela starającego się powstrzymać kota.
- Ale tato! On chce opowiedzieć coś naszym gościom! Lilly kazała Jori'emy wyciągać scenę! - ekscytacja w głosie blondynki była niemal namacalna.
- Dobrze, ale to nie znaczy, że masz go tam zanieść na swoich barkach. Po prostu pokaż mu, gdzie ma stanąć. - dziewczyna nadęła delikatnie policzki, ale wskazała środek sali. Znajdował się tam okrąg z ciemnego drewna.
- Umiem chodzić.- wtrącił beznamiętnie gnom.
- Wiem, ale to chyba dalej dla twoich nóżek. Przecież na każdy nasz krok musisz robić trzy!
- Woni! - tym razem głos karczmarza był bardziej karcący, dziewczyna się delikatnie skuliła i wróciła do obsługiwania gości - Przepraszam za nią, ma prawdziwego fioła na punkcie fae i wszystkiego z nimi związanego. Gnom to najbliższa rzecz w tym mieście, do Pierwszego Świata. Jak staniesz na tamtym ciemnym okręgu, Jori sprawi, że uniesie się na jakieś półtora metra nad podłogę.
- Wolałbym jakiegoś barda… z talentem do muzycznej improwizacji.- rzekł Balizar ruszając w kierunku miejsca wskazanego przez Otto. - A od fae i Pierwszego Świata… radziłbym trzymać się z daleka. Nie bez powodu… mój lud… uciekł stamtąd.-
Kiedy gnom ustawił się na okręgu usłyszał dźwięk przypominający uginanie się konara, po chwili przy akompaniamencie głośniejszej wersji tego dźwięku okrąg wyrósł niczym drzewo, stawiając stopy Baltizara na poziomie oczu zgromadzonych gości, których uwaga skupiła się na nim.

No i zaczął opowieść. Tym razem nie krótką anegdotkę. Nie prostą historyjkę. Tylko o dżinnie uwięzionym w lampie i trzech panach. O trzech życzeniach. O tym jak zmieniał właścicieli. O tym jak pierwszy właściciel był samolubny i głupi. I jak jego własne życzenie doprowadziło go do zguby. O drugim, równie równie samolubnym, ale rozsądnym… i o tym jak jedno dobrze dobrane życzenie doprowadziło go na szczyty potęgi. I wreszcie o trzecim, pastuszku o dobrym sercu, który swoim życzeniem uwolnił dżinna z lampy. Nic przy tym nie zyskał i którejś nocy, wilki go zjadły wraz z jego owcami. Bo dżinny nie znają słowa wdzięczność, a dobre serce niewiele pomaga przy głupim umyśle. Morał z bajki był jasny… bądź rozsądny przy deklarowaniu życzeń i zawieraniu kontraktów, a wtedy, nawet paktowanie z potężnymi bytami przyniesie zysk.
Gnom przyciągnął uwagę swojej widowni, być może niecodzienność jego pokazu, wyjątkowość sceny, lub faktycznie dobra opowieść sprawiła, że oczy i uszy całej sali były skupione na nim. Środek opowieści najwyraźniej trochę nie przypadł ludziom do gustu, pewnie historia o tym jak ktoś osiąga więcej niż oni. Zakończenie historii i jej morał jednak ponownie złapał uwagę zgromadzonych i cały pokaz zakończyły wiwaty i oklaski.
Gnom tylko się uśmiechnął i zaczął znów opowiadać historyjki. Nie tak długie i nie tak rozbudowane. W końcu pamięć widowni miała skupić się na historii o dżinnach. O ziarnie zasianym pod nowy kult. Bądź co bądź, uczynienie z paktów zawieranych z czartem czegoś wartego rozważenia przez obecną publikę, mogło im pomóc z tym całym religijnym biznesem.

W tym czasie Etrigan krążąc z miską trzymaną w pysku, a pożyczoną z kuchni, zbierał datki. Całkiem spora sumka się zebrała, co dobrze wróżyło na przyszłość. Tutejszych stać było na dobrą rozrywkę. A czy z zasianych dziś ziaren coś wyrośnie, czas pokaże.
Baltizar był zmęczony, więc nie fatygował się do stolika przy którym toczyła się rozmowa wyraźnie zajmująca całą uwagę jego towarzyszy. Gnoma jednak mało to obchodziło. Ludzie i ich śmieszne intrygi nigdy specjalnie nie interesowały Baltizara, tak jak i nadmierne rozbuchane ambicje ich patrona. To wszystko było trywialne w obliczu PRAWDY. Ta zaś przesączała się z każdego cienie, zerkała ślepiami z każdej szczeliny… szeptała, chichotała, przepowiadała przyszłość. Przerażającą i nieuchronną. Gdy pękną ostatnie bariery…
Nic tu nie miało znaczenia. Wszystko to pył na wietrze.


Gnom przygotował się do snu. Czas było sprawdzić tutejszy specyfik i przekonać się czy jest tak skuteczny jak jego poprzednik. Baltizar sięknął po zakorkowany flakonik i upił jego zawartości. Skrzywił się. To było mocne. Bajarz rozebrał się i położył do łóżka zapadając w sen wywołany eliksirem. Żaden krzyk ni jęk nie wyrwał się z jego ust. Ale też i nie wydawał się być świadomy otoczenia. Na szczęście Etrigan czuwał nie mając potrzeby snu czy jedzenia. Słyszał niepokojące dźwięki z sąsiednich pokojów, ale że jego troska dotyczyła tylko jego pana, to nie opuszczał pokoju. Tymczasem Jogmeth zwinął się w kłębek i zasnął.


Pobudka. Obmycie się. Karty. Przetasował talię. Wyciągnął kartę.



Wrzosiec. Znów. Gnom obejrzał kartę zastanawiając się czemu los zadecydował że znów ta sama karta znalazła się w jego dłoni. Czyżby nie przyłożył się do wczorajszych badań? Możliwe. Dziś to zmieni. Dziś zajrzy do jednego z antykwariatów i pokaże hełm i może skusi odsprzedaniem go właścicielowi w zamian za informacje. Potrzebował wszak wszelkich skrawków wiedzy dotyczących tego przedmiotu.
Poza tym wypadałoby zebrać jakieś plotki na temat okolicy, zanim Kaylie znajdzie mu ochroniarzy i Baltizar będzie musiał łazić po okolicznych pipidówach by uratować wieśniaków z rąk “porywaczy” czy co ich tam dopadło.
Gnom nie miał nic przeciwko konceptowi ratowania nieszczęśników, ale marnowanie na tę czynność jego cennego czasu nie napawało go entuzjazmem.
Niemniej… mieli tu reputację do zbudowania.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-05-2024 o 13:24.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem