Zwiadowcy weszli tymczasem do nowej komnaty. Na środku pomieszczenia, a jakże, znajdowało siem lustro, skierowane w stronem otwartych drzwi i odbijajonce światło. Zaraz po prawej stronie, przy ścianie znajdowała siem beczka. Po lewej stronie w rogu pomieszczenia znajdowała siem woda. W rogu po prawej, za lustrem stał stół, zastawiony mnóstwem przedmiotów, w tym ksionżkami, butelkami i podobnymi. Przed stołem leżały jakieś zwłoki, na wench ludzkie.
- Śliniak bym siem ucieszył z tego sprzentu - chrumknoł Ryjek do
Czmycha. - No, a Wszobój z tych organów leżoncych pod stołem... a czekaj, Wszobój już zginoł - zreflektował siem przepatrywacz.
- No to może Snar? - Snar też już zginoł - przypomniał mu dzik.
- Mnie siem widzi, że konowały to szybko ginom - skwitował. Obejrzeli siem na pozostałe snoty, które powoli grupowały siem za ich plecami. Ich spojrzenia na chwilem zaczymały siem na
Tfardym.
- Biedaczek - chrumknoł Ryjek.
- Przeżył snotbola, a teraz został konowałem. Szkoda snota - zakończył z delikatnym kwikiem.
- Beczka! - ucieszył siem
Yb.
- I woda nawet jest!
Ponieważ beczka stała w bezpiecznej odległości od wszystkiego innego, ruszył zrobić inspekcjem. Była nieco zakurzona (beczka, nie inspekcja!), ale poza tym całkiem sobie. No i w pomieszczeniu była też woda.
- Goblin! - wsyp ziarno do beczki i napełnij jom wodom, co to tam w rogu jezd! - zakomenderował kuchcik.
- Ale tam w wodzie potwory som! - przeraził siem podkuchcik.
Tfardy,
Przykurcz i Rudgar weszli do pomieszczenia jak śpiewacy operowi, to znaczy siem z ariom (to siem śpiewa). I z gardom (tym siem broni). A ariegarda to takie obronne śpiewanie. Chociaż snoty nie były pewne, czy bez Gobelina to ta ariegarda zadziała jak czeba.