W drodze do Hüserbachu, poranek 9 Erntezeitu 2512 KI
- Zamknij mordę! - Nie wytrzymał w końcu Stark. - Ujadasz tak, że własnych myśli nie słyszę!
Erling ucichł w końcu i ostentacyjnie odwrócił się tyłem do starego. Jechali tak chwilę w milczeniu a Gustav rozkoszował się świeżym, zapachem mokrej ziemi i budzącym się dniem.
- Co tak ci go żal? - odezwał się w końcu. - Ani ci on brat ani swat. Jak świat światem poborcy są od tego żeby ściągać myto jak dupa jest od srania.
Jakby na dowód tych słów przekrzywił się na bok i wypuścił głośno gazy.
- Ochyda! - zirytował się Fristad. - Jesteś obrzydliwym, niewdzięcznym, starym dziadem!
Poborca pokiwał powoli głową.
- Być może masz rację - przyznał spokojnie. - Do tego jednak dobrze wypełniam obowiązki, za które mi płacą. Ty za to jesteś poszukiwany za niewinność i dopiero będziesz musiał udowodnić, że zapracowałeś na żołd. Jedno przyznać trzeba. Wygodnie sobie żyje Wiliberd, syn Branda na ziemi cesarstwa. Uprawia ją, korzysta z cesarskich łowisk i lasów. Żonę ma obrotną i gospodarną, głodem nie przymierają, wręcz powiedziałbym, że dobrze im się powodzi. Żyją sobie bezpiecznie i spokojnie. A kto go bronić będzie jak najadą na nas Norski? A gdzie pójdzie się schronić gdy elfy wyjdą z lasu upomnieć się o swoje ziemie?
Stary Wilk odchrząknął i splunął gęstą plwociną w błoto.
- Doprawdy te kilka błysków, które dorzucił do skrzyni jest niską zapłatą za bezpieczeństwo. - Zatrzymał wóz. Rzucił lejce na siodło. - Przemyśl to a ja pójdę opróżnić kiszki.