Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2024, 14:46   #168
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


I oczekiwała na oklaski. A jej oczekiwania zostały spełnione. Ze wszystkich stron słyszała oklaski, głośne i liczne. I upewniające ją co do czekającej ją chwili triumfu. Bo przecież wiadomym było, że tiara może spocząć tylko na jej czole. Przecież tylko dlatego jej głowy nie zdobił kapelusz. Z gracją podniosła płaszcz i zakryła nim swoje ciało. Pokornie stanęła w pobliżu pozostałych kuglarzy… zarówno tych występujących wczoraj, jak i tych występujących dziś. W pobliżu, ale nie z nimi. Wszak lepsza od nich była, nieprawdaż?

Nieprawdaż? Nieprawdaż?! Nieprawdaż?!!

Czemu to do licha tak długo trwało? Zamiast ogłosić zwycięstwo Eshte tatuś Paniuni nadal obradował z możnymi. Przecież nie mogli wybrać kogoś innego. Nikt nie był lepszy od Eshte. Nikt nawet nie zbliżył się do poziomu jej kunsztu. Więc czemu to tak długo to trwało?

Elfka zaczęła się lekko niepokoić. Nie bać. Ale już nie była taka pewna siebie… oczywiście znała wartość swojego kunsztu. Wszak wiedziała dobrze, że nikt jej tu nie mógł dorównać. To była obiektywna prawda.
Niestety nie mogła oczekiwać takiego poziomu obiektywizmu po szlachciurach. Te zapijaczone tępe młotki nie rozpoznały artyzmu, nawet gdyby ten walnął ich prosto w twarz. No i była tam jej nemezis… Paniunia. Kuglarka była pewna, że hrabianka z czystej zazdrości sączy swój jad w uszy sędziów. Że nakłania ich do wybrania tego drugiego maga ognia, czarodziejki zajmującą się cieniami, tego magnetycznego gnoma… ba, nawet chodzącą puszkę z fajerwerkami. Każdego.. byle nie Esthe.

I z każdą chwilą zwycięstwo przestawało być takie pewne. Z każdą chwilą lęk rósł, a serce trzepotało szybciej. I nie był to przyjemny trzepot.


W końcu. W końcu… tatuś Paniuni raczył opuścić trybunę na której przebywał i z której to oglądał przedstawienie.
Schodził powoli i zapewne w jego mniemaniu, schodził dostojnie krocząc. Bzdura, człapał niepotrzebnie wydłużając czekanie kuglarki.
Wreszcie stanął na środku, wreszcie ogłosi, że Eshtelëa wygrała, wreszcie…
- Tylu wspaniałych artystów wystąpiło dzisiaj…- wspaniałych, może. Ale nie tak zjawiskowych jak Eshtelëa.-... tyle wspaniałych występów, że ciężko było wybrać triumfatora. - Bzdura. Eshte wszak przebiła ich wszystkich. - Dlatego tak długo trwało i z pewnością wystawiło waszą cierpliwość na próbę.- Cierpliwość kuglarki z pewnością wystawiał. Jak długo jeszcze zajmie mu wydukanie, że Eshte wygrała ?! - I dlatego… zwycięzca lub zwyciężczyni zostanie ogłoszony na wieczornym balu na który to wszyscy artyści są zaproszeni. - Nieeee! Więcej czekania. Czemu jeszcze będzie musiała… acz, hmm… Eshte rozważyła sytuację. Przyjęcie to darmowe napitki, darmowe jedzenie. Przyjęcie bogaczy to to samo, tylko trunki i posiłki są z wyższej półki. Elfka oczywiście uczestniczyła w wielu takich przyjęciach, głównie tych ślubnych. Niemniej uczestniczyła nie jako gość, tylko rozrywka. I jedyne co mogła robić to prezentować swoje talenty w ramach zabawiania gości i przyglądać jak się dobrze bawią, jak jedzą i piją. I oblizywać usta.
Teraz przynajmniej będzie mogła sama skorzystać z jedzenia i trunków i pograć z Paniunią, bo zjawi się tam jako żona Thaanekrrysta. Sam widok jej zawiedzionej twarzyczki, osłodzi poświęcenie jakie wymagała ta sytuacja.

Eshte… żona Ruchacza. Ta myśl wywoływała różne dreszcze w ciele kuglarki.



Oczywiście musiała się odpowiednio ubrać na tę okazję. Znów musiała też pominąć kapelusze. W końcu z tego przyjęcia wyjdzie ubrana w sławę i tiarę. Dość szybko wyszukała skrzynię ze swoimi najlepszymi sukniami. Niestety numer jeden nigdy nie wyszedł poza szkic. Pozostały więc do wyboru numer dwa i numer trzy.

Ostatecznie zdecydowała na czerwoną suknię z koronkami i falbanami tylko trochę odsłaniającą jej lewe ramię. Numer trzeci wyglądał zbyt egzotycznie. A poza tym jego zakładanie było prawdziwym wrzodem na tyłku bez pomocy osoby trzeciej. A że do tej roli mogła zaangażować jedynie Ruchacza (Trixie była za mała), to musiała sobie projekt numer trzy odpuścić. Wizja czarownika widzącego ją w bieliźnie budziła zbyt wiele przeciwstawnych emocji.

Po ubraniu zaś sukni pozostało dobranie biżuterii. Odpowiednio zjawiskowej, nawet jeśli inni nazwaliby ją krzykliwą. Konieczny był pierścionek podarowany przez Ruchacza który oczywiście kuglarka planowała wepchnąć Paniuni w oko. Być może nawet dosłownie. Były też i inne błyskotki. Niemniej dość szybko elfka przeszła do pomysłu by poszukać dodatkowych ozdóbek wśród pakunków mężusia. W końcu jemu powinno zależeć na tym, by wyglądała zjawiskowo, nieprawdaż?

Z tym przekonaniem kuglarka zabrała się za przeszukiwanie jego zapasów, ale dość szybko natknęła się na nią. Ową straszliwą broszę łypiącą na nią podejrzliwie. Wyrwał się jej wtedy z ust mimowolny pisk strachu i… czarownik wpadł do środka jej wozu. Zerknął na jej pośladki wypięte podczas przeszukiwania jego rzeczy i rzekł z rezygnacją.
- Ładnie to tak szperać w moich rzeczach?
Jak dobrze, że jeszcze nie założyła balowych bucików, bo z tego całego zaskoczenia byłaby straciła równowagę na wysokich obcasach. Jedynie broszka wypadła jej z dłoni i spadła na ziemię, ale nie przejęła się tym jakoś szczególnie. Ma za swoje, podglądacz jeden.
- W Twoich? Jesteś peeewieeeeen? - zapytała Eshte, od razu przyjmując powątpiewający ton i podejście pod tytułem "ja nic nie wiem, niczego nie zrobiłam, głupoty gadasz". Całkiem często tak reagowała na jego oskarżenia. Wyprostowała się strategicznie, żeby nie dać mu okazji do gapienia się na jej tyłek. - Bo ja myślę, że to wygląda trochę jak góra moich gratów.
- Doprawdy?-
czarownik podniósł broszkę.- Zauważyłem też, że giną mi ubrania. Też nic o tym nie wiesz?
Spojrzał na kuglarkę poprawiając okulary na nosie.
- Może cię bawi pożyczanie moich rzeczy, ale nie powinnaś brać ich bez pytania. Nie wszystko co wygląda niegroźnie, jest bezpieczne. Możesz narobić sobie kłopotów zakładając magiczne przedmioty, nie wiedząc jak i kiedy je używać. A przy twojej niechęci do nauki… nie umiesz ich rozpoznawać.-
Następnie podszedł do swoich klamotów mówiąc.
- No dobra… mam chyba coś ślicznego i błyszczącego dla ciebie. Coś co w razie kłopotów ci pomoże. Siadaj na łóżku.-
I zaczął grzebać w swoich rzeczach.

Eshte, jak można się było spodziewać, nie posłuchała nakazu swojego mężusia. Wiedziała już z doświadczenia, że siadanie przy nim na łóżku zwykle kończyło się… ekhm, źle. Dlatego nadal stała i ręce skrzyżowała na piersi, czemu towarzyszyło głośne podzwanianie licznej biżuterii, którą już wcześniej zdążyła się obwiesić. Łańcuszki, wisiorki, bransoletki, pierścienie i pierścionki, czyli wszystko, co tylko mogła znaleźć w swoim sroczym gnieździe. A i tak ciągle jej było mało.
- Nie musi mi pomagać, wystarczy, żeby ładnie błyszczało i było kosztowne. Bardzo kosztowne - podkreśliła, znad ramienia mężczyzny przyglądając się jego poszukiwaniom. - A jak użyteczna jest ta brosza, co? Bo wygląda, jakby tylko była przydatna jakiemuś paskudnemu podglądaczowi. Właśnie do tego jej używasz?
- Brosza widzi w ciemnościach, widzi poprzez iluzje, widzi niewidzialne oraz eteryczne istoty i ostrzega właściciela. Można ją użyć jako fokusu dla własnej magii i poprzez jej filtr zmienić naturę własnego czaru, ale to już… wyższa sztuka… czarowania. Coś co długo będzie poza twoim zasięgiem.-
wyjaśnił czarownik zawieszając broszę na swojej szacie i zerkając na elfkę rzekł.- No i pozwala widzieć poprzez odzienie.-
Zanim zarumieniona elfka zdążyła dłońmi zakryć strategiczne obszary swego ciała dłońmi, dodał.- Żartowałem. Nie widzi przez ubrania, ja też nie.-
Wyciągnął i pokazał kuglarce swój skarb.
Filigranową złotą bransoletę na łydkę ozdobioną lazurowymi kwiatkami.
- A teraz siadaj na pupie. Ja ją muszę ci założyć i zakląć.- dodał na koniec. - Ja nie noszę niemagicznej biżuterii.
Na widok błyskotki elfka wciągnęła głośniej powietrze w płuca, a w jej oczach zamigotały chciwe iskierki.
- Jestem pewna, że potrafię sama sobie założyć bransoletkę. Daj - wyciągnęła ku niemu rękę, a także uśmiechnęła się złośliwie, zapewne tak w ramach wdzięczności. - Ale nie podejrzewałam cię o noszenie akurat takiego świecidełka. Takiego bardzo delikatnego i… kobiecego. W sukieneczki też się ubierasz? Pantofelki zakładasz?
- Czyli nie chcesz. Nie ma sprawy. -
odparł obojętnie Czaruś chowając ażurowe cacuszko za plecami. I wyjaśniając. - Kształt i wygląd magicznych amuletów można nieco zmienić w zależności od potrzeb. Właściciel może zadecydować by przyciągały spojrzenie lub nie rzucały się w oczy. By były bardziej męskie lub kobiece. I nie chodzi o samo założenie… tylko o dostrojenie przedmiotu do ciebie. No ale skoro nie chcesz to… i tak jesteś obwieszona “dzwoneczkami” jak bałwan na święto płodności.
- Co? Nienienienienie! Oczywiście, że chcę! -
Eshte spanikowała od razu, kiedy tylko złoto i kwiatuszki zniknęły jej z oczu.
Przez chwilę szarpała się z nim, próbując wyrwać mu upragnione świecidełko zza pleców, ale że łajdak był silniejszy od niej, to w końcu się poddała. Przecież nie chciała sobie zniszczyć sukienki, ani pozrywać łańcuszków. Fuknęła sobie gniewnie pod nosem, po czym zrobiła kilka kroków i usiadła na łóżku. Podzwaniając innymi bransoletkami już ozdabiającymi jej nadgarstek, uniosła rękę i wyciągnęła ją przed siebie, mylnie uznając, że błyskotka jest przeznaczona do założenia na ramię.
- No to zakładaj - powiedziała krótko.
- To jest bransoleta na nogę. I to dla mnie też niekomfortowa sytuacja.- mruknął czarownik… klękając przed kuglarką. Eshte miała rację… zapowiadało się źle, bo ta sytuacja robiła się coraz bardziej przyjemna dla niej. Wszak podobało się jej że przed nią klęczy, podobało że założyć planuje niczym jakiś jej sługa. Cichy głosik rozsądku podpowiadał jej, że sytuacja może wymknąć się jej spod kontroli, ale serce biło szybciej… rumieńce przyjemnie grzały policzki, a widok klęczącego mężusia budził przyjemne podniecenie w całym jej ciele. Przygryzła mimowolnie dolną wargę rozkoszując się sytuacją.
- To na którą nogę założyć? - wymruczał Thaanekryst smętnie.
Elfka spojrzała na swoje nogi zwisające z łóżka. Na występie mogła sobie pokazywać je gołe, blizny i tak zasłaniała ognistymi tatuażami, ale już na bal musiała założyć pończoszki. Tak cieniutkie, że nadal była widoczna jej skóra, a jednak blizny gubiły się pod ciemnym materiałem. Nikt nie powinien ich zauważyć, o ile jakiś lubieżnik nie będzie wlepiał oczu w jej nogi. A naczelny lubieżnik i tak już widział jej pamiątki z przeszłości. I to z bardzo bliska, uh.
- Na prawą - zadecydowała i wyciągnęła ją w stronę Czarusia. Ale zanim zdążył choćby dotknąć jej palcami, kuglarka cofnęła ją szybko w nagłym ukłuciu podejrzliwości. - A co to za zaklęcie chcesz wpleść w to świecidełko? Żadne magiczne kajdany, ani… ani jakąś kulę u nogi, co?
- O taaak… jeszcze tego mi brakowało. Jakby “małżeństwo” z tobą nie było dość uciążliwymi kajdanami.-
odparł sarkastycznie czarownik.- Muszę zakląć amulet by dopasował się do twojej nogi i dostroił do twojej aury. Tylko tyle.-
Po czym spojrzał na twarz elfki i poprawiając okulary dodał.- Niemniej to jest kwestia, którą powinnaś rozważyć. Jak już usunę tatuaż Pierworodnego… możemy na twojej szyi umieścić powiązany ze mną, bym wiedział zawsze kiedy znajdziesz się w niebezpieczeństwie i gdzie cię szukać. Bo odkąd cię znam, ciągle pakujesz się w jakieś kłopoty z których muszę cię ratować.
- Zawsze? Napraaaawdę? Czyyyyyli, kiedy w końcu uda mi się odjechać z tych ziem i wpadnę w kłopoty gdzieś daleko, daleko stąd, to ty wskoczysz na swojego zwierzaka i przylecisz mnie uratować? -
dopytywała się Eshte, lekko kołysząc nogami w powietrzu. - Bo to brzmi trochę, jakbyś ty po prostu chciał mnie ciągle ratować. Spodobało ci się takie wpadanie w ostatniej chwili, żeby wyrwać mnie z łap niebezpieczeństwa, co?
- Ujmijmy to tak. Wolałbym by nie stała się tobie krzywda.-
odparł wymijająco czarownik i chwycił prawą nogę dziewczyny. - I wolałbym mieć szansę, na wyciągnięcie twojego zadka z tarapatów.-
- Zgrabniutka.-
mruknął wodząc palcami po niej i wywołując rumieniec na twarzy kuglarki, przyśpieszony oddech i przyjemny dreszczyk na całym ciele. Źle się działo, bo Eshte cała sytuacja zdecydowanie zaczynała się podobać. Ten dotyk był bardzo przyjemny. Sprawił że zaczęła się wiercić pupą na łóżku, czując pewną ekscytację powiązaną z tym ich położeniem, z tym jego muskaniem palców na swojej łydce i stopie. Wszak… lubiła być na górze.
Eshte spróbowała znaleźć ratunek w zamknięciu oczu, jednak szybko odkryła, że nie był to najlepszy z jej pomysłów. Ciemność czyniła jego dotyk jeszcze… wyraźniejszym, każde muśnięcie palców bardziej ekscytującym. Dlatego z powrotem gwałtownie uniosła powieki.
Zmarszczyła mocno brwi i odkaszlnęła głośno.
- To część tego twojego zaklinania bransoletki? Mam nadzieję, że jest dużo warta - szturchnęła go stopą w ramię. - Jest?
- Jest bardzo użyteczna. I z pewnością nie tania. I nie wierć się tak…
- mruknął czarownik cmokając jej łydkę, co tylko pogorszyło sytuację… czyniąc doświadczenie przyjemniejszym. Powoli nasunął bransoletkę na nogę. Wyraźnie luźną i za dużą. I coś tam mamrotał pod nosem wodząc palcami po skórze. Podobnie jak palce stopy elfki muskały… twarde mięśnie pod koszulą koch… mężusia. Oczywiście Eshte nie miała wyboru, wszak napierał na nią ciałem.
Czy ona jest jakaś niewyżyyyyyta, że byle dotknięcie palców tego ŁAJDAKA przyprawia ją o dreszcze przyjemności, a głowę wypełniają prawie obsceniczne myśli?! Przecież on tylko zakłada jej bransoletkę, nie powinno być w tym niczego lubieżnego! Lubiła świecidełka, a nie bliskość Thaneeekryysta!
Zgrzytnęła wściekle zębami, a potem zagryzła nimi wargę w przypływie innego uczucia płynącego z działań czarownika. Kurczowo zacisnęła palce na kocu i głowę zadarła, żeby skupić spojrzenie na malowanych kwiatach zdobiących, przynajmniej według niej, sufit wozu. Jeden, dwa, trzy, cztery…
Nie było jej łatwo ignorować dotyk pieszczący jej skórę, jak i reakcję jej ciała. Zerkając w sufit Eshte napierała biodrami do przodu tak, że czarownik mógł podejrzeć jej bieliznę! Fakt ten uświadomiła sobie po chwili, ale czy miało to znaczenie? Tam wszak kumulowało się napięcie… tam Ruchacz mógł przynieść jej ulgę swoim dotykiem i ustami. Kuglarze robiło się tak gorąco, że ledwo zauważyła dotyk chłodnego metalu delikatnie otulającego jej łydkę. Pisnęła jednak odruchowo i błagalnie zarazem, gdy łajdak czule cmoknął jej nogę. Było to bardzo przyjemne, ale zarażone rozwiązłością ciało elfki oczekiwało mocniejszych doznań.
Uświadamiając sobie CO się dzieje, kuglarka wściekle chwyciła za obfite falbany sukni i zagarnęła je na swoje uda. Nie potrafiła zrozumieć tego, że jej ciało - przecież dokładnie to samo, nad którym w pełni panowała w trakcie swoich występów - teraz zachowywało się zupełnie wbrew jej woli! To pewnie było winą tego Ognistego Babsztyla. Wszystkie te dziwne, gorące uczucia zaczęły się po pobycie w kręgu druidów. To ona była jakąś… jakąś… wyuzdaną furiatką, a nie Eshte!
To było trochę pocieszające. Musiała się tylko pozbyć tego pasożyta, który sprawiał jej więcej kłopotów od Pierworodnego, a wszystkie jej myśli będą znowu należały tylko do niej. Do niej!
Raz jeszcze odkaszlnęła głośno, po czym zapytała niecierpliwie - Długo jeszcze?
- Co..? Tak.. Już… no… ehmm…- delikatnie musnął palcami jej udo.- Już… już… skończone.-
Ruchacz też był deczko czerwony na twarzy i lekko rozkojarzony.
- Wiesz, że jesteś bardzo śliczna? - wymamrotał coś pod nosem wstając powoli. Stopa elfki przesunęła się jeszcze po jego brzuchu, musnęła przypadkiem o wyraźną “opuchliznę” co wyzwoliło cichy jęk z ust czarownika i jej własny lubieżny pomruk. Bo kuglarka wszak przekonała się już dawno co za bestia się tam kryje i jakie rozkosze potrafi sprawić.
- Nikt ci już jej nie zdejmie. Poza mną i tobą.- wymamrotał tymczasem, gdy kuglarka zerkała na owo nowe cudeńko na swojej łydce.


I tym razem pisk wydobył się z ust kuglarki, ale teraz i brzmienie miał inne, i źródło, na szczęście, również inne. Zapiszczała z zachwytu na widok bransoletki na swojej nodze, co przynajmniej odrobinę osłodziło jej tę całą walkę z reakcjami własnego ciała. Zeskoczyła z łóżka, wyminęła czarownika, aż w końcu zatrzymała się przed lustrem. Tam obracała się przed swoim odbiciem, żeby dobrze z każdej strony przyjrzeć się swojemu nowemu świecidełku, które ładnie kontrastowało z ciemnymi pończoszkami.
- I nie robi nic magicznego? Oprócz dopasowania się do mojej nogi? - odezwała się w pewnym momencie, dla odmiany lekko odgarniając falbany, żeby jej oczom nie umknął ani jeden blask rzucany przez cenne kwiatuszki.
- W razie zagrożenia eksploduje błyskiem światła… porażając wzrok twojego zabójcy. A może nawet ranić, jeśli ów przeciwnik nie lubi słonecznego blasku.- wyjaśnił Ruchacz wodząc również spojrzeniem po nodze kuglarki, jak i po niej samej. - Pamiętaj że to jednorazowa sztuczka. Gdy bransoleta eksploduje, uciekaj. Drugiej szansy nie będzie.
Jego słowa sprawiły, że Eshte zastygła z nieco zadartą suknią i prawą stopą zgrabnie uniesioną na palcach.
- Ale mi nie zrobi krzywdy? Nie urwie mi nogi? - było już ciut za późno na takie pytania, skoro potencjalnie wybuchowa bransoletka i tak już znajdowała się na jej łydce, ale nieco zaniepokojona kuglarka i tak je zadała. - Byłoby trudno uciekać tylko na jednej nodze. A widziałeś kiedyś jednonogą akrobatkę? Bo ja nie i nie chcę być pierwszą.
- Bransoleta wybucha blaskiem, nie ogniem. Nie urwie ci nogi. Nie martw się.-
odparł Ruchacz podchodząc od tyłu do kuglarki. Oparł dłonie na jej ramionach. - Będzie duży błysk który oślepi tych dookoła ciebie, ale tobie nic nie uczyni. A przy okazji… ślicznie wyglądasz Eshtelëo. Na pewno zrobisz furorę na balu.
Elfka naprawdę mocno próbowała powstrzymać głupiutki uśmiech wpychający się na jej wargi. Z początku tylko drgały niebezpiecznie w kącikach, aż w końcu rozciągnęły się, trochę zbyt szeroko jak na jej gust.
- Oczywiście, że tak. Miałeś co do tego w ogóle wątpliwości? - prychnięcie miało ukryć jej zakłopotanie i zawstydzenie tym jego komplementem, który nie był jej… tak całkiem niemiły.
Puściła falbany swojej dzisiejszej kreacji i lekko je nastroszyła dłońmi, niczym ptaszek swoje śliczne piórka. Potem wygładziła materiał w talii, mówiąc - Miałam przerobić tą suknię na coś bardziej użytecznego, nawet jeśli nie na występy, to przynajmniej do codziennego noszenia. Dobrze, że nie zdążyłam się za to zabrać. Muszę mieć w zanadrzu coś tak niewygodnego, skoro jestem zapraszana na jaśniepańskie bale, co nie?
Przyglądała się swojemu odbiciu z zadowoleniem. A przynajmniej z początku przyglądała się właśnie sobie w tej dziwacznej dla siebie kreacji, jednak po chwili zaczęła widzieć… więcej. Nie tylko siebie, ale też Thaaneekryysta. Siebie i jego. Razem. Tak poprzebierani na bal przypominali jej te szlachciurskie małżeństwa, które zdarzyło jej się widywać na obrazach. Chociaż z nich wyszedłby lepszy portret. Co oczywiście oznaczało tylko tyle, że dobrze odgrywali swoje role. Nic więcej!
- Powinnaś.- łajdak cmoknął jej szpiczaste ucho czule wywołując przyjemny dreszczyk na całym ciele i jeszcze szerszy uśmieszek odbijający się w lustrze. Jak miała się bronić przed takimi atakami ? Tym bardziej że na przyjęciu będą musieli udawać zakochaną po czubki uszu parę. Wszak to przyjątko było idealną okazją do utarcia nosa Paniuni. O ile oczywiście kuglarce uda jakoś wytrzymać czułości i pieszczoty z uśmiechem i… być może parę z nich odwzajemnić.
- A teraz chodźmy zanim pokusa zaciągnięcia do łóżka takiej ślicznotki okaże się zbyt silna. - dodał na koniec mężuś, z czym ciężko się było elfce nie zgodzić. Wszakże doznania jakie czuła, nie znikły wraz z oddaleniem się od “alkowy”.
- Już teraz? - zdziwiła się Eshte i zaraz zaczęła się gorączkowo rozglądać po wozie. - W takim razie muszę założyć buty, przecież nie pójdę na boso. I chyba uda mi się znaleźć jeszcze miejsce na dodatkowy pierścień. O! I może przyda mi się jeszcze jeden naszyjnik, co?



Przyjęcie zorganizowano pod olbrzymim wzorzystym namiotem na kilkaset osób. Widok jego budził zachwyt i zazdrość kuglarki. Sama chciałaby być właścicielką takiego namiotu. Występowanie pod gołym niebem nie zawsze było wygodne. Wejścia do namiotu pilnowali uzbrojeni strażnicy z halabardami w dłoniach. Byle kto nie mógł wejść.
Ale Eshte nie była byle kim teraz. Była uznaną artystką i oczywiście panią de Thanekryyst. Oczywiście elfka wiedziała, że jej mężuś miał jakieś arystokratyczne nazwisko, ale nie pamiętała jakie. Niemniej je dziedziczyła, więc de facto… była szlachcianką! Bo chyba tak to działało?
Będzie musiała nad tym pomyśleć. Ale póki co sytuacja nie nastraja do myślenia.
Państwo de Thanekryyst szli na przyjęcie. A jej mężuś przylepił się do niej. Jego ręka obejmowała ją w pasie i tuliła, jego dłoń ściskała i masowała jej pośladek. Jego usta muskały co chwila jej ucho, policzek, szyję i kącik ust… gdy cmokał jej skórę i szeptał komplementy. Że jest zachwycająca, wyjątkowa, śliczna, utalentowana…
A ona biedna dla zachowania pozorów musiała udawać, że to jej się podoba. Uśmiechać, rumienić, tulić do czarownika ułatwiając mu te zabawy. I… ku jej własnemu zdziwieniu wychodziło całkiem dobrze. Nie miała większego z problemu z udawaniem, że jego pieszczoty i sprawiają jej przyjemność. Że drobne czułości rozchodzą się falami przyjemności… cóż, są przez nią mile widziane.
Ach… jakże wspaniałą aktorką była! Teraz tylko znaleźć Paniunię, by mogła zobaczyć jak bardzo dobraną są parką. I to jak najszybciej, póki się jeszcze w roli nie zapomniała! Posłałaby Trixie na poszukiwania, tylko że zafascynowana widokami wróżka zniknęła gdzieś w pstrokatym tłumie. Bo było co podziwiać. Wszak nie tylko elfka przygotowała na bal ekstrawagancką kreację i nie ona jedna obwiesiła się biżuterią. Pod tym względem niestety się nie wyróżniała.


W środku namiotu pełno było istot różnych ras. Wszystkich łączyła elegancja. Oczywiście słudzy obsługujący ten bal mieli biedniejsze stroje od gości. Niemniej nawet oni wyglądali elegancko.
Obecnie goście krążyli pomiędzy stolikami z jedzeniem, słodyczami i alkoholem… lub czekali aż słudzy się zjawią przy nich z propozycją przekąski. Oraz rozmawiali ze sobą. Najczęściej w małych grupkach pomiędzy którymi krążyli nieliczni. Szlachta trzymała się razem, pomniejsi szlachcice krążyli wokół nobili w tym hrabiego i córki hrabiego. Rycerze zakuci w zbrojach wypolerowanych na błysk i zdobionych złotem i kamieniami szlachetnymi otaczali gnoma od magnetyzmu i zakutego w zbroję artystę od fajerwerku.Mieszczanie dzielili się wedle cechów i zamożności. Artyści również tworzyli własne małe grupki wzajemnej adoracji.
Do kogo z nich zaliczała się Eshte z mężusiem?

Na razie kuglarka miała czym się zachwycać. Kreacjami, kolorami, biżuterią na ciałach elegantek. Bądź co bądź… podczas takich bali niektóre klejnoty mogły się zgubić. Czasami z odrobiną pomocy pewnej artystki.

Poza jedzeniem i napitkiem, hrabia zadbał o rozrywkę. Był obszar wyraźnie wyznaczony na tańce, choć obecnie nikt nie tańczył. Była i oczywiście niewielka orkiestra mająca zagrać muzykę do tańca później. Na razie cicho “przygrywała do kotleta”, a przewodził jej…


Białowłosy stary bard, który… który… który… Eshte mogłaby przysiąc, że gdzieś już go widziała. Ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Ani kim on był, poza tym że był całkiem niezłym dyrygentem.


Zanim artystka zdążyła zadecydować co chce robić na tym przyjęciu nim hrabia ogłosi wyniki, los… zadecydował za nią o dalszych wydarzeniach. Zbliżył się do niej w postaci postawnego mężczyzny z kielichem pełnym wina w dłoni i z pewnym siebie uśmieszkiem na ustach.
Jej rywal stanął przed nią i rzekł ironicznie.
- Całkiem… całkiem… niezły popis. Nawet zrobił wrażenie. Idealny na rozgrzanie publiki przed moim występem. - wykonał nieokreślony ruch dłonią.- Jak dla mnie za dużo wygibasów, a za mało magii… pewnie robi to olbrzymie wrażenie na wyposzczonych żołnierzach, ale… wyrafinowana publika lubi więcej artyzmu.-
O to się doigrał. Rzucił jej rękawicę wybierając oręż z którym wszak Eshte radziła sobie nieźle. Drwiny.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-04-2024 o 15:00.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem