Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2024, 08:33   #7
enzym
 
enzym's Avatar
 
Reputacja: 1 enzym nie jest za bardzo znany
Głośne słowa wypowiedziane najpierw przez Virkana, potem Aldina i na końcu Raisę sprawiły, że tłum nagle zamilkł. I w końcu dostrzegł waszą grupkę. Ludzie przeskakiwali spojrzeniami po was, taksowali wzrokiem, patrzyli z niedowierzaniem i zaciekawieniem wypisanymi na twarzach.

- Próbowaliśmy po dobroci, ale nic nie zostało zrobione! - Krzyknął ktoś z tłumu.
- Nie dalej jak wczoraj, dwa zielone pokurcze przylazły do mojego zajazdu niezdarnie przebrane za dzieci i próbowały ukraść babeczki upieczone przez moją żonę! - Odburknął ktoś inny.
- Wester nic nie robi, a będzie tylko gorzej!
- Ale nowi mają też rację. - Z tłumu podniósł się głos rozsądku. - Nawet jeśli spalimy dom burmistrza, to niczego to nie zmieni. Gobliny nadal będą nas nachodzić!
- Tyż prawda! - Dodał kolejny. - A Harbin to nasz chłop, on niewinny tego, że te głupie stwory do miasteczka przyłażą.
- Jak ci przyjezdni chcą rozmawiać, to niech rozmawiają. Może i znajdą sposób, żeby pozbyć się tego tałatajstwa - rzuciła jakaś kobieta.

Tłum zdawał się uspokajać, na co na pewno wpływ miało to, co powiedzieli Virkan, Al i Raisa. Nagle drzwi piętrowego domostwa obleganego przez zbiorowisko otworzyły się i ze środka wyszedł starszy, brodaty mężczyzna o wydatnym brzuszysku. Wyglądało na to, że sam burmistrz nabrał odwagi, by w końcu przemówić.


- Ludzie! - Uniósł prawą rękę. - Toż to sami bogowie nam tych nowo przybyłych gości zesłali! Nie widzicie tego? Miasteczko w potrzebie i nagle zjawia się ta piątka, chociaż my od dawna żadnych wizytorów nie mieli. Bogowie nie chcą, by coś złego stało się w Phandalin! Ci dzielni nieznajomi na pewno poradzą sobie z naszymi problemami! Rozejdźcie się do domów, a ja się z nimi rozmówię i będzie załatwione!

Mieszkańcy popatrzyli po sobie, podniósł się szmer rozmów. Powoli ale niechętnie zaczęli rozchodzić się do swoich spraw.
- Damy ci szansę, Harbin - powiedział ten, na którego inni mówili Dharas. - Chcemy widzieć poprawę i żeby te złośliwe knypki nie pałętały się po ulicach!
- Zrobię co w mojej mocy, możesz być pewien - odparł burmistrz, przełykając nerwowo ślinę.

Gdy tłum powoli znikał z głównego placu, Harbin przywołał was do siebie gestem dłoni.
- Wasz przyjazd to zaprawdę wola bogów. Inaczej by mi ratusz roznieśli… - powiedział. - Jak was zwą? Zapraszam, zapraszam do środka, tam się rozmówimy.

Odsunął się od drzwi pochylając się lekko i puścił was przodem. Starał się niezbyt nachalnie patrzeć na Arthusa i Aldina. Zapewne tieflinga i ciemnoskórego półelfa widział po raz pierwszy w życiu.


Wnętrze ratusza, jak nazwał to miejsce burmistrz, było przestronne i przyjemnie chłodne. Parter zajmowały ustawione w rzędach stoły, przy których najpewniej odbywały się zebrania z mieszkańcami, po lewej stronie wygaszony teraz kominek a po prawej schody prowadzące na piętro. Za schodami znajdowały się półki z jakimiś księgami. Izba była czysta i pachniała nagrzanym drewnem.

Wester zaprosił was do najbliższego stołu i sam klapnął siedziskiem na ławie, jakby ktoś wypompował z niego całe życie.
- Same problemy, mówię państwu, same problemy… - Potarł brwi. - Rozumiem, że mieszkańcy są rozgniewani ale czy oczekują, że się sam wszystkim zajmę? Nie mogę sam stawić czoła stadu paskudnych goblinów! I to nie byle jakich goblinów, o nie! Te gobliny mają... dziwną moc... emanuje z nich zielona energia. - Westchnął ciężko. - Panoszą się tutaj i w okolicy... wywołały niepokoje wśród mieszkańców, którzy żądają ode mnie podjęcia działań w celu ochrony Phandalin. Ja nie jestem śledczym przecież! I przykro mi, że moi ziomkowie tak mnie traktują. Jestem przytłoczony tym jadem. - Pociągnął nosem.

- W każdym razie. - Odchrząknął i wyprostował się nieco na ławie. - Są cztery miejsca, które odwiedziły te małe niedojdy i zrobiły tam największy kipisz. Chciałbym, żebyście sprawdzili, czy uda wam się coś tam ustalić. Coś, co być może doprowadziłoby was do miejsca, gdzie ukrywa się ta banda? A wtedy byście się z nimi rozprawili raz na zawsze! - Zaciśniętą pięścią uderzył w stół. - Przepraszam, to nerwy. Widzę po was, że życie na szlaku to dla was nie pierwszyzna, więc oferuję wam pięćdziesiąt sztuk złota na głowę w ramach zaliczki i kolejne dwieście pięćdziesiąt do podziału po wykonaniu zadania. Co wy na to? - Burmistrz popatrzył po was nerwowo.
 
__________________
Prowadzę:
5e: Strzaskany Obelisk
Wkrótce:
5e: War for the Crown: Crownfall (TBA)
enzym jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem