Zaraz po tym gdy uspokojony już tłum zaczął rozchodzić się w różne strony, Aldin odetchnął z ulgą. W jakiś sposób udało im się uniknąć stanięcia po niewłaściwej stronie pochodni i wideł. Teraz tylko pozostało im przekonać mieszkańców, że następnego dnia z rana zaczną zajmować się ich problemami, a następnie już wypoczęci będą mogli niepostrzeżenie wymknąć się, by móc kontynuować swą podróż.
Przyjąwszy zaproszenie burmistrza, wraz z towarzyszami udał się do wnętrza ratusza, rozsiadł się wygodnie i zaczął uważnie wsłuchiwać się w jego relację. Naprawdę zrobiło mu się żal okolicznych mieszkańców, ale tutejsze nieszczęścia w żadnej mierze nie były jego problemem. Zwłaszcza biorąc pod uwagę niewspółmiernie niską obietnicę nagrody w stosunku do ponoszonego ryzyka.
Tym bardziej musiał powstrzymać jęk rozpaczy, gdy (kolejny już raz tego samego dnia!) jeden z jego kompanów wykazał objawy potwornej choroby nazywanej “niepotrzebne mieszanie się w cudze kłopoty.”
- Panie, czy mógłbyś może nieco więcej opowiedzieć nam o owych miejscach, które padły ofiarą goblinów? Dobrze byłoby też dowiedzieć się, kiedy zaczęły się one tu pojawiać.
.