Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2024, 12:27   #262
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację




Amazonka i Pogranicznik ruszyli razem z czekającym na nich posłańcem. Główna aleja fortu, łącząca dwie przeciwległe bramy wjazdowe stanowiła naturalną granicę pomiędzy obozującymi tu grupami. Przechodzących powitały śmiechy i przyciszone rozmowy jedzących, pijących i żartujących ściszonymi głosami wojowników pustyni. Siedzieli oni przy ogniskach i małych jedno lub dwuosobowych szałasach, przyglądając się przybyszom ze słabo ukrywaną ciekawością. Posłaniec wprowadził podróżników pomiędzy ogniska, życie obozowe nie różniło się tutaj od tego wśród żołnierzy Tyrana, więcej było jednak konnych oraz ludzi zajmujących się zwierzętami.
Z jednego z ognisk z uśmiechem pomachał do Bhatry Faris al.-Azir, wojownik, który powitał ich przy bramie. Musiał być kimś znacznym, gdyż siedział w otoczeniu starszych i doświadczonych wojowników.



Atmosfera wśród Srebrnych Masek była namacalnie odmienna. Pierwsze co zauważyli to cisza. Zamaskowani słudzy Xalotuna wykonywali wszystkie czynności w ciszy i skupieniu, co nadawało ich części obozu niemal surrealnego, mistycznego charakteru. W migoczącym światle pochodni, milczące postacie z zasłoniętymi twarzami sprawiały wrażenie przemykających duchów… lub upiorów.



Chatoy siedziała na skrzyżowanych nogach na rozwijanym dywaniku, przy małym namiocie, nie różniącym się od innych. Wokół małego ogniska leżały rozwinięte jeszcze dwa miejsca, na piasku stała zaś niewielka amfora wina, oraz trzy wytarte, nieco poobijane kubki z brązu. Sama kobieta wyglądała podobnie, jak Bhatra ją zapamiętała od poprzedniego spotkania w porcie w Darsus. Ubrana była w lekką, znoszoną zbroję. Jej ciało okrywała także lekka szata, taka jak noszone przez ludzi pustyni. Mniej więcej dwa kroki za nią, leżała broń. Długa włócznia, jej ulubiona, którą Bhatra pamiętała jeszcze z Ascai. Pas z kilkoma skromnymi, ale ładnie zdobionymi sztyletami, oraz zawieszana przy pasie torba wypełniona krótkimi, lekkimi oszczepami. Tuż obok nóg kobiety leżały zaś dwa okrągłe czakramy, ostrza Amazonek. Bhatra rozpoznała je natychmiast jako należące do ich matki, które Chatoy zabrała, uciekając z wyspy.



Widząc zbliżających się, jej twarz przybrała maskę obojętności, ale jej siostra widziała, że tylko blef. Chatoy była zarazem spięta i rozluźniona, zupełnie jakby była w jakiś sposób wewnętrznie rozdarta.
- Zróbcie nam miejsce i nie podchodźcie bliżej.
Powiedziała, niespecjalnie głośno. W otaczającej ich ciszy ten głos sprawił, że Marcus i Bhatra mimowolnie drgnęli, jakby jakieś zaklęcie milczenia zostało nagle złamane. Srebrne Maski krzątające się dookoła bez chwili wahania czy ociągania się wykonały polecenie, odchodząc na kilkanaście-kilkadziesiąt kroków. Zostali tylko we trójkę. Chatoy rozlała do trzech kubków trochę wina, po czym z krzywym uśmiechem, wypiła z każdego kubka.


Po chwili napiętego milczenia, odezwała się.
- Witaj, siostro. Napijesz się?
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem