Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2024, 17:45   #13
enzym
 
enzym's Avatar
 
Reputacja: 1 enzym nie jest za bardzo znany
- Tak, tak, oczywiście. Musicie mieć przecież gdzie przenocować. - Burmistrz zdawał się rozluźnić słysząc, że macie zamiar zająć się problemem miasteczka. - Gdy udacie się do gospody Toblena Stonehilla, powiedzcie mu, że pokoje dla was są na mój koszt i żeby zgłosił się do mnie po pieniądze za pierwsze dwie doby. No i bardzo dziękuję, że zajmiecie się sprawą.

- Co do miejsc, w których wydarzyły się te przykre rzeczy, oczywiście zostaną wam okazane, jak tylko coś zjecie i odpoczniecie. Pierwsze to studnia Barthena znajdująca się za “Składem Barthena”. Gobliny rozbiły wciągarkę do studni, zniszczyły dach i murarkę, po czym uciekły pod ziemię. W “Centrali Górniczej” ukradły jeden z kamieni węgielnych budynku, powodując jego przechylenie. “Sanktuarium Szczęścia” poświęcone Tymorze zostało zniszczone i zbezszczeszczone. Na końcu odwiedziły karczmę “Śpiący Gigant”, gdzie splądrowały i zdemolowały bar. Same problemy z nimi, same problemy! - Wester westchnął ciężko. - Będziecie mogli przeprowadzić własne śledztwo, wszyscy będą w razie czego pomocni, gdybyście czegoś potrzebowali.

Na słowa Wilgi, korpulentny burmistrz zmarszczył brwi, jakby nieco obruszony sugestią kobiety.
- Pani droga, jestem porządnym, uczciwym człowiekiem, który piastuje swój urząd burmistrza od wielu wiosen i zawsze dotrzymuje raz danego słowa. - Podkreślił słowo “zawsze”. - Czy uważa droga pani, że mógłbym was oszukać? Przecież gdyby tak się stało, to widząc, że jesteście zaprawionymi w bojach awanturnikami zapewne sami roznieślibyście ratusz, mój dom i mnie razem z nimi na strzępy. Spisywać niczego nie zamierzam, gdyż mam zamiar dotrzymać umowy, jeśli wy wywiążecie się ze swojej części. Arjon! - Krzyknął nagle.

Drzwi na piętrze otworzyły się i wychylił się z nich młody, szczupły mężczyzna.
- Tak jest, panie burmistrzu?
- Przygotuj pięć sakiewek po pięćdziesiąt smoków w każdej i przynieś mi je tutaj. - Polecił Wester, wciąż patrząc nieco nastroszony na Wilgę.
- Już się robi, panie burmistrzu!

Chudzina zniknął za drzwiami, zamykając je za sobą, a burmistrz kontynuował, tym razem przenosząc wzrok na Raisę, Aldina i Virkana.
- Niestety, droga Raiso, nie mam pojęcia skąd może pochodzić ich dziwna moc. Nie słyszałem też, aby zaatakowały inne miejsca, bo i nikt nas od dawna nie odwiedzał. Ataki zaczęły się kilka dni temu, Aldinie, może z niecały tydzień będzie. Co do znikających mieszkańców, Virkanie, będzie ich z trzynastu, lub czternastu do tej pory. W tym mój biedny kuzyn Dareth Grint. Czy ludzie z miasteczka naprawdę sądzą, że nie zrobiłbym czegoś, by ratować ich bliskich i własną rodzinę, gdybym tylko mógł? - Zmarszczył brwi. - W każdym razie, część zniknęła bez świadków, inni zostali uprowadzeni przez gobliny, więc zakładam, że wszyscy porwani są ich więźniami. Na Tymorę, mam nadzieję, że odnajdziecie ich całych i zdrowych w czasie trwania śledztwa. No i że pozbędziecie się raz a dobrze tych małych pokurczy.

Chwilę później drzwi na piętrze znów się otworzyły i widziany przez was wcześniej szczupły mężczyzna zbiegł po schodach z naręczem pękatych sakiewek. Harbin podziękował mu i nakazał oddalić. Każdemu z was wręczył po kiesce.
- Zaliczka, jak obiecałem. Reszta po wykonaniu zadania. Jeśli to wszystko, możecie zatrzymać się u Toblena, to znaczy w “Zajeździe u Stonehilla”. Za jakiś czas przyślę do gospody kogoś, kto oprowadzi was po miejscach, w których grasowała ta chuliganeria.


Gospoda Toblena Stonehilla znajdowała się rzut kamieniem od ratusza, przy głównym rynku, naprzeciw świątyni Tymory. Miejsce wyglądało na świeżo odremontowane, wzniesione na polnym kamieniu i grubych, drewnianych balach. Raisa i Virkan zostawili swoje konie w przybocznej stajni, budząc tym samym z południowej drzemki młodego chłopca stajennego, który z niemałym zakłopotaniem wypisanym na buzi zajął się zwierzętami.


Całą grupą przekroczyliście próg przybytku i w wasze nozdrza od razu wbił się zapach pieczystego oraz alkoholu. Główna sala była czysta i zadbana a przy długich stołach siedziało zaledwie kilku gości skupionych na posiłku i trunkach. Po prawej od szynku znajdowały się schody prowadzące na piętro, po lewej natomiast murowany, wygaszony kominek przy którym spała jakaś stara psina o ciemnym umaszczeniu. Przy jednym ze stołów ustawionych nieco w głębi dostrzegliście samotnie siedzącą krasnoludzicę w błękitnych szatach wyglądającą na uczoną. Rzucała się w oczy.

Jej mocno zbudowane przedramiona i szyję zdobiły tatuaże a ona sama siedziała nad jakimiś rozłożonymi na całej długości stołu pergaminami. Wpatrywała się zamyślona w okno, jednak chyba poczuła, że na nią patrzycie, gdyż nagle odwróciła wzrok i skrzyżowała z wami spojrzenie, uśmiechając się lekko kącikiem ust. Następnie wróciła do przeglądania swoich dokumentów. Zdecydowanie nie wyglądała na lokalną.


- Witam państwa i czym mogę służyć? - Zapytał z werwą w głosie młody, szczupły mężczyzna o poczciwej twarzy. Chwilę potem z zaplecza wyszła do niego ciemnowłosa kobieta dość hojnie obdarowana przez naturę, jak zdążyli zauważyć Arthus, Aldin i Virkan. - Nazywam się Toblen Stonehill a to moja żona, Trilena. Widziałem was, gdy tłum chciał puścić z dymem ratusz Westera. Dobrą robotę zrobiliście, ludzie już powoli tracą trzeźwość oceny sytuacji po tym, co się tu dzieje ostatnio. Nerwowi się robią, a to do niczego dobrego nie doprowadzi.

- Życzą sobie państwo coś do jedzenia i picia? Pokoje do wynajęcie również mamy. Pięć pojedynczych i dwa podwójne - rzuciła Trilena. - Na obiad dzisiaj gotowane ziemniaki z króliczyzną w sosie grzybowym, do picia mleko, kompot z wiśni lub jabłek, do tego na zagryzkę ogórki. Można też coś mocniejszego, jak piwo czy wino.

Nagle z zaplecza wybiegł młody, na oko dziesięcioletni chłopiec, kropla w kroplę podobny do Trileny. Chwycił energicznie kobietę za dłoń.
- Mamo, mamo, chodź, pokażę ci coś. Musisz zobaczyć!
- Mamy gości - odparła spokojnie gospodyni.
- Tata się nimi zajmie, no chodź, bo potem już będzie za późno! To coś fajnego!
Trilena próbowała coś do was powiedzieć, ale została dosłownie wyciągnięta na zaplecze przez podrostka i Toblen został sam.
- To nasz syn, Pip. Żywe srebro, wszędzie go pełno i czasami ciężko za nim nadążyć. Przepraszam za to zamieszanie. - Zaśmiał się. - To co będzie, drodzy państwo?
 
__________________
Prowadzę:
5e: Strzaskany Obelisk
Wkrótce:
5e: War for the Crown: Crownfall (TBA)

Ostatnio edytowane przez enzym : 24-04-2024 o 18:07.
enzym jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem