Ryu wiedząc, że w strzelaniu specjalnie pomocny nie będzie, zaczął przewracać kilka najbliższych mebli aby chociaż trochę utrudnić przemienionym dostanie się do nich, po czym rzuca się do ucieczki za Louisem.
- Tylko teraz już trzymajmy się razem!
Louis rzucił się do pomocy Ryu, uprzednio szybko schowawszy broń do kabury.
Mark strzelił do jednego z natrętów, posyłając mu seryjkę w tors… delikwenta to nie zabiło, ale chociaż się przewrócił. Następnie zaś Mark pobiegł między stołami.
Ryu i Louis w tym czasie bawili się w jakieś przewracanie stołów, jakby to coś wielce dawało w obecnej sytuacji… gdy dobiegł do nich Mark, po czym coś z tymi stołami chciał więcej tworzyć… ale w końcu wszyscy zaczęli biec w kierunku schodów.
Po drodze Mark biegnąc prosto na kolejnego przyjemniaczka, ostrzelał go, ale i tym razem nie trafił po łbie, a ledwie po torsie… to jednak spowolniło gościa, i mógł przebiec. Gorzej z innymi tuż za nim.
Zanim Louis wyciągnął gnata, by ten stan rzeczy skorygować, Luther dopadł gościa, strzelając go z piąchy w pysk, i wśród brzydkiego chrupotu łamanych kości, pozbył się zagrożenia, i w końcu wszyscy dopadli schodów, by zbiegnąć pokład niżej… ale ci cholerni, przemienieni pasażerowie, deptali im po piętach. Za kilka chwil pewnie też zaczną tu się pojawiać na schodach…
– Dokąd teraz? - Louis zawołał do Marka, wzrokiem szukając czegoś, co mogłoby im pomóc jako barykada lub gdzie można by się ukryć. Spodziewał się, że laboratorium było niedaleko.
Mark ostrzelał zarażonego i biegł. Gdy dobiegł do posiłków spojrzał przelotnie na przewrócone meble i może pomysł nie był głupi, ale zabrakło w tym ładu i składu a czas się kończył.
-Dobra pierdolić to! - skomentował i rzucił się w kierunku schodów. Ostrzelał zbliżającego się pół martwego zjeba. I zwiał… po czym instynktownie rozejrzał się za jakąś kryjówką albo drzwiami. Nim się obejrzał inni byli przy nim. Musieli jak najszybciej się stąd oddalić.
Kiedy padło pytanie spojrzał na gościa.
-Zmieniamy lokum. - zadecydował i ściskając broń w ręce wybrał drzwi z napisem k2470.
- No to dupy w troki! - Louis zawołał i dziarskim krokiem podążył za Markiem. |