Emma, Samuel, Thomas - część 1
Fortuna, przemiła pani, garściami rozdająca szczęście, tym razem miast uśmiechniętej twarzy pokazała im tyłek. Bo jak inaczej skomentować pojawienie się hordy truposzy, okazującej nadmierne zainteresowanie skromnymi podróżnymi?
- Strzelamy czy uciekamy? - spytał Samuel, równocześnie kierując się w dół schodów.
Emma nie odpowiedziała. Przynajmniej nie słowami. W między czasie wyjęła swoją broń i zaraz po tym jak padło pytanie, zaczęła strzelać do nadciągającego do nich problemu, celując w znajdujących się najbliżej nich, a za takich uznała tych człapiących po ich prawej stronie.
- Lepiej nie mieć ich na plecach - rzuciła - albo mieć ich trochę mniej.
- Wycofujemy się. To Atrium, tu zawsze było dużo luda. Lepiej teraz, nim więcej nas zauważy. - oznajmił Thomas mając tylko jedno zadanie. Oczyścić drogę ewakuacji z truposzy.
Emma skinęła głową słysząc decyzję Thomasa. Oby się nie mylił, a chociaż miała wątpliwości czy nie znajdą się przez to w potrzasku, jako tako ufała decyzją agenta.
__________________ To nie ja, to moja postać. |