Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Cendres, ul. Gliniana; ulica (BA:19)
Czas: 2527.01.31; Angesstag; wieczór
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, ulewa, sil.wiatr, lodowato (mod -30)
Warmund, Kristof, Klaus, Cicha Sylvia, Sigrun i Juan
Korytarz między wejściem a tym oświetlonym pomieszczeniem nie był długi. Jednak wystarczł aby poszeregować wbiegających bo tylko tak dało się tam poruszać. Pierwsza więc wbiegła tam Norsmenka z toporem w dłoni, za nią Kristof i reszta. Co prawda imperialny młodzieniec krzyczał o Vivian ale biegnąc przez ciemny korytarz nikt mu nie odpowiedział. Za to już wyraźnie słychać było z wnętrza odgłosy walki. Ale Warmundowi odpowiedział jakiś cienki głosik emanujący strachem. Gdy wbiegł do środka zastał plecy swoich towarzyszy. Przed nim stała Sylwia z saxem w dłoni. Łuku chyba nie brała. W tą ulewę i wiatr nie byłby zbyt użyteczny a tymbardziej w walce w tłoku. Jeszcze przed nią bowiem Sigrun zmagała się z jakimś zębatym stworzeniem.
link:
https://i.imgur.com/rN4CbVc.jpeg
Zaraz za nią do walki dołączył Kristof a dla reszty już nie było miejsca. Musieli czekać na wynik tego starcia. Nie trwało ono zbyt długo. Dziwne stworzenie składało się z samej paszczy i atakowało ich zajadle. Jednak Norsmence udało się mocno wrażyć w nie swój topór. Chwilę później w bok oberwało z kastetu Kristofa. Jednak samo też użarło Sigrun w nogę. Ta krzyknęła ugodzona boleśnie i złapała się za zranione udo. Jednak dla doświadczonej wojowniczki nie była to pierwszyzna i to było za mało aby wyłączyć ją z walki. Zaatakowała ponownie. Jej topór znów trafił w czaszkę potwora rozbryzgując jakąś posokę. Prawie jednocześnie imperialny kolega trafił je ponownie z uzbrojonej w kastet pięści. Stworzenie podskoczyło ale jakoś tak pechowo dla siebie, że wpadło na jakieś połamane drewniane coś. Nadziało się na nie i zaśliniło się straszliwie. Aż Sigrun cofnęła się z niepewną miną. Jednak stworzenie dogorywało. Po chwili wahania było już to widać.
- Co to jest? - zdziwiła się toporniczka. Trochę kulała i znów trzymała się za zranione udo. Ale podeszła bliżej aby się przyjrzeć nieruchomemu stworzeniu. Kristofowi i Warmundowi też było ono obce.
- To skakun. Gobliny ich czasem używają. - wyjaśniła Sylwia jaka jedyna z nich była tutejsza. I najlepiej znała tutejsze zagrożenia. - Zawołam Juana. - rzuciła tropicielka i widząc, że koleżanka została ranna szybko wyszła z powrotem na zewnątrz.
- Warmund! - z jakiegoś kąta wybiegł dzieciak. Z bliska magister rozpoznał zagubionego chłopca. Ten podbiegł do niego, objął go w pasie przytulając się do niego i głośno płakał. Przynajmniej próbował go objąć ale związane w nadgarstkach ręce niezbyt mu to pozwalały. Widocznie musiał być bardzo przestraszony.
- Tego zdążył dorwać. - uznała Sigrun wskazując na leżące na podłodze ciało mężczyzny. Leżało w kałuży świeżej krwi i miało poszarpane rany. - A stamtąd zwiał. - wskazała na klatkę z otwartą klapą z jakiej wydostało się stworzenie. Nikogo więcej tu nie było widać. - Widziałam paru jak tu wbiegłam. To coś wykończyło tego tu a reszta zwiała gdzieś tam. - wskazała na leżące ciało a potem toporem na otwarte drzwi prowadzące w ciemność magazynu. Zresztą Kristof co wbiegł tu zaraz po niej też jeszcze widział jakieś uciekające tam sylwetki. Później jednak za bardzo zajęła go walka z zębatym potworem aby mógł na nich zwracać uwagę.
- Oh. Oberwałaś. Usiądź proszę a ja się tym zajmę. - do sali wróciła Sylvia prowadząc Juana. Estalijczyk widząc zakrwawione udo wojowniczki z północy wskazał jej jakąś ławę stojącą pod ścianą prosząc aby usiadła. Sam zdjął torbę i zaczął się szykować aby się zająć ranną.
- To tylko draśnięcie. - skrzywiła się Sigrun spoglądając w dół na swoją zranioną nogę. - Gonimy ich? - zapytała resztę wskazując toporkiem na zarys otwartych drzwi. Chociaż zza nich słychać było dziwne odgłosy, jakieś skrzeki, stukoty czy coś takiego.