Strasznie dużo znowu gadania było. Nawet jeśli Czmych zaczoł wiencej rozumieć, to skupić mu siem było cienżko na człowiekowej gadaninie. To w ogóle było dziwne, że człowieki tyle gadali i jeszcze pisali o tym co gadali, a potem inne człowieki czytali to co tamte pisali. Ale nowo pofałdowane zwoje muzgu Czmycha podpowiadały mu, że może coś niegłupiego da siem z tego czytania wydumać. A że pod koniec najlepiej pamientał zakończenie to podzielił siem pomysłem.
- Czyli... poczebny nam wengiel drzewowy? I woda? I ten no... kotazelator jakiś? Pallad? Pallady to chyba takie ludziowe rycerze som co wyjom "Sigmar!". Oooo!!! Może to ten zbrojak ze zbrojowni?? Tam jest i zbrojak i drzewo! I bendziemy mieć wencej piwa?
- Ale przeca człowiek gada, że piwo jest już w beczce... - stwierdził Ryjek.
Czmych podrapał siem po czaszce krasnoluda.
- To ja sprawdzem co w beczce. Ale po co błyskawica?