Wątek: "40. piętro"
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2007, 15:04   #92
Kutak
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Nawet w najdziwniejszych miejscach możliwe są dziwy jeszcze większe. Czym bowiem nazwiemy możliwość wkroczenia wprost do czyjegoś umysłu na i tak dla Przybyszów nienormalnym Zaszlaku? Moc wyobraźni potrafi tu zdziałać naprawdę wiele- tworzyć, wędrować i niszczyć. Trzeba więc tej zadziwiającej zdolności kreacji używać odpowiedzialnie i umiejętnie- źle zastosowana wyobraźnia może doprowadzić do śmierci… i do wielu daleko gorszych rzeczy…

***
- Wyja… Wyjaśnienia? Tak… Już…- odezwał się Przybysz, słysząc pytanie Ricardo. Był zdyszany, przerażony, wykończony zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zresztą, czemu się tu dziwić- przed chwilą miał jeszcze zawisnąć, a teraz wiać przed tłumem wieśniaków…

Pojawiały się jednak większe problemy niż złe samopoczucie przed chwilą wyzwolonego młodzieńca. Chociażby to, iż w mieście nie mogą czuć się bezpiecznie. Z pewnością niedługo ludzie przemogą swój strach i wyjdą z widłami, pochodniami i innymi ciężkimi przedmiotami by, jak nakazuje tradycja, dopaść czarowników, pojmać i spalić na stosie. Takie są uroki średniowiecznych cywilizacji… A jedyną szansą na pomoc zdawał się być znów Sowizdrzał

- Staruszka Betsey, Staruszka Betsey…- powtarzał w myślach w kółko Finley.

- Nie wiecie jak dojść do Staruszki Betsey? Oj, głuptaki! Chodźcie, ja wam pokażę!- rozległ się nagle głos, dziecięcy głos…



Nikt nie zauważył przybycia dziewczynki, chociaż wszyscy dokładnie się rozglądali. Odziana w jakieś brudne, brązowe „szmatki”, z jasnorudymi włosami i łobuzerskim błyskiem w oku, pojawiła się jakby znikąd, wyrosła spod ziemi zaraz za plecami Ricardo. Wyrosła, powiedziała co chciała i szybkim krokiem ruszyła przez siebie… Zaiste, coraz dziwniejsze zdarzenia spotykają pracowników korporacji „New Dreams”.

Jako jedyny nie zwrócił na to uwagi Damien… Ból przyćmił wszelkie jego zmysły, poza jednym, tym nowoodkrytym, który pozwalał mu widzieć to, co zdawało się powstawać jedynie w jego wyobraźni. I chociaż każdy moment kosztował go wiele, to ciągle usiłował stworzyć broń… Kreował ją, oglądał, podziwiał, choć ciągle nie mógł dotknąć… Damien był na skraju wytrzymałości… Chociaż, czy to nadal był on?

***
Gdy już powoli zasypiała, gdy czas przestawał jej tak dotyczyć, Susan poczuła przykry ból. Uderzenie, kopnięcie… Momentalnie poderwała się na nogi i rozejrzała się wokół. Nie było obok nawet żadnego z „Sowizdrzałów”, żadnej żywej istoty… Tylko parę kamieni, roślin i drzewo, które przed chwilą sama kopnęła…

Moment…

Drzewo odwzajemniło cios!? Przecież to niemożliwe, nierealne… One nie żyją, nie ruszają się, nie oddychają, nie mówią i nie oddają, gdy się je kopnie! Chociaż, jeżeli nie ona tu rządzi…

- Eh, przydałby się tu ktokolwiek poza mną…- westchnęła- Dylu, gdzież jesteś…

- Słucham?- wszystkie „klony” Sowizdrzała obróciły się w kierunku kobiety w jednej chwili, zatrzymując się i wypowiadając słowo potężnym chórem.

To nie było normalne…

***
Plac był całkowicie pusty, co do tego Caroline nie miała wątpliwości. Nie było tu nikogo, żadnej żywej duszy, tylko trochę śmieci na ziemi. Miała kiedyś taki sen, o tym, że została sama w wielkim mieście… Teraz doskonale go pamiętała. I chociaż teraz została sama na placu, na dodatek był to plac po środku średniowiecznego miasteczka- to czuła się naprawdę nieswojo…

A później nadeszły kolejne fale. Stojąc tak i myśląc, poczuła nagły przypływ negatywnych emocji. Z jej oczu pociekły łzy, jej dłonie zacisnęły się w pięści tak mocno, że aż boleśnie. Czuła strach, nienawiść, rozpacz- ten człowiek jest zły, okrutny! Chciała krzyczeć, chciała go zamordować tak, jak on zamordował dzieci tej matki! Wiedziała, że zaraz otworzy pod nim klapę, właśnie ona… Chciała po prostu wrócić z tej egzekucji! Nie, nie, chciała mu pomóc- on nie mógł być tak okrutny, jak mówił. Jeżeli to mag, to może przecież też uzdrowić matkę, a ona musi żyć, bez niej nie dadzą sobie rady w czwórkę, zginą najbliższej zimy…

- DOŚĆ!!- krzyknęła Caroline, niemal kuląc się na ziemi pod natłokiem myśli, cudzych myśli. Myśli tłumu…

A potem czuła już tylko jedno uczucie. Ból, niesamowity ból, który ciągnął się niczym nić, gdzieś w boczne uliczki. Głosy tłumu przycichły, lecz na jak długo…?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline