Maszerował przez tą pustynię i nie mógł uwierzyć, że to wszystko będzie tak wyglądało. Trochę inaczej wyobrażał sobie „powierzchnię”. A tu cały czas grzało i sypało piaskiem po oczach. Spocony i zmęczony rozglądał się, co jakiś czas po towarzyszach i nie mógł uwierzyć, że jest w podobnym stanie jak oni. Bądź, co bądź to on powinien świecić tu przykładem dobrej kondycji i dużej wytrzymałości, zapewnionej latami ćwiczeń i treningów.
W końcu ta przeklęta pustynia ustąpiła trawie. Żółtej, suchej i twardej, ale zawsze trawie. To dobrze wróżyło. Zapasy wody trochę się skurczyły przez ten marsz i dobrze by było, gdyby
Vay coś znalazł. W końcu przeszkolili go w kierunku przetrwania z jakiegoś powodu i właśnie z tego powodu go tutaj wysłali. Ale co by nie myślał, nie mógł złego słowa o nim powiedzieć. Cały dzień biegał w tą i z powrotem w cały ten upał próbując „coś” zrobić.
Vay W końcu znalazł to „coś”. Tego wieczoru tym „czymś” było miejsce na obóz. Wieczór przyszedł szybko. Każdy zajął się przygotowaniami. Po jakimś czasie namiot już stał. Ognisko paliło się wesołym płomieniem. Tylko atmosfera nie była już taka wesoła.
Każdy w ciszy zjadł kolację i zabrał się ”własnej roboty”.
Andy nawet nie wstawał od ogniska. Wyciągnął z plecaka swój notes i ołówek. Już zamierzał zacząć pisać, gdy
Rought oparła się o jego plecy. Podarowała mu uśmiech, gdy odwrócił się w jej stronę, a za moment warknęła na niego po przyjacielsku żeby nawet nie ważył się ruszać z miejsca. Andy tylko się uśmiechnął i zajął pisaniem w swoim notesie.
Doktorek zaraz rzucił się na roślinki i zaczął je studiować. Każdą próbkę opisywał w swoim elektronicznym notesie. Z niektórych zaś ciekawszych znalezisk robił "wielkie ogłoszenie". Ciekawe, w jakim celu. Może chciał pokazać, że zna się, albo po prostu musiał się dowartościować. Niemniej informacja o bulwach z wodą była ważna. Nie byłą może przełomem, ale zawsze dobrze wiedzieć, że ta woda jednak „gdzieś” jest.
Jake Zachował się jak typowy robol. Nawalił się jakimś alkoholem, pewnie przemyconym z krypty, a potem wstał i poszedł gdzieś. Andy nie widział gdzie. Siedział plecami do kierunku, w którym się udał. Dopiero dzięki słowom
Rought dowiedział się, że pijaczyna się przewrócił. „No tak, jeszcze jakiegoś rannego potrzebujemy do niesienia, żeby za łatwo nie było.” Przerwał na chwilę notowanie i przysłuchiwał się rozmowie
LaBay’a i
Joanne. Najwyraźniej doktorowi nie uśmiechało się ruszać z miejsca i badać
Jake’a. Zdawało mu się, że nawet po mimo respektu, jakim doktorek darzył umiejętności mechanika, to jednak za samym
Jake’m nie przepadał. Na szczęście
Walters wstał o własnych siłach i jakimś sposobem doszedł do namiotu, gdzie prawdopodobnie od razu zasnął.
Sammy Jak zwykle, gdzieś zniknął. Z tym chłopakiem zdecydowanie było coś nie tak. Ale nie zamierzał się tym martwić.
Vay gdy tylko wrócił z patrolu dookoła obozowiska oznajmił, że trzeba wystawić warty. Kazał obudzić się za 2 godziny a sam poszedł spać.
-
To by było na, tyle jeśli chodzi o twoją imprezę zapoznawcząRought- uśmiechnął się do dziewczyny, choć ta nie mogła tego zobaczyć, gdyż wciąż siedziała oparta plecami o jego plecy.
-
W tym towarzystwie coś ciężko widzę jakiekolwiek imprezy Podsumował bez entuzjazmu –
Posiedzę z Tobą Twój dyżur ***
Następny dzień nie był lepszy od poprzedniego. Żar lał się z nieba niemiłosiernie, z resztą tak jak przepowiedział to
Vay. Koleś pewnie przeszedł także dodatkowy kurs na jakąś pogodynkę.
Wciąż szli. Choć nastroje nie dopisywały Andy, co jakiś czas nabierał sił patrząc na potykającego się
Jake’a Co za głupek. Pić w takim momencie. Pewnie teraz umiera z pragnienia, a woda się kończy. Ciekawe czy doktorek podzieli się z nim swoimi zapasami skoro tak bardzo się lubią.”
Nieoczekiwanie
Vay dał znak ręką, żeby wszyscy się zatrzymali. Sam stał na szczycie wzniesienia wypatrując lornetką.
Andy zatrzymał się. Otarł pot z czoła. Zrzucił plecak na ziemię, żeby zmęczone ramiona miały, chociaż niewielki odpoczynek.
-
Jak myślisz – zwrócił się do zmęczonej
Rought –
Co tam Vay Mógł wypatrzeć? Wydaje się całkiem podekscytowany stojąc na tym wzgórzu.