Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2007, 20:40   #14
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Muszę cię zawieść, nie ma żadnego pacjenta.
- No to, po co mnie wzywałeś wiesz, że mój czas jest bardzo cenny i tak jesteś w plecy na pięćdziesiąt gambli - Doti przyjrzał się rozdrażniona Marcowi.
- Zawiodłem się na tobie, myślałem, że jesteś mi lojalna... - położył nogi na stole.

Doskonale wiedziała, o co chodzi, ostatnio zdarzyło się Doti operować kilku palantów, którzy wdarli się w strzelaninę z gangiem Marca, Gdyby nie ona, rywal Steela dawno by gryzł piach, ale dzięki temu nieźle się obłowiła. No, prawie gdyż, Chris Angelo wciąż był jeszcze winny dwieście gambli. „Tylko skąd on o tym wie?”. Serce zaczęło bić żywiej i adrenalina przyspieszyła jej reakcje. Tysiące myśli galopowało po głowie Doti.
„Cóż on takiego kombinuje, przecież każdy wie, iż jestem neutralna leczę wszystkich.”

Do pokoju wszedł największy czarny, jakiego widziała w życiu. „Cóż z tego nawet takie twardziele, płaczą jak dzieci, gdy ich kroi i wyjmuje kule i szyje”.

Marc nieznacznie zmierzył afroamerykanina w czerwonym garniaku, po czym przeniósł swój ołowiany wzrok na kobietę.

- Lojalność, o czym ty pierdzielisz jestem medykiem każdy może mieć moje usługi, jeśli za nie zapłaci. Każdego bandytę będę leczyła i ratowała, jeśli za to odpowiednio zapłaci - Doti uśmiechnęła się krzywo.
"Zresztą dowodem jest, iż leczę takich gnoi jak ty i twoi chłopcy " pomyślała na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.

„Co ten gnój sobie myśli iż to że leczyłam jego i jego chłopców daje mu prawo do mniej jak do jakiejś jego własności”. Prawda, iż dziwne było, że do tej pory nikt z innych gangów się nie leczył u Doti, ale nigdy nie zaprzątała sobie tym głowy. Marc poruszył się lekko w krześle, wyjął zza kurtki paczkę papierosów i zapalił jednego. Chwilę pomilczeliście, w tej chwili medyczkę zaczął opanowywać jakby strach, gdyż wiedziała, że Marc jest nieobliczalny, a w swoim gniewie bezpardonowy i straszny.

- Mówisz? - odparł.
- Skoro tak, to nie ma, o czym gadać... ale poważnie się na tobie zawiodłem. - zabrzmiało to, jakby chciał skończyć rozmowę. Zresztą nigdy nie przebierał w słowach.

- Wiedziałam, iż twoja choroba postępuję, ale żeby rzuciła ci się też na uszy tego jeszcze nie słyszałam źle z tobą bardzo źle, jeśli tego nie słyszałeś. – odparowała zgryźliwym głosem Doti.

Puścił tylko dymka w odpowiedzi na tyradę medyczki.
- Możesz iść.

- Jasne jak tylko zapłacisz – szybko podeszła do ochroniarza - dawaj dupku. - wyciągnęła rękę po broń.
Z kąta wyłonił się murzyn w garniaku, podszedł do medyczki, wyprowadził ją na zewnątrz. Oddał broń.
- Wybieraj do pięćdziesięciu gambli, pamiętaj. - "otworzył" przed Doti swojego garniaka.

Dziewczyna szybko wyłuskała wszystkie pociski z jednego magazynku czarnucha, dobrała jeszcze do dwudziestu pocisków 9mm.

Poczym uśmiechnęła się i odeszła.
„Jezu, ale się spociłam” pomyślała, gdy już oddaliła się, szybko łyknęła jedną aspirynę i powoli szła w kierunku znanego sobie baru "Olivier's pub".
Ciężko, szedło się w zapadającym zmroku. Doti, co jakiś czas potykała się o śmiecie różnego rodzaju zaścielające ulice

Knajpka, „Olivier's pub” była lokalem gdzie można spokojnie, bez pośpiechu utopić kilka łez w szklance wódki. Smętna melodia jazzowych przedwojennych artystów świetnie podkreśla klimat baru. Gdzieniegdzie można zobaczyć kolorowe plakaty, rysowane odręcznie z pieczołowitą starannością. Niektóre z nich przedstawiają kobiety w lepszym świetle, postulują o ochronę środowiska, albo po prostu są zwykłymi reklamami, które mówią nam, że możemy kupić sobie bilet lotniczy do Kanady już za 200$.

Weszła szybko podeszła do baru uśmiechnęła się do Sama.
- Setę berbeluchy, Sam dzbanek piwa i to co ty nazywasz hod dogiem., ile to dziś będzie.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline