Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2007, 09:22   #11
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Hawk zauważył fakt że nikt tu nie obnosi sie z bronią ze zdziwieniem. Cholera co to za miejsce? Ale cóż, skoro wlazłeś między wrony kracz tak jak one. Pomyślał po czym zdjął kaburę z coltem z pasa i wsunął ją za pazuchę rozpiętej bluzy mundurowej. Karabin dyskretnie owinął brezentem wyjętym z plecaka. Teraz przynajmniej powinien zdążyć dopić piwo zanim któryś z bramkarzy zwróci na niego uwagę i wywali go na zbity pysk. Cholerny świat... Ależ miał ochotę na noc w porządnym łóżku ale cóż w kieszeni pustki więc trzeba będzie znowu nocować w jakiejś opuszczonej ruderze. Hawk wpadł w ponury nastój. Nawet piwo nie wydawało mu się już takie dobre. Miał straszną ochotę zapalić ale powstrzymywał się przed tym całą siła woli. Jak wypali resztę fajków dzisiaj to jutro będzie musiał sprzedać połowę amunicji. Dudniąca muzyka wdzierała sie przemocą w uszy i do mózgu. A najdziwniejsze było to że nabrał ochoty na czyjeś towarzystwo, najlepiej kobiece. Ale nie miał złudzeń. Za noc z którąkolwiek z kręcących się tu panienek musiałby oddać pistolet a na to nie mógł sobie pozwolić. Nawet nie ma mowy. Nie oddaje się narzędzi pracy nawet kiedy zdycha się z głodu.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 29-09-2007, 15:39   #12
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Mam dla ciebie złą nowinę. Usiądź sobie, obgadamy to na spokojnie. – Doti uważnie obserwowała, co też ochraniarz nie kładzie jej byle gdzie. Potem zwróciła uwagę na starego.

„Cóż to znowu może chcieć przecież wie, iż nie jestem matka Teresa z Kalkuty wie przecież, że i tak będzie musiał zapłacić słono za moją wiedzę i umiejętności”.
- Słucham o co chodzi? I gdzie pacjent.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 29-09-2007, 15:50   #13
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
-Ooo nie...- Szepnęła Kelly, widząc jakiegoś punka kradnącego jej wóz. -Oooo nie, kurwa! Żebyś wiedział, że nie!- Wrzasnęła i wycelowała do odjeżdżającego z tego, co miała pod ręką - MAC-10, którego właśnie dostała. Jednaj jej wzrok zatrzymał sie na moment na szybach, które sama wymieniała, na karoserii, która tyle ją kosztowała... Dziewczyna opuściła powoli pistolet maszynowy i wpatrywała się bezradnie w odjeżdżającego. -Kurwa...- Pisnęła cicho. Nie mogła strzelić do swojej bryki. Po prostu nie dała rady.
-Chyba ktoś ci ukradł furę?-
Odwróciła się gwałtownie. Stał przed nią wysoki, mocno zbudowany mężczyzna o zimnych jak kawałki lodu, niebieskich oczach. Zadrżała pod jego spojrzeniem.
-A żebyś kurwa wiedział- Odpowiedziała cicho, z nutką histerii. Patrzyła moment za swoją maszyną, po czym usiadła na krawężniku i schowała twarz w dłoniach, zbierając myśli.
 
__________________
"Uproczywe[sic] niestosowanie się do zaleceń Obsługi"

Ostatnio edytowane przez K.D. : 29-09-2007 o 15:53.
K.D. jest offline  
Stary 29-09-2007, 20:40   #14
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Muszę cię zawieść, nie ma żadnego pacjenta.
- No to, po co mnie wzywałeś wiesz, że mój czas jest bardzo cenny i tak jesteś w plecy na pięćdziesiąt gambli - Doti przyjrzał się rozdrażniona Marcowi.
- Zawiodłem się na tobie, myślałem, że jesteś mi lojalna... - położył nogi na stole.

Doskonale wiedziała, o co chodzi, ostatnio zdarzyło się Doti operować kilku palantów, którzy wdarli się w strzelaninę z gangiem Marca, Gdyby nie ona, rywal Steela dawno by gryzł piach, ale dzięki temu nieźle się obłowiła. No, prawie gdyż, Chris Angelo wciąż był jeszcze winny dwieście gambli. „Tylko skąd on o tym wie?”. Serce zaczęło bić żywiej i adrenalina przyspieszyła jej reakcje. Tysiące myśli galopowało po głowie Doti.
„Cóż on takiego kombinuje, przecież każdy wie, iż jestem neutralna leczę wszystkich.”

Do pokoju wszedł największy czarny, jakiego widziała w życiu. „Cóż z tego nawet takie twardziele, płaczą jak dzieci, gdy ich kroi i wyjmuje kule i szyje”.

Marc nieznacznie zmierzył afroamerykanina w czerwonym garniaku, po czym przeniósł swój ołowiany wzrok na kobietę.

- Lojalność, o czym ty pierdzielisz jestem medykiem każdy może mieć moje usługi, jeśli za nie zapłaci. Każdego bandytę będę leczyła i ratowała, jeśli za to odpowiednio zapłaci - Doti uśmiechnęła się krzywo.
"Zresztą dowodem jest, iż leczę takich gnoi jak ty i twoi chłopcy " pomyślała na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.

„Co ten gnój sobie myśli iż to że leczyłam jego i jego chłopców daje mu prawo do mniej jak do jakiejś jego własności”. Prawda, iż dziwne było, że do tej pory nikt z innych gangów się nie leczył u Doti, ale nigdy nie zaprzątała sobie tym głowy. Marc poruszył się lekko w krześle, wyjął zza kurtki paczkę papierosów i zapalił jednego. Chwilę pomilczeliście, w tej chwili medyczkę zaczął opanowywać jakby strach, gdyż wiedziała, że Marc jest nieobliczalny, a w swoim gniewie bezpardonowy i straszny.

- Mówisz? - odparł.
- Skoro tak, to nie ma, o czym gadać... ale poważnie się na tobie zawiodłem. - zabrzmiało to, jakby chciał skończyć rozmowę. Zresztą nigdy nie przebierał w słowach.

- Wiedziałam, iż twoja choroba postępuję, ale żeby rzuciła ci się też na uszy tego jeszcze nie słyszałam źle z tobą bardzo źle, jeśli tego nie słyszałeś. – odparowała zgryźliwym głosem Doti.

Puścił tylko dymka w odpowiedzi na tyradę medyczki.
- Możesz iść.

- Jasne jak tylko zapłacisz – szybko podeszła do ochroniarza - dawaj dupku. - wyciągnęła rękę po broń.
Z kąta wyłonił się murzyn w garniaku, podszedł do medyczki, wyprowadził ją na zewnątrz. Oddał broń.
- Wybieraj do pięćdziesięciu gambli, pamiętaj. - "otworzył" przed Doti swojego garniaka.

Dziewczyna szybko wyłuskała wszystkie pociski z jednego magazynku czarnucha, dobrała jeszcze do dwudziestu pocisków 9mm.

Poczym uśmiechnęła się i odeszła.
„Jezu, ale się spociłam” pomyślała, gdy już oddaliła się, szybko łyknęła jedną aspirynę i powoli szła w kierunku znanego sobie baru "Olivier's pub".
Ciężko, szedło się w zapadającym zmroku. Doti, co jakiś czas potykała się o śmiecie różnego rodzaju zaścielające ulice

Knajpka, „Olivier's pub” była lokalem gdzie można spokojnie, bez pośpiechu utopić kilka łez w szklance wódki. Smętna melodia jazzowych przedwojennych artystów świetnie podkreśla klimat baru. Gdzieniegdzie można zobaczyć kolorowe plakaty, rysowane odręcznie z pieczołowitą starannością. Niektóre z nich przedstawiają kobiety w lepszym świetle, postulują o ochronę środowiska, albo po prostu są zwykłymi reklamami, które mówią nam, że możemy kupić sobie bilet lotniczy do Kanady już za 200$.

Weszła szybko podeszła do baru uśmiechnęła się do Sama.
- Setę berbeluchy, Sam dzbanek piwa i to co ty nazywasz hod dogiem., ile to dziś będzie.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 29-09-2007, 23:35   #15
Yen
 
Yen's Avatar
 
Reputacja: 1 Yen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodze
- Mają tu na stanie "czerwone pokoje", co by nie trzeba było latać do przeciwległej rudery.
- Odzywaj się przy damie – mruknęła, patrząc na niego hardo – Ile biorą?
- Tanio, spokojnie, ja zapłacę. Mam znajomości..
Stanęli przed drzwiami obitymi czerwoną tapicerką.
Śmiało pchnęła drzwi i pociągnęła go za sobą w głąb ciemnego korytarza tonącego w krwistym świetle czerwonych lampionów, wyglądających w miejscu takim jak to wyjątkowo kiczowato. Na samym końcu stał wysoki, barczysty drągal żujący na wpół wypalonego peta między wąskimi wargami. Kiedy stanęli naprzeciwko niego, bez słowa zmierzył ich wzrokiem. Louise odwzajemniła spojrzenie. Zabawnie to wyglądało – mała, biała Indianka i wielki, czarny ochroniarz. Ale w tym miejscu i w tych okolicznościach to ona miała nad nim władzę. Klient nasz pan.
Odsunął się i wpuścił ich do środka.
Pokój był niewielki. Wbrew pozorom to wystarczyło, by pomieścić wielkie łóżko, strojnie nakryte purpurą i szkarłatem, oraz mała, hebanową szafkę, zapewne po brzegi wypełnioną wszelkiego rodzaju sprzętem.
Butterfly kichała na sprzęt.
Gdy tylko „Sandy” przekroczył próg, nie czekając na ani jedno słowo, zatrzasnęła drzwi, po czym pchnęła mężczyznę na łóżko z siłą, której nie spodziewałby się po kobiecie jej postury. Nim zdążył powiedzieć choć słowa, gdyż zamknęła mu usta długim i namiętnym pocałunkiem, wgryzając się w jego wargi jak wampir.
Później poszło gładko. Zbędne warstwy ubrań wzleciały w powietrze, jej kolorowa tunika i jego czarna koszula poszybowały przez pokój jak para ptaków, by upaść gdzieś na ziemi, wzgardzone i zapomniane.
Bielizna zaszyła się pod łóżkiem.
Ona należała do tych, którzy woleli zdobywać, niż być zdobywanymi. Sprawować kontrolę, nadawać tempo. Domagała się konkretów, ostrych i zaspokajających, bez długiej i maślanej gry wstępnej. Lubiła różnorodność i pomysłowość.
To wspaniałe, jak wszystkie marzenia i zachcianki można spełnić jednym mężczyzną.

Może godzina, może kilka minut, może wieczność? Pieprzyć to.
Wyglądał bardzo słodko, kiedy spał. Ale wyraźnie widziała, że się zmęczył. Nic dziwnego. Nie było jeszcze żadnego, który nie padłby bez sił po nawet najkrótszej nocy spędzonej razem z nią.
Ona natomiast, pełna nowej energii, z radością stwierdziła, że uciszyła w sobie Głód. Skokiem zeszła z łóżka i zaczęła penetrować pokój w poszukiwaniu części garderoby rozrzuconych na cztery strony świata. Gdy udało jej się ubrać, zgasić rumieńce płonące na twarzy i przywrócić włosy do choć połowicznie dobrego stanu, cicho nacisnęła klamkę. Nie chciała budzić swojego chwilowego kochanka.
Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła po uchyleniu drzwi, była wielka, czarna jak smoła twarz ochroniarza.
 
__________________
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night
What immortal hand or eye
Could frame thy fearful symmetry?
Yen jest offline  
Stary 29-09-2007, 23:41   #16
Andregor
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Dziewczyna zmierzyła go od stóp do głów. - Jak to, compadre, nie masz przy sobie nic? "Tak, lepiej było poruszyć ten temat po wszystkim" Taki bueno huéspede jak ty musi mieć przy sobie coś równie dobrego. - Uśmiechnęła się nieznacznie.Nie wiedział z początku co odpowiedzieć, zmieszały go nie znane mu zwroty, jakimi posługiwała sie kobieta.

-A no nic, ale szybko mogę trochę zarobić- odwzajemnił uśmiech, "Ciekawe co to znaczy bueno huéspede, chyba coś dobrego? a właściwie po jakiemu to?" Zastanowił sie przez chwile ale nie przypominał sobie żeby miał coś wartościowego poza swoim motorem.

-Jedyna wartościowa rzecz jaką posiadam to Ja i mój motor, ale motoru nie oddam za żadne skarby, może wystarczy jak coś naprawię? w dzisiejszych czasach wszystko sie psuje a ja potrafię to naprawić, to chyba nawet lepsze niż kilka gambli, co? - Spojrzał jej prosto w oczy." Powinna sie zgodzić, nawet jakiej sie nic nie zepsuło to jej Alfonsowi na pewno" -Jak właściwie masz na Imię ?
 

Ostatnio edytowane przez Andregor : 30-09-2007 o 00:02.
 
Stary 01-10-2007, 18:06   #17
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany


Doti Stachowsky

- 14 gambli, a co, świętujemy dzisiaj coś? – odparł z uśmiechem, wyjmując spod lady butelkę wódki i lejąc ci do szklanki, którą wcześniej tak pieczołowicie pucował. Bar jak bar, położony daleko od centrum miasta, a więc daleko od pijaków, gangów i problemów, jednak na ruch nie można było narzekać. Jest to raczej miejsce dla stałych bywalców, nie często wchodzi tutaj ktoś nowy, jedynie osoby mieszkające nie daleko mają czas, aby wstąpić i coś wypić. Tak też było i dzisiaj.

Amelia ‘Kelly’ Sachs

„Raz się ma wóz, a raz się jest bez wozu.”

Trzeba mieć prawdziwego pecha, to był całkiem sprawny Volvo Cabrio, w dodatku trochę twojego sprzętu w nim zostało. Na szczęście było w nim mało benzyny, więc może znajdziesz go gdzieś porzuconego na drodze w tym wielkim gruzowisku….

Louise "Butterfly" Ororo

Ochroniarz popatrzył tylko chwilę w twoją stronę, po czym wrócił do wertowania jakiegoś pliku papierów, kreśląc coś długopisem i chowając kartki powrotem do kieszeni. Pewnie „Sandy” naprawdę ma jakieś kontakty, a to już coś… po pełnych emocji pół godzinnych igraszkach, skierowałaś swoje kroki prosto do baru, celem przepłukania gardła. Po drodze zostałaś popchnięta przez jakiegoś szorstkiego typka, który szedł kierunku, z którego wracałaś, nawet cię nie przeprosił.

Natan Hawk Jonson

Podczas swoich jaże filozoficznych rozważań typu „być, albo nie być”, kątem oka zobaczyłeś jak jakiś facet, co siedział obok ciebie gwałtownie odszedł od baru, chwilę potem zobaczyłeś, jak przepycha się przez tłum tańczących ludzi, odpierając się łokciami, zostawiając za sobą przekleństwa. Widocznie nie smakowała mu wódka, albo atmosfera tego klubu, gdyż właśnie zmieniono muzykę na taką, od której zdawało ci się, że twój własny mózg woła o pomoc. Trzeba mieć nerwy ze stali, aby wytrzymać przy takim czymś.

Jack Kerny

Widać, twoje pytanie zbiło ją kompletnie z tropu.
- J, ja? Maria, zresztą, co cię to obchodzi? – odparła zmieszana. – Chyba nie jesteś żadnym zboczeńcem, co? Swoją drogą, dlaczego mnie tu przywiodłeś, skoro nie masz czym zapłacić? – dopiero teraz do niej dotarło, że nie jesteś w stanie zapłacić za jej usługi. Wciąż jesteście w jakimś na wpół zrujnowanym domu.
 
Revan jest offline  
Stary 01-10-2007, 19:31   #18
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś


-A żebyś kurwa wiedział. - dziewczyna odparła cicho. W jej głosie słychać było nutkę żalu z powodu utraconej bryki. Przez chwile spoglądała na oddalający się pojazd, po czym usiadła na krawężniku chowając twarz w dłoniach.

Grey przez chwile stał i patrzał na nią. Podszedł do niej i nie odwracając wzroku od miejsca gdzie jeszcze na horyzoncie było widać jej brykę powiedział.

- W tym momencie powinienem Cię pocieszyć, ale musisz mi wybaczyć nie jestem typem ludzi współczujących. Dawno temu pozbyłem się tego bezsensownego hamulca jakim jest "współczucie i żal". W moich fachu nie ma miejsca na jakiekolwiek hamulce. Tak więc jedyne co ci mogę oferować to dobrą rade. - szczerość jest dobra choć Grey nie wiedział czy dobrze zrobił w tym momencie. Całe życie przebywał z ludźmi podobnymi do siebie którzy tak jak on nie mieli skropułów. Mężczyzna popatrzył na nią po czym kontynuował dalej.

- Prędzej czy później spotkasz tego świra i wtedy się odegrasz. Do tego czasu przestań o tym myśleć bo zginiesz. - spojrzał w kierunku baru po czym ponownie na kobietę - To jest jedyna rada jaką może ci dać łowca.

Po wypowiedzi Grey odwrócił się, rozejrzał dookoła po czym zmierzył z powrotem do pubu. Po drodze minął on jakąś całkiem ciekawie ubraną laskę. "Coś ostatnio natykam się na same kobity". Mężczyzna przeciska się pomiędzy ludźmi bacznie pilnując swojego dobytku obiema rękami w taki sposób by nie wyglądało to tak jakby miał coś cennego. Gdy dopchał się do baru ruchem palcami kiwnął do barmana by do niego podszedł.

Barman był trochę zajęty, właśnie wymachiwał flaszkami jak jakiś kuglarz, by potem wylać ich zawartość wprost do kieliszków zaintrygowanych panienek.

"Cholera, tak tego nie zrobię". Mężczyzna przecisnął się w miejsce panienek pomiędzy które musiał się wepchnąć na tyle delikatnie ile się dało.

- Przepraszam panie. - popatrzył na panienki po czym zwrócił się do Barmana - Brachu mam parę pytań związanych z miastem, znajdziesz dla mnie chwile. No i nalej mi jednego - Grey wiedział że jak czegoś nie zamówi to nici z rozmowy. Po słowach odszedł troszkę na bok wciskając się gdzie blisko baru.

Niedługo potem barman podszedł do niego z drinkiem porozmawiać. Po krótkiej wymianie zdań, Grey dowiedział się wszystkiego co powinien wiedzieć. Podziękował barmanowi po czym odszedł od baru nie wypijając drinka. Barman jeszcze coś tam chyba za nim krzyczał ale już go nie słyszał. Wrócił na zewnątrz a tam zobaczył że do siedzącej kobiety dosiadał się ta która mijał w wejściu. "Hmm... cholera sam nie pójdę w miasto bo to nie pustynia." Nocleg i żarcie odpadało, w mieście takim jak to nie było miejsca dla przejezdnych dlatego też musi sobie on poszukać czegoś w gruzach. Sam nie może spać bo go na pewno ktoś okradnie, ale ciężko jest też zaufać komuś innemu. "Cholera... parszywy świat, że też musieli mnie Stalowi złapać. Nie musiałbym się rozłączać z moją poprzednią drużyną. No cóż chyba jestem zmuszony zagadać do tej dziewczyny może się skusi." Cóż miał robić, zmierzył w kierunku dziewczyn by obgadać całą sprawę.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P

Ostatnio edytowane przez Lavi : 01-10-2007 o 21:15.
Lavi jest offline  
Stary 01-10-2007, 20:13   #19
Yen
 
Yen's Avatar
 
Reputacja: 1 Yen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodze


Przecierając ramię i mrucząc przekleństwa pod adresem szorstkiego typka, który ją potrącił, wyrwała kieliszek z dłoni jakiegoś frajera, jednym haustem wypiła zawartość, po czym szybko wpełzła w tłum, lawirując w pulsującym labiryncie ciał. Płuca zaskrzeczały w jej piersi, domagając się tlenu.
Na szczęście, całkiem niedaleko przed jej oczami zamajaczyło wyjście.
Torując sobie drogę łokciami i kolanami, starając się nie zważać na głośne wrzaski i delikwenta, który klepnął ją w tyłek, w końcu przedarła się do drzwi, a tłum wypluł ją na ulicę, w szare światło latarni.
Westchnęła głęboko, przeciągnęła się. Po drodze minął ją jakiś wielki gość o chłodnych jak lód, błękitnych oczach.
Dziewczynę, siedzącą na krawężniku, ujrzała dopiero po chwili.
Nie musiała radzić się duchów, kamieni ani amuletów by dostrzec, że jest załamana. Zgarbione plecy, twarzy ukryta w dłoniach… Cóż, nie wyglądało to dobrze.
Z takich ludzi można czytać jak z otwartej książki. Zwłaszcza, że na horyzoncie pobłyskiwały jeszcze reflektory samochodu, z którego zanosił się szyderczy śmiech. Jasne.
Bez słowa podeszła do nieznajomej, usiadła na krawężniku tuż obok i oparła brodę na dłoni.
- Zgubiłaś coś, nie?
Nie czekając na odpowiedź, wymacała przy pasie manierkę napełnioną po brzegi własnoręcznie przygotowanym wyciągiem z kaktusa.
- To chyba niezbyt miłe uczucie. Raz zgubiłam siebie i znalazłam w ostatnim miejscu, w którym szukałam – oznajmiła mglistym tonem – Ale z przedmiotami to nie takie trudne. W sumie, jeśli bardzo chcesz, mogę pomóc ci szukać. I znaleźć. Ja znajduję prawie zawsze. Co ty na to?
Dawno tego nie robiła… Ale równie dawno nie zarabiała pieniędzy sposobem innym, niż kradzież czy hazard. A drobna opłata to przecież nic wielkiego za odzyskanie cennej zguby, nieprawdaż?
 
__________________
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night
What immortal hand or eye
Could frame thy fearful symmetry?
Yen jest offline  
Stary 02-10-2007, 12:54   #20
Andregor
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Uśmiechną sie do niej i ledwo powstrzymując śmiech powiedział
-Pragnę przypomnieć że to ty mnie zaczepiłaś i zaproponowałaś
mały numerek a ja tylko sie zgodziłem,potem kazałaś mi tu przyjechać-

Z trudem opanował śmiech i już nieco poważniej spojrzał na dziewczynę

-Chyba siedzisz w tym od niedawna jak nawet nie pytasz czy klient jest
wypłacalny-
"taa... źle to rozegrałem, mogłem se ulżyć a potem jakoś
by to było a teraz... taka okazja przeszła mi koło nosa.Może lepiej sie zmywać?"

-Tak... to ja bym już chyba ruszał- dodał powoli oddalając sie w kierunku schodów.
"a mogłem to rozegrać inaczej, mogłem..."
 
 
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172