Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2007, 21:37   #9
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Janina „Jaśka” Gąbczewska




24 kwietnia 2007, Wtorek, ok. 3, ogródki działkowe na obrzeżach Warszawy
Jaśkę tej nocy wybitnie męczyły jakieś dziwne koszmary. Sny o dziwnych kolorach i kształtach bez ładu i składu. Nie bardzo wiedziała co może być powodem takich sensacji. Po części winiła grochówkę rozdawaną przez PCK o 16 dnia poprzedniego. – Pewnikiem to do niej dodali coś mało świeżego i teraz mnie to coś ją męczy pomyślała Jaśka. Zawsze najlepszym lekarstwem na wszelkie dolegliwości żołądkowe i sercowe był jej własnoręcznie pędzony i trzykrotnie destylowany bimberek. Niestety teraz nawet bimber się nie sprawdził. Jaśkę męczyły dawne wspomnienia, nieżyjący mąż Henio, rozjechany przez TIR-a kot, itp. Prawie pół nocy walczyła. Dopiero grubo po północy usnęła, snem kamiennym, godnym sprawiedliwej osoby.

Nagle na jej gruby koc z wełny, kiedyś w kolorze ceglastym, obecnie w wielu kolorach, głównie szarym i czarnym coś wskoczyło. Jaśce przez sen wydawało się, że to jej kot Mruczysław albo kotka Anna. Później do jej nozdrzy doszedł zapach mokrej sierści obcego kota. Poza tym kot, pewnikiem kocur, był słusznej wagi. Jaśka czuła jego ciężar mimo ubrania i grubego koca. Przez chwilkę zastanawiała się w półśnie co ma zrobić – wstać? Nie wstać? W tym czasie kot zaczął mruczeć i „pracować łapkami” – bez przerwy wbijał pazurki i mruczał, jakby chciał powiedzieć – Wstawaj! Pobudka!.

Jaśka od dawna potrafiła odczytywać emocje i uczucia wysyłane przez koty różnych barw i ras. Zwykle przekazy te były mało czytelne i nieostre, ten kot był inny, zdawał się wręcz krzyczeć. Jaśka podniosła się, popatrzyła w dół koca w kierunku z którego dochodziło mruczenie i praca pazurów – jej oczom ukazał się dziwny kot. Kot był koloru szaro-niebieskiego i miał piękne zielone oczy. Janina nie mogła przez chwilkę oderwać od niego oczu. Przez myśli Joanny przetoczyła się dziwna fala obrazów – posąg kota?; wielka, tłusta mysz polna, polowanie na nią i obiad złożony z myszy; piękna trikolorowa kotka i kilka niebiesko-szarych kociaków, na końcu pojawił się obraz młodej jasnowłosej dziewczynki oraz „wiadomość”, że potrzebna jej pomoc. Wszystkie obrazy były z lekka nieostre, za to pełne dziwnych i nieznanych dźwięków. Oprócz tego wszystkiego Jaśka wyraźnie czuła zapachy, obecność innych kotów.

Jaśką lekko wstrząsnęło. Nigdy do tej pory nie czuła tak wyraźnie „kociego przekazu”. Nigdy też nie spotkała takiego kota. Czuła podświadomie, że kot przesłał jej te wiadomości. Kot jakby na potwierdzenie zeskoczył z łóżka i zaczął drapać głośno w drzwi. Janina zastanawiała się którędy on wlazł, ale uchylone okno powiedziało jej dostatecznie wiele. Janina powiedziała”
– Zaraz. Nie widzisz, że idę? Ty masz futro na każdą okazję, a ja muszę się nieco odziać, bo na dworze pewnikiem ziąb jak w zimie.
Kot jakby rozumiejąc co się do niego mówi siadł i czekał spokojnie. Jaśka prawie odruchowo podała mu miski z jedzeniem i wodą. Kot popatrzył jakby zdziwiony, zdawał się mówić – To dla mnie? Nie trzeba było … Ale skoro jest to zjem i wypiję . Kocur zjadł nieco i wypił sporo wody.

Jaśka ubrała się swoim zwyczajem na cebulkę. Uznała, że gruby sweter, ciepły polar oraz nieprzemakalna ortalionowa kurtka wystarczą. Po drodze wzięła nieco bimberku, wszak nigdy nic nie wiadomo co i jak. Przed wyjściem zawahała się chwilkę i wzięła pustą flaszkę po winku i napełniła wodą. Przecież nie da dziecku czystego bimbru. Swoją drogą była bardzo ciekawa co to za dziecko i skąd się wzięło i gdzie dokładnie jest. Zapytała wprost kota:
– Daleko to jest ?
Kot nie odpowiedział, starał się tylko popędzić Jaśkę. Po chwili oboje wyszli na dwór. Na dworze było jeszcze ciemnawo. Na szczęście nie padało. Czuć za to było zapach rosy. Pachniało wiosną. Jaśka pomyślała, że wreszcie trochę ciepła, będzie mogła posadzić czosnek i inne warzywa. Kot ruszył na północ, nie przez płot czy krzaki, ruszył grzecznie ścieżką. Szedł dość szybko. Jaśka musiała nieźle wyciągać nogi, prawie biec, aby za nim nadążyć.
– Wolniej nieco. Nie mam czterech nóg jak Ty!
Kot zwolnił tylko trochę. Dzięki temu Jaśka nie musiała biec za nim. Nie zanosiło się na to, aby dziecko znajdowało się w terenie ogródków działkowych. Na północ znajdowały się lasy i pola. Pewnie tam było to dziecko. Jaśka miała dość czasu na przemyślenia.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline