Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2007, 22:59   #10
Geisha
 
Reputacja: 1 Geisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumny
Jaśka szła w milczeniu, przeżuwając mocno już zużytą gumę miętową. W głowie miała pustkę, wczesna pora nie robiła zbyt dobrze na procesy myślowe. Nawet, jeśli to była wiosna i gdy zaczęło sie dzień w tak zaskakujący sposób. Kot oglądał się co chwila za siebie wyraźnie ją popędzając, i gdy tak patrzył na nią niecierpliwie swoimi zielonymi ślepiami, Jaśka czuła się winna, że tak wolno toczy sie na swoich krótkich nóżkach. Na szczęście poheniowe buty spisywały sie jak zwykle nad wyraz dobrze. Wczoraj nasmarowała je malcem, który został jej z kolacji i teraz, mimo że wilgotna od porannej rosy trawa zmoczyła jej ciepłe spodnie od dresów koloru głębokiego granatu, jej trepy pozostały suchuteńkie. Jaśka wyciągnęła z czarnej, mocno już zużytej saszetki na pasku szklaną piersióweczkę po wyborowej i pociągnęła solidnego łyka. Kojący smak jej własnoręcznie destylowanego (trzykrotnie!) bimberku miłym ciepłem rozlał się po gardle i przebudził osowiałe komórki nerwowe. Jaśka wypluła całkiem już zużytą gumę, schowała starannie piersióweczkę i ruszyła za kotem, który właśnie wpatrywał się w nią spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
- Chciałbyś, co? – zapytała Jaśka. Kot prychnął z niesmakiem, i odwrócił się ostentacyjnie. A Jaśka zaczęła myśleć.

Po pierwsze, co to za kot? Rasowy jakiś… Żaden z jej podopiecznych nie miał takiego futra, ani takich oczu. Znaczy się, nowy tutaj, bo jeszcze nie zdążył narobić kociaków po całej okolicy, jak ten pers kilka lat temu. Potem przez całą wiosnę rodziły się koty, które trzeba było myć, bo w kłakach miały tyle pcheł i błota, że ledwo chodziły. Na szczęście Jaśce udało się je sprzedać jako „w większości rasowe” za dziesięć zeta od łebka przed Stadionem. Poza tym, niepokoiła ją jego siła przekazu. Zwykłe koty tak nie mają. Zwykłe koty pokazują, kiedy je coś boli, kiedy są głodne albo je ktoś wkurzy. Ale nie potrafią tego przekazać tak… obrazowo. Nie potrafią przesłać tak bezczelnie do podświadomości. I ten posąg kota. Nie pasował jakoś do historyjki o zjedzeniu myszy. To wszystko miało jakieś… metafizyczne podłoże. Przy słowie „metafizyczne” przypomniała sobie Alojzego Chemika. W sumie on właśnie posługiwał się tym udziwnionym słownictwem. Jaśka postanowiła, że zajrzy do niego, jak tylko wróci. Tak właśnie zrobi – weźmie bimberku i pójdzie do Alojza. Opowie mu o kocie i o tej dziewczynce…

I tutaj właśnie na rozchmurzonym przez chwilę obliczu Jaśki znów pojawił się wyraz niepokoju. Dziewczynka. Jeśli to prawda, to co ona zrobi z dziewczynką? Na Policję? A może mała jest chora? W tym majaku nie wyglądała najlepiej. Czego się z resztą można spodziewać po dziecku, które jest chyba w lesie i potrzebuje pomocy. Jaśka żałowała, ze jej specyfik z czosnku skończył się już dawno. Pomógłby Małej na pewno. Ale z drugiej strony, dzieciakowi nalewki też przecież nie da. Może mała się zgubiła? Wtedy najprościej będzie odprowadzić ją do domu. A jak nie będzie wiedziała gdzie mieszka? Przecież jest zgubiona. To co, na Policję? Wszystko rozbijało się o gliny, a tych Jaśka nie kochała. Ale przecież nie odmówi pomocy dziecku. Absolutnie nie odmówi, nawet za cenę kłopotów…

Przyśpieszyła kroku, rozglądając się niespokojnie. „Heniuś, Heniuś, cholero… ty byś wiedział, co zrobić. Jak ten twój łeb by mi się przydał teraz. Kurde, Heniuś, co cię na ten drugi świat poniosło? Źle ci tutaj było…?” – Jaśka poczuła, ze się rozkleja. Pociągnęła znów łyka bimberku, otarła chyłkiem kręcącą się w oku łezkę (tak, żeby kot nie zauważył) i rozejrzała się wokół. Pola były przepiękne, gdy poranna mgła unosiła się nad trawami. Blade słońce obmywało wszystko ciepłym, radosnym blaskiem, odbijając się w tysiącach kropelek rosy. A w dali las, teraz jeszcze uśpiony po zimie, ale już wkrótce zachwyci wszystkimi odcieniami zieleni. Widok i świeże powietrze nastawiły Jaśkę nieco radośniej, czego nie można było powiedzieć o kocie, który z niechęcią próbował otrząsnąć z rosy swoje przemoczone futerko. Spojrzał na Jaśkę swoimi pięknymi oczyma, jakby chciał powiedzieć, że to już niedaleko. Więc tym razem to Jaśka pogoniła kota i potruchtała za nim najszybciej jak mogła.
 
__________________
Oto tańczę na Twoim grobie;
Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów...

Ostatnio edytowane przez Geisha : 29-09-2007 o 23:08.
Geisha jest offline