-Tam!!!- wrzasnął strażnik miejski dostrzegając Ravista wychylającego się za rogu ulicy. Nic więcej jednak nie zdarzyły wymówić jego usta, bowiem już po chwili on i jego towarzysz stanęli jak zahipnotyzowani. Czar zaczął działać…
Nie czekając zbytnio na dodatkowe dowody działania zaklęcia dwóch śmiałków przemknęło błyskawicznie do karczmy. W środku izba wionęła pustką. Na ścianach dostrzec można było pozawieszane skóry, które swym wyglądem przypominały wilkołaki. Tylko wprawny łowca byłby zapewne w stanie odgadnąć czy są to prawdziwe trofea zdobyte na wilkołakach, czy tylko marne imitacje. Za ladą stał wysoki i strasznie chudy oberżysta. Na jego zadarty, spiczasty nos spadały okulary. Na widok nowych gości mężczyzna nie co się ożywił. Zdjął szkła, przetarł je o fartuch, na którym widniały duże tłuste plamy, i przyjrzał się Ravistowi i Khavietowi. Musiał się ich spodziewać, ponieważ jego oczy się rozszerzyły, a z gardła wydobył się głos podobny do tego, jakim operował gnom Zack:
-Szybko na zaplecze!- rzekł donośnie wskazując uchylone drzwi za ladą. Kiedy tylko śmiałkowie się tam znaleźli oberżysta zamknął drzwi, uprzednio upewniając się, że nikt nie wszedł nowy do karczmy. -Nie możecie tu zostać musicie jak najszybciej stąd wyjść!- zaczął spanikowanym głosem. – Nad ranem do Neverwinter przybyli magowie, którzy was poszukują. Byli już u mnie i pytali czy wiem coś na wasz temat. Przeczesują pewnie teraz całe miasto, aby was znaleźć. Port jest pod stałą strażą żołnierzy. Nie mam pojęcia, w jaki sposób może się wam udać dostać na statek. Musielibyście rozpętać piekło, lub jakoś odwrócić uwagę straży od portu…
__________________ Wyjechałem na dłużej! Nie mam dojścia do kompa! Help!
MG niech poprowadzą lub uśmiercą moją postać wg. uznania! Graczy przepraszam i proszę o wyrozumiałość! |