Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2007, 21:56   #4
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
To moja postać którą aktualnie gram w sesji na forum w systemie DnD. Czy dobra oceńcie sami. Pytania, zastrzeżenia i krytykę proszę dawać w temacie lub na PW.

Pozdrawiam merill

Historia:

****

-Patrz jak nasz pierworodny szybko rośnie-powiedział Faelar al.`Eveningfall, do swej żony Amry, pochylając się nad kołyską z dzieckiem.
-Spędzam przy nim każdą wolną chwilę i nadal nie mogę pojąć całej radości jaka mnie wypełnia, mężu. Muszę Ci coś pokazać, coś dzięki czemu jeszcze bardziej będziesz dumny ze swego dziecka- powiedziała pani Leśnej Przystani w Dolinie Ty Athael na Evermeet. Wzięła delikatnie śpiącego chłopca, zsunęła krawędź kaftanika i oczom jej męża ukazał się mały, srebrny półksiężyc, błyszczący na skórze dziecka.
-To znak od bogów, mój syn został namaszczony na gwardzistę rodziny królewskiej, być może będzie miał honor oddać życie, za władcę całego naszego ludu. - uradowany spojrzał na swoją żonę. –Musimy go do tego odpowiednio przygotować.

****
-Wyżej trzymaj broń, to sejmitar a nie laska dla starca – stary fechmistrz rodu Eveningfall Arem, rugał ćwiczącego bitewne formy młodzieńca dzierżącego dwa sejmitary. –Ruszaj się szybciej, bo nawet kulawy goblin cię zdoła trafić! Teraz wskakuj na równoważnię a ja puszczę wahadła w ruch – z determinacją w głosie powiedział starzec. Patrzył jak młody adept sztuki wojny zwinnie unika bujających się bali drewna. ”Ma chłopak talent” pomyślał sobie w duchu. Popatrzył spokojnie jak jego podopieczny wykonuje zwinnie salto i ląduje z gracją jaguara na ziemi. –Bardzo dobrze Almirith, możesz zdjąć już opaskę z oczu.

****

-Powtarzaj za mną słowa przysięgi – rzekł donośnym głosem, kapitan Srebrnych Lwów-gwardii królewskiej Evermeet. Almirith spojrzał na jaśniejącą blaskiem parę królewską, najstarsze elfy Faerunu- królową Amlaruil i króla Zoara, władców całego elfiego świata. Nabrał powietrza w płuca i spokojnie, głośno i wyraźnie zaczął recytować słowa przysięgi której uczono go od dzieciństwa:
„Srebrny Lew zawsze broni swojego honoru”
„Srebrny Lew nigdy nie ucieka z pola bitwy”
„Srebrny Lew nigdy nie skrzywdzi niewinnego”
„Srebrny Lew zawsze broni życia swojego króla”
„Srebrny Lew oddaje życie za króla”

Kiedy wymówił ostatnia rotę przysięgi, kapitan gwardii rzekł:- Wstań i czyń jak przysięgałeś.


****

Lata służby mijały Almirithowi spokojnie. Całe jego życie kręciło się wokół koszar. Ćwiczenia, warty, eskorty i nauka o ludach, historii i geografii Faerunu – to było całe jego życie. W wolnym od służby czasie odwiedzał rodziców, swojego starego fechmistrza, lub jeśli czasu miał trochę mniej odwiedzał gospody w stolicy Evermeetu-Leuthilspar. Lubił słuchać opowieści bardów i przyglądać się tancerką. Był bardzo młody jeszcze (jak na elfa),więc jeśli chodzi o kontakty z płcią piękną, to był raczej niedoświadczony. Chociaż podobał się kobietom, wiele razy pełniąc służbę w pałacu, zauważał jak dwórki królowej spoglądają na niego ukradkowo. Nikt się w sumie temu nie dziwił, lata ćwiczeń, sprawiły, że jego ciało było doskonale umięśnione i ukształtowane, harmonijne rysy twarzy i długie czarne włosy, czyniły z niego przystojnego elfiego mężczyznę. Cały poświęcał się służbie w gwardii, dzięki systematycznym ćwiczeniom, był jednym z najlepszych szermierzy spośród gwardzistów, jego sejmitary podczas walki tworzyły wokół niego huragan ostrzy i śmierci. Ale Aliritha nie interesowały jeszcze kobiety.

****

Almirith wędrował miarowym, cichym krokiem po korytarzach pałacu królewskiego. Dzisiejszej nocy pełnił służbę przy pokojach królewskiej pary. Wędrował po korytarzach czujnie nasłuchując wszelkich podejrzanych odgłosów. Podziwiał podczas tych nocnych spacerów, piękne płaskorzeźby pałacowych korytarzy, zawsze miał wrażenie, że one żyją własnym życiem ,że nie zostały ukształtowane rękami lecz uformowane myślą jakiegoś utalentowanego architekta.
Nagle jego zmysły zostały zaalarmowane, gdzieś w głębi korytarza usłyszał cichy brzęk metalu o marmur posadzki pałacowej. Wyjęte z pochew szable zalśniły magicznym blaskiem, ruszył biegiem w kierunku z którego tajemniczy odgłos dochodził. Wpadł prosto na grupę ubranych na czarno, zamaskowanych zabójców. W dłoniach dzierżyli sztylety, których czarne jak najgłębszy koszmar ostrza, wibrowały od magicznej mocy.Za plecami tych trzech zauważył więcej napastników. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że kierują się w stronę komnat królewskich, jeden z tych napastników, zakreślił kilka znaków dłońmi w powietrzu. Almirith domyślił się, że wydaje polecenia tym trzem jakimś językiem migowym, z całych sił krzykną: -Za króla!!! - i ruszył z szybkością huraganu na trzech przeciwników. Jego ostrza zawirowały, zadawał szybkie ciosy , ale musiał stwierdzić, że nie byli amatorami. Poczuł irytację, tracił czas na utarczkę z tymi trzema, a król był w niebezpieczeństwie. Usłyszał na schodach pałacu kroki biegnących z pomocą gwardzistów, „ na bogów, nie zdążą”. Wydał okrzyk wściekłości i zaatakował z jeszcze większą furią. Wkrótce napastnicy legli pod jego nogami, kiedy reszta oddziału dobiegła, ujrzała go stojącego nad zwłokami. -Król w niebezpieczeństwie, szybko-krzykną do nich i ruszył w kierunku komnaty króla. Niestety kiedy wpadli przez otwarte na oścież drzwi, okazało się, że przybyli za późno. Ciało króla leżało na posadzce w kałuży krwi, nad nim stali napastnicy z zakrwawionymi sztyletami. Nagła magiczna detonacja pozbawiła go przytomności. Mrok nocy wypełnił jego umysł i osunął się w objęcia ciemności.

****

-Skazuję Ciebie, Almirith`cie , na karę banicji za niewypełnienie swoich obowiązków. Opuścisz Evermeet i nigdy tu nie powrócisz.-kiedy ostatnie słowa wyroku zabrzmiały, podniósł głowę, spojrzał na Najwyższą Radę i na ich kamienne twarze, potem przeniósł spojrzenie na rodziców, ojciec odwrócił od niego twarz-jakby się go wstydził, zauważył łzy w oczach matki.

****


Strażnik wskazał mu trap, dużego, majestatycznie wyglądającego statku handlowego.-To twoja droga do przyszłości –zaśmiał się ironicznie. Popchnął go w kierunku tego drewnianego pomostu. Almirith spokojnym krokiem wszedł na statek…

****

Po raz ostatni odwrócił głowę w stronę posrebrzonych śniegiem szczytów Gór Iglicy, spojrzał na wieże stolicy i odwrócił głowę. ”Od dziś zaczynam nowe życie” - pomyślał.

****

Skoncentruj się na pojedynczym płomieniu i przelej w niego wszystkie swoje namiętności, strach, nienawiść, gniew, aż twój umysł opróżni się. Zlej się z pustką, stańcie się jednym-powiedział Arem -wówczas - wtedy będziesz w stanie zrobić wszystko. Trener Aliritha podniósł ćwiczebny miecz, zmierzył się na niego, mimo jego podeszłego wieku poruszał się szybko niczym kuna, i zaatakował szerokim wymachem. Almirith znów poczuł jak pęk drewnianych rózg, tworzących ostrze ćwiczebnego miecza, z głuchym trzaśnięciem uderza go w bok , syknął z bólu. -Pamiętaj o pustce chłopcze-Arem wyszczerzył zęby w uśmiechu.

****

Pot spływał szerokimi strugami po ramionach Aliritha, jak zwykle dawał z siebie wszystko na Placu Ćwiczebnym, wiedział, że gdyby nie ciągłe ćwiczenia szybko straciłby formę i finezję. Przechodził płynnie z jednej postawy w drugą, cały czas pozostając maksymalnie skoncentrowany. –Nasz prymus znów ćwiczy? –ironiczny głos wyrwał go z ćwiczebnego skupienia. Obejrzał się i zobaczył syna Kapitana Srebrnych Lwów, niższy o głowę od niego, był jednym z najlepszych szermierzy wśród rekrutów. Robił duże postępy w sztuce szermierczej, ale jego niespotykana duma i buta, sprawiały, że nie był lubiany przez resztę kadetów. Jako jedyny mógł się szczycić posiadaniem Księżycowego Ostrza, co oznaczało, że jego ród jest bardzo stary i potężny, ale Alirith nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego taki pyszałek jest godzien noszenia tak zaszczytnego miecza. –Daj mi spokój Renilu, nie mam czasu na kłótnie z Tobą, ani nawet ochoty na nie, odejdź.

****

Arem ze łzami w oczach żegnał swojego podopiecznego.-To niesprawiedliwy wyrok, chłopcze. Robiłeś co mogłeś, żeby ocalić króla. -Widocznie nie zrobiłem wszystkiego, dlatego muszę ponieść karę - posępnie odparł młody elf. -Weź to-Arem wepchnął mu do rąk podłużne zawiniątko. Almirith delikatnie odsłonił tkaninę i jego oczom ukazały się dwa sejmitary, pięknie zdobiona delikatnymi, złotymi ornamentami, o pięknych rzeźbionych z kości słoniowej rękojeściach. Można było czuć magiczną moc drzemiącą w tych pięknych ostrzach, wykonanych przez najlepszych elfach zbrojmistrzów.-Nie mogę tego przyjąć, to zbyt cenny dar-z nutą smutku odpowiedział.-Bierz mi już się nie przydadzą, ale pamiętaj zawsze używaj ich w dobrym celu. Mam dla Ciebie jeszcze coś, twoja matka kazałam mi dać Ci to-wyciągnął ku niemu rękę bijącą słonecznym blaskiem, okazało się że to naszyjnik.-Ten kryształ zawiera w sobie okruch światła ze Świetlistej Sadzawki z Gaju Corellona, powiedziała, że zawsze gdy go ściśniesz w dłoni ujrzysz oczami duszy piękno Evermeet.
-Dlaczego sama mi tego nie dała ?- opryskliwie zapytał.-Twój ojciec jej nie pozwolił, powiedział, że nie jesteś już jego synem- Arem zwiesił głowę ze smutkiem.

****

Karta postaci

Siła:15 (+2)
Zręczność: 19(+4)
Wytrzymałość: 11 (+0)
Inteligencja: 15 (+2)
Roztropność: 12 (+1)
Charyzma: 16 (+3)

PW:86 Rzuty obronne:+7,+3,+3
KP:23
Inicjatywa: 8=+4+4

Ataki:
Prawa ręka:+14/+9
Lewa ręka: +10/+5

Umiejętności:
Wspinaczka:+5
Rzemiosło(rzeźbienie w drewnie): +6
Postępowanie ze zwierzętami:+4
Skakanie:+4
Jeździectwo(koń):+7
Pływanie:+6
Przeszukiwanie:+3
Nasłuchiwanie:+4

Atuty:
Walka 2 broniami
Ulepszona walka 2 broniami
Oburęczność
Obrona 2 broniami
Zogniskowanie broni(sejmitar)
Specjalizacja w broni(sejmitar)
Ulepszone trafienie krytyczne(sejmitar)
Uniki
Mobilność

Ekwipunek:
Emaliowana na zielono kolczuga, kaftan i płaszcz tego samego koloru,2 sejmitary,mocne skórzane buty, koc, nóż,trochę żywności i woda w bukłaku, 20 zł monet
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem