Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2007, 19:22   #132
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel atakując przeciwnika, jednocześnie był gotowy na błyskawiczne przejście do obrony na każde partie ciała i w każdej chwili, a także czekał na chwilę dezorientacji przeciwnika.
Krótko ciął na głowę Krasnoluda, co było wysokością jego klatki piersiowej, a z tej pozycji niewątpliwie dało się przejść na obronę każdego miejsca. Uważał również na to, że Karzeł może markować. Podchodził do walki piekielnie ostrożnie, a jednocześnie atakował uważając na wszystko. Starał się również przewidzieć kolejny ruch, co nigdy nie sprawiało mu trudności.
Oczywiście Krasnolud zablokował i ciął po nogach Veina, lecz tamten podskoczył, przepuszczając broń pod sobą. Kątem oka zauważył, że Tantalion przemieścił się na tyły Krasnoluda, atakując przeciwlegle do Półelfa, lecz ten już nic nie widział oprócz przeciwnika, który sparował cios od tyłu, a Jeździec zaczął skomplikowany manewr, który tutaj był znacznie uproszczony z powodu niskiego wzrostu wroga.
Chwycił przeciwnika za ręce i odbił się od ziemi, celując złączonymi nogami w nogi Krasnoluda, który podskoczył, a przez to Veinsteel przeleciał pod przeciwnikiem na stronę Tantaliona, lecz szybko ją opuścił, gdyż chwycił Karła, który odwrócił się przodem do przeciwników, za ramiona i wślizgiem przejechał na "swoją" stronę, nogami do przodu, poziomo do ziemi, z której natychmiast się podniósł tylko po to, by chwycić ramię Krasnoluda, nad którym przeskoczył i ponownie wślizgiem powrócił na swoje miejsce, gdzie zastał oczekiwany rezultat.
Wojownik stał tyłem do Półelfa, dla którego stał się idealnym celem, więc zaatakował tnąc po szyi mieczem, a sztyletem zaatakował odsłoniętą część nogi, lecz magia Krasnoluda zadziałała sprowadzając wielką szybkość, którą nawet Elf mógłby się pochwalić. Krasnolud zablokował oba ciosy szybkim, pionowym machnięciem topora i przeszedł w kontrę, a Vein przeszedł w defensywę, lecz nie za długo, gdyż musiał uważać na Tantaliona atakującego od tyłu.
Kręcąc się dookoła Krasnoluda, dałem Łowcy chwilę wytchnienia, a teraz on pomaga mnie-pomyślał nie odczuwając jeszcze zmęczenia jako takiego, więc dawał z siebie wszystko.
Z kamienną twarzą przystąpił do ponownego ataku, zmuszając do obustronnej defensywy.
Atak Veina był coraz bardziej zaciekły, gdyż atakował coraz szybciej i coraz odważniej, jednocześnie patrząc na ruchy Krasnoluda, by zdążyć zapobiec ewentualnemu ciosowi, co kilka razy uratowało już którąś z części ciała Półelfa, który zdążył się zasłonić lub zrobić unik.
Jeździec wyprowadził błyskawiczne cięcie na głowę oraz sztyletem na szyję, płynnie przechodząc w próbę przebicia ręki i zranienia w nogę, a to zaś przeszło w pionowe cięcie od dołu z jednoczesną obroną sztyletem, a następnie cios w płuco tuż za obojczykiem wraz z jednoczesnym cięciem na odsłonięte, dole partie ciała. To zaś zostało przeistoczone w dźgnięcie sztyletem w twarz z wbiciem miecza w brzuch przeciwnika.
Półelf zdążył zobaczyć jak Tantalion zadaje ciosy w innych płaszczyznach niż on, co przyprawiło nie lada problem Karłowi, który jakimś cudem wywinął się z morderczych ciosów obu "wojowników".
Vein śledzący ruchy Krasnoluda widział płynne obrony atakowanych partii ciała po obu jego stronach i Jeździec musiał przyznać, że trafił na jednego z najgodniejszych przeciwników w życiu, ale również zdawał sobie sprawę z tego, że jest to w bardzo dużym stopniu spowodowane magią, którą posiadał w częściach zbroi, lecz to nie zmieniało faktu, że we dwoje nie mogli poradzić sobie z jednym Krasnalem. Mimo wszystko Veinsteel nie zamierzał się poddawać, co spowodowało, że starał się jeszcze bardziej, przyspieszając gwałtownie.
Zadawał ciosy z prędkością, której się po sobie nie spodziewał, a za razem atakował różne płaszczyzny różnymi, urozmaiconymi kombinacjami, lecz przeciwnik również nie chciał odpuścić.
Vein zaatakował z obrotu gardło Krasnoluda, jednocześnie zbliżając się do niego na najdogodniejszą odległość do zadania ciosu sztyletem w kark, ale również to wróg obronił, więc płynnie przeszedł w blok, który wykonał mieczem na toporze Krasnoluda.
Półelf oplótł rękojeść topora, przykładając rękojeść miecza tuż za ostrzem tak, by dotykała trzonka broni wroga, a następnie błyskawicznymi ruchami kolistymi w prawą stronę sprawił, że wierzchołek ostrza dotykał rękawicy przeciwnika, zaś po tym działaniu ugiął rękę w łokciu, trwając w bloku, a jednocześnie atakując głowę, szyję oraz brzuch Krasnala, ale tamten zdołał jedynie przyjąć wszystko na rękawicę, po czym Veinsteel uwolnił topór kolistymi ruchami, ale tym razem w lewą stronę, zaś druga ręka, ta prowadząca sztylet, poleciała ponownie w stronę głowy, ale tym razem tuż przy uchu, co Krasnolud przyjął na topór. Mimo wszystko Vein kontynuował atak. Gdy próbował wbić sztylet w głowę przy uchu, trzymał go ostrzem w dół, co umożliwiło przejście za plecy z jednoczesnym zetknięciem się plecami, a następnie ponownie obrócił się tak, że znalazł się ponownie naprzeciwko Krasnoluda.
Półelf zaczynał odczuwać zmęczenie, więc pomyślał, że nie ma sensu bezmyślne atakowanie, które do tej pory nie przyniosło skutku.
Pomyślmy, on odpiera wszystkie ataki z przeciwnych stron, na różnych płaszczyznach, ale za mało jest markowania. Spróbujmy zwiększyć jego ilość-pomyślał, wykonując szeroki zamach na szyję Karła znad lewego ramienia, trzymając miecz w prawej ręce, zaś gdy tamten ustawił obronę, Jeździec gwałtownie zmienił kierunek uderzenia na brzuch w odsłoniętą jego część, a Krasnolud sparował ostrzem topora, który od razy odwrócił się na plecy, blokując uderzenie katany, a Vein po raz kolejny postanowił wykorzystać sytuacją, próbując podciąć Karła, który na to nie pozwolił, stojąc twardo na ziemi i broniąc coraz to nowe ataki. Przez cały ten czas trwał w defensywie, a Veinsteel wiedział, że czeka na dogodny moment, by przejść w ofensywę. Niestety ten moment nastąpił niebawem.
Mordinan zamachnął się szeroko mieczem i ciął gardło przeciwnika, lecz tamten odchylił się na tyle, by zapobiec odłączeniu głowy od ciała, ale nie udało mu się obronić brody, która została obcięta tuż przy jej końcu. Niestety to również wprawiło Karła w szał, powodując długą ripostę na Półelfie. Cięcie na głowę, po czym przejście w próbę obcięcia ręki oraz nogi po przeciwnej stronie, a nawet doszło do tego, że pchnął toporem w Veinsteela, ale tym razem to on nie dawał się zranić, gdyż zmienił tor uderzenia, które miało rozłupać Jeźdźcowi głowę na dwie połowy, na tor prowadzący zaraz za ramieniem, a spadające ostrze zostało skierowane do ucięcia ręki po przeciwnej stronie, lecz to również zostało sparowane poprzez ślizg po klindze, a to znowu było skierowane na przeciwną nogę, lecz Półelf zobaczył w oczach Krasnoluda, że będzie to tylko markowanie, więc on również wykonał markowanie, ale obrony i był gotowy kiedy wróg zaczął przechodzić na drugą nogę, w którą miał zamiar uderzyć. Tenże cios również nie doszedł celu, więc postanowił spróbować walki w zwarciu.
Może to przyniesie skutek, a przynajmniej zmyli przeciwnika, gdyż przez cały czas walczyłem na półdystans, a teraz nagła zmiana. Może to zdezorientować, ułatwiając Tantalionowi atak, a utrudniając obronę Krasnalowi. To może pomóc w znaczący sposób ułatwić bitwę, a nawet może uda się ją skończyć-pomyślał, po czym skoczył do przodu, spotykając spodziewaną wymianę ciosów.
Błyskawicznie chwycił za brodę, ciągnął ją do siebie i jednocześnie próbując wbić sztylet w podgardle. Broda była celową zmyłką lecz Krasnolud nie dał się na to nabrać i postawił twardy blok, lecz długo w tym nie wytrwał, ponieważ miecz poleciał cięciem na potężny biceps wroga, lecz i to zostało sparowane, dlatego też z bicepsa przeszedł w pchnięcie sztyletem, a następnie błyskawicznym ruchem przeszedł w miękką amortyzowaną obronę, zaś drugą ręką wyprowadził cięcie w nadgarstek, zaś mieczem wyprowadził pionowe cięcie z obrotem wykonanym za pomącą nadgarstka, po czym ponowił cios, lecz już znad głowy, ciosem po skosie, przechodząc w dynamiczną obronę. Polegała ona na zmianie toru broni, poprzez ruch broni. Ten manewr właśnie wykonał, by zbić topór, a jednocześnie, gdy mył już niegroźny w dole, wymierzył cięcie od lewego boku pionowo w górę, które potkało się ze zbroją, wydając charakterystyczny, metaliczny dźwięk. Przy owym cięciu, rękę skierowaną miał pod kątem około czterdziestu pięciu stopni w dół, zaś gdy wyprostował rękę, obrócił ją tak, że ostrze było skierowane w przeciwną stronę, po czym zaczął ją zbliżać do ramienia, przerzucając jednocześnie miecz tak, że skierowany był ostrzem w dół, zaś przy kciuku był koniec rękojeści broni Półelfa. Dłoń miał już przytkniętą do ramienia, a łokieć całkowicie zgięty, po czym całym ciałem i swoją siłą wyprostował rękę. Był to atak mający na celu wbicie ostrza w gardło. Twardy blok tego ciosu byłby niezwykle niebezpieczny dla obu stron, gdyż istniała duża szansa, że klinga ześlizgnie się po powierzchni obrony i mimo wszystko zada rany, a nie trafienie oznacza czystą pozycją dla przeciwnika, który mógłby zranić swojego przeciwnika. Vein widział w oczach Karła, że rozumie czym grozi taki atak oraz swego rodzaju zaskoczenie z powodu aż takiej determinacji i ryzyka, na jakie wystawił się Jeździec. Mimo wszystko Półelf nie ryzykował niczym, gdyż wiedział, że Krasnolud wykona miękką aktywną obronę, która sprowadzi miecz do pozycji przy nogach wroga, co umożliwi wbicie sztyletu w bok Krasnoluda.
Rzeczywiście brodacz zrobił to, co przewidział Veinsteel i próbował kopnąć go kolanem w twarz, co spotkało się z ręką prowadzącą sztylet, wytrącając ją z toru lotu, a Półelf widząc to, natychmiast podniósł się, wyprowadzając atak, poprzedzony zmianą pozycji miecza o sto osiemdziesiąt stopni tak, że klinga ponownie znalazła się w górze. Oczywiście z tego również skorzystał, zadając cios pionowo w górę, który został zablokowany, lecz Vein cofnął rękę i doprowadził ostrze do pionu i błyskawicznie wyprowadził koliste cięcie na tętnicę szyjną. Jeździec zobaczył, że taka walka również nie przynosi skutku, więc ponownie wycofał się na mniej mączący półdystans.
Mordinan odczuwał już wyraźne zmęczenie, więc ponownie zaczął myśleć, by jak najszybciej zakończyć walkę.
Jakby tak wykonać drugą część planu. Jakbym wziął tą kobietę i potraktował jako tarczę, to miałbym mniejsze szanse, że cios dojdzie, a także na chwile zdezorientuje to przeciwnika, a przy pchnięciu jej na Krasnoluda, będzie chciał ją złapać, gdyż to zapewne była jego przyjaciółka, więc nie pozwoli na jej upadek, co z kolei da szansę Tantalionowi na wykonanie ostatecznego ciosu, a gdyby jemu się nie udało to ja atakowałbym równocześnie z nim. To zmniejszałoby szansę obrony Krasnala praktycznie do zera, a kwestia zabicia będzie już tylko taka, żeby bardzo szybko wycelować w najlepsze miejsce i trafić tam, a z tym nie powinno być już większego problemu. Tylko jak się do niej dostać? Udam zmęczenie i zacznę się wycofywać tak, by natrafić idealnie na ciało, które leżąc, będzie stanowiło naturalną barierę, gdyż na nie Karzeł nie wejdzie, z racji szacunku do zmarłych lub przyjaźń jaka ich łączyła. Właściwie to ona byłaby najlepszą tarczą, ale Łowca musiałby wytrzymać chwilę, zanim uchwyciłbym ją dobrze, tak bym wszystko widział i zaczął atak zza jej pleców-pomyślał, zaczynając symulować ogromne zmęczenie. Grymas, który wystąpił na twarzy Jeźdźca, sprawił, że wyglądał jakby trzymanie miecza sprawiało mu ogromną trudność. Zaczął wolniej się bronić, co o mało nie spowodowało straty ręki, lecz mimo wszystko trwał w tej taktyce.
Stało się tak, jak się spodziewał, ponieważ Krasnolud zaczął atakować z jeszcze większym zacięciem, co zaczęło sprawiać Półelfowi jeszcze większą trudność. Veinsteel cofał się powoli, tak jakby ulegając naporowi Karła.
Nagle Półelf natknął się na coś dużego i miękkiego, poczuł piało tuż za sobą.
Otóż i to o co mi chodziło. Przytrzymaj go Łowco-pomyślał, lecz wiedział, że Tantalion nie będzie słyszał jego myśli, więc przestąpił jeszcze jeden krok do tyłu, powodując, że ciało kobiety miał przed sobą i czekał na moment. Krasnolud wykonał szerokie machnięcie toporem, a Vein uchylił się i już miał schylić się po ciało kobiety, gdy Karzeł zrozumiał o co chodzi natrętnemu przeciwnikowi. To właśnie zobaczył w jego oczach. Zobaczył błysk furii, a Półelf zaczął się wycofywać, lecz owy błysk dostrzegł za późno, by się uchylić lub zablokować, ale nie zamierzał się poddać. Ostatnie co zobaczył była pięść mknąca w stronę żeber. Co prawda skórzana zbroja chroniła przed cięciami, pchnięciami, lecz nie chroniła przed uderzeniami.
Nagle oślepiający ból zalał oczy Półelfa, który wiedział, że Tantalion został sam.
-Nie pokonasz mnie jednym ciosem, gładkolicy!-powiedział na wpół do siebie na wpół do Krasnoluda, a on sam zaczął odzyskiwać wzrok. Zobaczył jak Tantalion unika obcięcia nóg, ale nie zranienia. Vein widząc to, rzucił się, celując w odsłonięte miejsce, którym był bok Krasnala i z zadowoleniem stwierdził, że cios dotarł do celu, lecz nadal leżał, rozcinając ciało Krasnoluda jeszcze bardziej.
Karzeł zawył z bólu, a w oczach płonęła mu żądza mordu. Wróg zamachnął się toporem, a Veinsteel niemal roześmiał się z radości, przedstawiając przeciwnikowi bezsilną minę, ale tylko czekał aż topór spadnie, gdyż w prawej ręce dalej trzymał miecz. Spadające ręce trzymające topór były idealnym celem i dlatego chciał ciąć mieczem przy nadgarstkach. Oczywiście wiedział, że obu nie zdoła uciąć, ale zawsze zostawała mu jego druga ręka, którą chciał wbić w nadgarstek drugiej ręki, odpychając jednocześnie dłonie z toporami.
Już był gotowy do cięć, gdy zobaczył katanę Tantaliona, przechodzącą przez kark Krasnala jak przez masło, a Vein popchnął go ręką tak, żeby ofiara nie upadł na niego i podniósł się, po czym odszedł kawałek i legł na ziemi, rozkładając ręce, trzymające bronie. Przy podnoszeniu się, chodzeniu oraz kładzeniu się, krzywił się lekko z bólu, nie pokazując, że boli aż tak jak to było w rzeczywistości.
Półelf położył się dlatego, żeby złagodzić ból, który nie dawał oddychać, lecz nie ustawał nawet w pozycji leżącej. Ta pozycja jednak umożliwiała delikatny odpoczynek, lecz nie trwał w tej pozycji długo, ponieważ nie chciał dać po sobie znać, bólu jaki towarzyszył każdemu oddechowi i ruchowi.
Vein wstał uśmiechając się do Tantaliona.
-Demon szybkości-zaśmiał się, co spowodowało potworną falę i nie mógł się powstrzymać przed przytrzymaniem uszkodzonego miejsca, ale za chwilę się opanował i ponownie przywołał uśmiech.
-Jak ja z nim wytrzymałem? Natchnienie jakieś czy co?-uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Zrób sobie jakiś opatrunek na nogi, a w kryjówce zmienisz go sobie na nowy. Mam tam bandaże i spirytus, którym można odkazić ranę. Po to go właśnie wziąłem-powiedział do Łowcy.
-A teraz zobaczmy co on takiego na sobie ma-powiedział, podchodząc do trupa Krasnoluda, klękając przy nim.
-Rozumując logicznie, zbroja nie może być sprawką szybkości owego Karła, ponieważ temu nie sprzyja zbroja, która ewentualnie mogłaby być zaklęta na większą wytrzymałość lub odporność na coś czy obroną przed czymś. Nie wiem, ale jak już mówiłem, logicznie rzecz biorąc, magia jego szybkości musi być zawarta w czymś, co nosi na rękach i na nogach-rzekł z namysłem i spojrzał na uzbrojenie trupa.
Nagle jego wzrok przyciągnęły karwasze i nagolenniki, którym przyjrzał się z bliska.
-Otóż i sprawcy naszych problemów-rzekł wskazując na owe części ekwipunku, a następnie zdejmując je z Krasnoluda.
-Mogą się przydać. Nic nie mów. Wiem, że jesteś przeciwny czemuś takiemu, ale temu brodatemu jegomościowi już się nie przydarzą, a nas czeka misja. Najszybszemu z nas przyda się do uwolnienia... hmmm... kogoś, możemy tak przyspieszyć najwolniejszego. Są setki kombinacji, które możemy wykorzystać, zaś to możemy wykorzystać jako swego rodzaju broń-mówił, wstając i podszedł do porzuconego przez siebie, starego płaszcza, który włożył na siebie, a elementy ekwipunku brodacza schował do wewnętrznej kieszeni, po czym przystąpił do obszukania obu trupów, lecz nie mięli przy sobie niczego cenniejszego niż monety, które również Półelf zabrał.
-To też może się przydać-powiedział Tantalionowi, wstając.
-Pomóż mi kopać grób dla nich. Nikt nie może ich tu zastać, gdyż każdy może być szpiegiem Smoczego Pana i każdy może mu donieść o wszystkim-rzekł zabierając się do kopania w jakimś najbardziej osłoniętym miejscu. Oczywiście było mu ciężko, ponieważ złamane żebro skutecznie utrudniało mu życie, ale kopał dalej, ponieważ były ważniejsze sprawy niż jakieś złamanie, mimo że bardzo dokuczliwe i nieprzyjemne. Kopał krzywiąc się z bólu, ale kontynuował zawzięcie aż uzyskał pożądaną głębokość.
-Tyle wystarczy. Większa głębokość jest zbędna i wystarczy teraz tylko wrzucić ciała-powiedział, po czym wyszedł z trudem z dołu i zaciągnął do niego trupy, które szybko zagrzebał, a ziemią, która została, przysypał krew, by nie widać było jej na podłożu.
-Możemy ruszać w drogę powrotną-rzekł, sprawdzając czy nic nie widać, po czym z zadowoleniem stwierdził, że nie ma śladu po walce.
Ruszył w drogę powrotną, co jakiś czas, w przypływie większego bólu, krzywił się delikatnie, zaś idąc oddychał płytko, by przynieść choć trochę ulgi, ale ceną za to było chwilowe pociemnienie w oczach. Po chwili jednak odzyskiwał dawny wzrok, lecz przez chwilę szedł bez pomocy wzroku. Takie sytuacje zdarzały się często w drodze powrotnej.
-Opowiedz mi jak zabiłeś tą kobietę-poprosił Veinsteel tylko po to, by myśleć o czymś innym.
Vein szedł na przedzie, z kapturem na głowie tylko po to, by Łowca nie widział grymasów na twarzy Półelfa. Po jakimś czasie doszli do wejścia do tunelu, gdzie dalej prowadził Veinsteel, ponownie kierując Tantaliona, jednakże i Mordinan potykał się od czasu o wystające skały, z powodu czerni zasłaniającej mu oczy. Każde potknięcie sprawiało, że czuł ból napierający na niego z nową siłą. Podczas przejścia przez korytarz, ćwiczył nie pokazywanie tego, że coś mu jest, a gdy trzeba było wyjść, Vein wiedział już co robić.
Spojrzał w górę na klapę.
-Teraz przez chwilę nic nie mów-rzekł Jeździec bezbarwnym głosem, takim jakim mówił zwykle, po czym zaczął nasłuchiwać. Półelf usłyszał coś i od razu zidentyfikował odgłos jaki dobiegał jego uszu, jako chrapanie, lecz i tak ostrożnie uniósł klapę, sprawdzając czy osobnik rzeczywiście śpi i tak było. Sen zdawał się niezwykle głęboki, jednak Vein wolał nie ryzykować i położył delikatnie klapę na podłodze, a następnie wyszedł cicho. Później wyszedł Tantalion, do którego powiedział zamykając klapę równie delikatnie.
-Jak wyjdziemy to zamkniesz drzwi tak, jak je otworzyłeś, gdyż nie może się nawet domyśleć, że ktokolwiek tu był. Gdyby chociażby domyślił się czegoś, mielibyśmy utrudnione zadanie. Oczywiście zakładam, że służy Smoczemu Władcy, więc poszedłby zawiadomić, ze ktoś był u niego w domu, a nie sądzę, żeby niczego nie wiedział o przejściu. Sądzę, że jakby się czegoś domyślał to wzmogliby patrole i byśmy mięli dodatkowy problem, czego nie chcemy-wytłumaczył Łowcy, po czym wychodząc spojrzał czy nie zostawili śladów i stwierdził, że nie ma śladów ich obecności oprócz otwartych drzwi, z którymi uporał się Tantalion (lub nie uporał się).
W drodze do kryjówki dyskretnie rozglądał się, ale nikogo nie zauważył, co go niejako ucieszyło, zaś po jakimś czasie doszli do kryjówki, gdzie Vein rozejrzał się uważnie i uchylając drzwi, wpuścił Łowcę, a następnie sam wszedł, po czym zamknął je i odsunął szafę. Znowu wpuścił towarzysza, zaś sam wszedł ostatni, zasuwając szafę.
Nagle przeszyła go fala potężnego bólu, który oślepił Jeźdźca do tego stopnia, że do łóżka skierował się nie widząc nic, gdyż szedł na pamięć. Potknął się dwa razy, potęgując ból, po czym legł na łóżku zamykając oczy.
Adrila streszczała przebieg operacji, lecz nie słuchał jej, wchodząc w głąb siebie. Potem głos zabrali Peredhil i Aquodayro, lecz ich również nie słuchał. Po usilnych próbach przypomnienia sobie co należy robić ze złamaniami wewnętrznymi, które spełzły na niczym, otworzył oczy, a wtedy głos zabrał ktoś znajomy.
-Corwei? Co ty tu robisz? Mallunie, powiedz jeszcze raz co się wydarzyło, bo na chwilę się odłączyłem-powiedział leżąc bez ruchu, lecz nie dostał odpowiedzi, a w zamian zaczął mówić Corwei.
-Kiedy odeszliście z baru za nic nie miałem zamiaru iść za wami. Jestem tutaj poszukiwany tak samo jak Mallun. Jednak po dwóch dniach nie wytrzymałem. Ruszyłem w podróż lecz nie bezpośrednio do stolicy. Udałem się do ruin starej fortecy, w której ongiś była tajna biblioteka w podziemiach zawierająca wiele przydatnych informacji. Znalazłem ją ale nie byłem pierwszy. Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem tylko popiół i kawałki nie dopalonych kartek. Z pewnością były to smoki... Potem udałem się tutaj lecz przybyłem zbyt późno. Teraz Mallun nie żyje... lecz nie możemy się poddać, musimy dokończyć dzieło choćby dla samej pamięci o nim. Odpocznijcie teraz, ja przestudiuję zwoje Malluna. Jutro jest święto czerwonego smoka, więc wszyscy będą albo pili, albo już będą zalani. Smoczy Pan chce przekonać ludzi, że jest dobry. Jeżeli macie jakieś swoje plany lub potrzeby to jutro jest jedyny dzień żeby coś zrobić. Wszyscy strażnicy przenoszą się do pałaców, więc próba uwolnienia Falco w ten dzień jest nie realna-zakończył.
Znaczenie słów towarzysza dotarło do Veina dopiero po chwili.
Mallun nie żyje... Mallun nie żyje...-te słowa świdrowały jego głowę, a gdy sens dotarł do świadomości, ból zniknął.
-Jak to nie żyje?!-wykrzyczał.
-Jak to cholera nie żyje?!-krzyknął ponownie wyjmując miecz, który ze złości wbił w materac.
-Szlag!-kopnął ze złością w deskę w nogach łóżka.
-Kto z nim był?!-popatrzył po wszystkich i zatrzymał się na Adrili.
-Opowiedz jeszcze raz co się stało. Peredhil, Aquodayro to samo. Dajcie mi pomyśleć-uspokoił się i wiedział, że może to nieco zdziwić wszystkich, gdyż jeszcze nie widzieli ani jednego z jego wybuchów.
Ból powrócił ze zdwojoną siłą, zasłaniając widzenie Półelfowi, który skrzywił się z bólu, a następnie podszedł do swojego woreczka i wyjął bandaż, po czym rzucił go Tantalionowi. Ten złapał go w locie, a Vein zaczął opowiadać co im się przydarzyło.
-Po wyjściu stąd doszliśmy do domu, o którym wspominał Mallun. Drzwi były zamknięte, więc Łowca otworzył je. Potem znaleźliśmy właz w podłodze i poszliśmy na spotkanie dwójce, którą spotkaliśmy chyba godzinę po wyjściu z tunelu. Był tam Krasnolud w magicznym uzbrojeniu i kobieta Mag. To oni zaatakowali nas pierwsi, gdyż Krasnolud rzucił się na mnie, a kobieta zaatakowała Tantaliona, który rzucił w nią tarczą i zabił. Ja męczyłem się trochę dłużej, ponieważ Karzeł był szybszy niż nie jeden z Elfów. Po zabiciu Magini dołączył do mnie Łowca, z którym niewerbalnie ustaliłem taktykę, która pomogła w walce z Krasnalem, ale nie byłą przyczyną jego śmierci-odetchnął głębiej, ponieważ zabrakło mu powietrza, po czym z zamkniętymi oczami ciągnął dalej.
-Po jakimś czasie postanowiłem posłużyć się kobietą jako tarczą i grałem osłabienie do chwili, kiedy pomiędzy nami było jej ciało. Wtedy schyliłem się po nie, a ten skretyniały Niziołek prawdopodobnie złamał mi żebro, a Tantaliona pociął. Zobaczyłem dogodną sytuację do zranienia, po czym wbiłem jegomościowi sztylet w bok, a tamten zdenerwował się bardzo i chciał mnie zabić toporem, a ja tylko na to czekałem, ponieważ stracił czujność, działał jak wściekłe zwierzę. Chciałem odciąć mu łapię mieczem, a drugą przebić sztyletem, zmieniając tor spadania topora, ale Łowca mnie ubiegł i uciął małemu człowieczkowi brodatą głowę. Zabraliśmy mu magiczne karwasze i nagolenniki, a potem zakopaliśmy. Powrót był bez przeszkód-zakończył.
-Aha i niech ktokolwiek chociażby dotknie tego ekwipunku to osobiście obetnę mu łapy-powiedział, ale nie chciało mu się niczego tłumaczyć, więc wyjął suchy prowiant i popijał winem z piersiówki, zaś gdy skończył jeść "obiad", położył się i zaczął myśleć co należy zrobić następnego dnia.
Przydałoby się kupić kilka magicznych składników. Mogą się przydać. Muszę iść do uzdrowiciela i dowiedzieć się co należy robić w przypadku złamań na przykład żeber. Ogólnie trzeba będzie wyruszyć na zakupy, ale nie jako ja. Chyba trzeba będzie poszukać naszego przyjaciela... Muszę poszukać tego chłopaka. Może on mi pomoże... Na pewno pomoże-pomyślał, po czym wstał i zdjął z siebie wszystko do pasa, a następnie podszedł do Tantaliona i odebrał bandaż, którego koniec zmoczył w spirytusie. Półelf obandażował się na wysokości złamanego żebra, przytykając tam mokry koniec, zaś gdy zakończył , oddychanie sprawiło mu jeszcze większy ból, ponieważ pojawił się ucisk w postaci opatrunku, więc odwinął bandaż i nabrał najwięcej powietrza ile mógł, po czym wstrzymał je i krzywiąc się, ponownie się opatrzył, zawiązując koniec opatrunku.
Po zakończeniu ubrał się i schował resztkę opatrunku oraz buteleczkę spirytusu, zaś ekwipunek Krasnoluda włożył do swojego woreczka.
Nie jestem pewien działania tych przedmiotów. Nie wiem czy nie zrobią nikomu krzywdy. Być może działają tylko w przypadku trupa Krasnala, a innym robią krzywdę. Może po zdjęciu magia zanika. Nie mamy pojęcia jak zachowają się na innym ciele niż ich poprzedni właściciel. To również trzeba dyskretnie wybadać-pomyślał, zamykając oczy, ale nie zasypiając.
 
Alaron Elessedil jest offline