„Czas już na nas”. Te słowa przywódcy wywary na Marku wrażenie. Nareszcie. Dość czekania. W końcu ile można zmarnować czasu na jakąś „misję” odnalezienia dziewczyny która poszła na jagody? Ale dobro szczepu, czyli zapewnienie Jej ojcu spokoju, to wartość nadrzędna. I można popchnąć całą watahę do lasu aby znaleźć zagubioną córunię…
Marek wyraźnie był skory do działania. Nabuzowany energią, skłonny skoczyć za przywódcą. Z determinacją, silą, ochotą. Aby możliwie szybko zakończyć ten cyrk…
Trzymając się zaraz za Skaczącym, pozwolił by pochłonęła go bariera. Intuicyjnie przymknął oczy, by otworzyć je po chwili… w Umbrze. Widząc Skaczącego zmieniającego formę, wcale się nie zdziwił. Sięgnął w głąb siebie, by poczuć bijące serce. W ułamku sekund poczuł jego silę, wigor, rytm. Poczuł pierwotne instynkty które wypływały z niego. Poczuł wolność i zapach wilka. I jednocześnie w tej samej sekundzie, dreszcz emocji, który zawsze towarzyszył przemianie. Radośnie podskoczył, niczym szczeniak, stając u boku Przywódcy. Każdorazowo przemiana wywoływała w nim ten dreszcz emocji, którego z zawczasu się wystrzegał, a w chwili przemiany tak lubił.
Merdaniem ogona i cichym skowytem dal znać że jest gotów ruszać. |