lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum rekrutacji (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/)
-   -   [D&D ed. 3.5] Miasto Pajęczej Królowej: Snucie Sieci (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/12082-d-and-d-ed-3-5-miasto-pajeczej-krolowej-snucie-sieci.html)

sheryane 26-02-2013 00:19

Bodvar & Samira

Kapłanka nie czuła się najlepiej ze świadomością, że ktokolwiek postanowił jej pomóc z tobołami. Nie protestowała jednak. Nie było sensu pogrążać się bardziej. Powlokła się więc za Bodvarem ku miejscu, w którym mieli odpocząć. Złożyła swoje rzeczy pod ścianą na prawo od drzwi.
- Dziękuję. - wykrztusiła z siebie, przełamując dumę, gdy wojownik odłożył jej rzeczy z pozostałymi - Za poparcie. I pomoc. - wymamrotała cicho - Pewnie wolałbyś iść zabijać dalej. Świetnie ci idzie. Nie pierwszyzna, hm? - starała się nawiązać jakoś rozmowę, choć szło jej... słabo. Jak wszystko dziś.
- Nie dziękuj, nie ma za co.- odparł z czymś, co miało w domyśle być uśmiechem. Chyba.
-Gdybym był sam pewnie tak, ale nie jestem, więc odpoczywamy.- bez cienia smutku czy wyrzutu odpowiedział kobiecie, siadając obok niej. Wyciągnął ze swojego tobołka manierkę i pociągnął dość duży łyk.
- Chcesz?- spytał, podając jej bukłak.

Zsunęła kościane rękawice z dłoni i przeczesała włosy, spoglądając niepewnie na bukłak.
- Nie pijam alkoholu. Ale w zasadzie... Czemu nie? - wzięła bukłak i pociągnęła łyk, dość ostrożnie.
Odruchowo skrzywiła się lekko, czując jak napój pali ją w gardle.
- Nie przywykłam do takiej bezsilności jak dziś. Jutro będzie lepiej. - zapewniła, choć trudno powiedzieć, czy bardziej krasnoluda, czy siebie.
- Wspomniałeś, że ludzie nie znają honoru czy pamięci. Zgodzę się z pamięcią. Pamięć o przodkach to ledwie wspomnienia. Ale honor?
Krasnolud odebrał swój bukłak, ponownie wlewając do gardła dość dużą część jego zawartości. Popatrzył nieco zdziwiony na kobietę, kiedy ta wspomniała o honorze.
- Albo zbyt mało widziałaś, albo nie patrzysz uważnie.- mruknął, podając kobiecie bukłak.
- W swoim życiu poznałem tylko kilka osób godnych zaufania i honorowych. Z waszego gatunku doliczyłem się takich osób jedynie trzy.

- Może obracałeś się w nieodpowiednim towarzystwie? - spojrzała po pozostałych towarzyszach, układających się dookoła - Myślę, że zarówno Mirra, Surreal, Bodwyn, jak i ja mamy swój honor. A to już cztery. - wyliczyła - Mam nadzieję, że wkrótce zmienisz zdanie o ludziach. Chociaż podobno wasz gatunek jest nader uparty. - stwierdziła raczej niż zapytała.
- Zmienię zdanie dopiero wtedy, gdy zobaczę na własne oczy że są tego godni. Zbyt dużo pięknych słów już słyszałem żeby wierzyć temu, co mówicie. odpowiedział brodacz. Podrapał się po brodzie, zerkając na resztę grupy.
- To, że stoją za moimi plecami w czasie walki to nie dowód na to, że mają swój honor. Walka zweryfikuje wszystko, zobaczysz z czasem że mam rację. -
- Czy walka to całe twoje życie? - zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się nad jego słowami i wyciągnęła dłoń po bukłak.
- A co innego oferuje dzisiaj świat?- krasnolud, zwłaszcza kiedy wypił, zaczynał wchodzić na niebezpieczne tematy związane z filozofią.
Wziąwszy kolejny łyk, odpowiedziała:
- Oferuje różne rzeczy różnym osobom. - wzruszyła lekko ramionami - Ograniczenie się tylko do jednej... Spłyca wszystko. Chociaż jestem człowiekiem, czas dla mnie biegnie inaczej. Może to właśnie różni nas w postrzeganiu świata?

- Wy, ludzie, z natury jesteście agresywni. Jeśli brakuje wam wrogów w postaci ogrów czy goblinów, szukacie ich wśród innych ras. Jeśli tam też nie macie przeciwnika, zaczynacie walki pomiędzy sobą. Taką macie naturę. Ale najgorsze jest to, że to inni przez to cierpią. - kolejna porcja mocnego płynu przepłynęła przez krasnoludzkie gardło.
- Ktoś ci kiedyś porządnie zalazł za skórę, hm?
- I to nie jeden, ale takie życie... A ty co tu robisz? Skoro walka nie jest całym twoim życiem. Zemsta? To zbyt banalne jak dla ciebie.
Jeśli Samira miewała problemy z luźną rozmową, to mówienie o niej samej było wręcz wysiłkiem.
- Dlaczego tak sądzisz? Przecież w zasadzie mnie nie znasz. - umilkła na moment, by za chwilę podjąć - Sprawiedliwość. To mi wpajano od dziecka. - mruknęła głucho - Wiem, że nie zmienię świata w pojedynkę. Ale zawsze mogę próbować. Ambicja. Potrzeba sprostania wyzwaniu. Pomoc innym. - wzruszyła ponownie ramionami - Jest wiele powodów. Być może jeden bardziej błahy od drugiego. A poza tym... Jest tu Surreal. - spojrzała ku siostrze i na jej ustach zakwitł cień uśmiechu - To mógłby być jedyny powód. Pewnie już całkiem błahy... - umilkła ponownie, odnosząc wrażenie, że alkohol chyba jednak za bardzo rozwiązuje jej język.
- Nie pierdol mi o sprawiedliwości. Nie ma czegoś takiego. Drowy zabiły wioskę ludzi. Wybicie ich będzie sprawiedliwe? Będziesz taka sama jak oni. Niczego w ten sposób nie zmienisz.- warknął zły krasnolud. -Tylko co ona ma do tego wszystkiego? Kiwnięciem brody wskazał na Surreal.

- Nie ma jej, gdy się w nią nie wierzy. - odpowiedziała spokojnie - To moja siostra. Krasnolud powinien rozumieć więzy krwi?
- To rozumiem, ale nie rozumiem co twoja siostra ma do tego, że tu jesteś. A dokładniej co robicie tutaj obie, bo rozumiem że podążacie wszędzie razem..
Kapłanka pokręciła głową i odgarnęła kosmyki białych włosów za uszy.
- Nie widziałyśmy się od paru ładnych lat. Ona ma tu swoje sprawy. Jedynie zbiegają się z naszymi, więc postanowiła pomóc. Cieszę się, że mamy okazję działać razem. Często podróżujesz w większych grupach? Czy jesteś raczej samotnym wilkiem?
- Zazwyczaj sam. Starzy kompani porozchodzili się we wszystkie strony Krain, starość ich dosięgnęła albo sztylet kogoś, komu zaszliśmy za skórę. - odpowiedział nieco strapiony Bodvar.
- Nie tęsknisz czasem? Do przyjaciół? Kogoś bliskiego? - zapytała nieco niepewnie.
- Tęsknić? Dziwne zadajesz pytania...- krasnolud sposępniał jeszcze bardziej.
- Tak. Brakuje mi śmiechu i wiary pewnej kobiety, ironii i skurwysyństwa maga i optymizmu kapłana, który ze mną podróżował. - powiedział bardzo cicho. Kobieta nie wiedziała czy mówił do niej czy bardziej do siebie.
- Podobno nie ma ludzi niezastąpionych... - powiedziała tonem dość łagodnym jak na siebie, spoglądając na swoje ręce.

- Są osoby, które zmieniają twoje życie w pewnym stopniu. I nawet jak odejdą, zostanie po nich coś, czego nigdy nie zapomnisz. - kolejne łyki samogonu rozwiązywały krasnoludzki język coraz bardziej.
Pokiwała w zamyśleniu głową. Poczuła tak dawno zapomniany ucisk w piersi i poczęstowała się napojem z bukłaka po raz kolejny. Odkaszlnęła po wzięciu sporego łyku.
- Tak. Wspomnienia, w przeciwieństwie do osób, pozostają na zawsze. Nie zatrze ich czas i nie odbierze sztylet. - westchnęła cicho.
- To jest wasze błogosławieństwo i przekleństwo w jednym. Nie poznacie czym jest prawdziwa przyjaźń, ale i nie stracicie kogoś takiego. Przynajmniej większość z was tego nie doświadczy.- brodacz pokiwał głową i upił kolejny łyk.
- Uogólniasz, Bodvarze. Prawdziwa przyjaźń może trwać latami, ale czasem wystarczy tylko chwila, by się zawiązała. Przynajmniej dla nas. - poruszyła ramionami i zaczęła odpinać naramienniki - A strata ma różne oblicza. I zawsze boli.
-Nie nazywaj znajomości przyjaźnią. Coś takiego nie tworzy się w ciągu kilku dni czy tygodni. Prawdziwa przyjaźń to lata, przez które poznajesz kogoś i wiesz, że możesz mu ufać jak sobie samemu. Choćby dawano mu góry złota i władzę nad całymi krainami, to on będzie lojalny i nie zdradzi cię. - krasnolud przyglądał się, jak kobieta zdejmuje kolejne elementy pancerza. On nie miał zamiaru tego robić. Lata tułaczki po świecie nauczyły go odpoczynku w pełnym rynsztunku.
- Boli, zgadzam się. Ale stracić towarzysza, nawet dobrego, a przyjaciela to wielka różnica. -
- Umiem rozróżnić przyjaźń od znajomości. I nie jest to wyłącznie kwestia czasu. Możesz przeżyć z kimś więcej w ciągu tygodnia niż z niektórymi przez całe lata i nadal darzyć ich podobnymi uczuciami. Znajomość, przyjaźń - to tylko słowa. Liczy się to, co czujemy, a nie jak to nazywamy. - westchnęła ponownie, przeciągając się.

- Dobrze gadasz, polać ci trzeba. - zażartował brodacz - Nie pasujesz mi na człowieka. Wiesz co nieco o życiu i nie jesteś lekkomyślna. Przynajmniej póki co.- dodał po chwili.
Samira parsknęła, co można było uznać za karykaturę śmiechu.
- Życie samo mnie tego nauczyło. Potraktuję to jako komplement. Ty też jesteś dość znośny jak na krasnoluda. - poczęstowała się jeszcze alkoholem.
-Nie obrażaj mnie!- warknął z uśmiechem.
-To, że pijemy razem samogon nie znaczy, że możesz obrażać krasnoluda! Jeszcze mnie nie poznałaś na tyle, by wiedzieć czy jestem znośny czy nie. Poza tym ciebie jakoś polubiłem, więc nie musisz się bać. - puścił do niej oko, mówiąc to.
- Swój do swego ciągnie. - jeden kącik jej ust uniósł się w nieznacznym uśmiechu.
- Nie czaruj, nie czaruj! Krasnoluda nie omamisz ładnymi słówkami.- mruknął, szturchając kobietę delikatnie. Przynajmniej jak na swoje odczucie, choć fakt, iż Samira o mało nie wylądowała na podłodze utwierdził go w przekonaniu, iż szturchnięcie następnym razem musi być o wiele delikatniejsze.
-Kładźcie się, wezmę pierwszą wartę. Musicie odpocząć, jutro czeka nas kolejny ciężki dzień.- te słowa były już skierowane do wszystkich.
Samira zasalutowała Bodvarowi z niejakim rozbawieniem i spokojnie pozbyła się pozostałych elementów zbroi. Rozłożyła posłanie i z ulgą ułożyła się do snu.

Barthirin 01-03-2013 18:13

Na zewnątrz było ciemno, co tylko rozradowało Felethrena. Mimo to zajęło mu chwilę dostosowanie wzroku do lekkiego światła rzucanego przez księżyc i gwiazdy, które zauważyć mogła tylko istota z Podmroku. Poczekał, aż drużyna się rozlokuje, po czym przysiadł na wolnym skrawku ziemi, tuż przy ścianie, by móc się o coś oprzeć.

Był zmęczony. Zbyt zmęczony, by wprowadzić w plan dokuczenia krasnoludowi w życie. Psikusowi nie sprzyjał też fakt, iż wyszli na powierzchnię, która nie budziła dreszczy u jej mieszkańców, tak jak robiła to w przypadku drowów. Felethren był jednak cierpliwy. Poczeka, aż znajdą się w Podmroku i wtedy na własnym terytorium zajmie się brodatym kurduplem.

Zdjął z pleców kuszę, odłożył kij. Oparł się o zimny kamień grobowca i zamknął powieki. Otworzył je z powrotem, gdy naszła go pewna myśl. Nie potrzebował zamykać oczu, by wprowadzić się w trans przypominający ludzki sen. Skierował wzrok w stronę krasnoluda i zmusił oczy do przejścia w spektrum podczerwieni. Dzięki temu jego oczy będą wyglądały w ciemności, jak dwa czerwone punkciki.

Być może nie nabierze nikogo na tę prostą sztuczkę, ale istniała szansa, że chociaż trochę zaniepokoi irytującego go brodacza. Wykrzywiając usta w kpiącym uśmieszku zagłębił się we własnych myślach wprowadzając ciało i umysł w odżywczy trans.

Avarall 04-03-2013 01:08

Może i jego siły nie uległy nagłemu osłabieniu na wskutek zaklęcia widma, może i był jeszcze w stanie kontynuować dalej wyprawę wgłąb grobowca, ale nie można było tego powiedzieć i wszystkich w drużynie. Mimo wszystko ze względu na zbliżającą się noc, sen był jak najbardziej na miejscu. Odpoczynek zapewni zachowanie pełnej czujności, zmniejszając tym samym potencjalne zagrożenie.

Jako, że krasnolud postanowił objąć wartę jako pierwszy, bard mógł już ułożyć się do snu. Wpierw jednak zagrał na harfie spokojną melodię, nucąc przy tym słowa zasłyszanej pieśni traktującej o pięknie przyrody, kojącym wpływie natury oraz pięknie łąk, lasów, gór czy wód. Pieśń ta mogła pozwolić pozostałym choć na chwilę wytchnienia.

Po krótkim występie, sam ułożył się w posłaniu, którego magiczna aura umożliwiała sen nawet w skrajnych temperaturach. Poza tym pierścień wyżywienia, który nosił cały czas pozwalał mu na całkowity odpoczynek w ciągu zaledwie dwóch godzin. Dlatego też całkiem szybko zmienił Bodvara i razem z Mariele trzymał wartę.

Kiedy wszyscy już wypoczęli, nie pozostało nic innego jak zabrać swój sprzęt i kontynuować podróż.
- Jak dobrze pamiętam, w sali, w której zaatakowała nas zjawa znajdowały się drzwi, jednakże wydaje mi się, że za nimi może znajdować się jedynie to, z czym dotąd się spotkaliśmy. Skoro już wiemy, że te dwie komnaty są grobowcami to myślę, że powinniśmy kierować się dalej, czyli zejściem niżej.

Rahaela 05-03-2013 09:51

Mirra znalazła sobie przytulny kącik gdzie rozłożyła się z ekwipunkiem. Delikatnie odłożyła kołczan i w milczeniu przypatrywała mu się przez dłuższy czas. Jej towarzyszka przed podróżą podjadła trochę za dużo i przez cały ten czas wciąż drzemie w kołczanie. Mirra chciała zapukać do środka i obudzić leniucha, ale wolała nie drażnić pomocniczki. Delikatnie odłożyła kołczan na bok, oczy powoli jej się zamykały. Przeciągnęła się powoli, rozejrzała się po towarzyszach poświęcając dłuższa chwilę na obserwacji elfa. Nie czuła się dobrze ze świadomością zasypiania w towarzystwie jednego z mrocznych pomiotów. Złapała większy oddech i powoli wypuściła powietrze szepcząc: - Lathanderze czuwaj nad nami, aby nic złego nie zakłóciło naszego snu. Następnie rzuciła czar alarm tak na wszelki wypadek, gdyby Lathander był zajęty czymś innym, w innym miejscu. Położyła głowę i przytuliła do piersi kołczan: - Dobranoc Eleonoro.

Sierak 05-03-2013 14:46

Dzień 1., godzina 04:00 - Krypty Dordrien

Osiem godzin minęło jak z bicza strzelił, część uczestników wyprawy chrapała w tym czasie w najlepsze wiedząc, że rzucone przez tropicielkę zaklęcie ostrzeże ich przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Zdecydowanie w najlepszej sytuacji znaleźli się Bodwyn i Felethren - ten pierwszy z racji noszonej na palcu magicznej błyskotki, drugi z kwestii bardziej swojego pochodzenia i dość specyficznej formie medytacji praktykowanej przez elfy wszystkich podras. Twarda, kamienna posadzka wydała się niezwykle wygodna po spotkaniu z rozwścieczonym widmem i wystawieniu się na jego osłabiającą obecność, mimo odpoczynku jednak część poszukiwaczy zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że całkowita regeneracja będzie kwestią przynajmniej kilku dni. Trzeba będzie z tym jakoś żyć...

Horyzont powoli zaczynał mienić się delikatnym blaskiem nadchodzącego dnia, biorąc pod uwagę porę roku do świtu pozostało stosunkowo niewiele czasu. Mniej lub bardziej ochoczo, cała szóstka powoli zwlekała się ze swoich posłań i zbierała sprzęt szykując się do kolejnego zejścia na dół. W ferworze porannego pakowania sprzętu mało kto zwrócił uwagę na absencję Surreal. Łotrzyca znalazła się dopiero na zewnątrz, jej sylwetkę oplatały powoli pierwsze promienie słońca zaznaczając również towarzyszących jej dwóch nieznajomych. Wysoki mężczyzna w odcieniach szarości, z obszernym kapturem zarzuconym praktycznie na nos (zupełnie jakby nie przepadał za światłem słonecznym) oparł się o ścianę krypty krzyżując ręce na piersi i lustrując wzrokiem poszukiwaczy przygód. Po dalszej minucie konwersacji kobieta podeszła do lekko zdezorientowanej siostry w towarzystwie pociesznie wyglądającego niziołka.
- Wybacz, ale dostałam pilne wezwanie z Telflamm... Niestety nie mogę zdradzić żadnych szczegółów - powiedziała, starając się nie okazywać tonem głosu troski. Przytuliła jedynie Samirę bez słowa, potrzebując chwili na pozbieranie się. Kilka głębszych wdechów później wskazała na towarzyszącego jej niziołka.

Samira rzuca test Woli ST 11: 2 + 13 = 15 (sukces)

Kapłanka bez najmniejszego problemu przełamała iluzję w której skrywał się przybysz, ułuda roztrzaskała się niczym tłuczone szkło ukazując szczupłego, niskiego nawet jak na swój standard niziołka odzianego w czerń, jego twarz częściowo skrywał kaptur jednak bez problemu mogła powiedzieć, że nie wliczając w to tuszy bardzo przypominał swojego "rozlazłego" ja. Mimo wszystko takie zagranie nie wzbudzało jej zaufania.

- To jest Pantiln, oficjalnie nie należy do gildii jednak został przez nią opłacony jako zastępstwo za mnie. Pochodzi stąd i, jak sam o sobie mówi, nie znajdziecie lepszego speca od ukrytych mechanizmów i zwiadu w Dolinach - powiedziała Surreal przedstawiając nieznajomego i pozwalając mu na samodzielne wkupienie się w łaski kompanii.

Dzień 1., godzina 04:10 - Krypty Dordrien

Po omówieniu kwestii organizacyjnych, przywitaniu nowego nabytku i pożegnaniu Surreal szóstka poszukiwaczy ponownie zeszła wgłąb krypt, tym razem omijając zbadane wcześniej pomieszczenia i udając się wgłąb po prowadzących w dół schodach. Wykute w kamieniu stopnie rozpoczynały się kilka metrów za grobowcem nawiedzonym przez widmo i ciągnęły się przez kolejne kilkanaście. Mniej więcej w ich połowie gładkie, ociosane kamienne ściany przeszły w naturalną jaskinię sięgającą dwóch, w niektórych miejscach trzech metrów.

Otwarcie szybko przeszło w sporych rozmiarów komnatę, której ściany składały się głównie z wydrążonych w skale półek gdzie ci widzący w ciemnościach dostrzec mogli porozkładane kości. Mrok skutecznie zapobiegał jakiemukolwiek działaniu od strony osób nie potrafiących w nim operować, czerń dookoła była krępująca jako że tak głęboko nie docierał nawet najmniejszy promień słońca. Na pierwszy rzut oka komnata musiała służyć za grobowiec dla tych osób, których nie stać było na pochówek w osobnym mauzoleum jak tych znajdujących się wyżej. Innymi słowy niższa część krypt Dordrien służyła w głównej części mieszczanom i plebejuszom, na pierwszy rzut oka żadna półka nie zawierała niczego oprócz szczątków. O ile plebejuszy widocznie nie chowano z dobytkiem doczesnym (bo właściwie z czym), tak ciężko było nie zauważyć wszechobecnej, charakterystycznej dla szarych ścian pleśni obrastającej większość grobów. Jej jadowicie żółty kolor zdawał się być ostrzeżeniem dla każdego, komu wpadło do głowy grzebać w szczątkach zmarłych.

Jaskinia przechodziła gładko wyciosanym w kamieniu przejściem do kolejnego pomieszczenia, to dla odmiany było wolne od porastającego wszystko pasożyta. Komnata była jeszcze większa od poprzedniczki, tylko wzrok tych najlepiej przystosowanych był w stanie dostrzec znajdujące się na jej drugim końcu przejście dalej. Ściany, tak samo jak wcześniej, wypełnione były wykutymi półkami przechowującymi w sobie zmarłych zaś w centrum pomieszczenia dało się dostrzec wysoki, górujący nad otoczeniem posąg jednego ze starych, zapomnianych bogów.


Jergal był starym bóstwem jeszcze z przed Czasu Niepokojów, kiedy to oddał swą władzę trójce śmiertelników i ustąpił z pozycji bóstwa śmierci na rzecz Myrkula. Jego rzeźba w krypcie jedynie potwierdzała ogrom czasu jaki upłynął od jej wybudowania do dnia dzisiejszego. Przypominająca czaszkę głowa spoglądała groźnie na wchodzących do środka grobowca intruzów, jakby przestrzegając przed zakłóceniem spokoju zmarłych.

Samira rzuca test Woli ST 15: 16 + 13 = 29 (sukces)

Wchodząc głębiej w pomieszczenie Samira dostrzegła kształt za posągiem, bez problemów przezwyciężyła iluzję i widząc przez niewidzialność rozpoznała w nim sylwetkę człowieka. Niski, krępy mężczyzna obserwował szóstkę poszukiwaczy przygód pewien skuteczności swojego zaklęcia, póki co pozostawał bez najmniejszego nawet ruchu wbijając wzrok po kolei w każdego z intruzów.

sheryane 07-03-2013 22:30

Samira spała dużo dłużej niż by chciała. W zasadzie przespała bite osiem godzin i obudziła się jako jedna z ostatnich. Pierścień, który był jedną z jej lepszych inwestycji do tej pory, sprawaił, że normalnie wystarczało jej czterokrotnie mniej czasu. Była jednak tak zmęczona, osłabiona przez spotkanie ze zjawą i utulona do snu przez krążący w jej żyłach samogon krasnoludzki, że nie udało jej się przezwyciężyć zmęczenia. Na domiar tego mimo solidnego wypoczynku czuła się wciąż niezwykle słaba, co zaczęła odczuwać szczególnie dotkliwie, gdy zakończyła codzienny rytuał zakładania zbroi. Dyskretnie przyjrzała się pozostałym - wyglądało na to, że choć niektórzy wciąż jeszcze odczuwali skutki manifestacji ducha, to i tak ona wyglądała najgorzej. W takim stanie nie przyda się na zbyt wiele. Nim jednak mogła podjąć jakiekolwiek kroki czy ruszyć w dalszą podróż, opuściła zamieszkiwaną przez towarzystwo salę grobowca i oddaliła się nieco, by w spokoju poświęcić się modłom do Tyra.

Wróciła w zasadzie dokładnie w chwili, gdy do ich prymitywnego obozowiska powróciła Surreal. Oczywiście Samira zauważyła nieobecność siostry, ale wiedziała, że ona umie o siebie zadbać. Na baczność postawiła ją natomiast obecność dwóch mężczyzn, tym bardziej gdy dotarło do niej, że to co widzi, patrząc na niziołka, nie jest tym, co widzą pozostali. Kapłankę uścisnęła siostrę.
- Odwiedź mnie kiedyś, jak już załatwisz swoje sprawy. - szepnęła jej, bo na dłuższą rozmowę nie miały już okazji.
Zresztą nie było co ukrywać - Surreal zaprowadziły tu własne interesy i zadania, a nie potrzeba rachowania się z drowami. Skoro musiała wracać, to musiała. Samira zostawała tam, gdzie jej miejsce i zamierzała wykonać swoje zadanie.

Po krótkiej wymianie zdań z mości Pantilnem i pozyskaniu kamienia od Bodvara, kapłanka zaintonowała modlitwę do Tyra. Złociste światło rozbłysnęło na ściankach klejnotu i cały po chwili stał się obłokiem jasności, który spowił kobietę, niwelując wszelkie oddziaływanie magii ducha. Poczuła się o niebo lepiej. Nawet humor jej się poprawił, mimo rozstania z siostrą. Zgodnie z sugestią Bodwyna ominęli komnatę, w której napotkali zjawę, i ruszyli dalej wgłąb krypt.

Samira rzuca na siebie restoration



Kapłanka szła przodem razem z Bodvarem, co jakiś kawałek ustępując miejsca Pantilnowi, aby mógł sprawdzać drogę - jakże podobno zachwalanym w Dolinach - wprawnym okiem. Spoglądała na kości ułożone na skalnych półkach, zastanawiając się, czy przy odpowiednich zasobach mocy mogłaby zrobić z nich użytek. Nie zamierzała jednak przeszukiwać grobów, nawet tak... otwartych... bowiem nie po to się tu znaleźli. Zwłaszcza że żółta pleść też nie zapraszała do babrania się w niej.

Trzeba było przyznać, że ktokolwiek krypty zaprojektował i stworzył, spisał się bardzo dobrze. Miejsce to robiło na Samirze nie lada wrażenie. Co komnata była większa. Wzrok kapłanki przyciągnął posąg Jergala. Najwyraźniej krypty były jeszcze starsze, niż początkowo mogło się jej wydawać. Coś w mroku tuż za rzeźbą coś zwróciło jej uwagę. Słaby błysk magii? Może jakaś emanacja? Trudno powiedzieć. Znała to uczucie, bo często wskazywało jej fałsz w otaczającej rzeczywistości - coś jak w sytuacji z Pantilnem. Przesunęła dalej wzrokiem, świadoma obecności czającego się pod okryciem niewidzialności mężczyzny.

Przez moment zawahała się nad tym, co powinna zrobić. Teoretycznie nie wyglądał na drowa i nie zaatakował ich. Jednak czaił się w ciemności i osłaniała go niewidzialność. Gdyby się odezwała - mógłby zbiec i skryć się gdzieś dalej, oczekując na nich. Zaatakować nie mogła - to nie było w jej stylu. Intrygowało ją natomiast niezwykle, co tu robi. Możliwości na dobrą sprawę było wiele, ale żadna nie wydawała się specjalnie skuteczna. Postąpiła więc w najprostszy możliwy sposób. Uniosła dłoń, wykonując skomplikowany ruch palcami i przykładając dłoń do skroni. Wymamrotała pod nosem słowa modlitwy do swego patrona:
- ...i odkryj zasłonę iluzji przed nami. - zakończyła.
Ledwie widoczny połysk przemknął po wszystkim dookoła, ukazując wszystkim to co było do tej pory niewidzialne i pozostawało w promieniu kilkunastu metrów od kapłanki.
- Mamy towarzystwo. - wskazała mężczyznę za posągiem.

Samira rzuca invisibility purge
W promieniu 15 m od kapłanki wszystko niewidzialne staje się widzialne; czas trwania: 10 minut

Avarall 12-03-2013 01:09

Wymiana jednego członka drużyny na drugiego nie była z pewnością tym, czego można się było spodziewać. Bodwyn osobiście jakoś nie odczuł wielkiej straty po Surreal. Była to bowiem jedyna osoba z dotychczasowej drużyny, z którą nie miał okazji się wcześniej poznać. No, ale mimo wszystko ze względu na jej związek z Samirą nie powinno być wątpliwości co do jej zaufania. Nowo przybyły niziołek był natomiast trochę kotem w worku. Pomimo sporych zapewnień co do jego umiejętności wciąż był pewną niewiadomą. Czas jednak powinien wkrótce zweryfikować, czy zapełni on lukę po Surreal.

Nie było sensu przedłużać za nadto zapoznania się z Pantlinem. Stracili już wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. Wrócili zatem do krypty. Bodwyn, standardowo, trzymał się bardziej z tyłu grupy. Wiekowość tego miejsca budziła pewien podziw dla barda. Krypty te miały z pewnością dużą wartość, wiązały się bowiem z wieloma dziejami w historii jak i mogły być inspiracją dla interesującego utworu. Same w sobie mogły być celem eksploracji i badań.

Różne rozmyślania barda na temat tego miejsca zostały przerwane przez Samirę, która oznajmiła o obecności obcej osoby. Choć początkowo skrywał się pod zaklęciem niewidzialności, to efekt ten został szybko rozproszony przez kapłankę. Chyba teraz każdy zadawał sobie pytanie, z kim przyszło im mieć do czynienia, jednak odpowiedź pozostawała być zagadką. Warto było jednak przygotować się na wszelką ewentualność.

daamian87 12-03-2013 09:26

- Silvershaper, Pantiln Silvershaper. - rzekł niziołek wesołym tonem, kłaniając się zamaszyście.
Gdy tylko powrócił do pionu, puścił niewielkie kółko z dymu które swobodnie poszybowało w górę.
- Zwiad, włamanie i rozbrajenie urządzeń. Do usług.
Kapłanka spoglądała na niewielkiego rozmówcę z góry. Czyżby ktoś taki miał zająć miejsce jej ukochanej siostry? Była już wystarczająco poruszona odejściem Surreal, a tu jeszcze okazuje się, że nizioł ukrywa swoje prawdziwe ja pod iluzją.
- Uważajcie na pana Pantilna. - zwróciła się do pozostałych - Zdaje się być kimś nieco innym, niż może się wydawać. - zmrużyła lekko oczy, lustrując uważnie nowego członka drużyny.
- Nie ulega wątpliwości, że będziemy potrzebować wsparcia w tym zakresie... - powiedziała chłodno - Jestem Samira i będę miała na ciebie oko.
Może była to jakaś strategia mająca zmylić kogoś co do możliwości Silvershapera? Kapłance w zasadzie było wszystko jedno. Jako osoba walcząca o prawdę, ledwie zaczęła się ta znajomość, a już wyrobiła sobie negatywne zdanie o niziole.
- Githa? - jęknął zdziwiony patrząc na przerażającą kobietę. Sądził, że jako prawowity sługa ciemności, mroku i cienia będzie najstraszniejszą personą w nowym towarzystwie, a tu się tak przeliczył.
~ Ale... jakim cudem? Przecież mam pelerynkę i czarne odzienie... Jak ona wzbudza taki popłoch w mym sercu? Aj, ajaj, jaj. - myśli kłębiły się szybko pod kudłatą kopułą. Uśmiechnął się ukazując pełny garnitur niziołczych zębów i starł kilka kropel potu jakie mu na czole się zebrały.
- No tak... Eee, skoro już kwestię przedstawienia mamy za sobą - udawana pewność siebie brzmiała nieco sztucznie w jego głosie - To może omówimy sprawę podziału łupów i ten tego... kosztów pogrzebu w razie konieczności? - rzekł mrugając kilkakrotnie w stronę kapłanki naturalnie uznając ją za głowę całego oddziału. - Ten tego... miałem gdzieś tu mowę... - dodał grzebiąc w swym plecaku - No miałem ją. Gdzieś ona powinna tu być... przyżegam... No niech to licho. Nic to, wyglądacie na ekhm, ekhm - kaszlnął jakby sam nie wierzył w swe słowa - uczciwych kamratów to też słownie uzgodnić podziały możemy. E to... jest nas, raz, dwa... Sześcioro! To i uczciwie jedna część z sześciu mnie zadowoli, co wy na to?
- Witaj, nowy -
Felethren rzucił niedbale do niziołka. Nigdy wcześniej nie widział podobnej istoty, poza svirfneblinami, ale one były jedyne w swoim rodzaju. Już jeden kurdupel w drużynie doprowadzał drowa do pasji, jaki będzie ten?
- Bodvar jestem, witaj.- brodacz uścisnął dłoń nowemu członkowi drużyny.
- Może się czegoś napijesz? Nasz czarny kolega specjalizuje się w chłodzeniu napojów. Po za tym jest kompletnie nieprzydatny. - krasnolud nie odpuszczał żadnej szansy, aby sprowokować drowa.
- Napić się? Ależ oczywiście! Któż odmówił by zacnego poczęstunku? - uradował się maluch na chwilę zapominając o sprawie pieniężnej. Zastanawiał się tylko jaki to napój sprezentuje mu brodacz. Czy będzie to chłodny sok malinowy z dodatkiem listka mięty? A może mocno zmrożona kawa z różowym cukrem, mlekiem i łyżeczką likieru amaretto? Maluch nie mógł się doczekać na
poczęstunek.
Bodvar wyciągnął zza pasa bukłak, z którego wcześniej pił razem z Samirą. Podał ją nowemu kompanowi zastanawiając się, czy jego specyfik przypasuje niziołkowi.
- Widzę mości Silvershaperze, że szybko znajdziemy wspólny język. - uśmiechnął się do małego kompana.
Pantiln spojrzał podejrzliwie na zdecydowanie nieczysty pojemnik w jakim ów napój się znajdował. Spodziewał się kryształowej szklaneczki ze słomką i ewentualnie nie obraził by się za palemkę czy taką malutką parasoleczkę, a tu skórzany bukłak tyłek kozy przypominający. Panika w oczach wzrosła gdy tylko powąchał zawartość, jednak uśmiechnął się wdzięcznie do krasnoluda.
~ Do stu tysięcy najstraszliwszych impów z głębi piekieł! - przeszło mu spokojnie przez myśl.
~Jak ja mam to wypić? - najchętniej oddał by podarek nietknięty, jednak nie wypadało mu aż tak obrażać zarośniętego kamrata. Podniósł naczynie do ust i wypił łyk a potem drugi, uważając, że tak będzie grzeczniej. Istny żywy ogień spłynął mu do gardła wypalając wszelakie kubki smakowe na języku. Zdrętwiałe podniebienie chciało zapłakać się własnymi łzami, byle tylko ugasić
owe inferno w przełyku malucha. Żołądek założył związki zawodowe z płucami i protestowali wspólnie chcąc zwrócić dany im płyn, jednak nizioł trzymał się dzielnie. Kamienna twarz pokerzysty nie zdradzała rewolucji jakie poczęły powstawać w trzewiach konesera słabszych trunków.
- Wyśmienite - zakrzyknął po chwili - zdrowie twórcy tak zacnego napoju. - dodał po krasnoludzku oddając naczynie.
Rudobrody wojownik uśmiechnął się promiennie i klepnął niziołka w ramię.
- Już myślałem, że wyplujesz to cudo i będziesz klął na czym krainy stoją, błagając jednocześnie bogów żeby zwrócili ci czucie w ustach. Ale jak widać się myliłem co do ciebie i nie raz wypijemy coś mojej roboty.- brodacz wyraźnie wierzył w to, co mówił. Niziołek uśmiechnął się przyjaźnie, w
duchu przeklinając swą dolę.
~ Jeszcze coś wypijemy? Żartujesz, prawda? Prawda? - przeszło mu przez myśl podczas owego uśmiechu. Kapłanka obserwowała całe to krasnoludzko-niziołcze zacieśnianie więzi z niejaką niechęcią.
- Odpowiadając na twe pytanie, panie Pantiln... Nie spisywaliśmy umowy, nie była nam potrzebna, jakoś naturalnie przyjęliśmy, że spośród przedmiotów magicznych można zgłosić się do tego, co komu bardziej potrzebne i według potrzeb rozdajemy. Fundusze zaś gromadzimy i dzielić będziemy równo. Co
nieco już znaleźliśmy i jak do tej pory nikt sprzeciwu nie zgłosił.
- odpowiedziała wyczerpująco na wcześniej postawione pytanie.
- Przy okazji... - zwróciła się do Bodvara - Chciałam prosić o ten szmaragd. Możecie go odliczyć od mojej części w późniejszym podziale, ale muszę na czymś skupić magię, żeby móc dalej ruszyć w pełni sił.
Krasnolud w prawdzie nie lubił rozstawać się z kosztownościami, szczególnie z drogocennymi kamieniami, jednak bez słowa sprzeciwu podał go kobiecie. Bodvar skrzywił się na myśl o magii, ale jeśli potrafiła nad nią zapanować to lepiej dać jej błyskotkę, aby tylko można było jej użyć tak, jak tego się chciało.
- No to skoro po równo to jestem za - rzekł wesoło, splunął na dłoń i wyciągnął ją w stronę mrocznej kapłanki.
Samira rzadko okazywała uczucia, ale teraz skrzywiła się nieznacznie. Założyła ramiona na piersi, trzymają je daleko od nizioła. Kościana zbroja zachrzęściła nieprzyjemnie, gdy kolejne elementy otarły się o siebie.
- Trudno, żeby było inaczej. - rzuciło chłodno, przybierając ponownie całkiem opanowany wyraz twarzy, na co niziołek tylko wzruszył ramionami i otarł dłoń o spodnie.
Do grupy wkrótce dołączył Bodwyn, który wcześniej zajęty był przygotowaniem ekwipunku na dalszą wyprawę. Zdążył jednak podsłuchać część rozmowy i wiedział już, że od teraz niziołek będzie im towarzyszył.
- Najwyraźniej już zostałeś przywitany przez resztę. Mam na imię Bodwyn - odparł spokojnie, po czym skinął głową. Zaraz po tym zza jego pleców ujawniła się mała eladrinka, która posłała nieśmiały uśmiech w stronę Pantlina. - A to jest Mariele. Miło nam cię poznać. Mam nadzieję, że nasza współpraca przyniesie wiele dobrego.
Niziołek skłonił się w stronę człowieka po czym... jego oczy przekroczyły wyobrażalną wielkość, przypominając dwa ogromne talerze należące do bardzo żarłocznej persony.
- Jaaaaaka słodkaaa - rzekł urzeczony patrząc na mniejszą od niego istotę. - Piękna jesteś, wiesz?
Skrzydlata istotka natomiast ponownie skryła się za bardem, jedynie od czasu do czasu zaglądając zza jego pleców na nowego członka drużyny.
- Trochę ją speszyłeś. Nie martw się jednak, jeśli cię lepiej pozna to z pewnością nabierze śmiałości.

Po kolejnych przywitaniach w końcu wyruszyli w dalszą drogę. Plądrowaniem grobowców się nie zajmowali, mimo iż mogli natrafić tam na na prawdę potężne i wartościowe przedmioty, drogocenne kamienie czy złote monety w ilościach hurtowych. Bogactwa zmarłych z reguły jednak nie przynosiły znalazcy szczęścia, a bezczeszczenie grobów nie było zajęciem godnym krasnoluda.

Kolejne metry grobowców zostawały za grupą, która zagłębiała się coraz głębiej w ciemne otchłanie. Będąc w przestronne sali Samira po rzuceniu jakiegoś zaklęcia, wskazała wszystkim ukrywającego się dotychczas przed ich wzrokiem, mężczyznę. Sprawa wyglądała co najmniej dziwnie, kto i po co, będąc oczywiście przy zdrowych zmysłach, chowałby się w ciemnej krypcie? I to będąc tchórzliwym człowiekiem? Bodvar nie zaatakował od razu, jednak broń leżała pewnie w jego dłoni, gotowa w każdej chwili do użycia.
-Coś ty za jeden i czego tu szukasz?- warknął w stronę widocznego mężczyzny rudobrody. Wysunął się nieco do przodu, aby w razie czego móc od razu zaatakować. Nie miał zamiaru bawić się w dyplomację, czy inne pierdoły. Dyplomacja i pertraktacje w podziemiach, gdzie dotychczas spotkali wampira i jego sługusów były ostatnimi rzeczami, o jakich myślał wojownik.

Barthirin 12-03-2013 19:33

Felethren długo przyglądał się niziołkowi. Ciekawość paliła go od środka żywym ogniem. Chciał poznać nowy nabytek drużyny, chciał go zbadać i dowiedzieć się więcej. Nie chciał jednak wdawać się w podobne dyskusje w towarzystwie Bodvara, albo innego członka grupy. Drow niewiele by się dowiedział musząc co chwila odpowiadać na słowne zaczepki ze strony brodacza.

Obcesowo przywitał się z Patlinem i zaczął sprawdzać sprzęt. Kusza na swoim miejscu. Bełty w kołczanie, mikstury w sakwie. Był gotowy na dalszą drogę. Nie mógł się doczekać zejścia w głąb Podmroku. Powietrze w świecie Nad było czyste, a sceneria malownicza i zapierająca dech w piersi. Ale chłód podziemnych przeciągów i przyjemna dla oczu ciemność były dla Felethrena czymś niezastąpionym.

Nim się obejrzał byli już w kryptach. Weszli do obszernej komnaty z wielką rzeźbą przedstawiającą postać nieznaną mrocznemu elfowi. Starał się z całych sił, ale nie mógł powstrzymać przeciągłego westchnienia zachwytu.

- Co to za typek? - zwrócił się do Samiry wskazując głową na posąg.

Ale w odpowiedzi usłyszał tylko ostrzeżenie o czającym się w mroku niebezpieczeństwie. Wyjął kuszę i wlepił wzrok w miejsce wskazywane przez kapłankę. Co, u licha?, pomyślał.

Sierak 13-03-2013 09:50

Dzień 1., godzina 04:10 - Krypty Dordrien

Delikatna, ledwo widoczna mgła rozpierzchła się w emanacji wokół kapłanki Tyra wskazującej symbolem swego bóstwa nieznajomego. Ten nie odpowiedział na pytanie dalej wpatrując się bez najmniejszego ruchu w szóstkę podróżników. Przez te kilka sekund ci, którzy widzieli w ciemnościach (bard polegać musiał na zmysłach swojego chowańca, Mirra trzymała się blisko niego z racji że w ciemności była ślepa jak kura, a o dziwo Pantiln zniknął wszystkim z pola widzenia jak tylko zabrakło światła dziennego, potwierdzając swoją obecność wtrącanym co jakiś czas zdaniem bądź kilkoma słowami) mogli przyjrzeć się mężczyźnie (oraz Pantilnowi, którego obecność ujawniło zaklęcie kapłanki) - był niski, dość krępy i z figury na pewno nie przypominał zwinnych łotrzyków o których nie raz i dwa dało się słyszeć opowieści. Czarny kaptur opadał na pokrytą kilkudniowym zarostem twarz, nie zasłaniał jednak podwójnego podbródka, sądząc po jakości i stanie ubrań mieszkańca krypt, ten musiał przebywać w nich od dłuższego czasu. Co bardziej spostrzegawczy członkowie wyprawy zauważyć mogli, że jego ramiona i klatka piersiowa w ogóle się nie poruszały, zupełnie jakby nie oddychał. Bodvar zrobił krok naprzód zaciskając dłoń na rękojeści topora, zatrzymała go jednak Samira, rzec można w ostatniej chwili.

Samira rzuca test Woli ST 15: 15 + 13 = 28 (sukces)
Samira rzuca Wiedza (plany) ST 20: 1 + 11 = 13 (porażka)

Wraz z rozproszeniem niewidzialności służka Tyra była w stanie przejrzeć oszustwo mieszkańca krypt, sylwetka ludzkiego łotrzyka w jej postrzeganiu zbladła, kaptur przemienił się w łysą głowę o spiczastych uszach i kredowobiałej cerze, długi jęzor raz za razem uderzał o wachlarz ostrych zębów. Półnagie ciało stworzenia nie posiadało już charakterystycznych kilku kilogramów za dużo, teraz było muskularne, zaś jego palce zakończone były długimi szponami. Samira nie była w stanie wskazać konkretnie gatunku bestii przypominającej z wyglądu ghula, wiedziała za to na pewno, że ci dość prymitywni nieumarli nie potrafili używać zaklęć iluzji... Przynajmniej o ile jej pamięć dobrze działała.

Bestia zorientowała się, że jej niewidzialność wyparowała dopiero po kilku sekundach, twarz ludzkiego awanturnika wykrzywiła się w grymasie wściekłości którego mięśnie człowieka nie były w stanie wykreować. Wraz z głośnym warknięciem stworzenie zrzuciło z siebie osłonę iluzji ukazując się pozostałym w pełni swej aparycji.


Bodwyn rzuca Wiedza (plany) ST 25: 20 + 13 = 33 (sukces)

W przeciwieństwie do kapłanki, Bodwyn nie miał problemu ze zidentyfikowaniem stworzenia i to mimo trudności w przekazie wizualnym polegającym na tym, co widziała Mariele. Doskonale wiedział on, że nie miał do czynienia z nieumarłym, a wyjątkowo rzadkim mieszkańcem niższych planów zwanym potocznie Maurezhim. Bestia przypominająca do złudzenia ghula była w istocie demonem żywiącym się trupami i potrafiącym przybierać tożsamość wchłoniętych przez siebie istot, w międzyczasie stając się silniejszym.

Drużyna rzuca na inicjatywę: 10 + 4 = 14
Przeciwnik rzuca na inicjatywę: 4 + 2 = 6

Maurezhi zawył, jego głos odbił się echem po ścianach mrożąc krew w żyłach, widocznie jednak nie był do końca pewien czy zaatakować, dając drużynie ułamek sekundy na działanie. Pomnik za którym dotychczas się ukrywał stał niecałe jedenaście metrów od pozycji najbliżej stojących awanturników.

***

Maurezhi (59 pw): KP 20 (dotyk 12, nieprzygotowany 18), MRO Wytrw +8, Ref +9, Wola +8; RO 20/+2, niepodatność na elektryczność i truciznę, odporność na kwas, ogień i zimno 20, odporność na czary 21;

Bodwyn +100 PD


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172