Staram się zabezpieczyć książeczkę, tak, żeby poddać ją dokłądniejszym badaniom na uniwersytecie, poza tym robię zdjęcia wszystkim inskrypcjom. Już na parkingu: Cóż za dziwny... zbieg okoliczności? mówię na widok Gambita. Wygląda Pan jakby Pan spał z tutejszymi skorpionami, paskudne bydlaki... |
Najpierw próbuję jeszcze raz walnąć drzwi, a potem zapukać do sąsiadów. Może coś wiedzą, a może nawet któraś zaprzyjaźniona rodzina ma klucz do mieszkania, by w razie czego podlewać kwiatki. |
Jones: [czekamy na Gambita] Lens: Niestety nikt nic nie wie, nikt też do niej nie ma klucza, choć jeden sąsiad zainteresował się sprawą bardziej. Pomoże, ale wygląda dość niewyraźnie, więc nie jesteś pewien czy powinieneś z nim współpracować. |
Luke nie miał za wiele do roboty więc tylko kiwnął głową w geście akceptacji na propozycje Tannera. Sam jednak chce sprawdzić zawartość tak szczelnie zamkniętych szafek na obu piętrach. |
Mówię do niewyraźnego, żeby zadzwonił na 112. |
No mogę zeznawać, ale kim on jest? Jak jest jakimś szalonym mordercą to go nie chcę drażnić. |
Lens: Zapytał cię pod jakim numerem oni są. Luke, Tanner: Na parterze nie da się niepostrzeżenie otworzyć szafek, bo obok siedzi Mike i Peal. Na pierwszym i drugim piętrze była mała zabawa z przechadzającym się sprzątaczem, żeby was niezauważył, ale w końcu udało wam się zajrzeć do obu. Są tam spore zapasy: puszkowanego napoju Libertate, rzeczy spotykanych w zwykłych punktach pierwszej pomocy, zapakowane strzykawki jednorazowe, jakieś stare lekarstwa w szklanych niewielkich buteleczkach. Dodatkowo są tam niewielkie urządzenia podłączone kablami do czegoś - kable idą w podłogę. Diody wskazują, że ustrojstwa działają. Johnny: - Jest agentem służb specjalnych, który poszedł na swoje. A potem zwariował. - na chwilę zapauzował - Jednak opis "szalony morderca" to jednak trochę za dużo... ogólnie skoro pana śledzi to może chciałby pan go doprowadzić do budynku, w którym mieszka? Będziemy pana osłaniać... nasi najlepsi ludzie się tym zajmą. Nic panu nie grozi. - uśmiecha się kiwając głową na "tak" jakby używał mocy. |
- Akurat skorpionów tam chyba nie było, ale mniejsza z tym - stwierdził Gambit, wciągając powietrze. - Mógłby mnie pan podwieźć do domu? Mam mały problem z dojazdem. |
Sprawdzam czy nie da się ustalić do czego są podłączone (jakie pomieszczenia / co jest za ścianą) i czy kable da się odłączyć... - Jak na prawdziwą klinikę mają tu strasznie mało dokumentacji. Bardziej jakiś ośrodek doświadczalny... I wszędzie ten napój... - mówię mimochodem - Ten Gambit to twój znajomy? Wydawał się poruszony jak Cie zobaczył... Tego... Lensa moze udałoby się przekonać, żeby nie patrzył w naszą stronę, a gliniarza zagadać... Taki mam plan... No i zostało trzecie "nikomu nie znane" piętro... |
Powiem mu numer, a jak nie da rady, to sam zadzwonie. Wczesniej tez zadzwonie do kliniki i spytam, czy tam nic nie wiedza. Może coś mówiła komuś. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:31. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0