Luke trochę się pogubił. Obecność doktor Corbitt trochę go zbiła z tropu. To sen, czy już rzeczywistość. -Czuje się jak na jakiś niezłych prochach. -Pomyślał Luke. -Ciekawe jak to się rozwinie. -O co tu chodzi? -Powiedział do Tannera i Jonsa. -To sen? Co to za jajo? |
Ból był nie do wytrzymania. Do tego ta Corbitt domagająca się prawdy i tylko prawdy. Nie ma siły na wymyślanie wymówek. Opowie jej o tym, co zdarzyło się w pomieszczeniu, a potem poprosi o wezwanie pogotowia, o ile jeszcze tego nie zrobiła. |
- Eeeee - elokwentnie zaczął Tanner patrzac na plamę krwi. - E. Nie mam pojęcia co to było. Jakis potwór z horroru czy co... Gdyby to był sen, halucynacja to może wiecej prochów załatwiłoby sprawę... ale nie jest. Chyba, ze wszyscy śnimy ten sam sen, jak w "Koszmarze z ulicy Wiązów"... i chyba nie chce, aby tak sie to skończyło, jak na filmie. To coś wyglądało jakby miało ochotę zjeść twojego kumpla - powiedział patrząc na Luka - ale chyba zeżarło kogoś tutaj... Rozejrzyjmy sie... może są tu jeszcze jakieś ślady... |
To biegnę do doktora Ottona. |
Mike, Johnny: Okazało się, że doktor Otto odprawia jakieś chore rytuały - wyrysował dziwne znaki na podłodze, rozpalił świece i śpiewa coś w niezrozumiałym języku unodząc ramiona do góry jakby się modlił. Widząc was krzyknął, żebyście razem z nim śpiewali. Przy biurku i częściowo na znakach leży poznany wcześniej asystent Otta - Smith. Jest aktualnie nieprzytomny... lub martwy. Atmosfera zrobiła się dość mocno chaotyczna. Jakieś dziwne dźwięki jakby darcia materiału dochodzą waszych uszu z kierunku przymkniętych drzwi do Pokoju Snu 3. Otto przestrzegł was, żeby nie zaglądać nawet tam. Lens: Znalazłeś małą latarkę i wodę utlenioną w apteczce pierwszej pomocy. Następnie podbiegłeś do doktor Corbitt. Lens, Gambit: Po pogotowie już dawno zadzwoniła. Po zjawieniu się Lensa zasugerowała mu, żeby jej pomógł przenieść Gambita na zewnątrz: - Rany są jak najbardziej realne, więc powinniśmy opuścić ten budynek... - powiedziała spokojnie i rzeczowo. Chyba uwierzyła w opowieść Gambita. Jones, Luke, Tanner: W jednym z pomieszczeń znaleźliście zegarek, który wygląda na drogi i pistolet (naładowany). Po prostu leżały sobie na podłodze. Tanner pierwszy siegnął po pistolet. Idąc dalej dotarliście do drugiego pomieszczenia. W wielkim bałaganie leżą jeszcze dwie sztuki ciał - jeden sprzątacz i jeden sanitariusz. Poznaliście ich jedynie po ubraniach, gdyż niewiele z nich pozostało. Po wsiąkniętej w wykładzinę krwi zorientowaliście się, że o wiele więcej osób tu zginęło - cała podłoga była brudna od niej, choć nie było kałuż. Czwórka dziwnych istot wyglądających niczym lewitujące jaja z pojedynczymi mackami kończą posiłek złożony z dwóch dań. Jeden z nich, gdy wkroczyliście do pomieszczenia zaprzestał i zaczął powoli się zbliżać w waszym kierunku. Jego macka schowała się w środku, choć w przeciwieństwie do organicznych istot nie widać żadnej różnicy w dość gładkiej powierzchni półprzezroczystego tworu nadal delikatnie zabarwionym na różowo od wessanej krwi. Widok ten nie wpłynął pozytywnie na wasz stan umysłu, a co za tym idzie niekoniecznie to co wasz rozum będzie chciał to ciało wykona. |
Podbiegam do doktora i przywalam mu z karata w łeb. Nie będzie mi tu jakichś kolejnych diabłów przyzywał. |
Schowajmy się mówię szeptem i chowam się za winkiel |
Mike, Johnny: Mike zdziwił się, gdy starszy, łysy doktor oddał mu krwawiąc z nosa. Pięść wylądowała prosto na zębach Mika wybijając jedynki. Mike zapluł się krwią. |
- O kur...! - Szukam czegoś co będę mógł chwycić i przywalić doktorowi. |
Mike (i Johnny): Chwyciłeś lampkę z biurka, ale nie trafiłeś Otta. W tym czasie Johnny zauważył, że nie tylko strzały na parterze ustały, ale i oprócz walki Mika i Otta zupełnie nie ma innych dźwięków. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:19. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0