- Nie ma za co. - odpowiedział równie kpiąco - Może przydało by się żebym nim był, może byś przynajmniej nie latała samopas i nie doszłoby do tego. - “I kto to mówi. Kurwa, zaczynam brzmieć jak starzy…..” - Zresztą, rób jak uważasz - machnął ręką. |
- O tak! Byłbyś wprost rewelacyjnym wzorem do naśladowania - Cas pokazała mu bezczelnie język z cyniczną miną - Sprzedam ten tekst naszemu pedagogowi, umrze ze śmiechu. W odpowiedzi na końcową część wypowiedzi, Cas dygnęła wyciągając ironicznie ramionka do tyłu: - Och władco, za to też dziękuję. Wskoczyła na parapet: - Czemu te cholerne telefony nigdy nie łączą? - rzuciła komórkę w kąt. - Możecie się skontaktować z Chrisem czy też macie z nim jakiś problem? Bo jeśli tak, to chciałabym o tym wiedzieć. - nerwy jej puszczały powoli. |
Powoli czarka szału zaczynała się przelewać, czuł nabrzmiewające mięśnie pod skórą, ubranie zaczynało się robić przyciasne, jeszcze chwilę i zaczęło by pękać, oczy zaczęły zachodzić mu czerwoną mgłą, w myślach zaczęła dominować żądza krwi……. Całym sobą, całą siłą woli zmusił się żeby się opanować, jeszcze chwila a straciłby panowanie nad sobą. Odwrócił się z powrotem do reszty. - Cholerna gówniara, już zapomniałem jak ona potrafi wkurwiać - wycedził pod nosem przez zaciśnięte zęby - kiedyś naprawdę nie wytrzymam i palną ją, może się nauczy czegoś. Widać było po nim że cały jest spięty, chwila minie nim mięśnie spuszczą parę. |
Bill wstał niezdarnie a z otwartych po raz trzeci ran znów poleciała krew. Podszedł do Marcusa, położył mu rękę na ramieniu i z szerokim uśmiechem powiedział - Wielkie dzięki stary, wykazałeś się prawdziwą odwagą cofam wszystko złego, co o tobie powiedziałem. - W jego tonie nie było śladu ironii jedynie szczera radość oraz wdzięczność. - Słuchacie Rozjemcy mogą być wykurwiście dobrym stadem! Ale żeby to osiągnąć to musimy przestać sobie skakać do oczu, poruszać się grupą tak jak stado powinno i zacząć sobie ufać! Nie jesteśmy stadem Wilkołaków, więc ja i Marcus musimy dostosować się do reszty. Sorki druhu, ale szał musimy zapuszkować i odstawić na obiad dla pieprzonych sług zasranego żmija - Zakończył swoją małą przemowę z uśmiechem, po czym rozejrzał się po wszystkich obecnych. - Skoro walka o dominacje odpada to proponuje głosowanie: Steve mnie poskłada a potem jedziemy do szefa zdać mu raport ktoś ma coś przeciw ? - Spytał, po czym dodał na poparcie swojej tezy - Wykrycie, kto porwał naszych nadnaturalnych Romea i Julie oraz wykrycie szpiegusów w instytucie Dóktórki Kingstone to raczej nie duperele. Uwierzcie mi, że nic mi bardziej nie pasuje niż wbicie się w to Elektronic cośtam, ale nawet taki głąb jak ja się orientuje, że pójście tam samymi Rozjemcami to samobójstwo. To jest to, co może zjednoczyć całe nie normalsowe Miami Wspólny Wróg! |
Podczas przemowy Billa, Cas zeszła z parapetu i sięgnęła po jeden z kocy. Kłótnia z Marcusem, wyczerpała resztę energii jaką miała. W zasadzie sama nie wiedziała czemu go prowokowała. Nie, chociaż wiedziała. Ten jego arogancki ton ją zirytował. A Chris był jednak ważnym elementem układanki - mógł wiedzieć kto się szwenda po instytucie. Wcisnęła się w kącik sofy, która praktycznie nadal pozostała pusta, bo dziewczyna zajęła jedynie jej skrawek. Podkuliła kolana pod brodę, nakryła się kocem: - Uhum - mruknęła - zacznę ufać i wogóle co to tam - machnęła dłonią - ale muszę się zdrzemnąć chwilkę. Składaj się ze Stevem, a potem jedziemy do szefa. Jay, zadzwonisz do Chrisa? - otworzyła zamykające się ślepka. - Trzeba go wypytać, kto z jego rodzaju się plącze po instytucie. No i on jest częścią zespołu!!! |
- Ty Bill to lepiej siadaj na tyłku i się curuj. Inaczej nigdy nie wstaniesz z wyrka. - pomógł mu usiąść z powrotem na sofie - Tak, tak. Nie mówiłem że nie pojedziemy do Adriana, także to jest spoko, lepiej żeby wiedział że gałąź Pentexu czy inne gówno mu się na podwórku zalęgło i smrodzi. A Chrisowi i tak nie zaufam - ostatnie zdanie powiedział szeptem do siebie. Na słowa Cas o bastecie tylko cicho prychnął. |
Cas otworzyła oko i na prychnięcie Marcusa mruknęła z wrednym uśmiechem na buzi: - O patrz, prychasz całkiem jak kotek... |
- Już siadam, tak właściwie to lepiej by było żebym zamiast siadania ruszył się do kącika medycznego na zszywanie. Już mówiłem że rany nie goją się po wilczemu i że nie mamy czasu na moje zdechlactwo - Powtórz z uśmiechem ale na słowa kruczycy westchnął - Cassey miałaś spać to śpij mądry kruk nie prowokuje wilków. Chcemy być dla ciebie mili ale teraz to chyba nikt z nas nie ma siły na przekomarzali? Weź przykład z mądrych kruków Odyna które wiedzą kiedy przestać i się zdrzemnij- Poprosił grzecznie dziewczynę. Kilka chwil zbierał się w sobie po czym łapiąc się mebli i ścian doszedł do stalowego stołu stojącego w "kąciku medycznym". |
- Bill, mówiłem ci. W tej postaci, ran zadanych w Umbrze nie wyleczysz tak szybko, zamień się w Pana Hyda, w Crinosa czy nawet w Hispo, jak ci wygodniej, to będzie szybciej. Takie obrażenia w nie cały tydzień widziałem się goiły. Tylko musisz być w której z tych postaci, no i siedzieć na dupie cały czas. - Marcus pomógł doczłapać się Billowi do stołu. |
- Serio ? Ok lepiej zostanę w pół małpiej wróciłem do Homid tylko dlatego że łatwiej jest gadać i żeby Wypłosz mógł pozszywać. Trochę dziwnie by było gadać z szefem w Galaboro a nie wiem czy policja nie będzie szukać brzydala... A chuj z tym ! - Wnerwiło go to myślenie zmienił się w pana hyda - Zostaje tak żeby się szwy nie rozpierdalały- Stwierdził grubszym głosem. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:40. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0