- Zaraz, zaraz. Chris ma tutaj przyjechać? - Marcus był zupełnie zaskoczony - A na chuj on tu? Przecież się “wypisał”. Nie wiem jak wy, ale ja go nie chcę z nami, nie zaufam mu. Skoro tak przychodzi i odchodzi sobie kiedy mu się chce. Widać starzy mieli trochę racji odnośnie Bastetów, nie można im ufać. |
Cassey popatrzyła uważnie na Marcusa i syknęła: - I kto to mówi.... - Nie słyszałam, żeby nie był członkiem ekipy. A raczej nie wygląda na to, żeby tu się kłębił tłum do wyboru do koloru, nie Marcus? - Dzowniłeś wogóle do niego? - spytała podejrzliwie. |
Marcus odwrócił się twarzą wprost do Cas. - O co Ci kurwa chodzi? Że niby mi nie można ufać? Ja od początku jestem w tej ekipie, może nie jako ochotnik, ale nie skaczę z kwiatka na kwiatek jak on. Zrobiło się trochę ciężej to podkulił ogon i zwiał. Nie było Cię przy tym jak się wycofał, nie wiesz jak to było. Nikt mnie nie zmusi do zaufania mu. I na chuj, ja mam do niego dzwonić w ogóle? |
Cassey stanęła na wprost Marcusa i zadarła główkę do góry, żeby popatrzeć na niego z zadziorną minką: - A gdzie Ty byłeś... - zaczęła czupurnie i nagle sflaczała. Machnęła dłonią i odwróciła się - Z resztą to nieważne. Ktoś dzwonił do Chrisa? - popatrzyła po Jayu i Wypłoszu. |
- Jeśli masz mi coś do powiedzenia to powiedz mi to prosto w twarz a nie urywasz w połowię i się odwracasz. Gdzie byłem co? No? - podniósł lekko głos. |
- Nie drzyj się na mnie. - Cas też podniosła głos. - Gdzieś był jak Jacob zdychał, a Bill obrywał, co? Zrobiłeś sobie przerwę i skoczyłeś na piwko i dupencje? No chyba, że zbierałeś super ważny intel, to się podziel. Cas zaczęła wybierać numer do Chrisa na swoim telefonie. |
- Zbierałem info, trzeba było słuchać jak mówiłem. A oprócz tego zbierałem też po dupie od Marva żebyście mogli spokojnie z zakrwawionym Billem zmyć się sprzed tego cholernego parkingu! - teraz już zupełnie krzyczał - Gdyby nie to, to On byłby na waszej głowie! O ile wcześniej gliny by was nie zgarnęły. |
Cassey popatrzyła na Fiannę z kpiącym wyrazem na buzi: - Mhm... zatem mój błąd. Dziękujemy. - powiedziała spokojnie i cicho. Trzymając telefon przy uchu lustrowała Marcusa wzrokiem od góry do dołu. |
- Dobrze, następnym razem sami sobie będzie radzić z glinami. Brakowało kilku metrów żebyście wpadli na radiowóz, ciekawe jaką gadkę byś im sprzedała, no i oczywiście czy twój opiekun byłby szczęśliwy odbierając cię z komisariatu. A nie, masz farta, bo następnego razu nie będzie, nie ma rozdzielania się. Jasne? |
- Przecież powiedziałam, że dziękujemy. Ale powtórze, dziękujemy za to sterczałeś cały czas pod Instutem i pilnowałeś naszych tyłków przed glinami, za to, że oberwałeś od Marva i wogóle za masę z nami problemów. Ktoś Cię mianował nagle moim szefem? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:26. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0