lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Pipboy79 14-06-2016 00:49

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli




Po drodze na lotnisko



Jayson był zadowolony, że w końcu dogadali się z superblondyną co do prezentu dla Bill'a. Od razu poczuł się pewniej gdy Angie powiedziała swoje i dała zielone światło temu pomysłowi. Na uwagę o skali potencjałów Alfy i szczurów Szramy skrzywił się i uniósł brew. No właśnie. Miała rację. Potencjału Alfy raczej nie dało się podważyć. Była tak pewna jak jej elitarny charakter. Szara by tak się spuszczała i wściekała że w niej nie jest? Albo reszta, że jest lub nie? A zresztą sam się przecież niedawno zmierzył z jednym z nich. No i musiał przyznać, że mogło pójść mu lepiej. No inne formy, bardziej na serio ok, może i miałby większą przewagę. Ale jednak dość jasne było, że Gnatożuj żadnym leszczem nie jest. Przynajmniej co sam od ręki i na własnych żebrach i zębach sprawdził całkiem niedawno. Więc nie, dla mokola Alfa miała dość pewny i niepodważalny status, potencjał i renomę. Wątpił by po tylu akcjach w całym mieście byli w niej jakieś ściemniacze i cieniasy. Nawet jakby brać pod uwagę, że to jakas tam adrianowa propaganda i plociasrkie czy magiczne sztuczki to jakoś wątpił by tyle razy im się udało wszystkich nabrać.

Ale zostawał Szrama i jego szczury w tym rachunku. Jako zawodowy renegat jakoś z natury był w ukryciu i cieżko było oszacować czym dysponuje. Czyżby Alfa czyli Adrian wiedział o czymś co im nie powiedział? O jakiejś wunderwaffe czy co, że obawiał się starcia z nimi? Przecież te szczury nie były ubermocne. Rozsmarował dwa po kanale praktycznie za jednym uderzeniem. I to nie w najmocnieszej wyśnionej formie. Chłopakom też poszło bardzo dobrze. A ponoć Rozjemcy nie byli dobierani głownie pod kątem zdolności bojowych tak jak Alfa co miała być grupką typowo szturmową tylko do rozwałki patafianów co podpadli Adrianowi. To czego tu się bać u tych gryzoni? Rozwaliliby ich. I tamci wiedzieli o tym skoro dali nogę. Więc co? Baza? Mieli coś w bazie? Też by ją rozwalili. I namierzyli. Albo przynajmniej zmacherowali co nieco. Zwłaszcza razem z Alfą. Więc kurwa o co chodzi?

Nie podobały mu się te rozmyślania które swoim niedopowiedzeniem wzbudziła w nim najładniejsza z Muszkieterów. Trafiły na podatny grunt, jak tak jechał milcząc, pukając kciukami po kierownicy. Ok, był dość zwykłym członkiem nadnaturali w mieście gdzie mu tam było do pozycji Colsona, Alfy czy Adriana. No i wiadomo szefy i ważniaki mogli mieć swoje układy, plany, tajemnice o których nie informowali takich szaraczków jak on. No normalne. Ale normalne też było, że takie machlojki nie musiały być mile odbierane przez owych szaraczków i sądząc po ponurej i zaciętej minie prowadzącego superbrykę Atkinsona tak właśnie było. Miał nadzieję, że Adrian wie coś o szczurach i zasadza się jak na filmach na jakąś superakcę. I Jay chętnie by wziął w niej udział by dorwać i rozerwać te wkurzające i plątajace się pod nogami i kłami gryzonie. Miał właśnie nadzieję, ze chodzi o to a nie co innego bo te co innego właśnie strasznie go wkurzało. Na razie jednak milczał i postanowił poczekac jak się rozwinie sytuacja.

- Ciekawe za co Marv skasował Trash. - mruknął w końcu po dłuższej chwili mileczenia. Trash była w ich składzie od początku ale niedawno Marv ją skasował. I w sumie nie interesował się dotąd tą sprawą ale ciekawe za co? Jak na mortala to Marv był nieźle zorientowany w ich nadnaturalnej społeczności i zasadach nią rządzących. Skasował ją bo była szczurem? Czy za coś innego?



Na lotnisku



Sprawa niby opornie ale bez większych przeszkód szła do przodu. Uśmiechnął się pod nosem widząc koślawą tabliczkę w rękach Bill'a. Całkiem sprytny numer. Spodobał mu się. No i to, że Bill zajął swój kącik i filował na nich z innej perpsektywy to mógł zauważyć wcześniej coś czego oni przy szafkach by nie dali rady. Ale najpierw sprawa z Michaelem i jego "nie mogę" potem nawet Angie jakoś nie tak gładko szło z tym otwieraniem szafek a i jakoś te całe lotnisko było niby ok. Aż dziwne. Obserował i czekał kiedy zjawią sie szczury albo inna konkurencja by odbić artefakt. A jakoś jeśli nie znaleźli jakiegoś sposobu na oszukanie go i chyba reszty też to chyba byli tu sami mortale. No niby dobrze. Przecież powinni być tacy dominującym gatunkiem na mortalowym lotnisku. I niby nic nie robili. No to chyba też dobrze.

- No. Sprawdźcie czy to to co mamy przywieźć. I czy ktoś czegoś złośliwego złośliwie nie przyczepił. Jak to rękawica to bieramy i spadamy do bryk. Trzymajcie się mnie i Angie to jakby co to machniemy legitkami jeśli trzeba. Jeśli będzie syf, niech ktoklwiek z naszym skarbem dotrze do KITT'a. KITT sobie poradzi z wyrwaniem go stąd. Resztę się zgarnie jeśli się da a jak nie to innymi brykami albo co. Ale to nie może wpaść w czyjeś łapy poza naszymi bo nastaną dla nas bardzo ciekawe czasy. - mruknął zezując na pakunek a potem wracając do lustrowania terminala lotniska. Jeśli tam była rekawica to reszta to detal. Jeśli pluskwa to mogli zdjąć w samochodzie. Jeśli coś innego to też w samochodzie. Ale jak bomba czy inne stare skarpety to wolał wiedzieć od razu. Wówczas o ile Eilen ich z jakiegoś powodu nie rolowała czy nie popełniono pomyłki przy jej przysłuchiwaniu to by oznaczało, że ktoś tu był wcześniej. Choć wówczas była szansa, że może jeszcze dałoby się złapać jakąś emanację aury czy zapachu na torbie i skrzyni. Liczył, że Michael i Marcus potrafią rozpoznać coś czego nie powinno tu być, zwłaszcza jakby jebało obcym nadnaturalem. No ale jakby było w miarę ok i była ta rzeźnicka rekawica to wystarczyłoby by ktokolwiekwrzucił ją do KITT'a i ten by ją pewnie ze Steve'm na pokładzie dał radę podrzucić ją do siedziby ich szefa. A oni by jakoś wrócili później co najwyżej. Bez rekawicy pewnie ewentualna walka na lotnisku i okolicy sporo straciłaby na impecie bo by się choć część sił przeciwnika zabrała za pościg za KITT'em a ten co jak co ale na wyścigach się znał. Zwłaszcza jak to właśnie Kierowca siedział za kółkiem.

Hakon 14-06-2016 23:21

Michael przyglądał się zgrabnej pupie Angie, która zmierzała do skrzynek. Obserwował jak wytrychami, z których czuć było moc kombinuje dłuższą chwilę i szafka otworzyła się.
Nie czekając dłużej podszedł do dziewczyny.
- Zgrabne rączki nieźle operują- Uśmiechnął się wymownie i z podtekstem w spojrzeniu. Miał nadzieję, że kiedyś dane mu będzie poczuć pieszczoty tych rączek.
- Dobra robota. Daj zobaczę czy jest w środku i spadamy.- Powiedział do dziewczyny i wziął torbę i położył na ziemi po czym uchylił wieko i sprawdził mocą czy rękawica jest w środku. Podczas całego zajścia przejrzał jeszcze raz naturę torby i czy nie ma jakiś niespodzianek.

Raist2 18-06-2016 00:07

Marcus cały czas trzymał się blisko szukającyh odpowiedniej szafki. Kiedy Angie zabrała się za otwieranie starał się ją zasłonić tak by wyglądało to naturalnie, jakby przypadkiem zablokował komuś widok. Po wyciągnięciu torby nie przeszkadzał im w sprawdzeniu czy wszystko gra.
Wydawało się jakby lotnisko opustoszało, ale rzucił to na zwykłe mylne wrażenie albo zabezpieczenie Eilen.

- Tak. To to co szukamy. W pobliżu też nie wyczuwam nam podobnych. Możemy iść. - powiedział mag po krótkiej chwili koncentracji.

- To nie ma na co czekać. - Fianna wyciągnął rękę po torbę.
- Czekaj. - zatrzymał go Jay - Angie ją weźmie a ja będę obok, Ty przede mną a Mike za nami. W razie czego błyśniemy blachą.
- Jeśli chcesz błyskać blachą to idź pierwszy, będzie bardziej naturalne skoro i tak widzieli że od początku jesteśmy razem. Że niby nam czyścisz drogę. Ja będę trzymał torbę Mike obok mnie a Angie jako że druga która ma blachę zamyka kordon, pilnując nas. Uwierz mi, znam to z autopsji, gliny tak robią jeśli jest ich tylko dwójka, a podejrzani nie są skuci.

Po uzgodnieniu kto gdzie idzie ruszyli do wyjścia.

Pipboy79 18-06-2016 20:52

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



- Ale ja nie zamierzam torować drogi Marcus. Zamierzam machnąć odznaką jeśli zajdzie potrzeba bez tego nie ma co wzbudząć sensacji. - mokol skrzywił twarz w grymasie zaskoczenia i nierozumienia zastanawiając się przez chwilę czy on źle wytłumaczył swój zamiar czy Marcus jakoś opacznie go zrozumiał. Może jedno i drugie? W każdym razie nie zamierzał zmieniać szyku w ustalonym planie więc nadal pozostać przy blondynie.

- Ale widzę, że ci zależy. Niech będzie więc, możemy się zamienić miejscami. - wzruszył ramionami uśmiechając się i wyforsował się na czoło "diamentu" zwalniając miejsce obok Anige dla wilkolaka w ludzkiej skórze. Odchodząc z miejsca wahał się czy postępuje słusznie. Wierzył, że w walce jest znacznie sprawniejszy od niego więc dla potencjalnych przeciwników byłby raczej większą zaporą do przebycia na drodze do Angie i torby. Postanowił jednak zaryzykować i okazać zaufanie koledze z tej samej grupy. Dotąd jakoś niczym rażącym mu nie podpadł a i zachowywał się względem nich raczej ok więc właściwie mogli spróbować. Poza tym właściwie pozycja na czele szyku i w razie czego szturmu, no i machanie odznaką jak na filmach i krzyczenie na resztę mortali zupełnie jak na filmach akcji było mu całkiem miłe.


- Co do jazdy to jeśli Marcus nie ma nic przeciwko to ja mogę się przesiąść do pikupa i poprowadzić. Wtedy Marcus by jechał ze mną w pierwszym wozie, za nami KITT i na końcu Michael. - zaczął mówić ponownie gdy już znaleźli się w pobliżu samochodów. Zaczynał właśnie główkować nad doborem trasy i jak ich porozdzielać i dobrać zadania.

- My z Marcusem będziemy mieć najwolniejszą brykę dlatego pojedziemy piersi. - zaczął od początku. - Mustang jest niezły więc pojedzie na końcu. KITT będzie więc w środku. Niezbyt dobrze by ktoś jechał sam więc chłopaki dobrze by było by ktoś pojechał z Michael'em. - popatrzył na dwa wilkołaki. Jeśli on się przesiadał do pikupa, Marcus jechał z nim, reszta Muszkieterów w KITT to zostawali tylko Bill i Artur do rozdzielenia.

- My z Marcusem będziemy wybierać drogę i sprawdzali front. Jeśli zrobią gdzieś zasadzkę wówczas my pewnie wjedziemy w nią pierwsi. Jeśli zaś pościg to wówczas pewnie na pierwszy ogień pójdzie fura Michael'a. - wskazał ruchem brody na zaparkowanego mustanga. - Jakby co to ruch nam sprzyja więc nie zatrzymujemy się. My postramy się omijać korki i takie tam. Jak utkniemy to będziemy nieruchomym celem. Wówczas uważajcie na pieszych, motocyklistów i innych takich co im korek tak nie przeszkadza jak prawdziwym pojazdom. - mówił wolniej jakby na bierząco o czymś myślał. Zastanawiał się właśnie jak to będzie z tym korkiem i trasą. Wolałby pojechać ile się da drogami szybkiego ruchu gdzie było wiele miejsce do manewrów, szybkość można było rozwinąć przyzwoitą a nie tych ciapciaków w miejskich korkach no i były szerokie więc trudniejsze do zablokowania.

- Trzymajmy odstęp. Tak by żadna bryka nie wcisnęła się między nas. Michael to zwłaszcza do ciebie. Jeśli ktoś by próbował to rób co uważasz za stosowne by się jednak nie wepchał. To będzie od razu widać, że coś nie tak jeśli nadal będzie próbował bo normalsom raczej tak nie zależy by się wepchnąć właśnie za ten a nie inny samochód. - zwrócił uwagę reszcie zespołu na ten drobny detal. Jak się dadzą pokawałkować to i wsparcie wzajemne może stać się iluzoryczne. Kolejny też powód by pikup jechał pierwszy. Pozostałe dwie bryki miały w przyśpieszeniu i manewrowości sporo zapasu w porównaniu do niego więc nie powinny mieć problemów z dostoswaniem się do niego a on, nawet z Jaysonem za kierownicą już niekoniecznie.

- Ogólnie najważniejsza jest paczka czyli KITT. Przede wszystkim o musi dojechać na miejsce. Więc jesli byśmy spotkali mało nam życzliwych członków ruchu ulicznego chcących nam przeszkodzić a któraś z pozostałych bryk by jednak straciła kontak z resztą to trudno. Reszta jedzie dalej a odosobniona bryka będzie musiała jakoś sobie poradzić. Jak KITT dojedzie na miejsce to się zorganizuje jakąś pomoc w razie potrzeby ale mamy gorącą paczkę i musi ona być dowieziona na miejsce. - rzekł poważnym tonem zerkając na nich po kolei. Wierzył w możliwości ich muszkieterskiego supersamochodu. Wierzył, że jest przetrwać naprawdę wiele w tym i to zadanie. Ale gdyby powiedzmy wpadli w zasadzkę i zatrzymali się by wspomóc którąś z pozostałych bryk i obsad to zwiększaliby ryzyko powodzenia zasadzki. A zwykłe bryki były o wiele bardziej podatne na ataki wszelakie niż KITT. Poza tym gdyby nawet któraś z pozostałych bryk odpadła z wyścigu na sporą odległość nadal mogła próbować dogonić ich a jak nie dojechać sama. Jeśli by nie zdołała to wrócą po nią no ale dopiero po dostarczeniu paczki. Wolał powiedzieć to od razu teraz by wszyscy wiedzieli na czym stoją i jadą a nie by potem były jakieś pretensje czy żale.

- Jakby co, to punkt zborny jest u szefa. Gdyby ktoś się oddzielił to niech tam próbuje się przedostać. No i jesteśmy Rozjemcami i robimy bezpośrednio dla szefa szefów więc gdyby ktoś pyskował czy robił nam koło pióra myślę, że spokojnie możemy się podeprzeć jego autorytetem. - powiedział na koniec na wypadek gdyby akcja etapy "pwrotu do bazy" takiej samotnej bryki czy nawet któregoś z Rozjemców przedłużała się. Zostawało jeszcze co najwyżej upewnić się, że wszyscy mają swoje numery by nie został ktoś sam bez łączności z resztą grupy. Szkoda, że nie mieli krótkofalówek albo CB radio w każdej bryce. Sprawniej by się gadało jak sprawa na parę bryk.

Ehran 20-06-2016 21:42

Angie oddała torbę Michaelowi by ją sprawdził.
Uśmiechnęła się jedynie, nawet wdzięcznie się zarumieniając, na słowa o zgrabnych rączkach.
Gdy Michael przycupnął przy torbie, dziewczyna zrobiła krok do tyłu. Być może obawiała się mocy rękawicy, może po prostu nie chciała, by Michael zerknął jej pod spódniczkę.

Gdy Fianna wyciągnął rękę po torbę, Angie mu ją dała. Nie widziała powodu, by się sprzeczać o to, kto ma ją nieść.
Będąc na uboczu miała też większą swobodę działania, no i nie była pierwszym i oczywistym celem ewentualnego ataku. Pasowało jej zatem.

Gdy wydostali się na zewnątrz, dziewczyna uważnie przeglądała otoczenie.
Do samochodu wsiadła jako jedna z ostatnich. Potem natychmiast zabrała się wraz z Stevem za hakowanie centrali sterującej ulicznymi światłami.
Na jej wirtualnym ekranie pojawiały się też wszelkie zgłoszenia o wykroczeniach w okolicy i na ich trasie.
Z radia Kitta popłynął policyjny kanał.

Podczas jazdy, Angie bawiła się dla zabicia czasu jednym z swych noży do miotania. Nadal bacznie obserwując wyświetlacz i czasem zerkając dookoła na rzeczywisty świat.

Mike 21-06-2016 23:30

Lotnisko
Gdy torbacze zwartą grupą zbliżali się do drzwi, jeden z lotniskowych ochroniarzy popatrzył na nich uważnie. Rzucił parę słów do radia i odprowadził ich wzrokiem aż do drzwi. Wyszli akurat w momencie, kiedy zaparkował tam autokar. Drzwi z sykiem zaczęły się otwierać...

Gdzieś niedaleko
Długa lufa Geparda A4 ledwo co wystawała z otwartych drzwi helikoptera. Strzelec leżał na podłodze i regulował lunetę.
- Jestem gotów - zameldował.
- Pozostali też są na miejscach. - Odparł pilot. - Zaraz się zacznie…

Lotnisko
Michael otworzył bagażnik i gestem głowy nakazał włożenia tam torby. Gdy tylko znalazła się w środku zatrzasnął bagażnik. Chwilę potem otworzył i podał torbę Marcusowi, potem Angie, trzecią sam wziął. Wszyscy rozeszli się do samochodów. Pickapem jechał Godzilla z Marcusem. Za nimi KITT z Wypłoszem, demonicą i Arturem, a na końcu Michael z Billem.

Ruszyli. Włączyli się w sznur samochodów odjeżdżających z lotniska. W końcu dojechali do skrzyżowania i skręcili.
- Rejestruję dźwięk silnika kilku motorów. - odezwał się nagle KITT.
Z parkingu warsztatu samochodowego Power Front Wheel Drive Inc z rykiem silników wyskoczyło czterech motocyklistów. Zaterkotały pistolety maszynowe. Maska pickapa pokryła się dziesiątkami dziur. Szybę pokryły pajęczyny pęknięć otaczające otwory. Samochodem zarzuciło w lewo, wprost na jednego z napastników. Motor wyrżnął w błotnik wyrzucając kolesia w powietrze. Automat zagrzechotał na masce i spadł z prawej strony.
- Doje… - okrzyk radości zamarł na ustach Marcusa. Godzilla z twarzą wykrzywioną bólem i krwawymi bańkami na ustach z przestrzelonego płuca naparł na kierownicę starając się zajechać drogę drugiemu motocykliście. Niestety ten ominął bez problemu i ciągnął serię po jadącym z animi KITTie. Pociski zadzwoniły o karoserię, trzasnęły boczne okienka zasypując wnętrze szklanym gradem.
- Mają srebrne naboje - warknął Artur dociskając dłoń do prawego ramienia, między palcami ciekła krew.

Szybka bryka, niemałe umiejętności i ciasno jak w dupie. “Kurwa, spierdolą mi lakier” przeleciało przez myśl Michaelowi gdy zobaczył jak napastnicy siekają dwa pierwsze samochody. Nim zdołał cokolwiek zrobić. Bill kopnięciem otworzył drzwiczki. Pociski podziurawiły przednią szybę, a chwilę potem nastąpił huk i drzwi zamknęły się z wielką siłą. W lusterku widział koziołkujący motor i toczącego się motocyklistę. I w tym momencie uświadomił sobie jak wyglądają drzwi jego bryki.



Sytuacja. Jesteście na NW 135th St. zaraz za skrzyżowaniem Le Jeume Rd. Ruch jest spory, na obu pasach są samochody, Da się wjechać na chodnik.
Motocykliści jadą parami, pierwsza para została wykolejona. Druga nadciąga gotowa poprawić to co tamci nie dokończyli.
Godzilla i Marcus mieli najmniej czasu na reakcję, ale Jason miał fart. Mimo ran.
Jadący Kittem nie zdążyli zareagować. Jedynie Bill wykazał się refleksem.
Godzilla 3 prawdziwe rany, ma -1 kość
Artur 1 prawdziwa rana.


Brilchan 22-06-2016 10:43

Lotnisko

Bill obserwował zamieszanie przy szafce chodząc ze swoją tekturką nad głową, kiedy zobaczył, że udało im się zdobyć jakąś torbę i kierują się do wyjścia zerknął na ekran komórki złapał się za głowę udając, że krewni, na których czekał już przylecieli wcześniej wyszli pobiegł do wyjścia.

Tam na szybko wytłumaczono mu plan i posadzili go do jednej bryki z Mikiem, co mu pasowało, bo dobrze się z magiem dogadywał.




- Booyaahh! - Krzyknął rozdzierająco, gdy załatwił motocyklistę drzwiami przez chwilę miał ochotę wyskoczyć z samochodu, aby dobić wroga...

~-Ani mi się waż!- Krzyknął wuj Arnul.
-Tak to zupełnie bezsensowny pomysł tak jakby wojownik podczas walki zdarł zbroje żeby bić się na gołe klaty ze strażą przednią. Podczas bitwy nie wolno rezygnować z żadnej przewagi ani osłony!- Poparł go Ognista Włócznia.
- A za tymi pewnie przybędą następni - Dodał Pieśniarz Bitwy.
- Po za tym, mogą mieć srebrną amunicje do tego zaraz policja się na pewno zjawi, więc w najgorszym przypadku by cie rozsmarowali a w najlepszym zgarnęłyby cię władzę. No i zostawiłbyś maga bezbronnego tak nie traktuje się przyjaciół. Musisz nauczyć się myślenia perspektywicznego - Zakończył temat Andrew ~

Uspokojony przez Przodków Pomiot uśmiechnął się przepraszająco - Wybacz rysę wszystko ci naprawie obiecuję! Ale na razie staranuj tamtych z przodu! Pewnie niedługo będą mieli posiłki, więc trzeba wysadzić z siodła jak najwięcej damy radę! Do tego gliny już pewnie w drodze jeżeli zacznie robić się groźnie mogę spróbować nas przenieść w Umbrę tam mógłbym walczyć w bojowej formie a ty na spokojnie magować ale zamiast glin mielibyśmy na głowię duchy - Podzielił się z towarzyszem swoimi przemyśleniami - Jakby co spróbuj jechać w tereny mniej zaludnione może tam będzie łatwiej przeskoczyć ? Jak przywieziemy szefowi świnki pod klub golfowy to nam jaja urwie – Dodał.

Pipboy79 24-06-2016 15:59

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



No i się zaczęło. Oczekiwał tego, planował, spodziewał się a gdy w końcu nadeszło i "zaczęło się" to jednak słówko "nagle" jakoś samo sie pojawiało w odniesieniu do całej tej sytuacji. Bo zaczęło się nagle. Jakiś parking, pobocze, samochody, motor, drugi, trzeci i gdy już wyczuł ich nagłe przyśpieszenie, zauważył ruch w stronę ich mini kolumny, upewnił się, że to nie przypadek czy zmyła tamci już pruli do nich z automatów!

- Achh! - jęknął boleśnie gdy pierwsza seria przeorała maskę, zniknęła przednią szybę zasypując kierowcę i pasażera, deskę rozdzielczą, siedzenia i podłoge szklanymi kryształkami odłamków, oraz także trafiła go w pierś. Jęknął ponownie gdy wyczuł, że oberwał cholernym srebrem a nie zwykłym ołowiem. Jakby jeszcze ktoś miał wątpliwości to właśnie czując te palące krople szlachetnego metalu na który był wrażliwy jak większość łaków miał dowód, że to nie zwykły napad rabunkowy tylko celowa akcja przeci nadnaturalom.

Gdy oberwał odruchowo przyłożył jedną dłoń do piersi. Od razu zozstała zachlapana czerwoną juchą a dresy od Adriana zaczęły przebarwiac czewonymi strugami. W efekcie na moment tuż po trafieniu kierownica a za tym i samochód nieco mu wierzgnął. Ale niechcacy dobrze wyszło bo skasowali jednego z napastników.

- Kurrrwaaa! - warknął rozzłoszczony a także by choć w ten sposób stłumić ból. Oberwał. Poważnie. Sreberem. Ale żył. Teraz zaczęła do głosu dochodzić zwyczajowa agresja i gniew. Miał ochotę zmorfować się natenkurwatychmiast! Głos przeszedł mu w niski charczący warkot, przez zaciśnięte zeby wypluwał wraz ze świszczącym oddechem strużki śliny zmieszanej z krwią. Pragnienie wzięcia odwetu i rozszarpania przeciwników było tak silne, że skóra mu pociemniała, włoski na niej zmniejszyły się a sama skóra zaczęła przybierać zmarszczki typowe dla gadziej skóry. Paznokcie na palcach też zaczęły bardziej przypominać szpony niż właśnie paznockie a źrenice przybrały, typowy, szparkowy, gadzi wygląd zamiast zwyczajowych ludzkich. Ale opanował się. Nadal było gorąco ale nic poza tym. Poradzi sobie. Wszyscy sobie poradzą. Wyrolują tych palantów na motorach!

- Lubicie ostrą jazdę palanty?! No to zobaczymy jak ostrą! - wrzasnął wściekle już odzyskawszy rezon. Krwawił a jego krew spływała pod koszulą i na niej w dół, na uda i siedzenie. Ale wciąż był zdolny do jazdy, do walki, do rozsmarowania tych motopcheł po asfalcie!

- Wiesz co jest najważniejsze podczas jazdy Marcus? - zaczął pytanie do współpasażera zupełnie jakby właśnie o czymś podobnym rozmawiali.

- Najważniejszy jest styl. Jak masz swój styl to znaczy, że jesteś kimś kto ma coś do powiedzenia. Do pokazania. - nawijał dalej mokol cedząc słowa z zaciętym wyrazem twarzy. Wyrównał już maszynę i teraz dodał gazu co ta zareagowała zwiększeniem obrotów zwiększajac wycie silnika i zwiększając prędkość.

- Ta twoja bryka ma styl. Klasyczny. Lubię klasykę w samochodach. - zwierzył się Atkinson nie przerywając ani swojej opowieści ani swoich manewrów. Zaczeli szybko skracać odległość do jadącej przed nimi pechowej maszyny. Jayson podjechał już na zwyczajowąodległosć potrzebą do wyprzedzenia maszyny. I dalej podjeżdżał. Musiał już pewnie być w odległości uznawanej zwyczajowo za zbyt niebezpiecznie bliską na drodze i tamci, chyba jakas rodzina wracająca z wakacji czy odbierajaca kogoś z lotniska bo obładowany walizami już zaczynali panikować sądząc po nerwoych ruchach głów, twarzy, krzyków i machania rękami. A może panikowali już gdy zaczęła się strzelanina? W każdym razie Jay zauważył to właśnie teraz. Pewnie sądzili, że zamierza ich zaraz stuknąć od tyłu w tę ich tanią, żałosną japońską hondzię.

- Ale bryka, jakakolwiek nie doda ci stylu. To kierowca jest stylem. - pokiwał głową jakby przedstawiał wilkołakowi jakąś, swoją prywatną filozofię życiową. Zapatrzony poprzez rodzinę w hondize i ich szyby obserwował nadjeżdżajacych napastników. Dwóch co ich minęli udało się im i Bill'owi zdjąć ale właśnie nadjeżdżała kolejna parka. Manewe przyklejenia się do zderzaka hondy sprawił, że z przecika ich pikup stałsię dużo trudniejszym celem no ale pozostałe dwie bryki w kolumnie już niezbyt miały jak powtórzyc ten numer. Teraz by trafić pikupa motocykliści albo musieliby odjechać dośc dużo bardziej w bok by go trafić na co droga aż tak szeroka nie była albo strzelać dopiero jak już będą prawie ich mijać. No chyba, że by strzelali nie zważając na hondę i jej cywilną załogę bo mimo wszystko pikup był od niej większy to całkiem zasłonić go nie mogła.

- I musi mieć coś do powiedzenie. Na drodze. Coś do zrobienia. O na przykład właśnie tak... - rzekł ponownie Jayson mrużąc oczy gdy poprzez spanikowane graby rodziny i ich szyby obserwował nadjeżdżajacych napastników. Przecież nie zamierzał wiecznie się chować przed jakimiś motopchłami. Nadjechali z całą prędkością zaraz za pierwszą parą. Ledwo zdążył przykleić się do hondy i już prawie od razu i tamci byli tuż przed nią. ~ Teraz! ~ wrzasnął w duchu.

Kończyny Kierowcy bezlitośnie zmusiły mechanizmy kierownicze pikupa do wymaganej pracy. Gwałtowne wciśnięcie pedałów, ruch kierownicą i silnik zareagował zmianą w wyciu silnika, hamulce zpiszczały blokując koła, skrzynia niemiłosernie zajęczała rozpaczliwie protestując przeciw takim przeciążeniom a do tego doszły jeszcze gumy opon które piszczały zdzierając swoje zewnętrzne warsty i zostawiając je na rozgrzanym asfalcie. Jayson nie miał mozliwości obserowacji tego wszystkiego ale odbierał to całym sobą jak na weterana prowadzenia pojazdów wszelakich przystało. Od tego one były i od tego on był. Razem stanowili wyjątkowe połączenie gdy kierowca i maszyna stawali się jednym. Ale dla reszty świata efekt był dużo bardziej widoczny na całej maszynie a nie jej poszczególnych mechanizmach.

Czerwony pikap, któy wyglądał jakby po ostrzelaniu zamierzał staranować mniejsza hondę ostatecznie przykleił się do niej prawie ani jej nie taranując ani nie wyprzedzając. Jechali tak nerwową chwilę póki motocykliści, jadący z przeciwka prawie nie dojechali do jadacej jako pierwszej hondy. Wówczas bez ostrzeżenie pikup zaczął dziwny manewr coś jakby wreszcie zdecydował się wyprzedzić mniejszy pojazd. Maska Forda wyskoczyła zza hondy ale zamiast wyprzedzić w cywiliozwany sposób przy akompaniamencie katowanej ksrzyni biegów i pisków opon zarzuciło mu nagle rufę do tyłu i w efekcie pikup zaczął sunąć bokiem obracajac się zdawałoby się zdumiewająco wolno.

Plan Jayson'a był niezbyt wyrafinowany. Wiedział, że motocykle są zwrotniejsze i szybsze w takich warunkach od pewnie każdego ich pojazdu. A pikup jest w tej chwili najbardziej ociężałym i powolnm pojazdem ze wszystkich. Więc miał dość mizerne szanse, że uda mu się zaskoczyć czy wymanewrować motocyklistów póki mają swobodę manewru. Ale liczył na ich prędkość. Byli rozpędzeni i jechali kursem kolizyjnym. Miał nadzieję, ze wzięli pod uwagę to, że pikup może nagle wsykoczyć na jednego z nich i próbować staranować. Ale powinien to robic maską czyli tym wężsą krawędzią dwuślada. Atkinson zaś w momencie mijania hondy, puścił pikupa w gigantycznego bączka więc sunął całą cholerną burtą po drodze gotów zgarnąc jak nie nadkolem to drzwiami czy kufrem cholernego motcyklistę! Żywił nadzieję, ze aż takiego refleksu i zdolności przewidywania tamci nie mają. Ale zawiódł się.

Czy ból spowolnił mu reakcję i zdolność postrzegania, czy zbyt przyzwyczaił się do prowadzenia superbryki, czy jego manewr był aż tak przewidywalny dla przeciwnika tego nie wiedział. Widział jak motocyklista wyraźnie spanikował i gdy rozpaczliwie wierzgnął na maszynie usiłując minąć nagłą przeszkodę. Przez ułamki sekund i cenne metry dwaj uliczni motowojonwnicy walczyli ze sobą nawzajem, pędem, uciekajacymi metrami i sekundami. Jeden parł do kolizji, drugi usiłował jej uniknąć. Obaj balansowali swoimi pojazdami usiłując wyżyłować w tych okruchach czasu co się z nich i siebie damych co się da. Motocylistą bujnęło i stracł płynnośc balasnowania ciałem i maszyną. Jayson obserwował jak się chwieje i traci prędkość, widział już, że nie trafi ich w nadkole, nie w drzwi, jeszcze była nadzieja na kufer... Ale upragniony odgłos uderzenia w blachy nie nastapił. Motocyklista o włos ale minął ich. Minął ich wciąz walcząc o zachowanie równowagi a gdy maszyna Marcusa pod kierownictwem Atkinsona zaczeła moment gdy jechała tyłem do przodu obaj wyraźnie widzieli jak upada ostatnia nadzieja, że tamten ostatecznie wywali się czyz derzy z czymś. - Strzelaj! Rozwal go zanim wystrzeli! - wrzasnął Godzilla wściekły, że mu się nie udało zdmuchnąć palanta. Ale może chociaż Marcus by go sięgnał czy zdemotywował gdyby otworzył ogień z tego kulomiotu z machy. Mieli moment odpowiedni by strzelac przez rozwaloną przednią szybę. Bowiem wciaż byli w ruchu kończąc tego bączka więc zaraz bryka nawinie z powrotem do prawilnego ruchu i wyprzedzi tą holerną zawalihondę.

Raist2 24-06-2016 16:50

No dobra, były jakieś znaki, były jakieś nie pokoje. Ale Marcus tego się nie spodziewał. Zwalał wszystko na zwyczajny stres, że to się im tylko wydaje. W końcu nie był przyzwyczajony do takich akcji. Do tej pory siedział spokojnie na dupie w swoich ciemnych czterech ścianach, albo u Eilen, i rzępolił na wiośle, nawet kiedy był jeszcze ze swoją pierwszą watahą nie było takiego dymu. Jeśli były pościgi, to oni byli ścigającymi, a gonionymi duchy, jeśli była jatka, to na pięści i/lub kły i pazury. Ale motory, inne “złe” łaki, fosfor (wciąż pamiętał nie przyjemne uczucie sprzed kilku nocy jak “pomylił fryzjera”) i srebro to już przesada. Tego przy nim jeszcze nie było.

- KURWA, MOJA BRYKA!! - krzyknął gdy pociski przeorały karoserie jego wciąż nowego a już tak sfatygowanego auta.
Żężenie kierowcy zwróciły jego uwagę. Spojrzał się na niego i widząc cieknącą krew i grymas bólu na twarzy Godzilli zrozumiał że naboje były specjalnie dla nich. Na szczęście poza paskudnym wyglądem, nie były poważnie poważne, wielkolud dalej sobie radził jakby to były ledwie draśnięcia.

Gdy udało im się strącić jednego motocyklistę, a jego broń wylądowała na masce Wendy, Marc wychylił się żeby ją chwycić zanim ta spadnie, co mu się udało bez większego problemu. Siadł spowrotem na miejsce. Przyglądał się chwilę całej tej maszynerii. Co prawda był homidem, i technologia mu obca nie jest, ale do tej pory nawet wiatrówki nie miał w ręku nie mówiąc już o automacie, o obsługiwaniu go nie myśląc nawet.

Manewry Jayson’a nie pozwoliły mu na zbyt długie i dokładne oględziny. Latał razem z maszyną na boki. Gdy znaleźli się na przeciwko motocyklisty który ich minął, Fianna już odzyskał równowagę i zdołał oprzeć się siłą fizyki.
- DO KOBIET SIĘ NIE STRZELA. ŻRYJ TO PIERDOLONA MOTOMYSZO Z MARSA!! - wycelował w motor i pociągnął za spust. Tyle wiedział że to musi zrobić żeby zadziałało.

Ehran 24-06-2016 17:25

Gdy doszło ich ostrzeżenie Kitta, Angie spokojnie schowała komputer do torby. Przechyliła głowę na bok, pozwalając, by włosy wpadły jej na twarz, zasłaniając lewą stronę. W jej oczach coś błysnęło złowrogo.
W dłoniach, między smukłymi palcami tańczyły noże do miotania. Trochę jej było ich żal, gdzieś tam uważała za marnotrawstwo zużywanie ich na szczury.

Pierwsze kule zadzwoniły o karoserię. Odłamki szkła posypały się do środka wprost na dziewczynę. Na policzku i na udzie pojawiły się smużki krwi.
Angie potrząsnęła głową, by pozbyć się drobinek szkła z włosów.
Z podziwem przyglądała się, jak Godzilla odprawia swój taniec autostrady. Uwielbiała go, gdy tak łobuzował.
- Cholera - wyrwało się jej, gdy dostrzegła krew na koszulce Jay 'a, gdy samochód był akurat obrócony w ich stronę.
Dziewczyna zbliżyła się nieco do okna, unosząc dłoń. W słońcu zabłysnęło srebrne ostrze. Niewielki nóż ustylizowany był na kształt dwóch żmij, a raczej żmijo kobiet. Dwie kochanki, nagie i smukłe oplecione były w miłosnym uścisku, a wężowate ogony, które miały zamiast nóg stanowiły dwa ostrza broni.
Z prawie niezauważalnym ruchem nadgarstka, Angie posłała śmiercionośne ostrze ku nadjeżdżającemu motocykliście.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:37.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172