lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Hakon 09-06-2016 16:05

Michael lekko się zmieszał widząc oczy Angie. Wiedział już, że chce posiąść jej właścicielkę i badać głębie tych oczu przez długie wieczory.
Otrząsnął się po chwili i zwrócił uwagę na jej ciało, bransoletki. Moc aż kipiała ze wszystkiego. Sporo by dał za spędzenie całego wieczoru z demonicą, ale cóż. Teraz robota.

Wsiadł do KITT-a witając się ponownie z autem. Postarał się by usiąść obok dziewczyny by czerpać przyjemność z jej bliskości.
Po chwili zajechali na parking, który pokazał im. Mustang stał. Szybko przesiadł się i ruszyli na lotnisko. Znając umiejętności jazdy Marcusa pewnie i tak będą przed nimi.

Na lotnisku zaparkował niedaleko KITT-a i ruszył na miejsce gdzie się wszyscy zbierali.
- Ok. Ja pójdę poszukać skrzynki i wyciągnę co tam jest. Wy mnie ubezpieczajcie. Idąc dam wam znać czy są tu jakieś jeszcze nadnaturale i na kogo trzeba zwrócić uwagę.-
Udali się wszyscy w wyznaczone miejsca a Michael przeskanował cały teren i poinformował o rezultatach pozostałych.

Kiedy już byli przy skrytkach rozpoczął poszukiwania. Wyjął telefon i niby robiąc coś na nim, może pisał SMS-a przeglądał wszystkie skrytki w poszukiwaniu tej właściwej.

Pipboy79 09-06-2016 23:50

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



Jazda na lotnisko



- Wiesz Angie? Myślę, że masz rację z tymi papierami na ten nowy motor. - pokiwał głową wielkolud za kierownicą zupełnie jakby właśnie skończyli jakaś rozmowę a nie przed wjazdem w posesję szefa wilkołaków i nie tylko na wyspie. Ucieszył się, że zabrała głos w tej sprawie. Właśnie dlatego lubił rozmawiać z resztą Muszkieterów bo umieli spojrzeć na problem czy zagadnienie z innej niż on perspektywy.

- Ale z tym grzebaniem w motorze... - pokręcił głową i skrzywił sie dając wyraz, że niezbyt mu się to widzi takie rozwiązanie. - Słuchaj jakbyśmy mu ten motor nie złożyli to i tak w każdej maszynie potem można jeszcze grzebać a grzebać pod swoje potrzeby. Zobacz jak Steve non stop coś robi przy KITT'cie. - machnął głową w stronę niepozornego chłopaka z tyłu. - Poza tym no Angie... No ja mogę mu od reki jakiś szrot dać no ale Angie... No szrot mamy dać na prezent? A jak się obrazi? Pomyśli, że z niego kpimy czy co? - zawiesił w blondynie dłuższe spojrzenie dając wyraz swoim obawom. Bill mógłby to opatrznie zoruzumieć. Zwłaszcza na imprezie przy tylu ważniakach i to takiej imprezie gdzie nawet nie wypada sie zachowywać spokojnie, racjonalnie czy grzecznie. Podrapał się po głowie. No mogliby dać goły szrot jakby było dobrze to by było dobrze. Bill by się pewnie ucieszył. Ale jak nie? By się obraził czy co? Atkinson dumał nad potencjalnym zachowaniem młodszego kolegi. Nie chciał go do siebie zrażać. Ale dobrymi chęciami to wiadomo gdzie droga prowadziła.

- Tak myślę Angie dajmy mu gotowca. Mimo wszystko. Tak wypicowanego przez nas wszystkich. Właściwie to można zawieźć szrota i wypicować go razem na jego oczach. Nawet chyba nieźle by to wyglądało taki pokaz jakbyśmy się do tego przyłożyli. I można by wtedy może nawet zcustomizować ustrojstwo pod życzenia Bill'a. I dalej niech on robi z nim co chce. Ktoś z nas mu na pewno doradzi czy pomoże. A jak chce sam spoko mogę mu do zestawu jakiś szrociak dołączyć razem z workiem części i skrzynią narzędzi. I chce niech sobie dłubie. To co myślicie? Obraziłby się za taki zestaw? - spojrzał koso i uważnie na Superblondynę i resztę współpasażerów czekając co powiedzą. Jakoś niezbyt przekonywała go wizja wręczania na tej imprezie, wśród tych wsyzstkich rozwydrzonych wilkołaków starego złomu. Że co? Że Muszkieterzy jaja sobie robią z Bill'a, wilkołakow czy ich tradycji? A taki wypaśny motorek czy wyczarowanie go na oczach uczestników iprezy przez no to chyba by wyglądał znacznie lepiej. No ale sprawa nie była strikte mechaniczna czy nie dotyczyła wyszarpywania kończyn no to wolał się spytać innych o zdanie. Aż tak się upierać przy swoim pomyślę na bij i zabij nie zamierzał.





W pobliżu lotniska



- Ciekawe... Prawie dojechaliśmy. I nic. - z zastanowieniem w głosie odezwał się mokol gdy terminal lotniska pojawił się już za oknami. - No chyba te legitki i reszta tego federalnego szpeja przydadzą się jeszcze. - kiwnął brodą w kierunku schowka w desce rozdzielczej gdzie jak mniemał powinien byc ten zestaw schowany od ostatniego razu. Akurat w kwestii gubienia różnych rzeczy wierzył w KITT'a bardziej niż siebie samego.

- Pozwolili nam dojechać? Ciekawe... - mruknął ponownie mokol nieco prużąc oczy i brwi jak zawsze gdy główkował. Jechali i tak powoli w przylotniskowym korku więc mieli jeszcze trochę czasu. - Lubicie grę "Gdybym był złym lordem?" Jest całkiem niezła do rozkmin. Tylko trzeba się pilnować by nie przesadzić bo się łatwo zapętlić w paranoję. - spytał choć wyglądało na raczej retoryczne pytanie. Kiwał chwilę głową po czym znów zaczął mówić.

- Więc gdybym był złym lordem, takim brzydkim o szczurzym pysku i jeszcze ze szramą na dodatek to wiedziałbym, że nie jestem zbyt lubiany, nie zaprasza się mnie na miss mokrego podkoszulka ani na partyjkę golfa. Wkurząłbym się pewnie i chciałbym jakoś to zmienić. Na przykład zdobywając jakiś ciekawy artefakt który da mi supermoc albo opchnę go w zamian za cośtam. Ale dopiero jakbym go miał. A nie mam. Więc posłałbym swoich pachołków by mi zgarnęli laskę co wie albo ma ten przedmiot. Ale jakby dostali łomot od moich wrogów i wrócili z bez info poza tym, że czasowo wyłączyli tą laske wkurzyłbym się że im się nie udało. Choc cieszyłbym się oczywiście, że ktokolwiek wrócił ze starcia z potężnym mokolem i że mi ich nie sprowadzili do bazy na łeb bo by się sprawa naprawdę mogła spaprać dokumentnie! - zaczał mówić łagodnie i z namysłem. Ale przy końcówce zaczał mu ton ociekać wręcz złością. Im dłużej o tym myślał tym więcej się wściekał na siebie, za tą zwłokę w pościgu i to, że go nie kontynuowali w Umbrze do końca. Mogli ich ścignąć. Naprawdę mogli. I spartolili, że tego nie zrobili. Z Angie mieli szansę ścignąć szczury albo nawet i pośledzić. A tak wypuścili okazję z łap i szczęk. Teraz gdy to do niego dotarło silniej niż kiedykolwiek zamilkł i chwilę mocniej ściskał kierownicę naprężając sztywno ramiona i mięśnie w bicepsach. ~ Trzeba było ich dorwać. Chociaż spróbować. ~ najbardziej wściekał się na siebie, że dał się zawrócić Alfie i reszcie. Trzeba było nie odpuszczać i przeć do przodu!

- No taa... W każdym razie... Jakby wrócili z podkulonymi ogonami i bez artefaktu a wiedziałbym już konkretnie kto mi nabruździł w planach to bym kazał ich śledzić. Tak by się nie skumali. Bo nadal nie wiedziałbym gdzie jest ten artefakt ale przecież oni pewnie widzą albo szybko się dowiedzą. Więc ruszą by ją zgarnąć bym ja albo reszta złych lordów nie zgarnęła go pierwsza. Dlatego bym nie przeszkadzał im poza śledzeniem póki nie capnął artefaktu. Dopeiro wtedy bym interweniował. Przy capnięciu albo dordze powrotnej. Najlepiej gdzieś wcześnie przy od przejecia by spory margines miejsca i czasu był nim wrócą do swojej bazy. I pewnie użyłbym Umbry bo widać mają opory i kłopoty z jej używaniem a ja i moje sługusy nie. To co? Co myślicie? Już prawie dojechaliśmy. I nic. - spojrzał na zebranych pasażerów superwozu czekając na ich reakcję na swoje bajania o ich sytuacji. Jeśli Szrama czy kto tam był taki chytry na tą rękawicę no mógł już posłać po nią i by znaleźli pustą szafkę albo zwiewających złodziei i zacząłby się pościg albo śledztwo w zależności od przewagi jaką tamci by zyskali. Ale jak jednak nie mieli aż takich możliwości to zwyczajnie mogli użyć Rozjemców którzy w tej chwili byli chyba najpewniejszym tropem do rękawicy. I właściwie byli już prawie na miejscu. I wedle tej teorii ich przeciwnicy nie mieli potrzeby i powodu by reagować póki nie mieli choć takiego namiaru na asrefakt jak Rozjemcy.

- Więc jakby co to trzeba by posłać kogoś kto sobie poradzi z zamkami i rękawicą czyli naszego indianskiego szamana. I ze dwie osoby do obstawy. Muszą być silne i czujne by w razie czego przyjęły na klatę desant z Umbry czy inny zaskok. Reszta w rozproszeniu by odciąć im drogi dojścia do tej trójki czy ucieczki. Steve i KITT na zewnątrz przy kamerach i gotowi do pościgu, w razie czego nawet samodzielnie gdyby zwiewali bryką czy co. Jeśli nic się nie stanie albo uda nam się przebić to cała trójka nie robi scen tylko wraca do KITT'a z rękawicą. Reszta tak samo do reszty bryk. Jeśli atak nie nastąpi na lotnisku to pewnie po drodze albo w ogóle. Dlatego ja proponuje by z Michaelem poszlibyśmy ja i Angie. Jakby co machniemy legitkami jesli trzeba. No i zawsze możemy wrzasnąć "Stać FBI!" i tego typu akcje. Przynajmniej ja to tak widzę. No i Michael w razie czego może nas wrzucić w Umbrę gdyby jednak nam jakiś cudem zajebali tego naręcznego rzeźnika. A Bil może przerzucić resztę jako wsparcie dla nas. Więc ta trójka musi być na tyle silna by operować samodzielnie nawet w Umbrze i bez wsparcia reszty zespołu. Nom. Poważna sprawa ten artefakt. Nie możemy odpuścić. - popatrzył z powaznym wyrazem twarzy na swoich towarzyszy i czekał jak zareagują. Nie żartował. O ile jeszcze początek opowieści o złym lordzie mówił w zamyśleniu i nawet można było potraktować jak żart czy grę słowną to teraz już mówił zdecydowanie na serio. Nie obawiał się ataku. Nie obawiał się stacia. Nie obawiał się pościgu obojętnie w jakiej roli. Ale do cholery obawiał się wracać do szefa bez tej cholernej rękawicy! Raz im się udało i jakieś wyjasnienie było. Nie miałpojęcia jakby mieli się tłumaczyć drugi raz gdyby im ktoś sprzątnął artefakt sprzed nosa. Jakby się choć z grubsza z nim zgadzali mogli połączyć się z resztą zespołu i przedstawić im tą prowizorkę planu.

Hakon 10-06-2016 10:48

Michael podszedł do szafek i z sąsiedniej, pustej wyjął kluczyk. Zamknął go w dłoni i coś tam mruczał pod nosem. Nagle poczuł słodki zapach Angie, która stanęła na chwilę za nim.
Obejrzał się za nią i uroczo się uśmiechnął.
- Scheiße!- Warknął pod nosem. Zpierniczył kluczyk.
Odłożył klucz i zaczął w myślach majstrować nad zamkiem w skrzynce.
- No ja piernicze.- Prychnął znowu.
Teraz było widać jak się skupia, co wyglądało prawie jakby siedział na kiblu. Do jego nozdrzy znowu przyleciał zapach demonicy.
- W dupie to mam!- Odwrócił się do towarzyszy ze wściekłą miną.
- Ja nie dam rady. Nie mogę się skupić.- Na te ostatnie słowa łypnął na blondynkę i usiadł na ławce niedaleko stojącej.

Pipboy79 10-06-2016 13:37

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli


- Co jest grane? Lepiej się skup, podjąłeś się tego zadania i cały zespół na ciebie liczy. A atak może nastąpić w każdej chwili więc naprawdę by było dobrze byś jednak dał radę. To tylko parę szafek. Po prostu je otwórz po kolei jeśli nie możesz przeskanować. A jak nie no to mów, że nie i możemy z Angie jeszcze machnąć legitkami przed obsługą, pościemniać coś o podejrzanym ładunku, nie robieniu paniory i poprosić by nam otworzyli. No to jak będzie Michael? - Jay obserwował otoczenie w napięciu. Patrzył uważnie na mijanych ludzi jakby każdy z nich mógł nagle zmaterilozwać się w chytrą, szczurzą łapę mającą powinąć im rękawicę albo próbować dźgnąć czy coś w ten deseń. Gdy doszli do szafek czuł się spięty jak cholera bo dochodzili do kulminacyjnego momentu a szansa na atak rosła. Więc zwłoka ich maga który wedle planu miał być ich specem od tej części numeru zaskoczyła go i zdziwiła. Tego nijak nie przewidział. Dlatego odezwał się po chwili wahania patrząc wcześniej pytająco na blondynę w ich zespole licząć, że może ona coś skuma więcej. Na razie chciał jednak wiedzieć co jest grane i zaproponował alternatywne rozwiązanie. Wolał jednak nie mieszać w to mortali bo to i dodatkowe ryzyko i zwłoka no i zwiększało ryzyko na pozostawanie w strefie ataku.

Raist2 10-06-2016 14:10

I znów nie posłuchali się go. Na dodatek kazali żeby został z tyłu….. Jeszcze czego! Ta rękawica to jego odpowiedzialność, jeśli ktoś ma się przy niej narażać to tylko on. Ale nie miał chęci kłócić się z olbrzymem, widział już że jest najbardziej upartą osobą jaką do tej pory znał…. tyle że jego grono znajomych wcale nie było zbyt okazałe.

- Angie. Mogłabyś coś poradzić na to? Masz też te swoje hokus pokus. Widać Mike na dzisiaj baterie już zużył.

Ehran 10-06-2016 22:47

Angie uśmiechnęła się nieśmiało gdy Michael usiadł koło niej.

Swym duchom zaś nakazała obserwowanie terenu w umbrze, licząc na to, że ktokolwiek by ich śledził, w tym mrocznym królestwie, został by spostrzeżony przez jej duchy bądź Kitta, który również zawsze wypatrywał niebezpieczeństwa nadchodzącego z świata po drugiej stronie zasłony.

Dziewczyna zachichotała na słowa Jaya, wyobrażając sobie ich trójkę jak stoją obok sterty złomu która w zamyśle miała przedstawiać jednośladowca, a dookoła z niedowierzanie wpatruje się w nich chmara wilkołaków, i biedny Bill w samym środku uwagi. Poklepała Godzillę przyjacielsko po ramieniu, by czasem sobie nie pomyślał, że to z niego się śmieje.
- Nie słonko, nie o to mi chodziło. Masz rację, absolutną, nie możemy dać mu złomu, albo wypasiony motor albo całkiem co innego. - dziewczyna zamyśliła się przez chwilę.
- Pewno masz rację, nie potrzebnie się obawiam. Dajmy mu wymarzony motor, na pewno się mu to spodoba, i nie będzie miał nam tego za złe.
- Nie bardzo bym jednak chciała ehm publicznie pokazywać moc. W tej chwili panuje przymierze, ale kto tam wie, kto wszystko będzie na tej imprezie i co mają w planach na przyszłość. - lekko nakreśliła swoje obawy.

W pobliżu lotniska
Angie wysłuchała Godzilli mówiącego o pościgu.
- Dziwne mi się wydaje, że alfa tak się boi szczurów. Albo ja nie doceniam gryzoni, albo przeceniam alfę. Albo... - Angie zawiesiła głos, pozwalając, by każdy z obecnych samemu pogrążył się w królestwo teorii spiskowych.
- Po prostu coś mi się tu nie dodaje, a wam? - dziewczyna chciała się upewnić, czy sama jedna ma takie wątpliwości, czy inni podzielają jej punkt widzenia.

Gra w złego lorda jej się spodobała.
- Nie trudno się domyśleć,dokąd się udaliśmy po walce. Szczury mogły czekać na nas gdy ruszaliśmy. Musimy się z tym liczyć, że mamy ogon. - głos dziewczyny był spokojny.
- Jak tam Kitt, widzisz kogoś? - zapytała ich super brykę.

Na lotnisku
Widząc skupienie Michaela i to jak raz po raz spogląda na nią, demonica uśmiechnęła się zalotnie.
Dziewczyna wykorzystała moment, gdy się skupiał bardziej, przysunęła się bliżej do maga. - Czyżbym cię rozpraszała? - wyszeptała do jego ucha, a jej oddech prześlizgnął się po jego karku. Na jej ustach malował się łobuzerski uśmiech, a spojrzenie było lekko zaczepne.

Uniosła z niedowierzaniem brew, gdy Marcus się odezwał.
- Hokus pokus? Mówimy tu o siłach odpowiedzialnych za stworzenie praw natury. Ja budowałam tą rzeczywistość i prawa nią rządzące. To nie hokus pokus. - Angie zagrała oburzoną, jednak jej błyszczące oczy zdradzały, że się jedynie nabija.
Skoncentrowała się bardziej na szafkach, starając się wyczuć jakąś moc, do teraz jej czułe zmysły skoncentrowane były raczej na otoczeniu, szukając zagrożeń, nisz na szafkach.
-Hokus pokus. - rzekła rozbawiona, po czym sięgnęła do swej torby i wyciągnęła z triumfem na ustach zestaw wytrychów.
- Osłońcie mnie. - rzekła, po czym podeszła do szafek kręcąc przy tym kusząco biodrami.

Brilchan 10-06-2016 23:42

Bill wyciągnął ze swojej torby śmieciowej, którą skitrał z tyłu Wendy większy kawałek tektury, na którym drzemał po pierwszej walce z Umbrowym Pająkiem.

Wyprosił od Marcusa jakiegoś pisaka i koślawymi literami napisał WUJEK AMBROŻY I CIOTKA GERTRUDA

Zamierzał łazić w pobliżu szafek trzymając podpisany kawał tektury pod pachą, aby sprawiać wrażenie, że czeka na przylot krewnych, jeżeli będzie go zaczepiać ktoś z pracowników ochrony zacznie udawać pół meksykańca i grozić lotnisku pozwem o rasizm gdyby zaś trafił się jakiś szczur albo szczurzyca zacznie udawać, że krewni przyjechali wcześniej następnie obezwładni ich przepełnionym czułością rodzinnym uściskiem, który utrudni zdobycie rękawicy.

Eliasz 11-06-2016 09:09

Słowa Angie o niedocenianiu lub przecenianiu szczurów wywołały u indiańca gorzki uśmiech na twarzy.

- Amerykanie - stwierdził mając na myśli oczywiście rdzennych mieszkańców tego kontynentu - też kiedyś nie docenili garstki białych którzy zaczęli przybywać na nasza ziemię.

Nie musiał dopowiadać tej historii, każdy ją znał, nawet ci którzy jak Arthur nie chodzili do szkoły. Upadek wielkich plemion, pogrom od chorób, pogrom od kul, zdziesiątkowanie nacji i pozostawienie jej łaskawie małych ochłapów ziemi. Za mało żeby żyć, za dużo żeby umrzeć...

- Zresztą kto wie co mogłyby zrobić mając w dyspozycji potężny ponoć fetysz.

Angi łączyła swą urodę z inteligencją. Co więcej świadomie wykorzystywała obie te cechy. Wabiła i przyciągała , a jednak indianiec pod skórą czuł podobieństwo tych zalotów do godowego tańca modliszki. Ów godowy taniec w przeważającej większości przypadków kończył się w jeden sposób dla męskiego partnera. Zabawy z modliszką wolał pozostawić innym , niemniej jednak musiał przyznać że przyjemnie patrzyło się na tę kobietę. I nie mniej przyjemnie słuchało się jej uwodzicielskiego głosu.



Na lotnisku otwieranie szafek pozostawił tym którzy mogli mieć jakiekolwiek o tym pojęcie. Arthur do takich nie należał. Co prawda gdyby miał łom ... Jednak ta forma otwierania zamków, w publicznym lotnisku nie wchodziła w rachubę.

Uważnie obserwował teren siedząc na jednej z poczekalnych ławeczek. Starał się wychwycić spojrzenia obserwujące trio przy szafce lub jego samego. Widząc przeciągającą się walkę z szafkami zmienił miejsce w którym siedział. Nie zamierzał ułatwiać przeciwnikowi ewentualnego polowania na siebie. Szczury na pewno zdążyły już dać przebieg z relacji i nie wątpił że "indianiec" będzie jedną z prostszych osób do odnalezienia. Po kolonizacji aż tak wielu ich przecież w tym kraju nie zostało, a gdy dodać jeszcze że i z pozostałych znaczna część siedziała w rezerwatach. Zresztą mało który pobratymiec wciąż dochowywał tradycji tak jak Arthur, bycie w Uktena zobowiązywało.

Mike 13-06-2016 12:24

Plan działania był prosty i jak każdy prosty plan… po prostu się nie udał. Otwarcie szafki nagle stało się trudne, mag najwyraźniej rozproszony wizjami rzeczy które można robić z deomnicą nie potrafił wystarczająco się skupić. Odszedł na bok, a demonicą zajęła się szafkami w bardziej tradycyjny sposób. Wytrychem. I rzecz dziana, mało nie złamała wytrycha już przy pierwszej próbie.
W końcu jednak właściwa szafka stanęła otworem. Torba zawierała skrzynkę wszystko się niby zgadzało. Ale coś Rozjemcom mówiło, że nie wszystko jest w porządku. Nie potrafili wskazać co jest nie tak, ale coś było nie tak.
Ochrona lotniska, jakby trzymała się z daleka. Może to złudzenie, albo akurat ludzie pośpieszyli na samoloty, lecz chyba było luźniej. Na dokładkę, każdy oglądany człowiek w pobliżu, był… człowiekiem.
Przy jednym z wejść ochroniarz coś mówił do podróżnego kręcąc głową, ten zabrał walizkę i ruszył w bok oddalając się od Rozjemców.

Szaman zastanawiał się nad wynikami rytuału. Szukany szczurołak najwyraźniej się przemieszczał i to w kierunku lotniska.

Eliasz 13-06-2016 14:27

- Michaelu mógłbyś jakoś włączyć alarm przeciwpożarowy? - zapytał podchodząc i stając z boku towarzysza , zaglądając w kieszenie jakby czegoś szukając by po chwili wciagnąć telefon. Nie zwracał się do maga bezpośrednio. Obce oczy zapewne patrzyły i analizowały kto jest z kim i w jakiej sile.

- Coś się tu kroi i najlepiej chyba będzie jak wyjdziemy razem z reszta tłumku jaki tu pozostał, bo niebawem wyjdą i oni a my zostaniemy sami na placu boju. Poza tym szczury tu zmierzają , więc możliwe że to ich sprawka, być może działają w porozumieniu z kimś jeszcze. Z Penteksem?
- zastanawiał się przez moment. - Zresztą nie ma czasu , uruchom alarm i zmykamy, ja dam znać Adrianowi.

Po chwili odchodząc kilka kroków faktycznie wybrał numer do szefa przekazując krótką informację.

- Chyba coś się kroi , wygląda to jakby ktoś oczyszczał lotnisko z gapiów i z cała pewnością szczury tu podążają. Zrobimy zamieszanie i wyjdziemy, jednak niemal pewne jest że będą próbowali odbić pakunek.

- stwierdził czekając chwilę na odpowiedź lecz i bez niej powoli kierował się w stronę wyjścia, obstawiając dyskretnie resztę ekipy i badając teren, zwłaszcza pod kątem podejrzanych osób i miejsc za którymi można się schowac przed ostrzałem.

Może i miał paranoję, ale lepiej było od czasu do czasu dopatrzeć się niebezpieczeństwa tam gdzie go nie było i przeżyć, niż zignorować realne zagrożenie i umrzeć.

Tchnięty jakby przeczuciem od którego oblał go zimny pot, zasugerował Michaelowi
- Lepiej tez sprawdź czy nie ma tam bomby w tej torbie, jeśli ktoś nas ubiegł...

Nie musiał kończyć, sam zastawiłby taką pułapkę wiedząc że wróg przyjdzie i zabierze pakunek. Jeśli ktoś już wcześniej obserwował szamankę, ktoś inny niż szczury to właśnie to mógł zrobić i upiec kilka pieczeni na jednym ogniu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:49.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172