lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Zagubiony Książe (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2551-zagubiony-ksiaze.html)

Ratkin 11-02-2007 22:13

Zacznijmy od jednego. Znałem cię dawno temu. W to skąd wiesz o tym kim jestem teraz nie wnikam. Jakiej potężnej maszyny jestem tylko skromnym trybikiem wiesz też zapewne. Pytanie, kim ty jesteś droga Anito, i kto stoi za tobą - kim jest ten Starszy i komu zależy na jego przebudzeniu... - Jurgen rozsiadł się na stołku i uśmiechnął bezczelnie. Zapadła cisza w oczekiwaniu na odpowiedź organizatorki tego spotkania. Oczekujac na nią zwrócił swoją uwagę ku mężczyźnie który zjawił się jako ostatni.

Jurgen zlustrował go kiedy przechodził koło niego, głęboko zaciągając się i przyglądając mu uważnie. Nie żeby mężczyzna był niechlujny, w żadnej mierze - jednak wyczulone do granic możliwości zmysły wampira wychwyciły w gamie zapachów jakie dla niego roztoczył nowoprzybyły zapach świadczący że osoba ta wciąż żyła. No i oddycha, bez wątpienia.

Jeden śmiertelnik wśród Rodziny. Ciekawe kim jest... może ghul? Wypadało by wybadać...



Jurgenowi nie podobała sie jak na razie sytuacja którą zarysowała przed nim Anita, jednak zastanawiało go ile mógłby z niej wyciągnąć dla siebie...

[user=2225]Didier - w klapie marynarki zauważasz wykonany z półszlachetnych kamieni oprawionych w srebro symbol Kultu Ekstazy [/user]

Francois de Fou 11-02-2007 22:14

Gdy Anita wypowiedziała jego nazwisko, Francois lekko skinął głową mówiąc:
-Dobry wieczór - Gdy wszyscy zostali oficjalnie przedstawieni i Anita zaczęła mówić, de Fou uważnie słuchał. Bardzo go interesowało, po co właściwie przejechał taki kawał drogi. Nie przeszkadzał jej w wypowiedzi. Tylko raz, gdy powiedziała "Sądzę, że nikt nie będzie bawił się w torturowanie." Burknął coś pod nosem. Dopiero gdy Anita skończyła swoją wypowiedź, Francois zabrał głos:
-Chyba żartujesz, nie może mnie ominąć taka zabawa - szyderczy uśmiech zagościł na twarzy kainity - wróćmy jednak do tematu... już teraz nasuwa mi się kilka pytań. Pytanie numer jeden: kim właściwie jest ten Maxwell i czemu tak bardzo wam na nim zależy? Pytanie numer dwa: pałętanie się po takim miejscu... przy takich okolicznościach... jak dla mnie brzmi to trochę podejrzanie. Na pewno będzie trzeba być cholernie profesjonalnym i nie będzie można popełnić najmniejszego błędu, wydać z siebie najmniejszego dźwięku... Nie wiem jak inni, ale ja jeszcze nie miałem okazji znaleźć się w podobnej sytuacji. Podsumowując: z góry jesteśmy na przegranej pozycji... do tego ta specjalna policja. Skąd mamy mieć pewność, że to nie jest pułapka? Oczywiście nie mówię, że to ty chcesz nas w nią wciągnąć... -mina de Fou znacznie spoważniała - ...ale może ktoś z góry? Dobrze byłoby wiedzieć co nieco o twoich przełożonych... chcesz z nami o nich porozmawiać?

Atanael 11-02-2007 22:48

Sarnus spojrzał po zebranych, jego uwagę przykuł pesymistycznie nastawiony szlachcic. Nie rozumiał tego, on uwielbiał cyrk, teatr czy też kino, a cała wypowiedź jego, jakże dobrej znajomej, skoro przybył tu i o tym nie zapomniał, brzmiała jak piękny scenariusz filmu sensacyjnego. Spojrzał na wielkiego gburowatego pesymistę i odezwał się do niego:
-Panie... de Fou? Tak? Chciałem powiedzieć... Znaczy... A nieważne...
Sarnus podrapał się po potylicy, najprawdopodobniej zgubił zdanie, które chciał wypowiedzieć, albo zrezygnował z względu na rozmówce, do którego chciał je skierować. Zastanowił się chwile i był pewien, że to nie będzie taki piękny film, wejdzie zniszczy wszystko, co stanie mu na drodze, dramatycznie zginie jeden z jego kompanów, jednak bilans będzie pozytywny i skończy się szczęśliwie... Niestety, czasy, kiedy przebywał w Hollywood się skończyły, a tu nie kręcili takich dobrych filmów...

Ratkin 11-02-2007 23:33

Jurgen przyglądał się urwanej próbie wtrącenia się przez Sarnusa wyciągając z bocznej kieszeni marynarki tytoń do fajki oraz ozdobny wyciorek. Położył je na stole wraz z metalową zakorkowaną próbówką, pokrytą jakimiś tandetnymi pseudo okultystycznymi symbolami, która najwyraźniej zalegała tą samą kieszeń. Słuchając dalszych wypowiedzi w spokoju nabijał fajkę...

Rhamona 11-02-2007 23:49

Padły pytania... Czy oni zawsze muszą zadawać tyle pytań? Żadnej mądrej decyzji, czegoś jednoznacznego. Choć Mag, siedział cicho z każdą minutą wyraźnie truchlejąc. Anita zdawała się być niespokojna. A po wypowiedzi Francoisa, zaczęła ewidentnie się wkurzać... Przez wasze myśli przemknęło, że to zbyt szybko jak na taką uroczą, młodą wampirzycę. Piętno klanu Brujah, dawało znać o sobie. Na słowa Sarnusa, Anicie lekko rozchmurzyła się mina i jej spojrzenie zawisło o ułamek sekundy dłużej na twarzy Francoisa. Wykrzywiła usta i mlasnęła z niesmakiem. Oparła dłonie o kolana i ponownie zaczęła mówić... mówić... czy to takie konieczne?

- Jurgenie, nawet nie wiesz jak cieszy, moje ucho twa skromność - uśmiechnęła się do niego, trochę sztucznie, ale chyba zaczynasz łapać o co jej chodziło - Gdybym miała "plecy", czyż nie musiałabym was tutaj zapraszać? Czyż nie łatwiej byłoby mi poradzić sobie, używając kolegów z miasta? Kim jestem? Anitą, którą doskonale znacie, młodą i bardzo ambitną Wampirzycą z Chicago, której nie do końca podobają się rządy obecnego Księcia, z resztą tak jak wielu w tym wietrznym mieście - mówiąc to patrzyła błogo w sufit, kuląc ramiona - Maxwell to nasz były Książe, za jego panowania w mieście panował Raj. Być może to brzmi dziwnie w moich ustach, wszak Maxwell również pochodził z Ventrue. Czy to takie dziwne, że większość niezadowolonych wampirów, szuka go teraz, choć na własną rękę? Nikt was nie zmusza i tak jak mówiłam, możecie zrezygnować, jednak musicie się zdecydować szybko - Anita spojrzała na zegarek - bardzo szybko.

- A co do ciebie Francois, czuję się zawiedzona! Po nikim nie spodziewałam się takiej reakcji, a już po tobie najbardziej. Może będę niegrzeczna, jeśli to powiem, ale niestety poczułam się nieco urażona twoim zachowaniem co zwalnia mnie niejako z tego obowiązku. Francois, ty przecież jesteś starszy wiekiem ode mnie jakieś cztery czy pięć razy i boisz się wejść do Elizjum?! - mówiąc to, wstała od stołu i podniosła głos patrząc mu nie w oczy a w miejsce między obojczykami.

Atanael 12-02-2007 00:03

Sarnus spojrzał na Anitę, która wstała. Nie podobało mu się to, ona unosiła głos, choć pan de Fou stanowczo na to zasłużył, nie docenił jej talentu opisywania różnych ciekawych historii. Po chwili lekko zdziecinniałym głosem mruknął lekko:
-Komuś się dostało...
Spojrzał jeszcze na Anite, lubił ją ze względu na przeszłość, rzadko, kiedy pamiętał przeszłość, ale czy to stanowiło problem, lubić kogoś za nią? Chyba nie wielki.
-Anito spokojnie, nie denerwuj się wiesz, że to nie kończy się nigdy dobrze?
„Chyba nie” pomyślał sobie Sarnus, gdyż nie wiedział jak to się przeważnie kończy, jednak to dobry argument do uspokajania „ludzi”

Doerner 12-02-2007 00:15

Alessandro był zszokowany. Gdyby tylko było to możliwe, jego oczy z pewnością zaszłyby mgłą, albo doznałby jakiegoś innego spektakularnego ataku spowodowanego tak zuchwałą prośbą. Niesamowite! Co za bezczelność! Nie, to zbyt wiele, jak ta…śmie prosić o udział w czymś takim. To pachniało nie tylko buntem przeciwko legalnej władzy, ale jakąś anarchistyczną hucpą! Co więcej prawdopodobnie ewentualny udział byłby niemożliwy do ukrycia. Przecież książę jest Ventrem, a to o czym opowiadała Anita to pierwszy stopień do powstania i obalanie legalnie panującego księcia! Co więcej cel tej całej awantury to jedna wielka niewiadoma, ukryta gdzieś, ha! Najprawdopodobniej zabetonowana gdzieś pod muzeum…Poza tym, skoro grupa Anity była na tyle silna, żeby odbić pojmanych, po nad wyraz prawdopodobnej porażce, z rąk sług księcia, to skąd pomysł o zaangażowaniu kogoś obcego? Tak, argument padł: nikt was tutaj nie zna! Też mi argument…Jeżeli Anita i jej pomagierzy chcieliby przejąć władzę, to dlaczego właściwie nie mieliby tego zrobić bez ich udziału? Alessandro starał się wyglądać na nieporuszonego, jednak stopniowo z premedytacją otwierał bramę irytacji:
Oczywiście pytam czysto hipotetycznie. Skąd pomysł, żeby prosić mnie – Włoch spojrzał na wszystkich zebranych – czy też raczej nas, o uczestnictwo, a nawet wykonawstwo w zbrodni głównej? Przecież to niemal bezpośredni atak na samego Lodina. Co więcej Maxwell, wyrwany z jego więzienia z pewnością zechce się zemścić, choć może chcecie wykorzystać go do własnych celów. Nieważne, ale Lodin natychmiast rzuci się na nas, co raczej stawia nas w nieprzyjemnej sytuacji. Zatem kim jesteś Anito, bo wydaje mi się, że zupełnie inną osoba niż przed ledwie kilkoma miesiącami kiedy widzieliśmy się po raz ostatni. Kim są ci „my” o których mówisz, w czyim imieniu występujesz? Co to za grupa, jaką reprezentuję siłe, jakie informacje może nam zapewnić i ewentualne wsparcie? Kolejne pytania nasuwają się same – kim dokładnie jest Maxwell, Dlaczego zależy wam na powrocie jego rządów? Czym różniły się dokładnie od władztwa obecnie panującego? Proponujesz nam udział w niezłej awanturze, jednocześnie mówiąc niewiele o własnych celach i nazbyt ostrożnie dawkujesz informacje. Ile w mieście jest elizjów i jak liczna jest policja, która ich strzeże? Co się dzieje z Nosferatu, czy ich alienacja wynika ze sprzeciwu wobec władzy Lodina? Kto stał, czy też stoi na ich czele i gdzie zwykle bywają lub też bywali. Alessandro dał upust swej irytacji i spojrzał na Anitę oczyma zwęzonymi w szparki, jego głos mimowolnie przypominał syczenie – Znam Cie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że bywasz lekkomyślna. Chcesz mojej pomocy i jednocześnie rzucasz mi ochłapy! Jeżeli faktycznie chcesz ją uzyskać musisz wysilić się nieco bardziej. Nie śmiej jednak popadać w dziecinną irytację i odstawiać komedię egzaltowanej niecierpliwości. Nasze stosunki były do tej pory serdeczne, oczywiście na tyle na ile mogły być, bardzo bym sobie życzył żeby takie pozostały, więc zanim podejmę decyzję, bądź łaskawa udzielić tych kilku odpowiedzi o które proszę! O tak! Jesteś ambitna, już teraz widzę, że w obliczu mało prawdopodobnego sukcesu wiele zyskasz. Alessandro odruchowo wykonał wdech, choć oczywiście było to zbędne. Nieco bardziej zrelaksowany, uniósł odrobinę głowę i spoglądając na dziewczynę z nieco jadowitym uśmiechem zapytał – Cóż mi z Twojej wdzięczności? Zaproszenie do kolejnego skandalu? Nie…chyba wiesz, że to trochę za niska cena…Daj mi odczuć, że sukces będzie zyskowny nie tylko dla ciebie, Maxwella i twoich kompanów z miasta.

Alessandro wyrzuciwszy z siebie gniew, który poczuł w obliczu tak ogromnego zawodu, chciałby się znaleźć daleko stąd. Właściwie to rozważał natychmiastowy powrót na lotnisko i odlot do Francji. Faktycznie była to niezwykle kusząca ewentualność. Di Brivio milczał przez chwilę, zerknął na nowojorczyka, i już całkiem spokojnie powiedział: To prawda, sprawa wydaje się beznadziejna...choć może nie do końca. O ile zdecydujemy się to zrobić będziemy potrzebowali czasu i to nie kilku dni, a prawdopodobne kilkunastu, jeżeli nie więcej. Jednak Francois - se es possible - a przynajmniej tak mi się wydaje... Alessandro zlustrował obecnych wzrokiem i wreszcie z ponurym uśmiechem zatrzymał się na "ambitnej" wampirzycy z Chicago - Anito, czas ucieka, a my czekamy na odpowiedzi.

Francois de Fou 12-02-2007 00:20

De Fou spojrzał na Sarnusa wzrokiem pełnym żądzy krwi...Po chwili jednak, na jego twarzy zagościł pewien uśmieszek, kryjący pod sobą przebłysk inteligencji
- Ma pan rację panie Sarnus, dostało mi się... jakże interesująca z pana osoba. Może miałby pan ochotę na kieliszek wyśmienitego vitae po tym spotkaniu? - Nie czekając na odpowiedź zwrócił się do Anity - Moja droga, niezmiernie mi przykro, że poczułaś się urażona. Niestety nie do końca zrozumiałaś chyba co mam na myśli. Jak powiedziałem wcześniej, nie może mnie ominąć taka zabawa. Jak zapewne wiesz, ostatnie 200 lat spędziłem w letargu... Jednak nawet to nie jest problemem. Problemem nie jest też wejście do Elizjum. Jedyne co może być problemem to wyjście z niego... w całości. I nie chodzi tu o inne wampiry. Z nimi zawsze da się jakoś... - Francois znów się uśmiechnął - dogadać. Chodzi tu o łowców, którzy prawdopodobnie są w szeregach tej specjalnej policji. Poza tym podejrzewam, że obecny książę, raczej jest na bieżąco informowany co do tego co dzieje się w muzeum i raczej nie widzę go witającego nas z kwiatami w tym miejscu. Na koniec chcę ci przypomnieć, że jestem z Nowego Yorku, a tam mamy trochę inne metody działania,niż wy w Chicago. Nasze metody z pewnością wzbudziły by poruszenie wśród starszyzny, a to oznacza niepotrzebny rozgłos i komplikacje. Z tego co mówisz wnioskuję, że jest to sprawa wymagająca olbrzymiej dyskrecji... a może się mylę? Tak czy inaczej, uważam, że udzielenie informacji na nasze pytania jest sprawą priorytetową. Znając odpowiedzi, nasze szanse na... wyjście cało znacznie wzrosną. Rozumiem, że mamy mało czasu, jednak od tego wiele może zależeć. Czy zaszczycisz nas więc tymi niezbędnymi informacjami? Rozumiem, że mamy mało czasu, więc zamiast się kłócić lepiej od razu rozwiążmy problem, i rozejdźmy się niepostrzeżenie...

Atanael 12-02-2007 00:50

Sarnus poważnie się zastanawiał, po co tym nieszczęsnym pesymistycznie nastawionym do życia biedakom, potrzebne jest tyle informacji, skoro on sam już zapomniał połowę tutejszych imion. Jednak zastanowiła go wypowiedź Alessandra. Nigdy wcześniej nie zastanawiał go fakt celu. Nikt mu nie musiał wyjaśniać, po co się dobrze bawić, a tu taki psikus, że ktoś tego wymaga. Nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, jako że i tak nigdy mu to nie wychodziło a i kończyło się, źle. Spojrzał jeszcze na Alessandra i nie zastanawiał się nad pobudkami Anity, jako powszechnie znanym faktem natury każdej żyjącej, choć nie zawsze, istoty jest to, że uwielbia zmieniać to, co się jej nie podoba. Bardziej go zaczął zastanawiać fakt, jakie to ciekawe musi być uczucie, być zabetonowanym w ścianie i pilnowanym, przez najprawdopodobniej największe siły militarne w mieście, pewnie strasznie się tam nudzi. Takie przemyślenia doprowadził do ostatecznej decyzji Sarnusa:
-Panowie, albo panie nie wnikam, chciałem zadeklarować, że z wielką chęcią dam się zabetonować...
Skrzywił lekko swoją minę, zastanowił się kilka sekund, spojrzał po wszystkich, którzy pewnie teraz wertowali go wzrokiem i doszło do niego, co on właściwie powiedział i postanowił się poprawić...
-...Znaczy... Pomogę ci Anito.

Rhamona 12-02-2007 11:04

Anita wyraźnie się uspokoiła, po tym co powiedział do niej Sarnus, choć mówienie Brujahowi, żeby się uspokoił nigdy nie było dobrym argumentem, to jednak w tym przypadku podziałało. Anita najwyraźniej nauczyła się już w swoim nieżyciu aby nigdy nie lekceważyć słów potomków Malkava.

Niestety na próżno. Słowa Akessandra, ponownie wyprowadziły Anitę z równowagi. Nie przerwała mu jednak ani w jednym momencie. Jej pięści zaciskały się mimowolnie. Słowa Francoisa zdecydowanie zignorowała, a Sarnus ponownie złagodził całą sytuację. Dla wszystkich wprawionych w odczytywaniu emocji twarz Anity nie kryła żadnych tajemnic. Można było odczytać z niej jak z otwartej księgi jak tańczą w niej skrajne emocje.
W końcu Anita spoglądając na zegarek wyraźnie się uspokoiła i przemówiła.

- Dziękuję ci Sarnusie, twe Moce z pewnością będą bardzo pomocne. Natomiast co do reszty... rozumiem, że macie wiele pytań, to jest ... jakby tu powiedzieć - naturalne. Ale chyba zdajecie sobie sprawę z tego, że skoro daję wam możliwość zrezygnowania w tym momencie, równoznaczne to jest z tym, że nie mogę wam więcej powiedzieć. Wydawało mi się to takie... oczywiste. Czy mam rozumieć, że wszyscy się zgadzacie i dlatego chcecie odpowiedzi na te pytania? Musicie wiedzieć, że jeśli na nie odpowiem, nie będziecie mieli już wyjścia. Czasami dobrze jest nie wiedzieć...
- No więc jak? Za około 20 minut będą tu psy Szeryfa.


Anita wiele bardzo ryzykownych rzeczy usłyszała w zbyt krótkim odstępie czasu i to, że była już na granicy swojej wytrzymałości dało się wyczuć. Została bowiem nazwana Anarchistką i to lekkomyślną, do tego pod wątpliwość została poddana jej ambicja. Zbyt wiele ryzykownych stwierdzeń, zbyt wiele nieżyczliwości jak na więzi przyjacielskie. Przez moment poczuła zawód, ale najwidoczniej była zbyt twarda aby aż tak bardzo się tym przejmować.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:13.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172