lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Zagubiony Książe (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2551-zagubiony-ksiaze.html)

Maczek 25-02-2007 19:17

Kuglarz uważnie przysłuchał się słowom Jonathana. Cały czas patrzył na jakiś punkt obok rozmówcy. Gdy ten skończył, wypalił jakby zupełnie bez zastanowienia.

- Więc według ciebie się nudzę? Cóż za spostrzegawczość! - każde następne słowo wypowiadane było głośniej - Detale? To, kurwa po jaką cholerę mnie tu ściągaliście? Do kurwy nędzy, to wszystko mogła wam przekazać Anita!

Stanął po środku zebranych niemal jak bomba która zaraz wybuchnie.

- Nie mam czasu na takich gówniarzy i nieudaczników. Wynoszę się stąd. Mam kurwa dość tej bezsensownej paplaniny.

Kuglarz na skraju szału, chwycił za najbliższą wolną beczkę i rzucił nią o ścianę. Beczka odbiła się i potoczyła chwile, nie robiąc nikomu krzywdy. Kuglarz natomiast zabrał się do wyjścia.

Tammo 25-02-2007 20:28

Uprzejmy uśmiech i pewne ubolewanie z jakim Jonathan oznajmiał, że nie chce bez powodu trzymać gospodarza zanikły, kiedy ten zaczął się nagle wściekać.

Spokojnie i powoli, Rogers postąpił krok do przodu, tak by ewentualny wybuch gniewu skupił się jedynie na nim, nie na stojącym po jego prawej Alessandrze lub stojącej po lewej Anicie. Ręce założył na piersi, dając wyraźnie do zrozumienia, że przyjmuje defensywną postawę, stanął szeroko, patrzył wprost na tamtego. Nie okazywał lęku, nie rzucał wyzwania. Spokojnie przeczekał, nie sprawiał wrażenia poruszonego obelgą, tonem czy zachowaniem Spokrewnionego.

Rozluźnił się dopiero, kiedy tamten ruszył do wyjścia, ale nadal odprowadzał go wzrokiem.

Rhamona 25-02-2007 20:50

Nagle w pomieszczeniu rozbrzmiał telefon, najwyraźniej Anity, bowiem po niego sięgnęła i odebrała. Rozmowa była bardzo monotematyczna - same tak, po chwili rzekła do was.

- Będziecie mieć jeszcze jednego .... - zrobiła małą pauzę, spoglądając z trwogą na wychodzącego Kuglarza - kompana - słowo to ledno przeszło jej przez gardło - Mój znajomy Sharim, jest już poniekąd wprowadzony w temat, lecz bardzo pobieżnie. Zaraz tu będzie.

Była trochę zakłopotana zachowaniem Kuglarza. Skinęła głową w stronę Damana, który stał pod ścianą, przez całą rozmowę bardziej przypominając mebel niż żywą istotę. Choć część z was wiedziała, po wczorajszym spotkaniu, że potrafi mówić a jego słowa potrafią być nawet bardzo przekonujące.

Ivnz 25-02-2007 21:34

-Da sie zrobić- Ostatnie słowa jakie wypowiedział zamykając telefon. Choć nie za bardzo lubi całe te "udogodnienia" technologiczne to jednak telefon komórkowy stanowi dla niego wyjątek. W dzisiejszych czasach jest to rzecz niezbędna.
***
Sharim właśnie stał na dachu jednej z fabryk,a wieczorny wiatr łagodnie muskał jego dość długie włosy oraz lekko rozwiewał płaszcz odsłaniając pochwę na katanę i kabury z berettami .Fabryka jak fabryka, których było wiele w Garach. Lecz ta była wyjątkowa to tu właśnie przebywali członkowie spotkania na które sie niechlubnie spóźnił,a trzask uderzającej beczki o ścianę tylko go w tym przekonał. Rozglądał sie w tym momencie za jakąś dziurą w dachu przez która mógł by wejść do środka nie zauważony. Zauważa jak jakaś osoba wychodzi z fabryki. "Już się pożarli co za amatorzy" myśli bez zastanowienia.
W oddali zauważa dziurę w dachu może nie zbyt dużą lecz o wystarczających rozmiarach by przecisnąć się w niej.
Gdy tylko wchodzi do środka jego oczom ukazuje się koło postaci nie zna ich i wygląda na to że nie mogą dojść do porozumienia. W tym momencie wyciągnął z za pasa złożoną kartkę A4 i przeglądnął zdięcia z podpisanymi iminami.
"No to trzeba jakoś to załatwić" pomyślał po czym schował notatki i niewiele myśląc skoczył bez szelestnie w kąt pomieszczenia.
- Aż tak u was nerwowo, że beczki musicie rozwalać?- W tym momencie wszystkim ukazał się zakapturzony osobnik średniego wzrostu. Całe zgromadzenie odwróciło się w jego stronę i nic nie usłyszawszy Sharim Wydał polecenie.
-Widzę że raczej wszyscy są, tamten co wyszedł to raczej nasz "Przewodnik". Jonathan-Wskazał palcem.
-Lepiej szybko idź po niego- W jego głosie można było usłyszeć,a nawet wręcz poczuć tą pewność siebie i zdecydowanie. On sam zaś tylko obserwował reszte...

Tammo 25-02-2007 23:03

Kiedy Kuglarz wyszedł, Jonathan odetchnął. Potrząsnął głową, nie mówiąc do nikogo w szczególności:

- Czarująca persona. Nie byłem w cyrku od lat dziecięcych, ale dziś przypomniałem sobie całą tą szczenięcą radość i zabawę i temperament.

Skoncentrowawszy spojrzenie na Anicie, już miał zacząć mówić, kiedy poczuł, że ktoś sie mu przygląda.

Odwrócił się ku mężczyźnie przeglądającym jakiś papier, przyglądał się, kiedy tamten zmieniał pozycję, wysłuchał go kiedy zdecydował się "ujawnić", po czym rzekł do Anity:

- Anita, błagam! Powiedz, że to nie ów Sharim o którym mówiłaś. Błagam.

Spoglądnąwszy na przyjaciółkę i kontynuował:

- Miałem nadzieję, że jeszcze zostaniesz, ponieważ jest wiele kwestii jakie chciałbym poruszyć przy Tobie. Zresztą, zakładam, że chciałabyś wiedzieć co zamierzamy? No i mam nadzieję, że wreszcie przedstawisz nas wszystkich sobie wzajem? Nie lubię wołać do innych "ej Ty tam"... No i najważniejsze, chciałem z Tobą chwilę porozmawiać. Ile to czasu minęło odkąd widzieliśmy się po raz ostatni? Pójdźmy może gdzieś indziej, gdzie będzie można spokojnie pogadać. No i ... wyjaśnijmy jeszcze kim są niektórzy z nas.

Spoglądnął na milczącego dotychczas Sarnusa i Damiana a potem z pewnym rozbawieniem objął wzrokiem strój nowoprzybyłego.

Rhamona 25-02-2007 23:45

Anita wciąż stała na swoim miejscu. Co jakiś czas rozglądałasię dookoła jakby starała się coś dojrzeć w śród sterty starych i bezużytecznych maszyn. Starała się nie zdradzać emocji.

- Nie będę was przedstawiać. Jeśli któreś z was uważa, że powinno się przedstawić pozostałym to proszę bardzo. Powiedzcie o sobie tyle, ile uważacie za stosowne. Jest pośród was tylko jedna osoba, która z racji obietnicy jaką złożyłam, wymaga bezwzględnie przedstawienia. Teraz kiedy jesteśmy już wszyscy, mogę to powiedzieć tak aby nie powtarzać się kilka razy.

Wskazała otwartą dłonią w stronę niedaleko stojącego Didiera la Talec.

- Wszyscy należymy do Rodziny poza jedną osobą. Didier jest człowiekiem. Wierzę jednak, że jego obecność jest dla nas kluczowa. Posiada umiejętności, które mogą się przydać w najbardziej kryzysowym momencie. Oczywiście mam nadzieję, że takiego momentu nie będzie i wszystko pójdzie dobrze. Źródło jego umiejętności jest bardzo specyficzne i nie potrafię tego wam wyjaśnić, jednak teraz to nie powinno mieć znaczenia. Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Osobiście ręczę za jego bezpieczeństwo, to samo poręczenie złożył Kuglarz i Damian. Liczymy, że wy również uznacie tą zasadę.

Następnie energicznie odwróciła głowę w stronę Jonathana.

- Niestety przyjacielu ale nie możemy pozwolić sobie teraz na osobne rozmowy. Nie mogę dopuścić do tego aby któreś z was uznało, że toczymy jakieś zakulisowe gierki. To co mówię tyczy się wszystkich.

Zmieniła delikatnie wyraz twarzy na mniej surowy

- Dostarczenie wam czegokolwiek, w tym planów budynku, zajmie trochę czasu, ale przede wszystkim muszę wiedzieć gdzie mam je dostarczyć. Jeśli chcecie możemy traktować to miejsce jako nasz kontakt. Jednak jest to daleko od Chicago.

Wyciągnęła z kieszeni złożoną kartkę i pisak. Po chwili pisania położyła kartkę na jednej z beczek.

- Tu jest adres niewielkiego moteliku na przedmieściach. Tam dostarczę wszystko. Domek nr 15.

Atanael 26-02-2007 01:01

"...A gdyby tak dodać do tego jeszcze..."
Sarnus który do teraz wydawał się lekko nieobecny, najprawdopodobniej odpłynął we własnych marzeniach, jednak fala rzeczywistości roztrzaskała go i nie mogła tego zrobić łaskawie o plaży, jak to bywa, każdego spokojnego ranka. Nie, ta fala musiał nim rzucić o klif, który rozbił jego marzenia niczym młotek, małą porcelanową figurkę, która beztrosko stała sobie na biurku, robiąc miłe wrażenie... Cóż, szara rzeczywistość musi ciągle udowadniać swoją "szarość".
Sarnus wykonał jakąś akcje, która nie była patrzeniem w jeden punkt przed siebie, jako, że zmierzył wzrokiem wszystkich zebranych i z wielkim zdumieniem z domieszką zadowolenia, albo nie koniecznie, odnotowała pokazanie się nowych istot, nie zauważył, kiedy ów osobnicy przybyli na miejsce, jednak nie wypadało pytać, bo może przynajmniej zachował wrażenie, że słuchał i że wie, co w ogóle się dzieje, bo jak narazie to bardzo miła wycieczka, w której program wlicza się zwiedzanie klubów i starych fabryk. Właściwie to było bardzo ciekawie, jednak kilka pierwszych słów, jakie obiły mu się o uszy, tuż po roztrzaskaniu się o skały rzeczywistości, lekko go zaniepokoiły... A właściwie nie, bo ich nie zrozumiał, jedyne, co zrozumiał to, to, że wypadałoby się przedstawić, mimo, że sam pominął przywitanie innych i ich nie znał...
-Och proszę mi wybaczyć mą nieuprzejmość...
Szybko rzucił w odnotowanej chwili ciszy, która mogła przerodzić się w dłuższą chwile niezręcznej ciszy, albo i nie, jednak teraz to nie istotne, bo Sarnus już zadbał o to by tak się nie stało...
-Sarnus Victred...
Ukłonił się lekko do wszystkich nowoprzybyłych, mając nadzieje, że w ogóle zwrócili uwagę na jego obecność...

Doerner 26-02-2007 12:31

Kolejny spokrewniony...Jak widać pomyliłem się sądząc, że nie pojawi się nikt nowy...Trudno, będzie trzeba sobie z tym poradzić. Niemniej jednak postawa nowo przybyłego nie wróżyła nic dobrego. Do tej pory za najwartościowszych należało uznać Rodgersa, którego nieco czupurna postawa była całkiem inspirująca. Co więcej jego myśli chyba wędrują po podobnych torach. Zadziwiająco musiał przyznać, że Sarnus również jest na swój sposób fascynujący. Nie należy nigdy lekceważyć jemu podobnych - nawet nie pamiętał ile razy mu to powtarzano. Samo spotkanie było straszliwie chaotyczne. Kuglarz, jeżeli zależało mu na pozytywnym poprowadzeniu sprawy, powinien wykazać się większą przydatnością. Visconti sam miał do siebie pretensję, że podczas pierwszego spotkania w klubie, dał upust frustracji prośbą Anity. Ale czy mógł spodziewać się opanowania od Brujahów lub im podobnym? Pewne informacje na temat muzeum będą z pewnością przydatne. Ale i tak nie zastąpią tych, które dopiero będzie trzeba zdobyć. Patrizio będzie musiał trochę się potrudzić za dnia. Potrzebne będą bilety na kilka przedstawień, wystaw, historia miejsca...ta oficjalna i jak najwięcej skrawków nieoficjalnej. Będzie trzeba go wysłać do biblioteki, archiwum. Może również przydałyby się jakieś papiery finansowe, warto się zorientować kto to wszystko utrzymuje...

...Alessandro przez chwilę zastanawiał się nad kontaktem z Sandrem. Być może tą okrężną drogą udałoby się dowiedzieć sie czegoś o tutejszych Nosferatów. Ale po namyśle to chyba jednak byłoby nadużycie. On miał wiele własnych spraw na głowie i dodawać mu kolejne zmartwienie to byłaby po prostu nielojalność. Jakąkolwiek rolę w tym wszystkim odgrywają Nosferatu, będzie musiał dowiedzieć się na własną rękę.

Pojawienie się kolejnego spokrewnionego dało pretekst do uporządkowania tego zebrania:

- Skoro jesteśmy już w komplecie, może warto podjąć jakieś decyzje?


Visconti spojrzał na kartkę z adresem miejsca kontaktowego:

- Widzę, że pierwsza, i to...

Spojrzał z uznaniem na Anitę,

...bardzo ważna już zapadła, dobrze. Myślę, że warto przetrawić sprawę i zabrać się do zbierania informacji. Oferuję podwiezienie do Chicago jeśli ktoś ma z tym problem... Rodgers? Didier? Sarnusie? Wchodząc tu widziałem, że nie do końca dobrze parkujesz? Zresztą nie narzucam się...Ale zanim się rozjedziemy. Jonathan mówił o poruszeniu ważnych spraw. Czy uważacie, że trzeba jeszcze coś powiedzieć? Dodać coś? Ja chciałbym zapytać Cię Anito o jedną rzecz. Mianowicie jak Twoim zdaniem, i zaznaczam, że proszę o opinię, ta cała sprawa wpłynie na pozycję Lodina. Chciałbym poznać Twoje odczucia, bo do tej pory dajesz nam jedynie informacje. Wiemy, że Chicago przed nastaniem Lodina było lepszym miejsce, co jest tak strasznego w jego panowaniu , że nie możecie go znieść? Chciałbym nieco wypełnić tło tej całej sprawy...Co zarzucacie Lodinowi?

Visconti nieco chłodno spojrzał na nowo przybyłego:

- Zakładam, że mimo notatek i pan będzie chciał zadać jakieś pytanie...chyba, że jego ciekawość jest już zaspokojona.

Tammo 26-02-2007 12:54

Znać było, że decyzja Brujah zaskoczyła i zabolała Rogersa. Spoglądnął na nią zaskoczony, przez moment sprawiał wrażenie, jakby chciał rzućić jakieś "ale przecież...", lecz w końcu nic nie powiedział.

Z tego stanu wyrwał go Sarnus, przedstawiając się nagle. Mimowolnie Jonathan stwierdził, że się uśmiecha do Malkavianina.

Sympatyczna jednostka.

- Pojadę za Wami, Alessandro. Mam tu własny wehikuł, muszę jedynie wiedzieć, gdzie stoisz, ale tym możemy zająć się za moment - Jonathan rzucił znaczące spojrzenie na najnowszego przybysza i kontynuował, zwracając się do Eriki - a pani, Eriko? Jak pani stoi z transportem?

Wysłuchując dalszych słów Ventrue Rogers złapał się na tym, że parokrotnie kiwnął aprobująco głową. Dodał więc:

- Istotnym jest, czy Lodin ma patrona, kogoś, kto go wspiera, jakieś siły za sobą poza tymi, którymi dysponuje jako książę. Jeśli możesz nam coś na ten temat powiedzieć, nawet proste, nie wiem, sprawdzałam to i to ale nie wiem, to byłoby coś.

Junior 26-02-2007 18:34

Ryży gapił się na zebranych. Na jego twarzy malował się życzliwy obraz nadziei i wyczekiwania. Lecz kiedy Didier strzelał wzrokiem co za kolejną osobą i nie znajdował odpowiedzi na swe pytania, widać było jak nadzieja niknie, a uśmiech bladnie.

Zmarszczył brwi zaskoczony. Cóż.. każda chwila przynosi obserwację tego dziwnego społeczeństwa wampirów. Może oni naprawdę funkcjonują według innych kategorii niż ludzie? Może to tylko pozory logiki i inteligencji w ich zachowaniu? Może wcześniejsze kontakty w wampirzycą były... wyjątkiem? A może to widoczne biesienie jakie po nich widać zaciera pewne ludzkie cechy? I w niektórych całkiem już one zanikły?

Francuz zapalił papierosa którego od paru westchnień trzymał w ręku. Zaciągnął się głęboko. Wyrażnie natrafił na trudny grunt. Można by rzec – diablo trudny.

– Tuszę sze państwo, macie sfe moce by ofy posąg wyciągnąć. Będę trfał w tej myśli. Pozwolę sobie sorientować w sytuasji i będę się kontaktofał. Ca va? A fięc gdy jusz wszystko będzie jasne, skontaktujemy się co by określić jak przetransportujecie sfego księcia. Dobrze? A więc ustalamy gdzie on jest i pszefosicie. Czy mogę poprosić o kontakt telefoniczny do któreś z państwo?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:46.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172