lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Mroczne Wieki] Noc Kupały (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2722-mroczne-wieki-noc-kupaly.html)

Bortasz 21-05-2007 10:39

Thomas spojrzał na dziecko z ciekawością i lekkim przestrachem...
"Dziecko Kainitą? Toż to ostateczna obraza Boża... Kto miał tak spaczony umysł, by przeistaczać dziecko?"
Obrzydzenie przemknęło po twarzy Gangrela... Milczał podczas całej rozmowy, starając się zrozumieć ową grupę, którą Bóg postawił na jego drodze... Słysząc słowa Marcela niechęć wobec dziecka coraz bardziej się nasilała...
"Ten... stwór nie dość ze jest głupi to najwyraźniej doprasza się lania na goły tyłek..."
Gdy Brujah wypowiedział na głos myśl Thomasa, ten uśmiechnął się krzywo... jednocześnie starając się z całej rozmowy wyłapać interesujące go informacje...
"...nad którymi władza cię tak cieszy... Ventru lub Lasombra... oni uwielbiają się bawić Ludzi... Kartagina? Brujah!"
Thomas ścisnął kark Grozy, ta w odpowiedzi skoczyła do przodu zaciskając szczękę niemalże przed nosem Renaulda, tuż po tym jak dziecko krzyknęło wołając swego ojca...

- Groza!

Chyba wszyscy, co zadają się z Wilkami zaczynają warczeć tak jak i one... Warkot Thomasa był pełen furii i pewności siebie...

denis 21-05-2007 11:12

Odgłosy , które docierały do Leonarda powaznie go zaniepokoiły ...
Krzyk dzieciaka i podniesiony głos Rusa - wszytko to sprawiało , ze czuł ze potecjalny sprzymierzeniec moze miec problemy ... a rus wraz ze swoim przyjacielem mogli stwierdziec ze ich misja nie jest zbiezna z interasami ich samych lub ich mocodwaców .
Odwrócił głowe w strone dzwi ... a następenie spojrzał uwaznie na Mile ...
Kładąc druga dłon na mieczu ( jedna dotykał dłoni wampirzycy ) ...
"Milo , słyszałas ? " - celowo uzył tak kolokwialnego zwroty i po raz pierwszy uzył imienia wampirzycy ... czasami sytuacje same podpowiadaja co robic ... "Chyba Marcel i jego przyjaciel chca cos zrobic dzieciakowi .. najpierw wilk odgryza reke słudze a teraz ... " Gotowy wstac na chcoby gest wampirzycy patrzył na nia , jednoczesnie wsłuchujac sie w dobiegajace go odgłosy

Ratkin 21-05-2007 12:02

Kiedy młody de Piccard otwierał usta do krzyku Marcel olbrzymim wysiłkiem woli powstrzymał się przed ubiegnięciem go i uderzeniem go z całej siły w krtań. Jego mięśnie napięły się powodując że przyjął znowu postawę, jak gdyby gotował się do ataku. Kolejnym wysiłkiem rozluźnił się - dokładnie w momencie, kiedy jeden z wilków Thomasa skakał do gardła Renualda, a widząc to na jego twarz wrócił lekki uśmiech odsłaniający drapieznie wystające kły. Żeby nie ryzykować instynktownej reakcji i utraty z rąk wielkim trudem utrzymywanej nad samym sobą kontroli na sekundę przestawił swoją percepcję na otoczenie, a jego uwagę przykuł od razu grymas na twarzy Gangrela. Ten wyraz spodobał się Marcelowi, powodując, że jego własny uśmiech stał się tylko jeszcze szerszy. Odwrócił spokojnie głowę w stronę Thomasa...

-Doprawdy-jego głos wyraźnie wciąż balansował na granicy warkotu brzmiącego nie mniej zwierzęco od głosu, jaki wyrwał się z gardła Gangrela -i we mnie ta istota budzi odrazę, ale powstrzymaj swojego pupilka. Chciałbym zobaczyć do czego ta mała kreatura jest zdolna...

Francois de Fou 21-05-2007 16:34

Renauld uśmiechnął się z wyższością pod nosem:
-To wszystko co chciałem powiedzieć monsieur, życzę spokojnej nocy - to powiedziawszy odwrócił się i udał się w stronę karczmy, teraz musiał zająć się Jose... być może rycerz jeszcze na coś się mu przyda...

Wernachien 23-05-2007 07:02

Milla
 
Musiała poznać owego tajemniczego przyjaciela Marcela. Jeśli w jakikolwiek sposób zamieszany jest w ich misję lepiej znać jego, oficjalne choćby, cele. Patrzyła przez krótka chwilę w Leonadrowi w oczy, po czym wstała mówiąc:

-Zobaczmy co się tam dzieje. - odwróciła się pospiesznie i szybkim krokiem skierowała sie do wyjścia. Obróciła się jeszcze na moment by upewnić się, że rycerz podąża za nią....


Nie rozumiała ostatnich wydarzeń. Niepokoiło ją to. Kto by przypuszczał, że na takiej wsi wydarzy się w ciągu kilku godzin więcej niż w ciągu dwóch tygodni na dworze Księżnej. A może po prostu izolowano ją od wielu spraw?

W izbie pachniało jedzeniem. I krwią.

denis 23-05-2007 08:11

Koniecpolski przez chwile ociagał sie w z wyjsciem z karczmy .
Cokolwiek robił to nie po to by wychodzic teraz na zewantrz , gdzie grasowały gorsze potwory niz nawet wampiry .
Jednakze zdecydowanie wampirzycy , było na tyle mocno ze stwierdził ze byc moze ta "słaba " kobieta nie jest bezbronna mimozą a podobnie jak Marcel okaze sie istota , ktora rozszarpie kazdego kto stanie jej na drodze .
Miał tez nadzieje , ze "przyjaciel Marcela" zachowa sie na tyle nieodpowiedzialnie ze zyska sobie w osobie Milly wroga .
Wstał wiec i chwiciwszy płaszcz szybkim krokiem dogonił wampirzyce . Usmiechnał sie do niej i gestem zaproponował skorzystanie z płaszcza . Nastepnie otworzył dzwi przed Mila i wygladajac z pewna obawa < ktorej oznaki tłumił i ukrywał ze wszytkich sił > ruszył za wampirzycza w mokra , ciemna noc ... w mroku ktorej czaiło sie cos wiecej niz zabobonny strach ...

Wernachien 23-05-2007 08:27

Milla
 
Gdy tylko Leonard wstał by jej towarzyszyć, jej ciało rozluźniło się a na twarz wstąpił mimowolny uśmiech. Ulga. Tutejsze noce - zimne, mokre, nieprzyjazne, niepodobne do tych, w których zakochała się, oświetlanych kryształowymi lampami...

-Dziękuję, pan zawsze taki troskliwy.

Delikatnie i z wahaniem przyjęła płaszcz jakby z dziwnym przeświadczeniem, że przyjdzie jej go odkupić. Drzwi się otworzyły. Wiatr huczał w koronach leśnych drzew.

Przeciąg.
Wyszła czym prędzej na zewnątrz i rozejrzała po okolicy.

Bortasz 23-05-2007 09:39

Thomas stał oniemiały... Reakcja tej.. istoty zaskoczyła go kompletnie...
”Ponoć naprawdę stary jesteś wtedy, gdy nic nie jest w stanie cię zaskoczyć... No cóż... jednak aż tak stary nie jestem...”
Spojrzał na Marcela wzrokiem w którym zmieszanie i zaskoczenie przeplatały się nawzajem... Krzywy uśmiech nie schodził mu z ust. Dając w efekcie minę naprawdę skonsternowanej osoby...

- On pochodzi od Malkava?

Ratkin 23-05-2007 11:14

Marcel

Brujah spodziewał się chyba wszystkiego, od napadu szału u Ventru pozostawionego samemu sobie przez jego "sługi", po dalsze samobójcze butne zachowanie jakie obserwował u de Piccarda do tej pory. Opcja, że odwróci się plecami i odejdzie, jak gdyby nic się nie stało, była aż tak rozbrajająca, że i ją gdzieś w głębi ducha brał na poważnie. Mając jednak na względzie fakt, że podobno tej kreaturze Księżna przydzieliła rolę "przywódcy" tej wyprawy, Marcel wolał, żeby to co teraz obserwował, było tylko złym snem. Niestety.
Chyba tylko fakt, że Brujahowi opadły ręce uratował tego potwora w ciele dziecka przed niechybną śmiercią ostateczną. Z szoku wyrwały go dopiero słowa Thomasa. Powoli odwrócił się w jego stronę i przyłożył rękę do skroni jakby bardzo, ale to bardzo bolała go głowa. Powoli, odruchowo wciągając wilgotne powietrze do płuc przeciągnął dłonią po twarzy, pomagając rozluźnić się zastygłym w wyrażającym konsternacje grymasie mięśniom i ścierając spływające po twarzy krople deszczu. Jego głos nie przypominał tym razem nie tyle warkot co raczej markotliwe burknięcie pełne zniesmaczenia.

-Przedstawiono mi go jako potomka rodu Ventru, aczkolwiek cieszę się, że nie tylko ja, potomek Brujaha mam podobne odczucia... Wybacz, boli mnie głowa, niby żadna zdolność tego cienkusza niema prawa wpływać na moją wolę, ale samo istnienie tej kreatury i przymus współpracy z nią przyprawia mnie o... zresztą, nieważne... Lupini w okolicy, pada... dodałbym, że ciemno i do domu daleko, ale domu istoty nam podobne nie miewają a do ciemności chcąc niechcąc przywyknąć musieliśmy... ech, zanim podejmiemy decyzję co zrobić w zaistniałej sytuacji choć proszę, przedstawię ci resztę naszych hm... krewniaków z którymi utknęliśmy... - co rzekłszy Marcel ruszył w kierunku gospody.

Mira 23-05-2007 13:19

Dwaj zmoknięci rycerze przysłuchiwali się rozmowie wampirów z rosnącym zdziwieniem i... strachem przed tym co nieludzkie. Wiedzieli, że przydzielona im przez księżną Sapiehę misja nie będzie należała do najprostszych, ale żeby aż tak...

Usłyszawszy krzyk małego Ventru, chcieli rzucić mu się na pomoc, lecz widząc, iż jest to raczej pewna manifestacja – znieruchomieli. Wahali się czy pomóc chłopcu, którego mieli za zadanie chronić, mimo iż on sam ich akurat nie wzywał. Może to kolejna gierka wielkich panów? Dodatkowy niepokój i rozstrojenie przyniosło zachowanie ogromnego mężczyzny imieniem Marcel, który jakby nie przejmował się sytuacją, a de facto on również był panem dla wojowników.

Z patowej sytuacji wyratował ich sam Renuald, który po prostu zignorował swych rozmówców. Jego kroki skierowały się ku karczmie, a uspokojeni rycerze (o ile można być spokojnym w taką noc!) również ruszyli w stronę budynku. Nagle drzwi skrzypnęły, otwierając się, a zaalarmowani tym ludzie sięgnęli po miecze. Zanim jednak ostrza opuściły swe pochwy, dłonie zatrzymały się, a ich właściciele ze skruchą ukłonili się kobiecie, która pojawiła się w odrzwiach.

Milla i stojący za nią rycerz Koniecpolski mieli teraz ogląd na cały plac przed tawerną. W świetle, które wymknęło się z wnętrza gospody, można było dostrzec, iż drzwiczki lub okiennice pobliskich chat były… pouchylane. Marcel i Milla od razu zauważyli ciekawie zerkające ku nim oczy mieszkańców, którzy widać usłyszeli wezwanie Renaulda. Jednak nikt nie wyszedł „na pomoc” chłopcu… Czyżby strach przed stworami nocy, które porywały dzieci był zbyt silny?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:58.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172