lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Mroczne Wieki] Noc Kupały (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2722-mroczne-wieki-noc-kupaly.html)

denis 07-04-2007 14:24

Młody człowiek w wieku lat około 25 lekkim , niemal tanecznym ruchem skierował się w stronę powozu .
Był nadzwyczaj wysoki , szczupły o długich , związanych w koński ogon blond włosach .
Ubrany w podwójną kolczugę , która wydawała się odrobinę zbyt szeroka w ramionach , Czarny , zdobobioby herbem /Pobog - Na niebieskim tle odwrócona podkowa , zwieczona złotym krzyzem ./ płaszcz poruszał sie nieznacznie w rytm kroków rycerza .
Na plecach sarecenskim zwyczajem umocowany był miecz , którego głownie zdobił znacznej wielkosci czerwony kamień . Gdy zwracał się do ksieznej na jego ustach błądził nieznaczny uśmiech .
Gdy Lucretia pozegnała się z zebranymi , Leonard ukłonił się nieznacznie , acz z szacunkiem .
Nastepnie ruszył w kierunku powozu ,jedznoczesnie zdejmujac z pleców miecz i tuz przed schodkami prowadzacymi w głab powozu oddał go jednemu z lokajów .
„ Uwazaj na niego , bo ze skory obedrę „ - zwrócił się do słuzacego , jednoczesie na jego ustach po raz kolejny pojawił się uśmieszek , który kontrastował z groznym tonem wypowiedzi .
Nastepnie omiótł wzrokiem zebranych w powozie . Jego spojrzenie zatrzmało się na jedynej obecnej kobiecie ...
Wzrok Leonarda mimowolnie powedrował w strone naszyjnika wampirzycy ... przez nieco dłuzszą chwile niż to przystało arystokracie oceniał jakosc wykonania przedmiotu spoczywajacego bezwładnie na dekolcie kobiety .
„Najmocniej przepraszam za tak nagłe wtargniecie i mam nadzieje ze nasza podróz , choc rozpoczeta w tak niespodziewany sposób odbedzie się bez dalszych zakłucen . „ Mowił to nie spuszczajac z oka wampirzycy .
„Nazywam się Leonard Koniecpolski „ ukłonił się w strone wampirzycy .
/ Jeżeli Milla poda mu dłoń ucałuje ja staropolskim obyczajem / Nastepnie przeniósł wzrok na pozosyałe osoby kiwajac głowa w gescie powitania ..

Wernachien 07-04-2007 15:17

Milla
 
Patrzyła spokojnie i z dystansem na nowo przybyłego mężczyznę. Uniosła się nieznacznie próbując zachować wszelkie pozory elegancji i naturalności co było dość trudne w tak niskim powozie.

- Milla z Dworu Araj - Leonard musnął delikatnie dłoń wampirzycy a ona odwdzięczyła się skromnym skłonem głowy - Powinniśmy niezwłocznie ruszać jeśli mamy późnym wieczorem dotrzeć do gospody.

Czuła natrętny wzrok Toreadora
- 'Słońce Północy' dzieła Gustava Erlfeldta. Bursztyny w srebrze. - powiedziała spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. Była ciekawa czy wytrzyma tak brutalne zaspokojenie ciekawości.

Ratkin 07-04-2007 16:27

Marcel

Marcel wsiadł na wóz zakładając na siebie kolejne warstwy ubrań z grubej wełny w ciemnych odcieniach zieleni, brązu i szarości. Rękoma obleczonymi w skórzane rękawice na dublet założył gruby, nieco zbyt duży kaftan z kilku przeszywanych warstw wełny, który dokładnie okrywał jego klatkę piersiową i ręce. Na ramiona i głowę zarzucił równie gruby zimowy kaptur którego ogon był tak szeroki i długi, że wampir potrzebował go kilkakrotnie okręcić wokół głowy, tak żeby po naciągnięciu, pozostawił odsłonięte jedynie oczy, na które i tak opadała zasadnicza część kaptura. Widok Marcela, który opatulał się zimowym odzieniem w czerwcowy wieczór, wydawać się mógł komiczny, jednak tylko dla tych kainitów, którzy nie mieli okazji wystawiać się dotychczas na promienie słońca w pełnej krasie.

-Fitam... pfu, Witam kolejnego kompana... -Bruja odsunął zasłaniający usta koniec kaptura chcąc przywitać nowoprzybyłego oraz zacząć rozmowę by poznać go nieco, jednak zauważając jak patrzą na siebie z Millą - uprzejmie zrezygnował. Przeniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko Renaulda. Już po kilku sekundach dało się zauważyć, że czuje się jakoś nie niepewnie w obecności współtowarzysza o dziecięcym wyglądzie. Przyglądając się mu Renauld nie mógł ocenić czy uczucie malujące się na twarzy zerkającego na niego Marcela było obrzydzeniem, czy tylko jakimś dziwnym rodzajem zaciekawienia. Kilka razy potężnie zbudowany Bruja odwrócił wzrok i wyraźnie próbował chyba zebrać się, by zapytać o coś siedzące na przeciw nieumarłe dziecko...

Francois de Fou 07-04-2007 16:28

Renauld

Nie wiedzieć czemu, nowoprzybyły nie przypadł chłopcu do gustu. "laluś... nie znoszę takich egocentryków" pomyślał Renauld "sławny wojownik? PHI!!! Już Jose by mu pokazał, jak należy walczyć...". Dziwna byłą ta niechęć, gdyż ten kto znał Renaulda Marca de Piccard wiedział jak rozpieszczonym dzieckiem był. Chłopiec mimo wszystko powiedział:
-Witamy w naszych szeregach monsieur. Również wyrażam nadzieję, że współpraca nam się ułoży - nie czekając na odpowiedźzwrócił się do potężnego Brujaha
-Panie Marcelu, czy mogę w czymś panu pomóc? - Chłopiec wydawał się być zniecierpliwony całą sytuacją. Wyjazd grupy opóźnił się, do tego ten ich nowy towarzysz... a na koniec ten dziwny brujah, tak "subtelnie" łypiący na niego wzrokiem... to wszystko było conajmniej drażniące...

Ratkin 07-04-2007 17:29

Marcel

Bruja zauważył rozdrażnienie na twarzy Renaulda, jednak nie był wstanie wyczuć czy było spowodowane nowoprzybyłym wampirem, czy też jego zapewne niestosownym zachowaniem. Lata spędzone na dworze Mitru dały swoje ,jednak wciąż w zachowaniu, odruchach i "manieryzmach", w każdej cząstce tego Bruja czuć było lata spędzone w dziczy, w oddaleniu od ludzi, konwenansów, cywilizacji... Nie chcąc zbytecznie drażnić siedzącego na przeciw niego dziecka-wampira, Marcel wyraźnie skłamał i po ułamku sekundy zastanowienia zadał inne niż początkowo planował pytanie, okraszone jak zwykle wymuszonym uprzejmym grymasem, który tylko w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach, jak na przykład ślepota obserwatora, można byłoby uznać za szczery, naturalny i prawdziwy...

-Widzę że już pojawiają się pierwsze problemy pan...-Bruja wyraźnie wstrzymał się przed dokończeniem miana określającego jego rozmówce jako dorosłego -ehm... Dorn nie może wyruszyć z nami, tak więc zadam pytanie - kto ma się zająć owymi tajemnymi znakami wyrytymi w zamku będącym celem tej wyprawy? Mam pewne obawy... ale skoro tak ma być... pośpieszmy naszych kompanów i wyruszajmy. Za kilka pacierzy zacznie świtać a pojawienie się naszego nowego towarzysza, wcale nie przyśpieszy - mam wrażenie - momentu kiedy opuścimy ten zamek... Ech, te dworskie konwenanse...

denis 07-04-2007 19:14

Leonard usiadł naprzeciw Wampirzycy , nie zaszczycił spejalna uwaga bachora , który najprawdopodobniej znalazł się w powozie za sprawa jakiegos kaprysu któregoś z wampirow .
Gdy już usadowił się dokładnie zwrocił się ponownie do Milly , Jej przychlna reakcja na drobny przejaw szlacheckiego wychowania , wydawał się dobrym poczatkiem znajomosci . Przez chwile przebiegła mu przez mgłowe drobna uwaga na temat ciepłego kobiecego ciała we własnym łozu , jednak gdy usiwadomił sobie swoja nowa sytuace i status współpodrużnych słowo „ciepłe „ wydawało się nie na miejscu . Westchnął – hmm – westchnał by niechybnie gdyby nie to ze nie bardzo oddychał .
„Widze Pani , ze nie obcy ci najcenniejszy skarb Rzeczpospolitej ,jakim są jantary ... Czy mogła bys mi zdradzić gdzież znajduje się dwor , którym mienisz się w swoimi imieniu ? „
Jednak jego ciekawosc wzbudził wielki jak gora jegomosc ... Od razu widząc jego posture przypomniała mu się jedna z niezliczonych piesni , jakie znał o Rusach , żyjacych gdzieś daleko za Moskwa . Ponoć byli to olbrzymi , którym ani mróz , ani dowolna ilosc napitku nie sprawaiła zadnych problemow .

Francois de Fou 07-04-2007 22:07

-Panie Marcel dokładnie ten sam problem zaprząta mi teraz myśli... Wygląda na to, że będziemy musieli poprosić w najgorszym przypadkuch monsieur Tepesa o pomoc. Chociaż z drugiej strony Monsieur Kien... Koje... monsieur zabawiający obecnie madam Millę, jako że przynależy do klanu Toreadorów, pomimo swego wyglądu, z pewnością ma bystre oko i zdolności artystyczne. Być może to on, będzie mógł się zająć najważniejszą częścią naszej misji...-powiedział z lekką, niemal niewyczówalną nutką drwiny w głosie- swojądrogą... Pani Millo... Panowie... czeka nas misja, wbrew pozorom ważna misja... chciałbym mieć pewność, że wrazie czego będę mógł na was polegać. Proponujęzatem, w ramach wyrazu przyjaźni, napić się naszych vitae ze wspólnego kielicha. A może ktoś z państwa ma coś przeciwko? -Renauld powiedział to wszystko takim tonem, jakby nie miał się zgodzićz jakimkolwiek sprzeciwem... bez względu na to jak nabył tę umiejątność, za życia musiał jej często używać, sądząc po perfekcji, do jakiej doprowadzony był jego ton głosu i mimika twarzy... Doprawdy, musiał być bardzo rozpieszczonym dzieckiem...

Wernachien 07-04-2007 22:35

-Ranauldzie, jeśli się lękasz o misję chętnie dodam siebie do kielicha, moją lojalność jednak gwarantuje nie siła Vitae a słowo jakie dałam Księżnej. Ono będzie musiało ci wystarczyć, bo wiem złożyłam przysięgę wykluczająca tego typu....zabiegi.

Milla doskonale pamiętała propozycję chłopca z lochów. Ponowienie jej tu i teraz stało się niepokojące. Siedziała spokojnie i czekała na reakcję pozostałych.

Ratkin 07-04-2007 23:34

B]Marcel[/b]

Uśmiech z twarzy Bruja zniknął jak za dotknięciem magicznej różdżki.
-Czy ty szczeniaku jesteś naprawdę tak lekkomyślny, czy tylko tak bezczelny?! Nie pytam nawet czy potrafisz zrobić to tak, jak robią to anarchiści żeby łamać więzy krwi... zakładam że nic na ten temat nie wiesz! Nie wiem kto był tak głupi i niegodziwy by z niewinnego dziecka uczynić takie wynaturzenie jak ty, ale ostrzegam cię - jeszcze jedna taka głupia próba wpędzenia nas wszystkich w kłopoty za choćby parodie tej anarchistycznej praktyki, a w obronie mojej własnej i powodzenia naszej misji zmienię cię w pył...- Marcel wrzał i wyraźnie z trudem utrzymywał się na granicy szału. Nie patrzył w oczy dziecka siedzącego przed nim, bo wiedział, że nie może ufać ani tej aberracji, ani być pewny jej zdolności.

-Panno Millo... -próbował się uspokoić i odwrócił do siedzącej obok wampirzycy -Panie...- skłonił się ku Koniecpolskiemu -zapomnijmy o tym przykrym zdarzeniu i nie wspominajmy o nim więcej... - Bruja oparł się o ścianę karocy i zamilkł.

W głowie Marcela rodziło się pytanie - czy ta wynaturzona po stokroć bardziej od innych Kainitów istota WIE co chciała zrobić...

denis 08-04-2007 01:05

Leonard wydawał się rownie poruszony porpozycją dziecka co wielki , jak go sklasyfikował , Rus .
Spojrzał na dziecinna twarz , przez krotka chwile zastanawiał się , po czym z powazna miną powiedział .

„ Oczywistym mi jest , ze rycerski honor czy zwiazanie słowem jest dla „ widac było ze szuka słowa „ ciebie niezbyt znaczace , ale niektorzy ZWŁASZCZA arystokraci , cenia sobie je ponad swoje istnienie .” twarz przebiełg grymas niesmaku „ Nieststy nie wszyscy to rozumieja . Tusze , ze wątpliwosci waszmosci sa jedynie kiepskim żartem , który niezbyt dobrze swiadczy o poczucu humoru , nie wspominawszy o takcie .W moim kraju , ktokolwiek zarzucił by mi to co waszmosc teraz suponuje musiał by stawac ze mną na ubitym polu , lub jak to by się stało w tym wypadku : dostał by w skóre tak by trzy dni by nie mógł korzystac z krzesła „

Wypowiedziawszy te słowa zwocił się do Milly oczekujac odpowiedzi ....


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:33.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172