lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Aliens - Origins (+18) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/8468-aliens-origins-18-a.html)

necron1501 18-01-2010 16:52

Alexander Kirislev

Jak zwykle, szef wpada gdy impreza zaczyna się rozkręcać. Szklanki zaczęły szybciej krążyć wokół kręgu, butelka zaczynała się robić pusta. gdyby nie Logan, mieliby by przerąbane. Szybkie rozejście się grupki, pochowanie kart, i niewinna mina. Alexander pożegnał Bee i Desmonda po czym skierował się do szatni. Musiał się przebrać i zebrać rzeczy. Ruszył nie spiesznym krokiem, zastanawiając się co ich może czekać. Jak na zwykłą akcję to nie dość że dużo ludzi, to jeszcze osoby doświadczone. Przy takim odbiciu danych, raczej powinni brać udział nowi, aby zdobyć doświadczenie, a tu taki psikus.
Przy sprzęcie posiedział ledwo chwilę, nigdy go nie zawiódł, zawsze w doskonałym stanie. Pancerz również prezentował się nieskazitelnie. Powyciągał rzeczy z szafki, przy okazji przebierając się w strój na pole walki. Dobry przewiewny, lecz potrafił rozgrzać gdy była taka potrzeba. Sam pancerz był lekko zmodyfikowany, dzięki czemu nie był tak pieruńsko ciężki, mógł w nim wykonywać dość gwałtowne ruchy.
Po godzinie wszyscy zebrali się w sali odpraw. Zostali podzieleni na dwie grupy, zresztą nic dziwnego. Smartgun na oddział tak samo snajper.
Ludzie rozglądali się po sali, chcą zapamiętać twarze. On był w grupie raczej składającej się ze znanych osób, tylko parę było nowych. Żałował tylko że nie będzie u nich Corvax. Jej mógł spokojnie powierzyć życie, wierzył w jej zdolności. Natomiast ten młody. Był jakiś dziwny, zachowywał się jak pajac. Wszyscy ruszyli do APC.
Start był spokojny, bez zbędnych turbulencji. Ludzie siedzieli cicho, nikt nie był w nastroju do rozmów. Nawet Desmond siedział cicho.
Po pewnym czasie lotu usłyszał pytanie do dowódcy:
-Sir, czy jak misja przebiegnie nie po naszej myśli to czy mamy wysadzić cały kompleks?

Po chwili odezwał się z drugiej strony odezwał się dzieciak. "Z kim ja pracuję? Jakiś nie wyżyty chłopak, co to mordować lubi".

Tasselhof 19-01-2010 20:23

UD-4 teamu Betha przebił się przez atmosferę. Słońce po woli zachodziło w przeciwnym kierunku niż jednostka wojskowa. Po woli zaniżył pułap lotu i pojawiło się pod nim wyraźnie zarysowane uformowanie terenu. W większości płaski, pagórkowaty, otoczony mrokiem późnej pory.
Logan stał lekko pochylony za plecami pilotów, przyglądał się uważnie mapą ze skanerów. Spojrzał za okna. Gdzieś w oddali rysowały się jasne punkty.
- <trzask> Jak tam …sytuacja Logan <trzask> ?
Odezwał się głos Maxa z jednego z głośników pokładowych.
- Wszystko w porządku sir. Dostrzegliśmy obiekt na horyzoncie, przechodzimy w stan ukrycia i przygotowujemy się do lotu zwiadowczego. Dlatego na chwilę zrywam łączność.
-<trzask> Zrozumiałem <trzask>.

Głośnik zamarł, podobnie zresztą jak piloci którzy wpatrywali się teraz w androida z wyrazem oczekiwania. Logan przyjrzał się jeszcze raz punktowi który lekko urósł. Stacja była ogromna skoro widać ją było na taką odległość.
- Meryl wyłącz światła pozycyjne, nie ma tutaj ruchu powietrznego , reszta na razie zwolniła lot. Filip zakryj szyby kokpitu, jest tutaj za jasno i nieprzyjaciel mógłby dostrzec łunę z przodu krążownika. Przełącz też monitoring na obraz z kamer zwiadowczych, od razu daj na podglądzie bo w tych ciemnościach nic nie będzie widać.
- Sir!

Piloci zabrali się do wykonania poleceń. Po chwili szyby zasłoniła czarna powłoka, a światła na zewnątrz pogasły. UD-4 leciało pogrążone w ciemnościach. Po woli na wewnętrznym monitorze zaczął pojawiać się obraz zabudowań. Najpierw minęli wielkie silosy i lądowisko w bloku C. Po chwili pojawił się cały kompleks, pogrążony w całkowitych ciemnościach.



Ponure ściany wysokiego budynku swą ponurą barwą, pokryte cieniami, przytłaczały jeszcze bardziej niż widok maszyn kopalnianych i innych efektów ludzkiej pracy. Tuż obok samotnie stała wysoka wieża, naszpicowana talerzami satelitarnymi, obecnie równie martwa co reszta krajobrazu. Przytłaczający obraz nawet jak dla androida.
- Meryl zrób jeszcze jedno kółko nad blokiem B po czym ląduj w punkcie 13,14 Y; 122,34 X.
- Przyjęłam.

Gdy Logan upewnił się, że przestrzeń jest nie zagrożona i że nie ma oznak bytu jakichkolwiek wrogich sił, przełożył przez ucho mikrofon i wcisnął guzik na panelu.
- Taylor, Taylor! Zgłoś się.
Po chwili odpowiedział mu równie zniekształcony głos co przedtem.
- <trzask> Zgł…szm się. Jak sytuacja …ogan? <trzask>
- W porządku tylko mam jakieś ciągłe zakłócenia. Lądujemy i oczekujemy na was.
- <trzask> Będziemy za jakąś mi…tę <trzask>

Logan klepnął w plecy Tracea i ruszył do luku APC. Tam wszedł do środka pojazdu, zamknął za sobą właz i zasiadł w stanowisku dowodzenia. Zapiął pas. Uruchomił panel. Przyjrzał się uważnie sprawności kamer na ramionach marines. Ich wykresom tętna i ciśnienia. U wszystkich było wszystko w normie. Przełączył się na głośnik.
- Okey O’neal możesz lądować!
UD-4 zarzuciło. Było czuć wyraźnie jak lot zwolnił, a krążownik obniżał pułap lotu. Po woli całą jednostką zatrzęsło i Logan wydał rozkaz.
- Red ruszaj!
APC zjechało gwałtownie po rampie na żwirowatą powierzchnie planety. Koła podskakiwały wraz z pojazdem na nierównym terenie. Akcja się zaczęła!



AKT I ROZCZAROWANIE

Taylor siedział spokojnie w centrali. Wszyscy marines siedzieli spokojnie, gdy tylko Logan dał znać, że wylądowali nakazał to samo Hustonowi. Gdy zaczęli zniżać lot minęło ich pierwsze UD-4 wracające z powrotem. Podobnie jak w przypadku teamu Betha gdy tylko krążownik zetknął się z ziemią, rampa natychmiast się wysunęła i APC zjechało po niej gwałtownie i ze zrywem ruszyło w kierunku zabudowań.
- Huston lećcie do bloku C i tam czekajcie na dalsze instrukcje razem z resztą.
- Przyjąłem sir.

I cisza, koła stukotały, żwir strzelał o podwozie z trzaskiem. Marines wewnątrz wyraźnie się ożywili. Terry krzyknął przez pojazd do sierżanta.
- Widać kompleks sir!
Max wstał i spojrzał na żołnierzy.
- Jeszcze raz powtarzam. Jeremy idzie przodem, nie wychyla się i daje znać reszcie tuż za nim o sytuacji na przedzie. Nie atakujecie pierwsi. Ogniem odpowiadacie wyłącznie na ogień jasne? Najpierw przeczesujecie północną część budynku. Zaczynacie od jadalni i sal mieszkalnych. Naszym zadaniem jest odszukanie ocalałych. Gdy tylko …
Z głośnika dobiegł go trzask i odezwał się Logan.
- Taylor! Mamy problem, zasilanie jest odcięte a drzwi do kompleksu B są podwójne i nie da się ich ani rozsunąć ani zespawać. Musicie włączyć zasilanie jeżeli ma być mowa o jakim kolwiek odzyskiwaniu danych. Odbiór!
Max spojrzał zmieszany na oddział i wrócił do centrum. Jak mógł przeoczyć taki szczegół! Przyjrzał się jeszcze raz mapie. Nie przeoczył! Na planie budynku widniały jako pojedyncze drzwi! A więc musiano je wzmocnić nie dawno! To bardzo komplikowało sprawę i sprawiało, że team Betha zyska ogromne opóźnienie! Odszukał na mapie generator, był w północnej części w pobliżu szybu. Po chwili wrócił do reszty.
- Dobra podzielimy was na jeszcze dwie grupy. Większa uda się tam gdzie planowałem od początku. Zack i Cherry wy udacie się do generator, przesyłam wam już nowe namiary. Będziecie kartą wstępu dla teamu Betha. Tupiku powinieneś spokojnie dać rade uruchomić, przywrócić, zrobić cokolwiek by generator na nowo zaczął działać. A ty Cherry zrobisz wszystko by jego dupsko zostało nietknięte jasne?!
Po chwili APC stanęło w miejscu. Byli gotowi do działania. Ten generator, małe przeoczenie, szybko się naprawi. Flipper chwycił za uchwyt i z całych sił pociągnął go. Właz ustąpił i chłodne powietrze wpadło do środka. Było wyraźnie rzadsze niż na ziemi. Nim Cherry wybiegł za innymi Max położył mu rękę na ramieniu i wyszeptał.
- Macie dać z siebie wszystko żołnierzu. Nie nawalcie. Liczymy na was!
Poklepał po plecach i wrócił do centrum sterowania. Przyglądał się uważnie kamerom na ramionach marines. Biegli w ciemnościach, osłaniając się nawzajem mijali wielkie maszyny załadunkowe, spychacze i inne ustrojstwa, których przeznaczeniu Max nie miał pojęcia. Nie to jednak było ważne. Po woli wyłoniła się przed nimi ściana. Tak jak myślał główne wyjście również było zamknięte, a brak zasilania uniemożliwiał włamania się przez zamek.
- Kelleris te drzwi powinny być w miarę słabe, spróbuj je zespawać, a jak nie puszczą wybebesz je jakimś mniejszym ładunkiem.
Saper podbiegł, przykucnął i zabrał się do pracy, po kilku chwilach kawał blachy odpadł powstała luka o szerokości około metra i wysokości dwóch. Pierwsi marines zaczęli przeciskać się w otchłań. Jeremy założył noktowizor i ruszył pierwszy. Reszta po chwili za nim z włączonymi latarkami, błądząc w ciemnościach zimnego i opustoszałego kompleksu. Głucha cisza, mrok i wszędobylska wilgoć przyprawiały o ciarki na plecach. Czuli się jakby wchodzili do własnego grobu.

Roni 19-01-2010 21:03

"Zaraz rzygne. Jak ja nienawidzę turbulencji. Łeb mnie boli."
Po wyjściu z lądownika Max ruszył za innymi.
"Cholera. Coś mi nie pasuje. Za cicho tu jakoś. I mam uczucie, jakby się ktoś na mnie patrzył. Ciemność. Wszędzie. Tylko kilka latarek. Za mało światła. Ale chociaż dużo miejsca. Na razie choć jedna fobia jest zaspokojona."
Skradając się uważał na swój oddech. Tak samo jak przy strzelaniu. Oddychać płytko i miarowo. W razie niebezpieczeństwa, przestać oddychać. Max powoli ściągnął z ramienia karabin. Delikatnie odbezpieczył. Doskonale naoliwiona broń nie wydała dźwięku.
"Wolę być przygotowany. Na wszystko."
Skupił uwagę na innych. Policzył ich. W razie gdyby ktoś zniknął. Nie miał zamiaru ryzykować.

Spiryd 20-01-2010 00:14

John przykucnął, wreszcie była robota dla niego. Chociaż on osobiście wybrał by odwrotną kolejność ale nie on tu dowodzi. Zabrał się spawanie, no to nie było trudne. Zrobił spora wyrwę tak by każdy mógł przejść i kolejno przepuścił kilka osób, po czym wyjął karabin włączył latarkę.

Przeszedł przez dziurę, powietrze było chłodne a ciemność sprawiała że przechodziły ciarki. Świecił latarką, nie tylko na drogę ale również na boki by się zorientować czy są jakieś ślady walki, krew, dziury po nabojach. Obserwował również sufit, kto wie może zastawili jakieś bomby albo co, więc saper musi być uważny.

Dręczyło go też pytanie: "Dlaczego mieli by wzmocnić drzwi?" Może spodziewali się wybuchy albo terrorystów i się tam zamknęli ? Z innej strony było pytanie: "Dlaczego zasilanie jest odcięte?" Wszystko było zbyt podejrzane jak na działania terrorystów.

Radagast 20-01-2010 01:01

Reszta lotu minęła raczej spokojnie. W końcu lądownik siadł dość gwałtownie, a APC wytoczył się z niego na żwirowaną drogę, lub przynajmniej coś, czego oni używali jako drogi. Ale takie wstrząsy nie przeszkadzały Jeremy'emu, w przeciwieństwie do tych, których doświadczał jeszcze przed chwilą. Jednak przyjemnie mieć ziemię pod nogami, kołami, czy czymkolwiek innym. J.D. rzucał co pewien czas okiem na ledwie widoczne z tej odległości wskaźniki w centrum kontrolnym, gdzie siedział Taylor. Konkretnie na swój własny wskaźnik, który wyraźnie pokazywał ciśnienie i tętno powyżej normy.
Wysłuchał przemowy sierżanta i tylko kiwnął głową na potwierdzenie, że zrozumiał. Praktycznie podręcznikowa misja. Dopiero po chwili się zaczęło.
- Dobra podzielimy was na jeszcze dwie grupy.
J.D. syknął cicho i zaklął pod nosem. Nie było dobrze. Misje rzadko przebiegały zgodnie z planem i całe szczęście, bo by aż za nudno było, ale to wyglądało na poważne zakłócenie już na wstępie, a to nigdy nie wróżyło dobrze. Ale cóż było czynić. Kości już zostały rzucone.
Po chwili APC się zatrzymał i wszyscy po kolei go opuścili. Cherry i Tupiku praktycznie natychmiast ruszyli w inną stronę, a reszta ustawiła się w kolumnie wzdłuż pojazdu. Chwila na uruchomienie wszystkiego co trzeba było uruchomić, ostatnie poprawki ekwipunku i odbezpieczenie broni. J.D. włączył czujnik ruchu i powiesił go w taki sposób, żeby nie przeszkadzał mu w biegu i nie ruszał się za bardzo, bo wtedy się stawał bezużyteczny. Włączył latarkę na lufie karabinu, podciągnął na twarz maskę i obejrzał się za siebie. Wszyscy patrzyli na niego, skupieni i gotowi. Sierżant kiwnął, zezwalając na rozpoczęcie zwiadu.
J.D. ruszył spokojnym truchtem przed siebie, biegnąc do najbliższej maszyny. Uniesiony karabin omiatał wszystko nikłym snopem światła, oczy skanowały wszystko. Teraz, gdy twarz owiewało mu chłodne nocne powietrze, gdy czuł w dłoniach broń, a pod nogami twardy grunt już się uspokoił. Oddychał miarowo, głęboko, serce rytmicznie pompowało krew. Teraz nie było miejsca na nerwy, trzeba było działać zdecydowanie i precyzyjnie. Jedyny sposób żeby przeżyć.
Biegli od jednej maszyny do drugiej, przy każdej zatrzymując się na ułamek sekundy, żeby się dokładniej rozejrzeć. Oddział rozproszył się szeroko, ale J.D. miał świadomość, że biegnie z przodu. Czuł się prawie jak dowódca, choć w głębi serca wiedział, że jest tak naprawdę mięsem armatnim.
W pewnym momencie zobaczył ruch gdzieś na jednej z większych maszyn, nieco w oddali. Wysoko uniesioną pięścią dał reszcie znać, by się zatrzymali, a sam wycelował karabin w to miejsce.
- Fałszywy alarm - mruknął po chwili do komunikatora i kontynuował ruch w kierunku bramy. Jednak nerwy płatały mu figle.
Dotarli do drzwi. Panel kontrolny obok nich był martwy.
- Brak zasilania. To Ci niespodzianka. - mruknął niezadowolony. Po cichu liczył na to, że coś pójdzie lepiej niż planowali. Jeszcze nie teraz najwidoczniej.
Spiryd zaczął otwierać dla nich drzwi. Swoim saperskim sposobem. J.D. natomiast rozglądał się uważnie po całym placu, ale tym razem nie było najmniejszych śladów ruchu. Jeżeli nawet ktoś tu był oprócz nich, to ukrywał się świetnie. W końcu kawał blachy runął z hukiem na ziemię i umożliwił im wejście do ciemnego kompleksu. J.D. ostrożnie poświecił do środka i wychylając tylko głowę rozejrzał się. W takich sytuacjach cieszył się, że ma latarkę na lufie, a nie na barku, mimo krytyki ze strony niektórych dowódców. Pusto. "Skoro ktoś wyłączył zasilanie, to zapewne walki wciąż trwają. Więc albo koloniści, albo terroryści powinni byli się tu zasadzić. Aż dziwna ta cisza." myślał.
Założył noktowizor i wszedł do środka.
- Mam nadzieję, że faraon lubi gości - mruknął do siebie. Wnętrze oświetlone tylko słabym światłem latarek sprawiało wrażenie jakby było jakimś gigantycznym grobowcem. "Nic, tylko zaraz mumie spotkamy."
Ruszył przed siebie dość zdecydowanie, za sobą słysząc kroki kolejnych żołnierzy wchodzących do środka. Korytarz, na odcinku, na którym było cokolwiek widać był pusty. Podszedł do pierwszych drzwi na jego ścianie, zatrzymał się na sekundę i z impetem wszedł do środka. Omiótł małe pomieszczenie gotów strzelać do wszystkiego co się ruszy. Nic się nie ruszało, a pomieszczenie było dosyć małe. Nie miał pojęcia, jakie mogło być jego zastosowanie. Wrócił do korytarza i prowadził ekipę dalej. Wiedział, że każde pomieszczenie i rozwidlenie musi być sprawdzone, żeby wróg nie mógł odciąć ich od APC. Choć w budynkach takich jak ten zabezpieczenie tyłów i tak było płonną nadzieją, trzeba było próbować. Po stu metrach odezwał się do mikrofonu.
- Na razie czysto. Mamy łączność?
Głos choć cichy odbił się echem w pustym korytarzu.

andramil 20-01-2010 07:50

Podróż zleciała jak z bicza strzelił. Hop i już widniał im cel przed oczyma jak wielki placek jabłkowy na dłoni. Ale jak się okazało owy placek był zimny. A zimny placek jabłkowy to nie dobry placek jabłkowy. Trzeba było go na nowo podgrzać. Zanim jeszcze wylądowali Max oddzielił dwie osoby od głównej grupy Aplha. Indianina i Japończyka. Shiro nie zmartwił się bardzo słysząc rozkazy. Co prawda ominie go zabawa wraz z towarzyszami broni, ale kto wie co ich może spotkać na zwykłej drodze do generatora? Może kilku terrorystów do rozstrzelania?
- ...A ty Cherry zrobisz wszystko by jego dupsko zostało nietknięte jasne?!
- Tak jest, Sir!
- odmeldował głośno i pewnym głosem.

Wylądowali. Flipper otworzył im drogę do martwego piekła. Chłodniejsze powietrze wlało się do środka dodając otuchy Cherremu. Przynajmniej nie będzie musiał szukać tego ustrojstwa w duchocie. Wychodząc z pojazdu sierżant położył mu rękę na ramieniu
- Spokojnie szefuńciu, dołączymy do grupy nim zdążycie wypowiedzieć Wylanowsky no Naku Koro ni. - odpowiedział wesoło po czym ruszył na zewnątrz. Tam wraz z Tupiku udali się w innym kierunku niż reszta. Zwiadowca ich prowadził, a Saiko trzymał się krok za nim. Rozglądając się na boki i świecąc latarką w każdy zakamarek wydłużał cienie pełzające po ścianach. Azjata poczuł lekkie zaniepokojenie. Jako dwuosobowy oddział w tym świecący latarkom czuł się łatwym łupem. Jednakże bez latarki on byłby ślepy, a strzelec ślepy do jak trąba z koziej dupy. Trzymając swój karabin w rękach bacznie obserwował wszelakie kąty, ściany czy potencjalne schronienia. Terroryści byli cwanymi bestiami. Nie walczyli honorowo i raczej preferowali walkę z ukrycia i partyzantkę niż otwartą strzelaninę. Albo atak zmasowany... Zresztą Cherry im się nie dziwił. Sam będąc takim terrorystą atakowałby z zaskoczenia. W końcu mogli przygotować sobie teren, mieli czas.

Odtwarzacz milczał. W takich sytuacjach lepiej mieć komunikator w uchu i nie zagłuszać dźwięków zbędna muzyką. No może nie taką zbędną. Shiro odprężał się i czuł pewniej słuchając dźwięków wydobywających się ze słuchawek. No szkoda. Będąc jeszcze nie tak daleko od ich środka transportu chłopak przerwał grobową cisze zakłócaną tylko przez ich miarowe kroki i wyciszone w oddali dźwięki grupy Alpha Prim.
- No to prowadź bracie. Tylko żebyśmy się nie zgubili i zdążyli na główne przyjecie - powiedział ściszonym acz wesołym głosem na dodanie otuchy.

Lhianann 22-01-2010 10:01

Żadna planeta po wstępnej terraformacji nie mogła powalać na kolana. Zwłaszcza, jeśli był to proces terrformacji dla planet-kopalni, gdzie z założenia ludzie mieli poruszać się na stosunkowo niewielkim obszarze. Niebo zasnute chmurami będącymi pozostałościami z oryginalnej atmosfery było koloru buro-purpurowego, już ciemne, bo najwyraźniej słońce tego systemu albo właśnie zachodziło, albo był niezbyt duże.
Sam kompleks budynków kolonii-kopalni nie wyglądał zbyt atrakcyjnie, i to nie tylko ze względu na standardowe, aż do bólu funkcjonalne kształty, których jedynym zadaniem było być użytecznymi.
Główną przyczyna owej nieatrakcyjności było silne wrażenie wyludnienia.
Żadnych świateł, dźwięków, ludzi.
A to nie wróżyło niczego dobrego.

Corvax rutynowo przestawiła osobisty zestaw nadawczo-odbiorczy na właściwą częstotliwość, chodź zgodnie z tym czego się spodziewała, panowały spore zakłócenia w eterze. Kolejna z cech tego typu planet…
Brak zasilania i niemożność otwarcia głównych grodzi wejściowych…
Sama rozkosz, na szczęście nie były to kwestie wchodzące w zakres jej obowiązków.
Przyłączyła się do grupy do której została przydzielona.
Czujnie rozglądała się dookoła, mimo, że tym razem nie była scoutem drużynowym, to nawyki pozostały.

Karmazyn 24-01-2010 10:23

Wstrząs towarzyszący lądowaniu. Kolejny przy zetknięciu kół APC z podłożem. I jeszcze więcej podczas jazdy. Miał już tego dość. Chciał w końcu stanąć na pewnym gruncie. Nawet, jeśli chwilę później leżeć by miał z całym magazynkiem w piersi.
Nareszcie. Pojazd się zatrzymał. Można było wysiadać. Nareszcie stanął na twardym i nieruchomym gruncie. Z trudem powstrzymał się by nie paść na kolana i nie pocałować ziemi. Gdy dokładniej przyjrzał się ziemi na sam pomysł, że mógłby coś takiego zrobić dostał lekkich mdłości. Nie wiele myśląc wyjął zza pasa swoją piersiówkę i napił się z niej trochę.
- Markson, wszystko w porządku? – usłyszał w słuchawce głos Logana przerywany co jakiś czas trzaskami.
Widać jego wskaźniki nie spełniały normy.
- Tak Sir. Wszystko w jak najlepszym kurwa porządku. – powiedział nie dbając o to ile z jego wypowiedzi dotrze do androida.
**********
Jeśli ten nowy sierżant wszystko sprawdził jak te drzwi, które za cholere nie chciały być pojedyncze to czeka ich tu niezły bajzel. Trzeba było czekać aż ktoś coś z tym zrobi.
Sprawdził czy z ekwipunkiem było w dalszym ciągu wszystko w porządku. Może i było to zboczenie zawodowe, lecz wolał wiedzieć, że w razie problemów nic go nie zawiedzie. Stał na skraju swojej grupy bacznie obserwując wszystko co się wokół niego działo.

Rahaela 25-01-2010 18:36

Wzięła w rękę torbę pierwszej pomocy i przewiesiła przez ramię. Następnie ujęła w rękę ciężką skrzynkę medyczną, po czym powoli wynurzyła się z APC. Szła na tyle nie wtrącając się słowem. Zastanawiała się czy wzięła wystarczająco medykamentów, nie wiadomo ile mogą napotkać osób potrzebujących pilnie pomocy. Skrzynia swoje trochę ważyła i spowolniała ją. Czekała aż saper zrobi swoje, a następnie przekroczyła próg za innymi.

Tasselhof 26-01-2010 19:51

Logan zaklął siarczyście, czego nigdy wcześniej nie robił. Patrzył niespokojnie to na drzwi to na swoją grupę. Miał nadzieję że to wszystko nie popsuje im zbytnio planów, ani nie będzie miało jakichś poważniejszych konsekwencji. Jakaś lampka zaczęła szaleńczo migotać. Usłyszał O’Neal.
- < trzask> Do grupy uderzeniowej, mamy problem, nadciąga < trzask> okropna burza ze wschodu. To ona jest … < trzask> po … dem zakłóceń.
Pięknie. Po prostu cudownie, a oni jak debile muszą czekać na Team Alpha.

Zack poruszał się po woli do przodu, ostrożnie i w miare najciszej jak potrafił. Egipskie ciemności były przerażające, a cały kompleks zdemolowany. Pozbijane okna, pouchylane włazy, sprzęty wszelakiej maści porozrzucane dookoła w nieładzie. W niektórych miejscach wypruto okablowanie ze ścian. Indianin zauważył coś dziwnego, ślady po kulach w ścianie. Ktoś się wyraźnie bronił. Po woli wraz z partnerem przemieszczali się w kierunku generatora. Tupiku co chwila sprawdzał dokładnie plany map, które dostał na wyświetlacz od sierżanta. Po kilkudziesięciu minutach dotarli do wielkiego kompleksu lekko oświetlonego przez pracujący rdzeń generatora, ten nadal pracował. Tupiku skrzywił się jednak po chwili w nikłym świetle dojrzał przyczynę awarii. Wszelkie okablowanie zostało wyszarpane siłą z głównego wyjścia. Zwiadowca gwizdnął przeciągle.
- Eee sir mamy tu dosyć dziwne zjawisko, otóż generator został uszkodzony dość brutalnie i jego naprawa może potrwać troszku.
- < trzask> Kontynuujcie żołnierzu.
Zack zaklął cicho i machnął do Cherry’ego.
- Pilnuj uważnie bo mogę narobić trochę hałasu.
Po czym wziął się za mozolne i powolne spawanie kabli i ogólną naprawę uszkodzonych części.

Tymczasem Alpha Prim po woli wchodzili w głąb kompleksu. Tutaj było jeszcze gorzej, cały zdezelowany, dziury w podłogach, wysoka wilgotność. Wewnątrz pomieszczeń wszystko poprzewracane. Na stołówce niektórzy nigdy nie dokończyli swoich posiłków. Ogółem całość wyglądała tak jakby ktoś nagle przerwał spokojne życie górników. Wszystko popleśniało od wilgoci, w powietrzu czuć było stęchlizną. Wszechobecna ciemność przyprawiała żołnierzy o przewroty żołądka. Czujniki ruchu nadal były spokojne, cała placówka zdawał się być w pełni wymarła. Dodatkowo informacja o problemie z generatorem była jeszcze mniej pocieszająca. Cały czas po głowach krążyły myśli co się tutaj mogło stać? Nie było śladów krwi, żadnych ciał, ani oznak walki. Jedna wielka przygnębiająca pustka. Byli wewnątrz sali sypialnej gdy nagle po woli świetlówki zaczęły się jarzyć drobnym światłem z towarzyszącym im cichym buczeniem.

Tupiku klasnął z radości w dłonie. W sali zrobiło się co prawda ponuro od niemrawego światła, ale zawsze było to lepsze niż błądzenie w mroku. Światło w pełni powinno wrócić za kilka minut. Będzie tu jasno jak w sylwestra pomyślał spokojnie Indianin.
Pik. Pik.
Zwiadowca skoczył niczym oparzony. Czytnik ruchów zaczął działać.
- Cherry mamy tutaj ruch!
Z przerażeniem odkrył, że fale elektromagnetyczne wydobywające się z generatora zakłócają odczyt. Na wyświetlaczu pełno było poruszających się punktów koło niego. I to w tym pomieszczeniu. Zaczął przyglądać się uważnie ścianom skąpanym w bladym świetle lamp. Przez panujący półmrok i fakt że przebywał przez kilkanaście minut w świetle wyłącznie latarki oczy sprawiały mu kilka przykrych niespodzianek. Cienie rozmywały się dokoła. Każdy ciemny punkt wydawał się żyć własnym życiem. Im dłużej się im przyglądał wydawało mu się, że każdy element ściany się porusza. Każda blacha, każda rura, każdy kabel.
Pik. Pik.
Odbezpieczył broń. Z głośnika dobiegł go głos sierżanta.
- <trzask> Co się dzieje!?
- Mam problem sir! Czytnik wskazuje na ruchy dookoła nas kilkudziesięciu punktów, niestety mamy tutaj wysokie zakłócenia i sprzęt wariuje!


Taylor przygryzł wargi.
- Macie się wycofać żołnierzu. Ostrożnie, bez gwałtownych ruchów. Już nakazuje chłopakom powrót do was! Trzymajcie się!
Szybko zmienił kanał i krzyknął prawie do mikrofonu.
- Flipper Zack i Cherry potrzebują wsparcia. Natychmiast zawracajcie!
Z napięciem wyczekiwał dalszych losów. Gdy nagle z głośnika dobiegł go przeraźliwy pisk. Zniekształcony przez zakłócenia, ale przeciągły, zajadliwy, mrożący krew w żyłach. Czegoś takiego Max nie słyszał jeszcze nigdy. Wszyscy z Teamu Alpha na chwile zamarli w bezruchu. Sierżant pierwszy otrzeźwiał i zauważywszy brak ruchu w ekipie Flippera prawie wrzasnął.
- Na co czekacie do kurwy! Pędem do nich!
Tymczasem z głośnika dobiegł przeraźliwy krzyk Tupiku.
- Co to jest! Co to jest!
A po tym krzyku odgłos strzałów.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:02.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172