|
Dziewczyny już zdecydowały. Chris może i by się pokłócił, ale nie warto było- i tak udowodniłyby mu, że nie ma racji, a przy tym też zmarnowaliby cenny czas i do końca popsuli sobie nastroje. Lepiej było iść z Jeremym i zająć się tym tłustym gnojem. Gdy jego kumpel kulturalnie tłumaczył Goeffrey'owi po co wrócili do niego, Chris wyprostował się i wbił swoje spojrzenie w agenta. Nagle odwrócił się i- niby przypadkiem- strącił jakiś mały wazonik z pobliskiej półki. - Trochę mnie cała sytuacja zdenerwowała. A zdenerwowany jestem taki niezręczny... Aż strach pomyśleć co mogę popsuć...- powiedział, spychając resztki rozbitego szkła pod ścianę. Agent powinien chyba wiedzieć, o co chodzi... |
Oksana ucieszyła się reakcją Kate i zaraz szybko bez słowa opuściła pomieszczenie, rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę obleśnego agenta nieruchomości... Na dworze, wiał silny wiatr i czuło się już świeże jonowe powietrze. Za chwilę miała się rozpętać burza. Wbrew pozorom Oksana uwielbiała burzę. Ten nieokiełznany żywioł natury. Jej babcia zapalała gromnice i stawiała ją w oknie. Płomień miał chronić dom przed piorunami. Wszyscy domownicy, siedzieli w ciszy modląc się o bezpieczeństwo wszystkich budynków gospodarczych. A potem zawsze była tęcza na niebie... Czy teraz również tak będzie? - Nadchodzi burza, jezioro jest niespokojne. Rybacy zabezpieczali swoje łodzie... Będziemy musieli przeczekać burzę tutaj. Oksana szybko wsiadła do samochodu aby skryć się przed wiatrem, zaczęło już kropić. Jeszcze chwila i rozpęta się ulewa. |
[center:299076f96a][/center:299076f96a] Grubas najpierw wbił wzrok w kształtne pośladki Kate, gdy ta schylała się aby sięgnąć do szuflady. Zmrużył oczy gdy rozległ się brzęk tłuczonego wazonu i padły ostre słowa Chrisa pod jego adresem. - Wybacz kotku, interesy wzywają... - wymamrotał do rudej kobiety, która wstała, pośpiesznie naciągnęła na zgrabny tyłeczek koronkowe majtki i szybkim krokiem z niezadowolona miną opuściła gabinet. Przechodząc obok Chrisa spojrzała na moment na niego, uśmiechnęła się i puściła mu figlarnie oczko. Chłopak zauważył, ze dziewczyna jest bardzo ładna i przez chwile zdekoncentrował się zupełnie. W tym czasie Justin Goeffrey stękając zaczął grzebać w szufladach swojego biurka. - Z reguły nie ujawniamy żadnych danych osobistych poprzednich właścicieli naszych nieruchomości, ani też naszych klientów... to niezgodne z polityką firmy... - paplał szukając czegoś w stercie papierów, od czasu do czasu rzucając głodne spojrzenia w kierunku kobiet - ale ta sprawa uległa już chyba przedawnieniu... i to mocno... hryhyhyhy... - zaczął śmiać się głośno przy tym pochrząkując. - Voila! Masz tu historię budynku, niegrzeczny chłopcze! - rzucił na stół tekturową teczkę opatrzoną numerem 00216 i napisem "Crowninshield Estate". - Możesz ją sobie zabrać i poczytać do poduszki... choć z takimi kociakami, ja bym miał w łóżku co innego do roboty... hryhyhyh... - znowu zaśmiał się obrzydliwie, opluwając lekko pozostałe papiery na biurku. Jeremy zabrał teczkę i wyszedł, trącając przy tym Chrisa który nadal gapił się na na wpół rozebrana rudą kobietę, która wyprawiała teraz nieprawdopodobne rzeczy ocierając się o drzwi niczym napalona kotka i zachęcając do zabawy... ************************************************** ********************** Wyszli na zewnątrz i skierowali się do samochodu. Wiał silny wiatr i zaczął kropić deszcz, który po chwili zamienił się w ulewę. Gdy zmierzali w stronę przystani kilkukrotnie przez zalane strugami deszczu szyby zauważyli przygarbione postacie mieszkańców. Wszyscy zdawali się zmierzać w stronę jakiegoś kościoła wzniesionego w centrum miasta. Oksana dostrzegła pewne analogie z tradycjami ukraińskimi, gdzie ludzie w trakcie burzy modlili się i palili w domach świece - tutaj najwidoczniej miejscowi zbierali się na modlitwach w kościele. W końcu dojechali na parking nieopodal przystani. Chris zatrzymał samochód i słychać było szum klimatyzacji oraz skrzypienie pracujących wycieraczek. Jeremy zajrzał do teczki i zobaczył wewnątrz jakieś dokumenty, artykuły prasowe i jakieś wycinki z gazet. Deszcz nadal bębnił o karoserię samochodu, a w oddali, gdzieś ponad wyspą, niebo rozdzierały błyskawice. Takie letnie burze na szczęście nie trwały zbyt długo i pomału zaczęło się wypogadzać... |
Jeremy nie zamierzał czekać na cokolwiek. Jeszcze w samochodzie zaczął przeglądać zebrane materiały. "Zanim się stąd zabierzemy, to przynajmniej przejrzyjmy pobieżnie te papiery. Może coś jeszcze będzie potrzebne" - pomyślał. - Macie - dał dla każdego coś z teczki. - Przejrzyjcie to. Jeśli to ma nam pomóc w znalezieniu Takedy, w co wątpię, to miejmy to już za sobą. A jak się podzielimy, to szybciej znajdziemy jakąś informację. Sam zaś zagłębił się w lekturę. |
Kate była mocno zniechęcona całą sytuacją. Patrzała na szyby samochodu, o które rozbijały się krople deszczu. Lubiła deszcz, i zapach jaki po sobie pozostawiał. Niestety zawsze kiedy padało robiła się senna i znużona. Dlatego niechętnie wzięła od Jeremy'ego papier, który jej dawał. Wiedziała jednak, ze musi się zmobilizować, w końcu to jej pieprzony dom i jej problem. Powinna być wszystkim ogromnie wdzięczna za pomoc. Zerknęła na kartkę i zaczęła czytać. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:26. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0