lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] Skull & Shackles (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/11752-pathfinder-skull-and-shackles.html)

Qumi 07-10-2012 12:20

Kallen był bardzo, a to bardzo zaskoczony wylewnością Samms. Musiała przeżyć tu wiele przerażających momentów. Przez chwilę elf z trwogą myślał o własnej przyszłości, ale gdy dziewczyna przytuliła go zaczął myśleć o czymś innym… było mu jej żal. Była jak małe dziecko, które potrzebuje pocieszenia. Choć elf myślał o seksie z nią dzisiejszej nocy… ta sytuacja całkowicie wybiła mu to z głowy. Nie mógł na nią patrzeć i czuć współczucia. Przynajmniej dziś.

- Nie martw się. Kiedyś pracowałem na takim statku – z czasem będzie lepiej, z czasem, a może nawet już, staniesz się pełnoprawnym członkiem załogi i życie będzie lepsze. Teraz najlepiej koncentrować się na przetrwaniu, ale nie muszę ci chyba o tym mówić? – pogłaskał włosy dziewczyny i przytulił do siebie na chwilę.

- Dobra, wystarczy tych czułości, bo jeszcze ktoś stanie się zazdrosny i możemy mieć kłopoty. – puścił oko do niej, puścił i wstał.

- Pamiętaj, masz we mnie przyjaciela – jeśli coś się stanie daj znać a spróbuje ci pomóc.- uśmiechnął się i wrócił do swoich obowiązków.

~*~

O krwawej godzinie nadeszła pora na uczę. Wszystko zapowiadało się dobrze do momentu gdy poproszono o pomocnika kuchennego. Kallen dziękował Besmarze i Gozhen, że nie musi ponownie przeżywać tortur, które otrzymał wczoraj.

- Wiecie ludziska - zaczął mówić do paru osób które siedziały obok niego - to mi przypomina pewną historię. Działo się to gdy jeszcze służyłem na Karmazynowym Obłoku, nasz kapitan miał poetycką duszę, jak mawiał, więc wybaczcie nazwę. – zrobił pauzę skwitowaną nieco szyderczym uśmiechem. Ludzie lubili śmiać się z przełożonych, choć rzadko otwarcie. Dlatego elf dał im pośrednią możliwości – śmianie się z innego kapitana.

- Mieliśmy tam równie poetyckiego kucharza. Podobno przed tym jak dołączył do naszej wspaniałej załogi służył u jakiegoś lorda czy hrabiego czy coś. Aby udowodnić tam tę historię chodził całe dnie w szlacheckich strojach z koronkami, napowietrzonymi ramionami, peruką i innym badziewiem – słowem wyglądał jak baba, i muszę to przyznać będąc elfem. – trochę żartów z siebie nie zaszkodzi, ludzie mniej poważnie wtedy traktują ciebie. A dzięki temu ogólnie mniej zwracają na ciebie uwagę.

- No więc – w końcu przechodził do meritum - Pewnej nocy, takiej jak ta, kucharz również przygotowywał kolację na cześć Besmary! A co przygotowywał! Ho ho ho! Parę dni temu napadliśmy statek kupiecki, więc mieliśmy różne przyprawy, zioła, warzywa a nawet bażanta! – opowiadał oblizując palce.

- Nasz szlachecki kucharz od samego rana przygotowywał swoje frykasy i ku powszechnemu zdziwieniu wyszła mu prawdziwa uczta! Bażanty w żurawinie, duszone warzywa z parmezanem, makaron z białym sosie z winem – nigdy nie jadłem czegoś tak dobrego! Nigdy! A pracowałem tam już ponad rok. Do tej pory przygotowywał nam same ohydztwa i zlewki. Naturalnie więc byłem nieco podejrzliwy. „Co mu się stało?” „Czemu to zrobił?”. Pytałem siebie. – elf wyglądał jakby naprawdę był zaniepokojony.

- Następnego dnia wszyscy obudziliśmy się dopiero wieczorem. „Skurwysyn czegoś nam dosypał!” – krzyknął pierwszy oficer. Ale kucharza nigdzie nie było. Brakowało też lwiej części złota, które zgromadziliśmy. Kapitan był bardzo wściekły, aż napisał paszkwil na cześć kucharza – nie pytajcie co to, ja nie pytałem. Pomocnik kucharza w międzyczasie poszedł zrobić kolację. Usłyszeliśmy krzyk. W kuchni leżał przewrócony duży kocioł na zupę. Z środka dobiegało jakieś dudnienie. – zrobił zdziwioną minę.

- Potrzeba było 4 chłopa żeby przewrócić kocioł na drugą stronę. W środku był nikt inny niż nasz kucharz. W peruce, kosztownym ubraniu i złotych łańcuchach na szyi, pierścieniach na dłoniach i diademie na głowie. Cały oblepiony zupą.Kallen zaczął mocno się śmiać.

- Parędziesiąt batów później kucharz wyśpiewał nam całą historię: Na pokładzie statku kupieckiego znalazł zioło, które powoduje mocny sen, ale z opóźnionym zapłonem. Działa dopiero po godzinie od spożycia. Jako, że niemal nikt nie znał się na ziołach kucharz łatwo przemycił trochę do kuchni. Tam przygotował nam wyborne dania aby ukryć smak zioła i aby nikt nie mógł się oprzeć skosztowaniu dań.- pokiwał głową z szacunkiem.

- Wszystko było pięknie i cacy, ale kucharz po obrabowaniu naszego sejfu zabrał ze sobą też butelkę wina naszego kapitana. Upojony zwycięstwem postanowił upoić ciało. Schlany w 3 dupy, poszedł do kuchni zabrać resztę swoich rzeczy. Oparł się o kocioł z zupą gdy na chwilę stracił równowagę, a ten z kolei przewrócił się i uwięził go w środku. Kucharz próbował uciec, ale trochę zupy wpadło mu do ust i po godzinie, tak jak my, również zapadł w sen!Kallen znowu zaczął się śmiać.

- Nasz kapitan może i był poetą, ale miał też bogatą wyobraźnię. Zanim wyrzucił go za burtę przygotował dla niego bardzo nieprzyjemną karę – elf aż się wzdrygnął - Kazał pomocnikowi kucharza, teraz kucharzowi, przygotować kocioł jakiejś prostej zupy. Potem wziął byłego kucharza, włożył mu lejek do ust i wraz z 4 chłopami zaczęli mu wlewać cały kocioł do gardła. Z 10 litrów zupy. Kucharz zaczął pęczniej, jego oczy zrobiły się jakby wodne, skóra mu się pociła, krztusił się. Potem głowa zaczęła mu puchnąć, była miękka i lśniąca. Z oczu zaczęła lecieć mu krew i w końcu przestał się opierać. Nie mógł nawet przez chwilę krzyczeć, za burtę wyrzuciliśmy truchło. Szkoda, bo jak się okazało naprawdę znał się na swoim fachu. – elf pokręcił głową jakby był zawiedziony.

xeper 07-10-2012 13:19

- Dzięki – mruknął jeszcze do gnoma i szybko schował podarunek za pazuchę. Zastanawiał się nad tym, co powiedział mu Giffer odnośnie Scourge’a. Gra warta świeczki, pomyślał. Trzeba znaleźć tylko sposób aby zaprzyjaźnić się z oprawcą. Po porannej bijatyce nie wydawało się to wcale łatwe, ale w głowie Ragnara zaczynał kształtować się plan.

Wieczorna porcja rozrywki dla mas, jaką była Krwawa Godzina, minęła szybko, a Ragnar po obejrzeniu kaźni jaką Scourge sprawił swojemu człowiekowi, nie mógł pozbyć się wrażenia, że kłopoty dopiero się zaczynają. Potem miała nastąpić uczta ze świniaka, ale chyba oficerowie nie poznali się na smaku. Na szczęście Rybieflaki stanął w obronie swojego pomocnika, za co Ragnar był mu niezmiernie wdzięczny. Postanowił odwdzięczyć się przy najbliższej okazji.

Miał zamiar przespać noc, wstać rano wypoczętym, podziękować Ambrose’owi i podczas pracy dokładnie obejrzeć sobie kuchnię, zaglądnąć do paru skrzyń i pomyszkować w zakamarkach. Potrzebował jakiejś broni, bo nie spodziewał się, że ludzie Scourge’a dadzą im spokój. Ragnar czuł, że plan na następny dzień jest dobry, ale zdawał sobie sprawę, że noc wcale nie musi być spokojna...

Someirhle 07-10-2012 16:17

Nie chciał mitrężyć czasu, zapytał więc jeszcze krótko, przekraczając burtę statku - To było magiczne? Łatwiej byłoby to znaleźć.
Poza zwykłym przeszukaniem, miał parę pomysłów.
Po pierwsze, jeśli medalion był magiczny, mógł skorzystać z wykrycia magii by łatwo go zlokalizować;
Po drugie, mimo iż nie przeszkadzały mu ciemności, miał zamiar rozświetlić w kilku miejscach dno okrętu magicznym światłem - licząc na odbłysk metalu który zdradzi mu położenie przedmiotu. Miało to też tą zaletę, że jego dziedzictwo krwi stawało się mniej prawdopodobne. Szanse na to że ktokolwiek na górze to zauważy są minimalne, w razie czego zgasi.
Od czasu do czasu oczywiście wynurzy się by "zaczerpnąć tchu". Czasami jednak "zrobi to po drugiej stronie statku", tak by nie przeszkadzać sobie za bardzo w poszukiwaniach.

Tadeus 07-10-2012 16:45

Mael Iosu

Oficer przytaknął tylko głową, dając undine'owi wszystkie informacje, których jeszcze potrzebował. Zanurkował pod wodę, zauważając z zadowoleniem, że statek po opuszczeniu żagli płynął bardzo wolno, rozpędzany jedynie morskimi prądami. Jego wyostrzone zaklęciem zmysły poprowadziły go w stronę prawej burty, gdzie wyczuwał słabiutkie echo magicznej mocy. Potrzebował jednak czasu, by dokładnie zlokalizować poszukiwany obiekt. Przesuwał dłoniami po chropowatej zarośniętej skorupiakami powierzchni powoli zbliżając się do celu...

Mael perception check d20+1 vs 20 = 20
Mael perception check d20+1 vs 20 = 21!

I wreszcie go znalazł. Dużo szybciej niż się spodziewał. Złoty medalion w kształcie słońca o promieniach w postaci ostrych kolców wbił się naprawdę mocno w skupisko skorupiaków.

Mael knowledge arcana d20+4 vs 15 = 10


Nie był w stanie rozpoznać jaką magiczną moc mógłby posiadać ten przedmiot.

Gdy wyjął go z niemałym wysiłkiem, szybko obejrzał się wokół dostrzegając ledwo widoczną istotę unoszącą się nieopodal niego w wodzie.


Prawie niewidzialna w mokrym żywiole meduza powoli się do niego zbliżała. Teraz jednak, gdy ją dojrzał mógł bez problemu opłynąć ją dookoła unikając groźnie wyglądających parzydełek. Pod wodą był dużo szybszy od niej.

+100 xp dla Mael Iosu


Wrócił z powrotem na powierzchnię.

Someirhle 07-10-2012 18:03

Wymieniwszy sprawnie i z uśmiechem przedmiot na złoto (choć interesowały go raczej dobre stosunki z oficerem niż sama zapłata) zapytał jeszcze czy wie on może gdzie zdobyć antałek czegoś mocniejszego i zapewnił że gdyby coś jeszcze było trzeba zrobić, to chętnie się tym zajmie, bo szorowania pokładu ma już dość.
Jeśli uda mu się kupić, co chciał pójdzie postawić załodze kilka drinków, by lepiej ich do siebie nastawić - nie ominie nawet chłopaków Scourge'a, tak by pretensje mieli raczej do swojego szefa niż do niego.
Kiedy towarzystwo będzie już odpowiednio przygotowane, korzystając z wrodzonych zdolności zapewni sobie ich uwagę i zacznie śpiewać coś, co powinno przypaść im do gustu. Raeganowi rzuci znaczące spojrzenie, mając nadzieję że ten mu pomoże, choćby w zamian za podarowany mu wcześniej nóż i pozostawione sakiewki. Półelf powinien docenić korzyści jakie mogą płynąć z dalszej współpracy.
WRZUTA - EKT Gdynia - Czarna chmura

W nocy zaś urządzi sobie polowanie - postara się ukradkiem rzucić na kogoś zauroczenie i przekonać go do siebie, a także korzystając z czasu trwania czaru wyciągnąć wszelkie przydatne informacje o załodze i oficerach, wszystkie grzeszki i tajemnice. Zaczai się w miejscu możliwie ciemnym (korzystając z tego że widzi w ciemnościach) i postara się zmienić głos przy wypowiadaniu inkantacji - gdyby jednak zaklęcie nie zadziałało a ofiara jakimś cudem zdołała go zobaczyć, ponowi zaklęcie, a potem co najwyżej powie, że przygotowywał swoje moce na jutro, bądź w inny sposóbpostara się to zatuszować.

Wnerwik 07-10-2012 21:14

Nim udał się pod pokład zauważył znaczące spojrzenie, które posłał mu Zimny - ten gość który załatwił chłopaków Scourge'a jedynie mrucząc dziwne słowa i machając dłoniami. Chyba chciał, by półelf mu pomógł.
Ten jednak pokręcił ze smutkiem głową i odkręcił się, pokazując ręką na poranione plecy. Dzisiaj nie nadawał się do tego, by sam sobie pomóc okradając kogoś - tym bardziej nie miał więc siły, by pomóc komuś innemu.
- Może innym razem - rzekł cicho, licząc, że tamten odczyta słowa z ruchu warg - byli od siebie zbyt daleko, by się usłyszeć, chyba że Raegan by krzyczał. Po czym zgodnie ze wcześniejszym zamiarem udał się pod pokład, by prowizorycznie opatrzyć swe rany i pójść spać.

Tadeus 08-10-2012 19:15

Tego wieczora Ragnar, Raegan i Shackleton postanowili odespać trudy dnia. Reszta zaś miała inne plany.

Mael Iosu zajrzał do pękatej sakiewki dostrzegając, iż zapłata za podwodną przygodę okazała się całkiem hojna. Doliczył się aż 50ciu złotych monet, co spokojnie powinno wystarczyć na zakup planowanej kolejki dla załogantów i innych rzeczy, na które ewentualnie pojawiłoby się zapotrzebowanie później. Gotowizna była, gorzej z okazją do zakupu. Polecono mu udać się do kwatermistrza tam jednak pocałował tylko klamkę. Stamtąd udał się do sypialni kwatermistrza i kucharza, tam jednak również nikt nie odpowiadał z zamkniętych drzwi. Natracił tylko sporo czasu. Gdy wrócił na górę w najlepsze trwały już pirackie zabawy. Jakiś mięśniak padł właśnie głucho na pokład, kufel który opróżnił (zapewne któryś z rzędu) zupełnie zwalił go z nóg, trunek lał mu się po brodzie spływając po nieprzytomnym ciele. Pieniądze z zakładów wymieniły właścicieli przy głośnych okrzykach kłótni i świętowania. Undine wyczekał na odpowiedni moment i począł śpiewać pieśń, którą zasłyszał w przeszłości.

Mael perform check d20+4 vs 15 = 11

Paru piratów przysunęło się żeby posłuchać i nawet potrząsało kuflami do rytmu, nie widać po nich jednak było, by byli specjalnie oczarowani śpiewakiem. Gdy tylko pieśń się skończyła odwrócili się w stronę innych atrakcji. Na szczęście nie był to jego jedyny plan na tę noc. Poczekał aż towarzystwo już się porządnie spije i większość uda się do hamaków. Długo polował na odpowiednią ofiarę czając się w mroku. Sen pomału zlepiał mu oczy, jednak uparcie trwał na pozycji.

Mael fortitude check d20+2 vs 10 = 22!
Mael stealth d20+3 vs 10 = 16

W końcu zauważył ofiarę. Był to mężczyzna, którego widział już wcześniej na pokładzie. Typowy samotnik, dla jego potrzeb idealna ofiara. Do tego mocno odurzony trunkiem, szedł wyraźnym zygzakiem, próbując trafić w drzwi.


Mael wypowiedział zaklęcie, kreśląc w powietrzu mistycznego gesty.

Cog Will save d20-1 vs 16 = 2
unfriendly> friendly (temp)


Mężczyzna zatrzymał się, odwracają pomału w jego stronę.
- Ty, druhu! - machnął ręką w stronę cieni. - Cho no! Napijesz się ze mną, bo aż żal tak samemu gardło moczyć!
Przysiedli na jednej ze skrzyń w ładowni, uderzając się kuflami. Rosły marynarz wysłuchał zadanych mu pytań szczerząc się w pijackim głupawym uśmiechu.

Mael diplomacy d20+4 vs 10 = 7


- Ahleco? - mrugnął oczami. Mieszanka procentów i magii zdawąła się dawać u niego dziwny efekt - A wwisz, że wyglądasz tak kapkę jak mój stary? Yn tż zawsze wsztkko chciał wiedzieć! Nienawidziłem psiego syna! - splunął siarczyście na podłogę. - Gdb nnie zzarza to sam bm go kropnął... uh psia jucha, ale kręci mi się w głowie...

Mael diplomacy d20+4 vs 10 = 8


- Uhh! Na mnie chyba czas! - zachwiał się ignorując protesty Zimnego. Wstał, po czym zrobił zaledwie jeden krok, lądując z łoskotem w zgromadzonych obok zapasach. Parę sekund później ze stosu towarów dało się słyszeć głośne chrapanie. Undine zauważł, że w czasie uderzenia z kieszeni pijanego wypadła mała glinana buteleczka.

Mael knowledge arcana d20 + 4 vs 15 = 24!


Elf dojrzał niewyraźne runy znaczące jej korek. Był niemal pewien, że to eliksir szybkości.


Kallen tego wieczoru zajęty był piracką opowieścią i wszystko wskazywało na to, że zdobył nią wiernych słuchaczy.

Kallen perform check d20+2 vs 15 = 16


+100 pd dla Kallena

Najznaczniejszym z nich była wysoka półorczyca, brzydka jak noc. Coraz to kazała doprecyzować co bardziej makabryczne i krwawe fragmenty opowieści, wyłudzając na nim
następne podobne histore, aż zaschło mu gardło i zmogło go zmęczenie.


Elf usłyszał od kogoś, że to właśnie ona była na pokładzie kwatermistrzem, którego tak trudno było dorwać. Ciężko jej było odmówić, poza tym bowiem, że wygląd jej był dość przerażający, a funkcja na pokładzie dość znaczna, to jeszcze wszędzie taszczyła ze sobą wielki dwuręczny topór.
- Przyjdź kiedyś do składziku, to pogadamy jeszcze... - rzuciła mu na odchodnym, prężąc muskuły i szczerząc siekacze w jakiejś orczej parodii flirtu.
Paru piratów wokół niego, w tym niziołka, przyjaciółka Reagana prychnęło, ledwo ukrywając rozbawienie.

Na szczęście już wszyscy zbierali się pomału do snu, mógł więc pod osłoną nocy spotkać się ze swoich chowańcem. Upewnił się, że nikt go nie obserwuje i wezwał towarzysza, który zleciał z nieba bezdźwięcznie niczym cień.

Kallen fortitude d20+2 vs 10 = 9 [fatigued]


Trudy dnia połączone z wysiłkiem związanym z medytacją i regeneracją czarów strasznie go zmęczyły, toteż padł prawie od razu, gdy dotknął swojego hamaka. Nie pospał jednak długo. Obudziła go czyjaś bliskość. Nim zdażył zaprotestować do jego hamaka wsunęła się poznana na pokładzie bosa dziewczyna. Położyła się koło niego wtulając mocno w szczupłe elfie ciało. Wiedźmiarz zauważył błyszczące w oddali oczy innych załogantów. Czyżby widział w nich zazdrość i gniew? Był jednak zdecydowanie zbyt zmęczony by dalej się nad tym zastanawiać. Usnęli razem.

Dzień trzeci.

Nad ranem o dziwo nie doszło już do żadnych incydentów. Nikt nie chciał ich pobić, zadźgać, ani wychłostać. Po otrzymaniu od obolałego i ledwo chodzącego Ambrose'a resztek z wczorajszego obiadu szybko przydzielono im zadania i pogonionio do roboty. Spokój nie trwał jednak długo. Nagle przez pokład przebiegł jakiś wrzeszczący majtek wymachując w panice łapami. Pobiegł prosto do Scourge'a który wysłuchal meldunku klnąc jak szewc. Już chwilę później posłano po całą piątke marynarzy, którzy nakazali im zebrać się w ładowni. Gdy tylko znaleźli się w środku zamknięto za nimi wszelkie drzwi. Brzmiało to nawet tak, jakby zabarykadowano je towarami od zewnątrz.
Scourge wyglądał na wyraźnie wystraszonego, widać jednak było, że ich obecność tam sprawiała mu również sadystyczną satysfakcę. W ładowni oprócz niego stało paru innych uzbrojonych po zęby marynarzy, rozpoznali wśród nich co najmniej dwie gęby, które pokonali w walce zeszłego dnia. Scourge wskazał przybyłym resztki po rozwleczonym po podłodzie świniaku i roztrzaskanej skrzyni.
- Miejmy nadzieje, że dzisiaj jesteście w równie bojowym nastroju, co wczorajszego ranka. - orzekł, a jego oczy zalśniły groźnie. - Mamy na pokładzie nieproszonego gościa... - wskazał krwawy posuwisty ślad prowadzący do zęzy. - Coś dostało się na pokład, zabiło prosiaka i schowało się w zęzie. - Nie wychodźcie stamtąd dopóki nie upewnicie się, że jest to martwe! Pan Plugg nakazał wydzielić 10 uderzeń biczem każdemu, kto dopuści, by się statmąd wyswobodziło! A ja z chęcią wykonam jego rozkaz, jeśli będziecie na tyle żałośni by do tego dopuścić!
- I nie myślcie, że pozwolę przydzielić wam dodatkową broń -
wskazął swoich uzbrojonych pomagierów. - Oni potrzebują jej, gdybyście wy nieprzydatne śmiecie nawalili!

Po zbadaniu miejsca masakry, która to czynność nie dała im praktycznie żadnych dodatkowych wskazówek, ostrożnie podważyli klapę do zęzy. Nic w środku nie było widać.
- Nie zostawiajcie zbyt długo otwartej bo się wydostanie! - wrzasnął pospieszając ich.
Po chwili znaleźli się w środku w bojowej formacji. Latarnia oświetlała śmierdzący mrok wokół nich.
Usłyszeli jak klapa nad nimi jest zatrzaskiwana i blokowana.

Potwór stealth d20+8 = 9!


Wynurzył się niemal od razu ze ścieku. Ni to pająk, ni skorpion. Pancerne chitynowe ciało insekta o rozmiarze człowieka i dwóch potężnych przednich odnóżach, składających się z głuchym trzaskiem, niczym pokryte kolcami nożyce.



Kallen knowledge nature d20+8 vs 15 = 21

Elf od razu poznał, iż to stworzenie było pedipalpem. Zabójczo groźnym szkodnikiem, pochodzącym z dżungli Mwangi, który często składał jaja w zapasach. Po wykluciu larwa bardzo szybko zyskiwała na wadze wyżerając wszystko z otoczenia. W tydzień najczęściej osiągała już dorosła formę. Na szczęście nie był jadowity, choć jego przednie szczypce były tak silne, iż mogły bez problemu przeciąć w pół pochwyconego w nich człowieka. Czasem słyszało się historie o pojedynczych osobnikach, które potrafiły wymordować całe załogi mniejszych jednostek, bądź populacje wsi.

Mael Iosu knowledge arcana d20+4 vs 15 = 24!

Undine zaś miał absolutną pewność, iż system nerwowy bestii był zbyt prymitywny, by skutecznie wpłynęły na niego czary oddziałujące na umysł. Nie wyglądał jednak, jakby miał jakieś inne słabości związane z magią.

Inicjatywa!

Drużyna d20+4 vs d20+2
10 vs 20
Wróg zaczyna!

Nie zdążyli w pełni zareagować nim robal wyprowadził swój pospieszny atak. Ruszył na nich uderzając potężnym kolczastym odnóżem w pechowego Reagana.

Atak d20+2 vs 10 = 13 trafienie


Zwinny łotrzyk próbował odskoczyć, atak przyszedł jednak zbyt szybko.

dmg (1d6+1 + grab) = 2
grab test d20+CMB vs CMD Reagana = d20+6 vs 14 = 16


Potężne kolce wbiły się w jego ciało, gdy "szczypce" mocno zatrzasnęły się na jego biodrach . Był pochwycony! Bestia zaklekotała dziko.

Someirhle 08-10-2012 19:42

Zimny wrócił z nocnych łowów niemal rozczarowany. Niemal. Mikstura mogła się przydać...

Nie zamierzał jej jednak teraz używać. Swój sztylet podał Ragnarowi z cichym - Niech będzie że to prezent. Odwdzięczysz się innym razem. Jeszcze przed wejściem do zęzy zapobiegawczo wyjął kozik, choć miał nadzieję że nie będzie musiał go używać... Dlatego właśnie dłuższe ostrze oddał w ręce kogoś, kto zapewne lepiej potrafił z niego skorzystać.
Szybkie spojrzenie na rodzaj przeciwnika, z jakim przyszło im się zmierzyć rozwiało też szanse na szybkie i bezbolesne zakończenie walki, tak jak poprzedniego dnia - ale to nie wyczerpywało jeszcze arsenału jego sztuczek.
Korzystając z tego, że robal zajął się wpierw Raeganem (i dziękując Besmarze za to, że to nie on stał się ofiarą tych przerażających szczypiec, choć przecież nie życzył mu źle), ustawił się możliwie zarazem bezpiecznie i w pozycji wygodnej do strzału...
- Uwaga!
...a wystrzelił z gołej dłoni, świecącym błękitem promieniem chłodu tak przejmującego, że wszystko co trafił kurczyło się i kruszyło niczym cienkie szkło. O ile zdoła dobrze wycelować, powinno to porządnie zaboleć bestyjkę, choć wątpił by zdołał zabić jednym strzałem - ale też nie był tu sam, prawda?

Anonim 08-10-2012 20:05

Shackletonowi śniły się dziwne rzeczy. Po pierwsze był w jakimś ostatnim szynku, choć nie bardzo wiedział o co chodzi z tym ostatnim. Nie sądził, żeby to był ostatni na ziemi. Zjadł tam jajecznicę z bekonem po czym przysłuchiwał się rozmowie osób siedzących przy stole obok. Jeden z nich podniósł pochodnię i widły mówiąc:
- ...w sumie to trochę może być twoja wina, boś późno odpisał, o. - na co inny, chyba herszt bandy odpowiedział:
- Ja juz dawno jestem gotowy. Anonim przeciez nie odpisal. - Shackleton lekko podniósł się, żeby zobaczyć co oni tam mają na stole. A tam kartusze, kostki do gry i każdy z nich miał przybory piśmiennicze. Typ od pochodni nagle wyjął ich całą stertę z plecaka i ułożył przy stole niczym handlarz pochodni i znów odezwał się zaczynając od obcobrzmiącego słowa:
- Wut? No, to kto chce zapasowe pochodnie? Czekajcie, jak go dziabnę moimi widłami... - zamiast jednak użyć wideł to coś zapisał na kartce przed sobą. Odłożył pochodnie i widły, coś odczytał po cichu po czym zalał herszta pytaniami: - A gdybyśmy tak dostali wcześniej nasze odpisy, com? Hm? Może? Może jednak? Hę? No? Nie daj się prosić? Dasz? Czekamy? Nie daj się prosić? - Shackleton powoli zaczął rozumieć, że to jakaś skomplikowana gra, w ktorej wymagane są rekwizyty. Jak był nastolatkiem Shackleton raz grał w coś takiego. Wcielał się wtedy w faceta jeżdżącego metalowymi powozami, w którym niewielkie konie siedziały w przedniej skrzyni tak, że wcale ich nie było widać. Wracając jednak do tych tutaj:
- I tak dopiero o 20 bede w domu a o 21 mijaja dwa dni od ostatniego posta Anonima wiec bede mogl go wrzucic na autopilota. - powiedział herszt, a Shackleton już miał wtrącić się i zapytać co znaczy słowo autopilot, gdy sprzedawca pochodni nagle oznajmił:
- Ta złośliwa bestia wrzuci posta o 20:57 rechocząc z okrutnej uciechy. Zobaczycie. - zatem jakiś złośliwy jegomość zamierza pościć. Niełatwe to zadanie w tej ostatniej karczmie gdzie podają taką dobrą jajecznicę. Nagle wszystkie twarze zwróciły się w jego kierunku.

Shackleton obudził się. Ten sen był dość niepokojący.

Spodziewał się nowej pracy, a tym czasem trafił znów do gówno, ale tym razem nie do sprzątania, a do walki z jakimś podejrzanie przerośniętym pająkiem. Zanim weszli spytał się jednego ze swoich przymusowych kompanów czy nie mogliby użyć jakiegoś ostrza czy innej broni, bo tak na pusto to ciężko będzie ze wszystkimi. Shackleton przy tym podkreślił, że jest silniejszy niż oni wszyscy i jego taktyka jest dość prosta: napierdalać.

Wszyscy spojrzeli na topór, który Shackleton miał ze sobą. Przez chwilę zamroczyło Shackletona, a w jego myślach pojawiło się pytanie - Co to za czarnoksięstwo? - i powiedział na głos: Uh, oh. Przecież mam topór. - i wtem nierozgarnięty wojownik uderzył w potworność swoim Potężnym Uderzeniem! - CZAS SZAKAĆ! - zakrzyknął jeszcze już po uderzeniu.

Qumi 08-10-2012 20:50

Kallen dosłownie padł na swoją pryczę, Barefoot była miłą niespodzianką, ale miał siły aby zrobić z nią coś więcej. Zamknął oczy... i nagle był już następny dzień. I następny problem. Olbrzymi pająk. Elf przetarł oczy jakby nie wierząc co widzi. Skrzywił się na myśl co ten pająk tutaj robi i co może oznaczać. Teraz jednak trzeba się było zająć nim, zanim on zajmie się nimi.

-No już, już, spokojnie.- mówił unosząc dłoń i lekko sycząc do pająka.

- Nie bój się mały, jak się uspokoisz to nikt ci nie zrobi krzywdy. - w słowach wiedźmiarza była moc. Pytanie teraz czy zadziała.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:24.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172