lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Forgotten Realms/DnD 3.5]Trudne chwały początki (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/12057-forgotten-realms-dnd-3-5-trudne-chwaly-poczatki.html)

Kerm 29-01-2013 11:34

Aż dziw, że taki prosty plan wypalił, na dodatek bez jakichkolwiek usterek. Cała czwórka spała snem sprawiedliwych, który to sen miał się niedługo zamienić dla nich w koszmar.
Jack pokazał Brandowi uniesiony kciuk, gratulując udanej akcji, a potem zajął się najbardziej interesującym osobnikiem - elegancko przyodzianym mężczyzną. Związanie go było kwestią paru chwil. Potem można było pozbawić go sakiewki i broni oraz przeszukać mu kieszenie...

Widocznie Jack nie miał zbyt wielkiej wprawy w delikatnym przetrząsaniu cudzych kieszeni, bowiem 'jeniec' zaczął się najwyraźniej budzić. Celne i niezbyt delikatne uderzenie rękojeścią miecza ponownie odesłało go do krainy snów, a wepchana w usta chustka do nosa uniemożliwiła swemu właścicielowi ewentualny udział w jakiejkolwiek dyskusji.
Pozbawiwszy elegancika przytomności i dwóch pierścieni Jack ponownie zaczął go przeszukiwać.

Znaleziony w jednej z kieszeni klucz idealnie pasował do drzwi, których poprzednio nie mogli otworzyć. A za drzwiami...
- Witaj, Ohlivierze - powiedział Jack na widok radośnie uśmiechniętego barda.
- Pani, panowie - dodał - jeśli przypadkiem znudził się wam pobyt w tej norze, to zapraszam.

Ponowne, dokładniejsze przeszukanie kieszeni potencjalnego przywódcy łowców niewolników zaowocowało znalezieniem trzech zalakowanych listów, z pieczęcią identyczną jak na jednym z pierścieni, oraz medalionu, z takim samym herbem.
- Zna ktoś z was taki symbol? - Jack pokazał wszystkim listy.

Gerappa92 29-01-2013 20:16

Jasna wiązka światła w suficie rozświetliła pomieszczenie. Krasnoluda aż zabolały oczy więc mimowolnie przystawił rękę do twarzy by odgrodzić się cieniem od tego blasku. W świetle dojrzał wysoką postać. Rażąca łuna podkreślała sylwetkę która sprawiała wrażenie jakby w wejściu pojawił się przybysz z innego planu. Kiedy soczewki barda już się za akomodowały, Olhivier dojrzał że to nie kto inny jak Jack.

-Jack! Witaj stary druhu! - powitał radośnie swojego kompana, lecz bez zbędnych czułości minął go w przejściu.

W pomieszczeniu zastał swoich kompanów i smacznie śpiących napastników, którzy na niego napadli. Od razu odnalazł faceta z blizną, który teraz leżał w pozycji embrionalnej a z buzi ciekła mu ślina. W brodatym bardzie nagle obudziła się taka wściekłość że aż zrobił się czerwony. Ruszył w stronę leżącego faceta i z rozpędem wyprowadził mu kopniaka prosto w żołądek. Po czym schylił się nad nim, dźwignął jego głowę za kudły i nie zważając na to czy był on przytomny czy nie
szepnął mu do ucha przez zaciśnięte zęby:

-To za pokurcza sukinsynu!- a po tych słowach z całej siły cisnął jego czaszką o posadzkę.

Podniósł się i rozejrzał się za swoim ekwipunkiem. W tym momencie Jack spytał o jakiś symbol. Podszedł do niego i obejrzał go dokładnie. W przeszłości miał do czynienia ze sporą ilością różnego rodzaju pieczęci i był ciekaw czy tą skądś kojarzy. Niestety widział coś takiego pierwszy raz w życiu.

-Niestety ja wam nie pomogę, nie wiem czyj to herb. Ale może warto by sprawdzić jaką zawiera treść ten list?

Oddał zapieczętowany list z powrotem w rękę Jacka jakby jemu pozostawiając decyzję po czym wznowił poszukiwanie swojego ekwipunku i przy okazji przyjrzał się czy kilku śpiochów nie ma zbędnych miedziaków.

------------------------------
Wiedza bardów: 4+2=6 = czyli nic nie wiem na dany temat

Irrlicht 30-01-2013 18:41

Promienie zmierzchu wpadły do wnętrza ciemnicy, w której byli przetrzymywani krasnolud i pozostali. Drakonia pokiwała z uznaniem głową, kiedy z wnętrza wynurzyła się ta trójka. Dalsze przeszukiwanie dworu nie miało sensu – była to po prostu kryjówka, zapewne łowców niewolników, którzy zamykali każdego, kogo napotkali. Tak w każdym razie kazała to wyjaśniać logika, skoro spotykali zbrojnych, którzy uganiali się za zwykłymi ludźmi. Drakonia czasem napotykała łowców niewolników, jednak cały ten proceder był o wiele zbyt problematyczny jak dla niej; towar wymagał przetrzymywania, aby nie umarł, a i tak później wchodziła cała seria problemów, gdzie sprzedać i komu sprzedać. Pospolite złodziejstwo, jeśli spotykało się z mistrzowską aplikacją – do czego Drakonia dążyła – mogło przynosić o wiele większe zyski.
Krasnolud miał dużo szczęścia. Jeśli nie byliby w grupie, Olhivier za parę dni leżałby spakowany na wozie lub na okręcie i nigdy by o nim nie usłyszano. Nieważne zresztą. Wyglądało na to, że krewki brodacz mógł jeszcze narobić wiele kłopotów drużynie, wnioskując po fakcie, że kopał li tylko związanych i na dodatek śpiących. Pomimo faktu, że Drakonia niewiele zważała ani na ból przypadkowych najemników, na których zapewne się natknęli, ani na zemstę krasnoluda, to obiektywnie rzecz biorąc, kolejny pokaz odwagi barda mógł się skończyć o wiele bardziej opłakanie, jeśli tylko natkną się na kogoś o wiele bardziej inteligentnego, a nie kmieci z okolicznych wiosek liczących na łatwy zarobek związany z polowaniem na ludzi.
Przetrząsnawszy uprzednio bandytów z domniemanych kosztowności, Drakonia zauważyła, że Woodes pokazuje sygnet. W oczywisty sposób nie znała go, jednak nie było to specjalną nowiną dla Drakonii, że jakiś szlachcic po prostu przerzucił się na handel niewolnikami, przypiwszy i przejadłwszy wcześniej swój majątek.
- Na co czekasz? - rzekła do Woodesa. - Odczytaj listy.
Kiedy wojownik odczytał je, zwróciła się do pozostałych więźniów:
- Zatem, jeśli można wiedzieć... Kim jesteście? Czy przypadkiem nie nazywasz się Joanna? Hmm?
Jeśli więzień miał się okazać kobietą, której szukali, to mieli sprawę z głowy. Co prawda była jeszcze szansa, że listy mogą zawierać informacje traktujące o planach szajki, jednak Drakonia nie była pewna, czy ktokolwiek zamierza się kwapić. Ostatecznie, wszystko zależało od zawartości listów.

daamian87 04-02-2013 11:00

Uwolnieni z piwnicy byli dość mocno zaskoczeni. Kobieta i dwóch mężczyzn wyglądali na mocno wystraszonych i nieco wygłodniałych, jednak nie byli ranni czy pobici. Kobieta wyglądała na około trzydzieści wiosen, wyglądała na mocno doświadczoną przez życie. Jej długa, pociągła twarz odbierała jej miano urodziwej.


Stojący po jej prawej stronie mężczyzna wyglądem przypominał barbarzyńcę. Był potężnie zbudowany, potargana tunika odsłaniała w kilku miejscach wyrzeźbione mięśnie. Miał długie, czarne włosy opadające na twarz i przysłaniający często brązowe oczy. Patrzył podejrzliwie na jego wybawicieli, nie wiedząc czego ma się po nich spodziewać. Jego dłonie wyraźnie szukały oparcia na rękojeści jakiejś broni, z którą czułby się o wiele spokojniej.


Trzecim uwolnionym był niziołek. Chował się za nogami wysokiego mężczyzny, przyglądając się całemu zdarzeniu z wyraźnym niepokojem i lękiem. Nie odzywał się, zupełnie tak jakby miał nadzieję że dzięki temu nikt go nie zauważy. Miał średniej długości ciemne włosy, ubrany był w brązowe zniszczone spodnie i tego samego koloru koszulę.


Żadne z uwolnionych nie miało przy sobie żadnych kosztowności, co akurat nie dziwiło. Tym, co było nietypowe było to, iż nie mieli przy sobie pasków, sznurków ani niczego w ten deseń.

W końcu wyszli z ciemnej, zawilgoconej piwnicy mrużąc mocno oczy, które przyzwyczaiły się do kompletnej ciemności. Kiedy już ochłonęli, zaczęły się pytania. Te najkonkretniejsze zadała im diablica.
-Nie, nie jestem Joanna, ale była tutaj kobieta o takim imieniu. Zabrali ją... Jakiś czas temu. Wybacz, w ciemności nie sposób określić czas.- odpowiedziała kobieta.
-Kim jesteście?- warknął wysoki, nieogolony mężczyzna. Jego brązowe oczy wędrowały po kolei po każdym z grupy, starając się ocenić ich zamiary.
-John, przestań. Widzisz że to nie ci, którzy nas pojmali. - zrugała go kobieta.
-Wybaczcie mojemu towarzyszowi, ale po tym co nas spotkało nie jesteśmy zbyt ufni, chyba sami rozumiecie.-
Wyraz twarzy członków ekipy ratunkowej nie zdradzał jednak ani joty zrozumienia, tak więc kobieta wzięła się za wyjaśnienia. Krótkie i na temat.
- To byli łowcy niewolników. Porywają ludzi, i nie tylko - mówiąc to popatrzyła na niziołka, który spiorunował ją za to wzrokiem - żeby sprzedać ich komuś, kto ich potrzebuje.- beznamiętny ton, jakim kobieta mówiła dawał do zrozumienia, że pogodziła się ona ze swoim losem.
-Dowiedziałam się o tym, kiedy zabierali Joannę, tę o którą pytaliście. Jeżeli nic się nie zmieniło, trafiła do jednego z haremów w Calimshanie.


Kiedy kobieta odpowiadała na różne pytania, Jack otworzył listy znalezione przy uśpionych mężczyznach. Niestety nie udało mu się otworzyć ich tak, aby pieczęcie pozostały całe. Tym jednak martwić się póki co nie musiał. Pierwszy z listów był prywatną korespondencją od jakiejś kobiety do szlachcica o imieniu Mendyr. Wyznawała w nim swą miłość do owego mężczyzny i opisywała, wielce szczegółowo, plany ich miłosnych uniesień które miała zamiar zrealizować przy najbliższej okazji.

Drugi z listów był zupełnie inną korespondencją. Szlachcic, o którym mowa była w pierwszym liście, zwracał się do swojego wspólnika o imieniu Gernyr. List dotyczył handlu "towarem" i mógł być uznany za zupełnie niegroźny, gdyby nie fakt uwolnienia jeńców. Połączenie tych dwóch elementów dawało jasno do zrozumienia, iż mowa jest o ludziach, elfach i krasnoludach, które mają zostać sprzedane. Zastanawiające było tylko to, że wśród uwolnionych nie widać było ani elfów, ani krasnoludów. Jack otwierał właśnie trzeci list, gdy druid wskazał na zbliżających się do dworu czterech jeźdźców. Mężczyzna szybko przeleciał wzrokiem przeczytany już list, szukając czegoś co początkowo nie rzuciło mu się w oczy.
-Jadą kupcy.- mruknął do towarzyszy po chwili wahania.

Kerm 04-02-2013 12:19

Spóźnili się. Pewnie Joannę wywieziono natychmiast, zaraz po złapaniu. Zapewne, jako że była 'gorącym towarem', upłynniono ją jak najszybciej. Ciekawe, czemu z tymi zwlekano.
- W każdym razie teraz, pani... - Zawiesił głos i spojrzał na kobietę.
- Melisa - odparła.
- Jack - przedstawił się w rewanżu. - W każdym razie teraz jesteście wolni.

Pierwsze pismo, otwierane już wcześniej, nic ciekawego do sprawy nie wniosło. Prócz tego, że lekturą ciekawą mogło się okazać, tudzież inspiracji źródłem do późniejszego wykorzystania.
- Nic, co by nas dotyczyło - powiedział. - Prywatny list i tyle.
Drugi list, o handlu żywym towarem mówiący, potwierdzał tylko to, co sami ujrzeli. I usłyszeli od uwolnionych.
- Handlują żywym towarem - powiedział Jack, przeczytawszy drugi list. - Niejaki Mendyr, to chyba ten, któremu zabrałem listy, i ktoś zwący się Gernyr. Mamy to czarno na białym. Chyba wystarczy, żeby ich powiesić. - Wskazał głową w stronę pomieszczenia, w którym znajdowali się związani mężczyźni.
Co prawda nie był pewien, czy ten szlachcic się nie wykręci grzywną, ale nie znał tutejszych obyczajów. Wszystko było możliwe.
- Czy ten handel to jakaś głośna sprawa? - zwrócił się do kapłanki. - Ja, jako obcy w tych stronach, nie bardzo się orientuję.
- Handel? - Dorien pokręciła głową. - Nic nie słyszałam. Ale Mendyr? Znam to imię. To jeden z najlepszych szlachciców w okolicy. Pomaga ludziom. Nawet buduje domy pomocy dla biednych. Nie ma rodziny i cały czas poświęca potrzebującym.
Ideał. Wzór do naśladowania. Tylko jakim cudem łapy pcha w handel niewolnikami?
Przybycie nowych gości przerwało rozważania i rozmowy.

- Weźcie z tego, co wam się przyda - zwrócił się do uwolnionej trójki i wskazał na stosik zgromadzonego oręża. - Ale poczekajcie z użyciem, aż wyjaśnimy sprawę.
- Co robimy? - zwrócił się do pozostałych członków drużyny. - Jeśli to kupcy, to może się zrobić ciekawie. Bierzemy ich do niewoli? Sprzedajemy nasz towar? - Machnął ręką w stronę wziętych niedawno do niewoli. - Czy wytniemy wszystkich jak leci?
Wyciągnął z kieszeni i założył na palec pierścień z herbem.
- Gdyby kto pytał, to jestem kuzynem pana Mendyra - powiedział.
Czekając na propozycje pozostałych członków kompanii otworzył trzeci list.
Syn? Mendyr ma syna? Może Dorien nie była poinformowana? Niezłe ziółko musiało być z młodzieńca, skoro szedł w ślady ojca. I kim był ów tajemniczy K.?
To wszystko musiało poczekać.

Gerappa92 04-02-2013 21:48

Krasnolud trochę się pokrzątał po pomieszczeniu aż w końcu zebrał do kupy cały swój malutki dobytek: jakieś mieszki, młot, bicz, kuszę ale przede wszystkim bęben.


A więc okazało się że te rzezimieszki to łowcy niewolników. Polują sobie na ludzi po to by potem ich sprzedawać. Niezbyt chwalebne aczkolwiek jeśli jest popyt na tego rodzaju usługi.. Krasnolud doskonale znał prawa rynku. Wiedział że w tej kwestii nie można liczyć na praworządność. Sam pewnie by się nie sprzeciwiał takiej działalności gdyby do cholery nie napadli na niego! Parszywe skurczybyki. Jednak teraz role się odwróciły. To oni byli spętani a kampania pod przewodnictwem Dorien decydowała o ich losie.

Gnom Glim nagle zaświadczył że ktoś zbliża się do dworku. Nie mieli czasu na myślenie. Jack jednak mimo presji czasu wymyślił dosyć ciekawe wyjście z sytuacji. Czemu by nie sprzedać łowców niewolników? Bard uwielbiał improwizacje. Lecz aby to wypaliło musieli działać szybko.

-Racja Jack! Sprzedajmy tych cwaniaczków. Jednak jeśli mamy udawać łowców niewolników nie możemy tutaj wszyscy zostać. Jack, ja i Ty wielkoludzie - rzucił w miarę uprzejmie do mężczyzny wyglądającego jak barbarzyńca - zostaniemy tutaj. Reszta najlepiej jak się gdzieś ukryję. Druidzi czy kapłanki raczej rzadko zarabiają polując na niewolników. - Dodał na koniec z humorem w stronę Glima, Dorien i reszty.

Irrlicht 06-02-2013 10:05

- Świetnie – rzekła Drakonia, wysłuchawszy opowieści kobiety. Zatem potwierdziło się to, co założyła już na samym początku. Joannę, jeśli będą mieli szczęście, znajdą gdzieś na okręcie odbijającym od jakiegoś bezimiennego portu na Wybrzeżu Mieczy.
Drakonia odeszła na stronę, myśląc. Oczywiście, mogliby sprzedać ich wszystkich, jak leci, jednak podejrzewała, że byli niewolnicy mogliby zbyt dużo wygadać, jeśli wcześniej ich nie unieszkodliwią. Obojętne to było Drakonii. Najprawdopodobniej szykowała się kolejna walka, choć, z drugiej strony, jeśli byli na tyle sprytni, mogli to rozegrać... Mądrzej.
-Racja Jack! Sprzedajmy tych cwaniaczków. Jednak jeśli mamy udawać łowców niewolników nie możemy tutaj wszyscy zostać. Jack, ja i Ty wielkoludzie.
Jedyną słabością planu, który wymyślili jej towarzysze, było to, że handlarze niewolników mogli się znać – rzecz zwyczajna w ciasnych klikach, na które składały się takie bandy. Dlatego jeśli kupcy rozpoznają, kogo tak naprawdę chcą sprzedać krasnolud i wojownik, cóż, mogli wpaść w nieliche kłopoty. Znowu.
Drakonia nie należała do osób, które miały jakieś skrupuły w okłamywaniu kogokolwiek, jednak średnio podobała jej się wizja świecenia oczami przed handlarzami niewolników.
- Zanim jednak ich sprzedacie, zapytajcie o Joannę – rzekła wreszcie do krasnoluda. - Zakładając, że się wam to uda. Cena nie będzie grać roli o sprowadzenie jej z powrotem, skoro i tak nie my będziemy za nią płacić. Dość będzie, jeśli dowiemy się, gdzie przebywa lub jaką drogą została wysłana, to wszystko, czego potrzebujemy.
Rozejrzała się, szukając wzrokiem jakiegoś dogodnego ukrycia, jako że opuszczony dwór był pełen zakamarków, w których można było się ukryć.
- Będę was osłaniać, jeśli coś pójdzie nie tak. Ale przecież mamy barda, a bardowie, słyszałam, to całkiem nieźli kłamcy – uśmiechnęła się w stronę krasnoluda i odeszła, by zająć swoje miejsce.

Nathias 07-02-2013 20:32

Akcja poszła szybko i sprawnie. Okazało się, że czarodziej ma jednak jakąś przydatną sztuczkę w zanadrzu. Nic to jednak narazie nie zmieniło. Skrępowanie mężczyzn nie zajęło długo. Towarzysze druida bez mrugnięcia okiem ograbili nieprzytomnych. Cóż, widać cenne jest dla nich tylko złoto. Ale czego tu się spodziewać po najemnikach? Gdy teren byłzabiespieczony, Jack otworzył piwnicę znalezionymi przy jednym z oprychów kluczami. Na zewnątrz, zasłaniając oczy przed światłem, wyłoniły się cztery sylwetki. Jedną z nich był oczywiście ich lekkomyślny towarzysz. Pozostała trójka tworzyła zaiste dziwny obraz. Potężny mężczyza, kobieta i niziołek starający się schować za plecami poprzedniej dwójki.

Krasnolud powitał towarzyszy z wielką radością, po czym z jeszcze większą radością, sprzedał skrępowanemu mężczyźnie solidnego kopniaka. "Umiaru ci ludzie, nie znają..." - pomyślał druid. Nie było to jednak tematem rozprawy, więc postanowił jeszcze wstrzymać ingerencją. Jednak czas na nią przyszedł bardzo szybko. Otóż, bo ogólnej radości i powitaniach. Jak się okazało, napastnicy byli handlarzami niewolników, lub jakimiś pośrednikami w ich obrocie. I wszystko było by w porządku, gdyby nie Jack, który wpadł na pomysł wcielenia się w tychże handlarzy i sprzedania związanych ludzi. Na domiar wszystkiego reszta beztrosko pochwyciła pomysł. Glim nie był w stanie sobie wyobrazić źródła takiego pomysłu? Chęć zemsty? Chęć zysku? Czysta przyjemność? Odrzucił od siebie te wizje i wzdrygnął się na samą myśl z kim, jemu i Dorien, przyszło podróżować.
-Zgodzić się z tym nie mogę. Kontynuując handel, niewolnictwa nie wyplenimy. Oddać w ręce sprawiedliwości, tych łotrów nam trzeba - nie napędzania procederu tego! - zagrzmiał druid
-Dorien, pozwolić na to zamierzasz? - gnom zwrócił się do kapłanki. Miał nadzieję, że zachowa ona rozsądek i przywoła wszystkich do porządku. W końcu ona, za pośrednictwem kościoła, tutaj płaci i wydaje polecenia.

Gerappa92 08-02-2013 20:31

Krasnolud już zaczął wyobrażać sobie jak facet z bliznom (i na dodatek teraz z wielkim siniakiem) zostaję królikiem doświadczalnym jakichś szalonych magów, gdy naglę wizję przerwał zielonolubny gnom. Bard wydawał się niesamowicie zaskoczony niespodziewanym sprzeciwem.

-..handel,..nie wyplenimy. ... sprawiedliwości. ... napędzanie... - wygłaszał swoje kazanie Glim.

- Moment, moment! - Wtrącił się żywo krasnolud o zaskakująco regularnych rysach twarzy. - Posłuchaj Gim. Widzę że brak Ci subtelniejszego spojrzenia na sprawę. Po prostu my chcieliśmy uniknąć zbędnego przelewu krwi. Co nie Jack? A zresztą powiedz mi druidzie, czy natura nie dąży do harmonii? Jeśli Ci tutaj poznają smak niewoli to sprawiedliwości stanie się zadość!

Krasnolud wypiął pierś a potem wygładził swoją egzotycznie poplątaną brodę. Następnie ruszył w stronę wejścia do budynku. Zatrzymał się jakiś metr przed nimi i złożył ręce za plecami. Narzucając jakże prawdziwy, sztuczny uśmiech pod wąsem czekał na przyjezdnych.

Nathias 08-02-2013 21:39

Sprawiedliwości stanie się zadość. Widać żądza zemsty była w nich większa niż druid się spodziewał. Z drugiej strony, czego można było się spodziewać po kimś takim? Nie zdarzyło się jeszcze, aby poszukiwacze przygód pozytywnie zaskoczyli gnoma, więc czemu i tym razem miał na to nadzieję? Cóż, powody można by wymieniać bardzo długo, ale czasu na to było jednak zbyt mało.
-Głupcem jesteś, mówiąc to. I głupcem ponownie, myśląc, że zmieni to coś. Nie twoja głowa decydować tu będzie. Dorien? - odparł gnom odwracając się na dobre w stronę kapłanki. Widać było, że zakończył dyskusję.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:27.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172