lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [WoHF 5E] Wyspa Grozy: O krok od zguby (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16320-wohf-5e-wyspa-grozy-o-krok-od-zguby.html)

Dust Mephit 02-08-2016 23:11

Krew zawrzała we mnie gdy patrzyłem jak zniewoleni przez roślinę wojownicy otaczają Skandyka.
-Do kata z tymi zaklęciami. Nie daj się zabić Oscar! Thor nie przyjmie wymówek jak się dowie, że dostałeś łomot od takich bezmózgów!

Nawet nie zarejestrowałem kiedy scimitar znalazł się w mojej dłoni. Pełen entuzjazmu dołączyłem do kompanów walczących w zwarciu.

Anlaf wyciąga scimitar, podbiega do wojownika z klanu niedźwiedzia o gołej klacie i atakuje go.


Lord Cluttermonkey 03-08-2016 20:01

15
 
Walka dobiegała końca. Ostatnie z krwiożerczych stworów potykały się w błocie, ich nieumiejętna obrona stawała się coraz bardziej nieskładna. Uśmiechaliście się coraz szerzej, sądząc, że chwila waszego triumfu jest coraz bliższa. Nawet Katon i Awe usłyszeli Kilgora gdzieś z daleka wywrzaskującego okrzyk wojenny, gdy minotaur z impetem uderzył potwora rogami. Ten upadł z donośnym chlupotem mułu, ale ostatkiem sił rzucił się z powrotem na rogatą bestię, gdy nagle zesztywniał ze strzałą Ereszkigal w plecach. Gurthak poderwał się z błota i rozgniótł czaszkę pełzającej maszkarady jak dojrzały melon. Oskar, mimo że ledwo radził sobie z odbijaniem ciosów, to mierzących w jego gardło, to w serce, czy brzuch, ciął z Anlafem na lewo i prawo, aż wszystko dookoła spłynęło krwią. Chwilę później ociekający juchą zarzynanych wrogów stanęliście pod poszarzałym niebem, niemalże pijani zwycięstwem. Nawet padający bez przerwy deszcz przestał wydawać się taki nieprzyjemny...

Tak dla formalności rozstrzygnięcie czwartej rundy. Zwycięstwo w piątej rundzie mieliście już jak w banku, więc nie widzę sensu przedłużać.

Oscar zakończył walkę na 9 15 HP.

Każda postać za to spotkanie otrzymuje 78 XP.

Po zebraniu strzał Jackowi i Ereszkigal wraca się zaledwie po jednej, Reeterowi aż cztery.

Piżmopnączowe zombie nie miały zbyt wielu skarbów. Kogoś może zainteresować tania biżuteria, jaką można kupić na każdym rynku Nieskończonych Wysp, warta dwie sztuki złota. Jeden ze stworów miał także naszyjnik z poprzebijanych monet. Krążki nie były umyślnie przebijane przez dzikusa, tylko tak właśnie odlewana jest waluta wyspy Fairtrade - z charakterystyczną dziurką w środku każdej monety. Na rzemyku było łącznie pięć srebrnych monet. Dwóch innych dzikusów miało po miedziaku, również odlanym w Fairtrade. To wszystko.

Deszcz szybko nie przestanie padać. Do zmierzchu pozostały jakieś trzy godziny, a wy jesteście dobre siedem mil od wioski. Czy zamierzacie zdążyć wrócić przed zmrokiem? Warto byłoby wziąć jakiś dowód walki z potworami, jeśli zamierzacie poruszyć ich temat w osadzie. Łup zombie mieli co prawda mizerny, ale na odważnych czeka jeszcze legowisko piżmopnącza. Katon już nawet wypatrzył w jaskini jakiś kufer, którego wartość może być interesująca, a może również okazać się... Pusty. Pamiętajcie, że dopóki piżmopnącze żyje, dalej będzie zagrażać na tym terenie, gdyż prędzej czy później zniewoli jakieś napotkane istoty. Możecie też dalej próbować zapolować na jakiegoś mieszkańca dżungli. Co robicie?

Komtur 03-08-2016 20:31

Jack rozejrzał się po polu walki z zamiarem zebrania strzał, ale tak naprawdę to chciał zebrać jak najwięcej drogocennych rzeczy. Okazało się to całkiem rozsądnym wyjściem, bo wkrótce na jednym z trupów znalazł naszyjnik z dziwnymi srebrnymi monetami. Zręcznie zwinął go za kaftan, by reszta jego kompanii tego nie widziała.

Kilka chwil później zgadał do kumpli - Może nie zostawiajmy tak trupów byle gdzie. Tubylcy mogą mieć pretensje, zwłaszcza że nie wiemy czy to nie było ichnie święte drzewo.


Asmodian 04-08-2016 14:12

Katon co jakiś czas sprawdzał poprzez chowańca czy walka z zombimi już się zakończyła. Jednocześnie cały czas wraz z Awe pilnowali jaskini.
Kiedy ich kompani położyli już wszystkich przeciwników, pora było wydobyć tajemniczą skrzynię, dostrzeżoną przez czarodzieja wewnątrz jaskini.
Jednak jak to piraci, wpierw zaczęli rabować trupy zniewolonych, próbując zadowolić się kościanymi ozdobami.

-Typowe. Ech, z kim ja pracuję..... - czarodziej zrezygnowany mruknął do siebie i krzyknął tak, aby słyszały go osiłki po drugiej stronie zagajnika.

- Hej, tutaj! Niech ktoś przyniesie szybko linę! Jest tu.....skarb do wydobycia! - Katon miał nadzieję, że słowo skarb podziała jako odpowiednia zachęta.

MatrixTheGreat 04-08-2016 23:16

W szaleńczej walce Oscar wielokrotnie uderzał i otrzymywał rany. W morderczym tańcu ostrzy otarł się o śmierć, lecz jego towarzysze przyszli mu z pomocą na czas. Jedno z ostrzy ugrzęzło na kości, a impet sprawił, że Oscar nie utrzymał broni. Nie przeszkodziło mu to w dalszej walce, jedna szabla całkowicie wystarczyła.

Potyczka rychło się jednak skończyła. Ostatni przeciwnik leżał obalony na ziemi, jednak wciąż oddychał. Oscar podszedł do niego i celując w serce wbił szablę. Opierając się ręką o broń, przyklęknął zmęczony walką. W bardzo krótkiej modlitwie podziękował Thorowi za dzisiejsze zwycięstwo. Głowę miał opuszczoną, strugi deszczu siekły w plecy, a woda spływała z włosów. Powoli powracały trzeźwe myśli. “Cholera! A więc nici z przyprowadzenia kogokolwiek z powrotem. Trudno, nie dało się inaczej…”.

Oscar wstał, wyciągnął broń z truchła po czym odwrócił się i skinął Gurthakowi głową.
- Dzięki…

Skandyk podniósł upuszczoną wcześniej szablę z ziemi i schował broń. Przechodząc obok Anlafa, położył mu dłoń na ramieniu również w geście podziękowania i nie zwalniając kroku poszedł by założyć znów plecak. Gdy zbierał swój ekwipunek z ziemi, wzrok Oscara zatrzymał się na Eresz. Może i była odziana mniej skąpo niż zwykle, jednak spływające po jej twarzy i włosach strużki deszczu w magiczny prawie sposób hipnotyzowały chłopaka.
Na szczęście Jack szybko sprowadził go na ziemię.

- Najlepiej byłoby ich spalić. Problem w tym… - spojrzał w niebo - …no cóż. Lepiej sprawdźmy najpierw co z naszymi czortami.

Bardzo szybko obawy Oscara uspokoił wołający Katon. Skandyk mimo ran ruszył biegiem w stronę magów. Chłopak był mile zaskoczony tym, jak ta zgraja “dogadała” się podczas walki. Czyżby to był odruch nabyty podczas lat wspólnych przygód? A może faktycznie łączyła ich jakaś dziwna więź?

Oscar dobiegł do Katona by zorientować się nieco w sytuacji. Po rozejrzeniu się odezwał się do maga:
- Jesteś pewien, że chcemy się w to teraz “bawić”? Za niedługo złapie nas zmrok.

Dust Mephit 05-08-2016 00:07

Przez parę sekund nie słyszałem nic prócz deszczu. Walka z zombie dobiegła końca. Moją uwagę przykuł na chwilę martwy kamatlan. "To muszą być piękne stworzenia." Pomyślałem z zadumą. Kilku towarzyszy wciąż ciężko dyszało po walce. Wilgotny i gorący klimat nie sprzyja takim wysiłkom. A przecież wciąż chłodził nas padający deszcz.

Mimo zaklęć leczących Oscar wciąż był ranny. Gdyby nie one odważny wojownik padłby już pewnie trupem otoczony przez pół tuzina zniewolonych wojowników. Schowałem więc scimitar i wziąłem do ręki jemiołę zaczynając cichy zaśpiew. Po chwili w mojej dłoni pojawiła się garść małych owoców przypominających jagody.

-Weź je Oscar. W takim klimacie rany muszą goić się znacznie gorzej. Lepiej natychmiast się tym zająć zanim wda się jakieś robactwo.

Skandyk wielokrotnie widział to zaklęcie i wiedział ile owoców powinien użyć by uzyskać najlepszy efekt.

"Ciekawe jak poszło Katonowi i Awe." Jak na zawołanie usłyszałem głos elfiego czarodzieja krzyczącego coś o linie, wiec pobiegłem do niego wraz z resztą towarzyszy. Dym wciąż unosił się w niektórych miejscach z dogorywających zgliszcz.

- Hoho! Niezłe ognisko żeście tutaj urządzili! Może upieczemy na kolację resztki kamatlana? – zażartowałem szczerząc zęby. – Ale... jak poszło wam z rośliną? Wciąż tam jest prawda? Oscar ma rację. Musimy znaleźć odpowiednie miejsce na odpoczynek, bo inaczej będziemy wędrować jeszcze długo po zmierzchu. W nocy zaś budzi się wiele drapieżników. Jeżeli uda nam się oczyścić tą jaskinię to byłaby świetnym miejscem na odpoczynek. Może gdybym drastycznie schłodził tam powietrze to bez niewolników roślina zapadłaby w sen? To jednak zajmie trochę czasu.

Lord Melkor 05-08-2016 01:11

Gurthak wydał z siebie okrzyk zwycięstwa, patrząc na rozwaloną na miazgę głowę przeciwnika u swoich stóp. Jednak to walka twarzą w twarz z przeciwnikiem była najbardziej satysfakcjonująca. Strząsając z siebie juchę przeciwnika, skinął głową Oscarowi kiedy ten przeszedł koło niego. Niezły taniec śmierci im sprawiłeś, dobrze że nikt z nas nie padł, musimy jeszcze teraz tego kamatlana upolować...

Przerwał, widząc jak Jack po kryjomu przywłaszcza sobie biżuterię jednego z martwych wojowników. Doszedł do niego ze złowieszczym błyskiem w oku.
- Co ty wyprawiasz, cwaniaczku?! Dzielimy się łupem uczciwie, a oszustom jak wiesz Bellit rączki obcinała.

Asmodian 05-08-2016 09:57

- Jestem absolutnie pewien, że nie bawię się tak dobrze jak ty. Co nazywasz zabawą? Zabicie ponad tuzina nieszczęśników zamiast ich uratowanie? Czy może bawi Cię niechęć do wydobycia.....skrzyni, która najpewniej nie została zrobiona przez tubylców....- Katon zawiesił na chwilę głos

- BO JEST Z CHOLERNEGO DREWNA! - wykrzyczał to tak, aby dotarło to do pirata i innych wokoło i kontynuował już spokojniej.
- a jeśli nie jest zrobiona przez tubylców, to jest zrobiona przez kogoś innego i być może zawiera....rzeczy które są cenne, lub mogą się przydać bardziej niż ozdoby z muszelek czy tandetne naszyjniki z kości! - Katon tym razem kierował tą uwagę do kłócących się o barachło zbrojnych.

- I jeśli chciałbym zapytać Oskara o opinię, zrobiłbym to Anlafie ale to jak pytanie do krowy czy łaskawie użyczy mleka. Tak, roślina żyje i była na tyle sprytna aby unikać ognia, który na nią specjalnie kierowałem. Zdaje się, że się porusza i wciąż wydziela niebezpieczny dla żywych pyłek. Ktokolwiek tam wejdzie, może skończyć jak Ci nieszczęśnicy, których porąbaliście, szczególnie, że wykazała się sprytem jak na prymitywną florę i bezczelnie przeżyła. Jeśli więc chcemy szybko wrócić do obozu i wyspać się z porządnym łupem zamiast tego śmiecia zbieranego.....wróć, grabionego z bezwolnych trupów, poproszę o linę. Dziękuję - Katon wyjął linę z rąk zaskoczonego wojownika. Przywykł, że inni dziwnie reagują na jego intelekt, nie rozumiejąc nic z jego wywodu. Choć czasem reagowali nerwowo.Ostatnio jak pamiętał szykowali pętlę na rei. Czarodziej miał zaklęcia również na taką okazję. Po za tym, nie było tu już żadnych masztów.

Tymczasem jednak rzucił jeden koniec niewidzialnemu słudze, każąc mu jednocześnie porządnie uwiązać ją do zapamiętanej w jaskini skrzyni i wrócić jak już zostanie to zrobione. I kiedy zobaczył charakterystyczny ruch powietrza u wylotu jaskini rzucił resztę liny Oskarowi.

-No....to teraz ciągnijcie i sprawdźmy, czy nasz wysiłek zostanie odpowiednio nagrodzony. - elf poczekał, aż piraci zajmą pozycję przy linie.
- Równie dobrze skrzynia może być pusta. Niech to ma sens! Niepotrzebnie ryzykować zdrowie kogokolwiek dla być może pustej skrzyni. To niedopuszczalne marnowanie potencjału i surowców........ - Katon gadał do siebie i zacierał ręce widząc, jak lina się napręża. Rozejrzał się dokoła widząc niezrozumiałe spojrzenia puentujące jego mamrotanie.

- No co....ciągnijcie tę linę u diaska! Zawsze możemy połączyć siły i wziąć jaskinię szturmem. Być może te zaklęcia zamrażające się jeszcze przydadzą -

Lord Cluttermonkey 05-08-2016 20:07

16
 
Raz, dwa, i trzy! Niczym napięte sznury na przedramionach siłaczy zarysowały się potężne mięśnie, gdy jak jeden mąż pociągnęli za linę. Zdezorientowana roślina w pierwszym odruchu ponownie wypełniła całą jaskinię trującymi zarodkami. Grube pnącza nie były w stanie utrzymać przy sobie kufra, kiedy Kilgore - dzika bestia, o twardych niczym żelazne struny muskułach - zaparł się kopytami i szarpnął tak mocno, że wraz ze skrzynią wyrwał jedną z wijących się odnóg żółtego wynaturzenia. Ciągnięta zdobycz zafurkotała po nierównym, kamienistym podłożu i odezwała się stłumionym brzękiem monet. Na wasze nieszczęście podskoczyła na jednym z wybojów, a zmurszałe wieko odpadło, wysypując po drodze wiele ze swojej zawartości, lśniącej w półmroku miedzią, srebrem, a nawet złotem.

Wypadła również gliniana zakorkowana buteleczka. Chwilę po tym, jak mikstura się stłukła, buchnęło gorące powietrze i poczuliście jakby grota była paszczą smoka, wypełnioną smrodem siarki i dymu przywołującym na myśl pracownie kowalskie miasta-państwa Tarantis. Zachowało się jednak drugie naczynie, gliniane i napełnione szarą, galaretowatą breją, w której zdawały się pływać paznokcie jakiejś wielkiej istoty, większej nawet od towarzyszącego wam minotaura.

Z entuzjazmem zliczaliście w pośpiechu tysiące miedziaków, setki srebrników i dziesiątki złotych monet, wszystkie wyglądające podobnie - z rogatą czaszką na awersie i nieznanym wam tlanitlańskim wodzem o posępnym wyrazie twarzy na rewersie. Tymczasem Katon, zaabsorbowany nieznaną substancją, wyraźnie odczuł od niej aurę magiczną, choć powstrzymał się od próbowania językiem. Nie wiadomo, czy galareta była trująca. Nawet jeśli nie, jej spożycie mogło nieść parszywe skutki uboczne...

Widok monet o czymś wam przypomniał. Nawet gdyby Bellit miała podzielić ponury los swego statku, wciąż gdzieś w Dzikich Krajach był ukryty jej gromadzony przez wiele lat skarb, a jedynym kluczem do niego mogła pozostawać... Ridareta, bliźniacza siostra pani kapitan, ukrywająca się pod fałszywą tożsamością gdzieś w Mieście-Państwie Niezwyciężonego Suwerena. Ta niespodziewana myśl spowodowała, że w niektórych z was odezwała się mroczniejsza część waszej natury. Ta ciemna strona, która podpowiadała, że bardziej niż życie pirackiej przywódczyni obchodziło was przeżycie, wydostanie się z tej przeklętej wyspy i zagarnięcie niewyobrażalnej fortuny wyłącznie dla siebie...

Pozwoliłem sobie odpisać nie czekając na wszystkich, gdyż nie ma takiej potrzeby w tym przypadku. Kilgore miał krytyczny sukces na przeciwstawnym teście Siły, więc oprócz wyciągnięcia skrzyni udało wam się zranić roślinę. Nieznacznie, ale jednak. Weszliście także w posiadanie jej kawałka, który może posłużyć do badań, na przykład do wynalezienia magicznego pestycydu.

Zakładam, że już policzyliście skarb. W skrzyni oprócz wspomnianej galaretowatej mikstury, badanej obecnie przez Katona, znajdują się monety starożytnego królestwa Tlan w następującej ilości: 2 266 cp, 720 sp i 76 gp. Wspomnianą rogatą czaszkę z awersu monet widzieliście również nad bramą Wielkiego Muru, w postaci kamiennej płaskorzeźby.

Wiele monet wysypało się z kufra po drodze na zewnątrz. Również jedna mikstura wypadła i się stłukła. Jeszcze dodam, że Katon wcześniej spalił zaklęciem magiczny zwój, który walał się pośród rupieci piżmopnącza...

Zajmie to co prawda trochę czasu, ale niewidzialny sługa Katona mógłby pozbierać porozrzucane monety. Skrzynia wraz z obecną zawartością waży 87,24 funtów, w tym sam kufer 25 funtów, a mikstura jeden funt. Przypomnę, że pięćdziesiąt dowolnych monet waży jeden funt, więc może nie opłaca się targać ze sobą tyle miedzi. Sami zdecydujcie.

Najważniejsze - proszę o jasne określenie, kto niesie co z łupu. Nieprzypisany do postaci skarb zostanie w tym miejscu.

Stoicie niedaleko od wejścia do jaskini, pod drzewami, aby osłonić się przed nie kończącą się ulewą. Co robicie?

Amon 05-08-2016 20:28


Kiedy mężczyźni dywagowali nad paleniem ciał Ereszkigal rozglądała się za swoimi strzałami.
- Czy w takiej dżungli coś nie zeżarło by tych ciał zanim nastanie następny świt? - zapytała Anlafa - albo nie wiem... zaciągnąć ich do tej nory? - wzruszyła ramionami gdyż nic innego nie przychoziło jej do głowy.

Eresz jak każda szanująca się kobieta lubiła kolor pieniędzy oraz dźwięk pieniędzy. Pamiętała jednak o pechu jakiego doznała strzelając i zabobonnie przyległa do Oscara jak łaszący się kot.
- Ooooscar, na pewno jesteś cały? - trzepotała rzęsami, sunąc dłonią w sronę jego krocza.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:37.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172