|
"No jasne, małego nigdy nikt nie słucha!" żalił się w duchu Valand, ale on im pokaże, jak tylko zdobędzie księgę zwiąże te paskudy potężną magią i będą mu służyły! |
|
- EEeeeeEEeeeIIIIIII! - modulowany pisk szarżującego Ulliego był...co najmniej niezgodny z jego oczekiwaniami. Ale w tej chwili nic nie było. Miał nowe życie. Czyli były jakieś inne wcześniej. Cokolwiek się z nimi stało. I na pewno tego teraz nie odda tak łatwo. Olbrzymi shivak zamachnął się ciągniętym po ziemi Humphreiem i cisnął giffem w jego krewniaków w drzwiach. |
Kiedy Sentine zorientował się, ze udało mu się przejąć kontrolę nad shivakiem, wybuchnął głośnym, radosnym śmiechem, dając tym samym upust swoim emocjom. - Ludziska, mam go! - krzyknął. Kiedy Shivak kontrolowany przez syna stolarza otworzył drzwi, Sentine ruszył wraz ze swoim shivakiem, w kierunku wyjścia. Po kilku pierwszych krokach, w drodze ku wolności, do pomieszczenia wkroczył giff. - Jasna chole... - nim jednak dokończył, jeden z Shivaków powalił stwora, a w jego głowie po raz kolejny rozległ się głos Rixdalla. Ponownie wysłuchując instrukcji postaci zaklętej w posągu, Sentine wyszedł wraz z pozostałymi na korytarz, prowadząc swojego shivaka. Poklepał go po cielsku. - Chyba wezmę cię do domu... - podrapał się po podbródku - Ciekawe co wy jecie... - przerwał, ujrzawszy zbrojownię. Przed drzwiami stały dwie niewielkie istoty, w towarzystwie dwóch ogromnych giffów. - No i co teraz?! - krzyknął Sentine - Zabrakło wam języka w gębie, sukinsyny?! Już chciał pobiec wraz ze swoim shivakiem w kierunku przeciwników, kiedy to Kalem cisnął lampą oliwną, rozniecając pożar. Sentine zatrzymał się, i również zdecydował się zachować dystans, postąpił więc podobnie, chwycił kolejną lampę i rzucił nią w kierunku przeciwników. - Niech wam ziemia lekką będzie! - krzyknął |
Kiedy Sentine rzucił lampą oliwną, w efekcie czego rozpętał się pożar, stał sztywno przez chwilę z rozdziawioną gębą, przyglądając się płomieniom w milczeniu. Szybko zorientował się, ze pozbywając się w ten sposób przeciwników, ani trochę nie ułatwili sobie życia. Stres związany z sytuacją w jakiej znalazł się Sentine, sprawiał ze wszystkie jego działania były impulsywne, logiczne myślenie odstawił na bok. - Jesteśmy idiotami. - rzucił w kierunku Kalema. Po chwili ponownie spojrzał na pożar, Shivaki właśnie zaczynały go ugaszać. Odetchnął z ulgą. Sentine nie miał żadnych wyrzutów sumienia przyglądając się ciałom, widział te stworzenia pierwszy raz na oczy, dla młodego mężczyzny przypominały one insekty, które za wszelką cenę trzeba zlikwidować, aby wydostać się z tego przeklętego statku. Rixdall ponownie odezwał się, udzielając pochwał, i kolejnych instrukcji, kiedy głos się urwał, Sentine spojrzał na pozostałych. - Ten mały pokurcz... - rzucił - Trzeba sprawdzić, czy nie ma z tym nic wspólnego... Zrobił kilka kroków w tył, próbując rzucić okiem na pomieszczenie z którego wyszli, chciał upewnić się, ze posąg w którym zaklęto Rixdalla nadal znajduje się tam w stanie nienaruszonym. |
|
Ogień. Przez chwilę konstrukt pławił się w cieple wspomnień smoczego ognia. Chwilę później zza kurtyny wynurzyło się to, co zwykle zostawało po nim. Zatrzasnął te drzwi w pamięci jeszcze szybciej niż je otworzył. Idea broni była...nadzwyczaj dobrze zakorzeniona. Więc jakby na złość tej naturze, Uli poprowadził swojego nosiciela pomiędzy całym tym orężem. Nie chciał broni. Nie chciał pancerza. Z przekory. Ale tej kłującej chęci zaglądania w każde zabronione miejsce się nie wyrzekał i złapał potężnymi kończynami shivaka kłódkę. Szarpanie nie pomogło - więc przyszedł czas na narzędzia. A ciężkiego metalowego ustrojstwa tutaj nie brakowało Smok - i shivak - jednocześnie pokręcili głowami kiedy Kalem zboczył myślami w niepożądaną stronę. Znaleźć tak, ale...- Kapitana. Mostek. Ster - a więc to tak się mówiło. Uli był zaskoczony brzmieniem swojego głosu. Dźwięczniejszym niż się spodziewał. Chociaż skrzypiącym i pozbawionym rytmu właściwego oddychającym istotom. |
- Niesamowite! - wyrwało się niziołkowi kiedy podziwiał dzieło swej różdżki. A zaprawdę potężna to była różdżka i jaka łatwa w obsłudze. Takiej chyba nawet jego mistrz nie miał. A to oznaczało... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:42. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0