lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] S&S Tom Pierwszy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16818-pathfinder-s-and-s-tom-pierwszy.html)

Icarius 04-04-2017 21:28

Taloman był zaskoczony obrotem sprawy. Kapitan albo miał to w dupie albo słabo znał swoich ludzi. Niechęć jaką żywili Plugg i Scourage do kompanów Hobgoblina i jego samego była już chyba wiedzą powszechną. Był ciekawy jak sprawy potoczą się dalej. Konfrontacja była raczej nieunikniona. Nie zamierzał biernie czekać, coś go jednak powstrzymywało przed atakiem już teraz. Szukał... pretekstu. Nie dla siebie, nawet nie dla swoich najbliższych kompanów. Dla całej reszty załogi. Musi pokazać, że buntują się.. bo sytuacja tego wymaga. Nie wątpił, że nowe dowództwo tak mocno przyciśnie... że sojusznicy pod jego skrzydła będą napływać sami. Oczywiście nie miał złudzeń, że wszyscy nie staną po ich stronie. Ba będzie to pewnie mniejszość. Jednak był silny, jego grupa była silna i powinni dać sobie radę. Ponadto wierzył, że wielu sojuszników Plugga może w razie rozpoczęcia walki wykazać pewną... bierność. Jeśli uderzą wystarczająco silnie i mocno by pozbawić życia dowództwo. Strach był najsilniejszą ze znanych mu broni. Ciął głębiej niż stal. Każda władza dyktatorska opierała się właśnie na nim. Reszta wrogów podda się znał takich jak oni. Wierzył we własne przemyślenia. Czy Taloman miał rację? Czy rzeczywiście wraz z kompanami będzie w stanie wzbudzić w przeciwnikach grozę? Tego dowie się z czasem.

Póki co nie rozstawał się z bronią. Był czujny i jeszcze bardziej podejrzliwy niż zwykle. Każdemu z kompanów mówił w zasadzie to samo. Szybko i półgębkiem gdy tylko ich mijał.

-Nigdy nie bądźcie sami. Broń trzymajcie blisko nie wiadomo co się stanie. Bądźcie gotowi. Nie dajcie się rozbroić.

Informacja taka trafia do Perły, Sanda, Ryby i każdego załoganta z helpfull bądź friendly


Z łupów które były do podziału poprosił o eliksir leczenia średnich ran. Coś mu mówiło, że będzie użyteczny. Bo ostrza przeciwników skupią się najpierw na nim. Zamierzał również wręczyć Arettcie zakupione kosztowności. Dyskretnie i na osobności. Spodziewał się, że kobieta ma głowę na karku i może zagrać na dwa fronty. Głównie dla własnej korzyści. Bo co niby może na tym stracić?

Autumm 05-04-2017 21:58

Na wszystkie płetwy Dagona (których miał wiele i w miejscach, o których lepiej nie wspominać)! W Perle wszystko się zagotowało, kiedy kapitan i Plugg obwieszczali im "dobrą zmianę" w załodze. Szło im tak dobrze, zaklinaczka odzyskała nawet wszystkie swoje graty i mogła powiedzieć, że jej życie (a przynajmniej majątek) prezentuje się nawet odrobinę lepiej niż przed przymusowym zaokrętowaniem na pokład Goryczy. I kiedy wszystko zdawało się zmierzać w dobra stronę, szczęśliwą passę coś musiało przerwać...

Otwarty bunt w tej chwili nie wchodził w grę - owszem, mogli liczyć na pomoc kilku osób z załogi, ale zaklinaczka nie oceniała ich przydatności w boju zbyt wysoko. Szczególnie w porównaniu z osiłkami, jakimi wysługiwał się Plugg, ich "banda" prezentowała się nie najokazalej. Mermenka uważnie przyjrzała się tym, których nowy kapitan wybrał na swoich pomagierów. Skoro tamci górowali nad nimi liczebnie, to trzeba było jakoś wyrównać szanse. Wypadki na morzu się zdarzają, kogoś może "przypadkowo" zmyć za burtę, coś ciężkiego spaść na głowę i tym podobne nieszczęścia... co powinno nieco ułatwić życie przyszłym buntownikom. Na tą chwilę jednak Perła wolała przyjąć taktykę nierzucania się w czy - wiedziała, że Plugg ich nienawidzi i na pewno czepi się każdej okazji, żeby napsuć im krwi, więc postanowiła specjalnie się nie podkładać.

Nie wiedziała, co postanowi nowy kapitan i jak szybko zaczną się zapowiedziane ciężkie prace. Póki miała chwilę wolnego, zamierzała naradzić się z resztą grupy i poukrywać w kilku bezpiecznych miejscach zarówno swój, jak i drużynowy majątek. Jeśli zbiry Plugga postanowią zabrać jej skrzynię, przepadną tylko drobnostki, a prawdziwie wartościowe rzeczy pozostaną bezpieczne...

Krieger 07-04-2017 04:12

-W końcu zapanuje tu jakiś porządek!- Zaskrzeczał Balzacc.-I to mi się podoba! Plugg jest mi bratnią duszą, nie to, co ty, łysy. Może potrzebuje asystenta, hm?-

-Myślę, że prędzej skończysz pan jako plat principal w kotle pana Ambrożego, panie Balzacc. Zauważyłem kilka głodnych spojrzeń wymierzonych w pański tłusty kuper.- Odparł mu półbęgkiem Sand odprowadzając Plugga przenikliwym wzrokiem. Papuga prychnęła z lekceważeniem, ale rozejrzała się ukradkiem na boki i wpiła mocniej pazurki w ramię swojego mistrza.

Mimo wszystko czarodziej musiał się zgodzić z Balzacciem. Zarządzenie surowszej dyscypliny dla jednych było obietnicą, dla innych zaś groźbą, ale sam cheliańczyk musiał przyznać że doskonale rozumiał podejście ich nowego, er, kapitana. Chociaż sam niejednokrotnie korzystał z dobrodziejstw względnych swobód na pokładzie Goryczy, hulanki i swawole które były tam na porządku dziennym musiały wpływać negatywnie na wydajność i posłuszność załogi, nawet jeśli usprawniały jej morale. Warchola dusza Barneya Harrigana musiała być zbyt nieobliczalna i zakochana w legendarnej pirackiej fantazji by aż tak srać się z zakładaniem swoim ludziom kagańców. Albo musiał on być naprawdę przekonany o swoim posłuchu.

Plugg nie miał takich skrupułów. Osobiście, Sand uważał jego podejście za słuszne - zapowiadało się, że ich nowy statek będzie bardziej przypominał jednostkę należącą do marynarki wojennej niż piracką krypę, gdzie żołnierska musztra prawa bytu nie miała. Przywoływacz domyślał się, że był ku zachowaniu Plugga jeszcze jeden powód - sama obecność Harrigana, jego ogromny autorytet i osobiste więzy z wieloma członkami załogi trzymały tę zgraję we względnym porządku. Plugg nie posiadał tych walorów w aż takim stopniu, musiał więc je jakoś rekompensować. Korsarzy ze swojego wewnętrznego kręgu wstroił i uzbroił, a na tych spoza nakazał mieć oko, i zwiększając dzienny akord miał zapewne nadzieję odebrać im czas i chęci na sprzeciwianie się mu. Sprytne posunięcie, godne młodego kapitana, jakim zapewne widział się teraz Plugg. Ciekawe, czy w wiecznej zimie jego serca właśnie kiełkowały pierwsze pędy kwiatu zdrady, który podaruje Harriganowi gdy nastanie wiosna jego kapitańskich ambicji?

Na nieszczęście dla Sanda, nie znajdował się w kółku krewnych i znajomych kapitana. Wręcz przeciwnie, przez cały dotychczasowy rejs jedynie grabił sobie kolejne przewinienia, czy to umyślnie czy też nie, i nie widział dla siebie przyszłości jako bliski współpracownik Plugga. Wielka szkoda - gdyby nowy kapitan nie był tak zatwardziale przeciwny czwórce kotów, zauważyłby że czarodziej nie jest mu nieżyczliwy, a jego liczne talenty pomogłyby mu scementować jego pozycję. Pan Peppery został zdaje się na pokładzie Goryczy, a żaden z zabijaków Plugga nie wyglądał na bystrzaka. Tak czy siak, czas na robienie sobie przyjaciół już dawno minął. Plugg wybrał już swoich współpracowników, wybrał ich źle, i będzie musiał za to zapłacić. Sand pokiwał powoli głową z beznamiętnym wyrazem twarzy. To nie było nic osobistego, czysty biznes.

-Nad czym tak rozmyślasz, młody?- Zagaił Balzacc, jak zwykle zniecierpliwiony kontempacyjnym bujaniem w obłokach Sanda.

-Hm, co? Oh, o niczym. Absolutnie niczym. Trzymaj się blisko, panie Balzacc. Nastały dla nas niewesołe czasy.-

-To tamte były wesołe? Do jasnej...!- Balzacc złapał się skrzydłem za łeb w geście rozpaczy, ale zmitygował się na widok nadchodzącego Talomana.

Sand wysłuchał hobgoblina i przytaknął mu. Miał nadzieję, że łucznik nie popełni żadnych pochopnych decyzji, ale wyglądało na to że skłaniał się ku biernemu czekaniu na rozwój wypadków. Sand miał nadzieję, że uda mu się dożyć rzeczonego rozwoju.

Upewniając się, że nie jest podsłuchiwany, przekazał swoim towarzyszom następującą wiadomość.

-Moje studia przyniosły nieoczekiwane, choć owocne rezulta...- Balzacc chrząknął donośnie, przerywając mu i zwracając mu uwagę, że powinien mniej pierdolić. -Mogę rzucić zaklęcie niewidzialności. Trzyma kilka minut.- Szepnął krótko. Działania dywersyjne wszelkiej maści i tak nie były zbyt poza zasięgiem ich możliwości, biorąc pod uwagę umiejętności Ryby i Talomana, nie miał jednak zamiaru odmawiać im wszelkich udogodnień.

kinkubus 08-04-2017 01:43

Zmiany, zmiany... dobrze, że chociaż nie rozdzielono ich od przyjaciół... nie licząc kwatermistrzyni, która była najwyraźniej dziewczyną kapitana. Ryba nikogo takiego nie miała, a może powinna? Dziewczynę, żeby z nią trzymać, chodzić wszędzie razem i czasami się masować.
Tylko kogo? Do Grok zalecał się Taloman, więc odpada. Nie można było pominąć drobnego faktu, że była teraz na innym statku. Perła? Nie, jeszcze pomasuje ją pod łuskę i się zdenerwuje. Syrena nie należała do najprzyjemniejszych osób, nawet, jeśli starała się wypaść inaczej. Było w niej coś niepokojącego już od pierwszego dnia... a może wodnicy się tylko wydawało?

Rosie odpadła w przedbiegach, Ryba ledwie ją znała. To chyba będzie nowa dziewczyna Talomana, biorąc pod uwagę, że jest chyba drugą osobą do której najwięcej zarywał ze wszystkich załogantów.
Shivikah nie był dziewczyną, więc dziewczyną zostać nie mógł. Padło na bosą. Nawet kiedyś Ryba dała jej prezent i zapłaciła za nią, no to już część tego całego dziewczynowania miały za sobą. Przecież wiadomo, że dziewczynie daje się prezenty i płaci jej koszta, wodnica była sprytna i zdążyła co nieco podłapać, szlajając się po mieście.

Przez większość czasu, wodnica kleiła się do Samms, szczerząc przy tym jak niespełna rozumu. Oderwała ją dopiero zbiórka zwołana przez... sam nie wiedziała kogo, ale byli na niej Sand, Taloman i Perła.
Na wieść o nowej sztuczce magika, sieknęła go z pięści przez ramię, gratulując osiągnięcia. Niewidzialność brzmiała jak coś przydatnego. Do tej pory Sand sypał przydatnymi rzeczami jak z rękawa, dbając o ich zdrowie lepiej, niż pokładowy medyk, chociaż niekoniecznie psychiczne, gdyż po każdej dawce leczenia od łysola, czuła się jak napęczniała kulka gniewu.

Sama nie miała niczego do dodania. Chciała wrócić do bosej, więc przytakiwała głową na wszystko, co mówili. Oczywiście nie puszczała tego drugim uchem. Niewidzialność, nie dać się rozbroić i poukrywać rzeczy z kufra.
Przemogła się jednak. Zamiast chować te wszystkie rzeczy, nie lepiej będzie nosić je przy sobie? Ryba może ukryć monetę... nie powie gdzie, gdyż wtedy nie byłaby ukryta... naszyjniki ktoś może nosić, miecz też, miksturę po jednej dla każdego, tylko ten trójząb wydawał się bezużyteczny, ale w takim razie nikt nie będzie próbował go ukraść.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:13.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172