lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder RPG] Dziwne Wieki (18+) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/17969-pathfinder-rpg-dziwne-wieki-18-a.html)

Kerm 04-08-2018 22:47

Opowieść Camprego nie podziałała zbyt dobrze na nastrój Arthmyna. Ledwo pokonali, z trudem, jednego potwora, to się okazało, że na drodze do wolności czeka jeszcze wiele innych - takich samych lub jeszcze gorszych.

- Skoro są potwory, które potrafią przyjmować cudzą postać - powiedział - to nie powinniśmy się rozdzielać.

O tym, że w grupie byli znacznie silniejsi, niż każdy z osobna, nie warto było nawet mówić. Wszyscy to wiedzieli.

Omal nie zwymiotował, gdy otwarte drzwi pokazały kolejny koszmar. Dopiero po chwili opanował się na tyle, by móc się na spokojnie rozejrzeć.

- Chyba będziemy musieli się wydostać tym szybem - stwierdził.

Kaworu 05-08-2018 13:14

Umorli splunął, widząc, co znajdowało się za drzwiami. Wolał nie przechodzić tędy, ale jeśli nie było innego wyjścia, mus to mus. Bardziej martwiły go dusze zmarłych – i to, kto mógł zabić aż tylu ludzi.

Uniósł swój święty symbol i zmówił krótką modlitwę za ofiary rzezi, mając nadzieję, że znajdą drogę ku światłu. Co innego mógł zrobić?

- Dobra, no to co? - spytał następnie swych towarzyszy – Może ja pierwszy? Nie wiemy co jest na górze, a ja jestem dobrze opancerzony...

Asderuki 06-08-2018 21:20

Imra zamarła z przerażenia kiedy spostrzegła co znajduje się za drzwiami.

- Na Pharasmę..! - udało jej się jedynie szepnąć bo gardło ścisnęło się boleśnie nie pozwalając na więcej. Nie oponowała przed propozycją Umoriliego. niech idzie przodem. Nie miała specjalnie gorszej zbroi, ale nie musiała tez iść w pierwszej linii. Jej broń pozwalała sięgnąć na tyle daleko, że spokojnie mogła stanąć za krasnoludem. Gestem drżącej dłoni zachęciła towarzysza, aby szedł przodem. Na tyle ją było stać.

Sindarin 07-08-2018 16:09

Opowieść Camprego zastanowiła Kennicka. Burza zdolna zawalić część budynku i mgła o właściwościach mutagennych z pewnością nie były przypadkowymi wybrykami natury, wyglądało to na element jakiegoś planu - ataku? Przejęcia? Ale kto chciałby zawładnąć przytułkiem dla obłąkanych? Właśnie - pacjenci. Z opisu Camprego dało sie wywnioskować, że “pani doktor” nie była jedynym doppelgangerem w okolicy, a z trupojadami kojarzyły mu się ghule - ale zwykle te potwory powstawały w inny sposób...
- Jeśli to pomieszczenie było kotłownią albo swego rodzaju karcerem, to jesteś w stanie doprowadzić nas do kaplicy? Jeśli połączymy siły z tą Winter Klaczką, może damy radę uwolnić się stąd -

Kiedy Umorli otworzył drzwi, śledczy wzdrygnął się, widząc cały stos trupów w pomieszczeniu obok ich cel. Zobaczył już w swoim życiu niejedną obrzydliwość, ale teraz ledwie powstrzymał odruch wymiotny. Zwłoki musiały być dorzucane tutaj przez wiele dni, sądząc po różnym stanie rozkładu. Kto mógł dopuścić się takiej zbrodni?! Czy były to ofiary doppelgangerów, którym “ukradziono twarze”, czy może ci, którzy nie chcieli założyć tych całych żółtych szat? W końcu ghule nie zostawiłyby tyle mięsa samemu sobie.
- Zgadzam się z Arthymem, szyb to najwyraźniej jedyna droga na wolność - mruknął, niezbyt zadowolony z perspektywy wspinania się po stosie trupów - Ale to ja pójdę pierwszy. Pancerz może i jest przydatny, ale przy okazji zaalarmuje całą okolicę o naszej obecności, a nie mam ochoty tłuc się ze stworami, o których mówił Campre. Sprawdzę, co jest na górze, i dam wam znać, czy możecie ruszać za mną - dodał, zakładając skórzane rękawiczki. Nie miał ochoty babrać się w tych obrzydliwościach gołymi rękami.

Slan 08-08-2018 20:01

Mimo obrzydzenia grupa weszła na stos. Ślizgali się po rozkładającej się skórze. Słyszeli chrupot pękających pod ich stopami. Trupi jad wypływał z nabrzmiałych ciał. Przeczołgiwanie się przez szyb także nie było dla nich łatwe, czuli jakby zaraz wąskie kamienne ściany miały się wokół nich zamknąć lud rozgnieść ich aby dołączyli do stosu trupów na dole. Tylko umarli czuł się w tunelu dobrze… wręcz jak w domu, który utracił. Czy szukał go przez ostatnie pięć lat, czy też dał za wygraną i szukał zapomnienia w walce ze złem. Kennick też nieco lepiej znosił ciasnotę i mrok, choć dziwna dziwny zapach jaki czuł gdy zbliżał się do wyjścia coraz bardziej go niepokoił jako chemika.

W końcu jednak jedno po drugim wydostali się na zewnątrz. Znaleźli się na przestronnym podwórzu, niewielkim ogrodzie, po którym pacjenci mogli sobie spacerować . Wyglądał na nieco zaniedbany, tu i ówdzie rosły chwasty, jeden krzak był całkiem uschnięty, ale raczej nie był zdewastowany. Wokół podwórza pod murami szpitala biegła ścieżka z luźno osadzonych kamieni. Nawet stąd mogli dostrzec, że z pierwszego piętra zostało niewiele, poza rumowiskiem. Widzieli tylko dwoje drzwi, jedne prowadziły do wnętrza szpitala, a drugie do niewielkiej przybudówki. Kennick zobaczył w błocie ślady jakby po wleczeniu ciał.

Z nieba ponad nimi lały się strugi deszczu, ciepłego, a nawet gorącego. Do tego wydawał się on roztaczać dziwny zapach, słony i nieprzyjemny. Kennick mimo swej wiedzy nie potrafił rozpoznać tego odoru, co było bardzo niepokojące… Imra nagle przypomniała sobie scenę jak matka, po wyjściu pewnego gościa, który nie wywarł na nikim dobrego wrażenia, szeptem powiedziała do siebie ”Poznacie ich po zapachu”. Nieboskłon, pokryty ciężką warstwą chmur barwy zgniłożótej, co i rusz przecinały błyskawice. Mimo ulewy wokół unosiły się kłęby żółtej mgły. Nagle zerwał silny wiatr, prawdziwa wichura.

- Jesteśmy niedaleko sanktuarium… Kaplicy. O ile jeszcze jest - rzekł Campre
Tymczasem Arthmyn usłyszał w zawodzeniu bardzo cichy głos mówiący
- Syn... Syn marnotrawny...

Kostnica percepcja Kenicka


Kerm 12-08-2018 15:35

Arthmyn szedł, szedł, szedł... Godzinami, jak mu się zdawało, przedzierał się przez zasłany truposzami szyb. Miejscami nawet zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby zawrócić. I może by to i zrobił, gdyby nie fakt, iż nie szedł jako ostatni.
Gdy wreszcie wydostał sie na powierzchnię, to w pierwszym momencie nie mógł uwierzyć własnym oczom. I nie przeszkadzało mu ani dziwne niebo, ani też lejąca się z tego nieba woda o paskudnym zapachu.
Dopiero po chwili doszedł do wniosku, że jednak lepiej by było znaleźć się pod jakimś dachem.

- Chodźmy do tej kaplicy - zaproponował.

A potem rozejrzał się dokoła, usiłując dostrzec osobę, która zarzucała mu bycie synem marnotrawnym.
"W tyłek się pocałuj", pomyślał pod adresem tamtego kłamcy.

Asderuki 13-08-2018 11:00

Imra przechodząc przez szyb mamrotała na okrągło pod nosem.
- Pani Śmierci zlituj się nad tymi nieszczęśnikami. Miej ich dusze w opiece i przyjmij moją kiedy nadejdzie mój koniec. Pani Śmierci zlituj się...

Ciasnota i horror sytuacji ściskał gardło i skręcał żołądek. Kiedy więc już wyszli na zewnątrz pół-elfka miała nadzieję odetchnąć. Smród deszczu i zgnilizna nieba nie przyniosły ulgi, a wręcz odwrotnie. Dłoń zacisnęła się mocniej na drzewcu broni a oczy zlustrowały okolice. Wtedy też wspomnienia uderzyły umysł kobiety. Smukła sylwetka matki, jej turkusowe oczy patrzące w dal przez okno. Jej długie turkusowe włosy misternie upięte i powłóczysta suknia w kolorze purpury - ich rodzinnego koloru. Oraz słowa.
- Poznacie ich po zapachu - Imra powiedziała na głos. - Mam nadzieje, że nie chodzi o TEN zapach... kim są oni? - kontynuowała retoryczne pytania. Dopiero po chwili zreflektowała się i spojrzała na pozostałych.

- Poznacie ich po zapachu. Cokolwiek to znaczy, ale własnie sobie coś takiego przypomniałam. Kto chętny na przód?

Kaworu 13-08-2018 13:39

Umorli wspinał się powolutku. W przeciwieństwie do towarzyszy wąski szyb nie przeszkadzał mu – był wszak krasnoludem i nie przez takie ciasnoty przyszło mu się przeciskać w podziemiach. Po prawdzie, tunel przypominał mu o rodzinnych stronach, co sprawiało, że stał się nostalgiczny i melancholijny. Czy kiedykolwiek znów będzie miał prawdziwy dom, rodzinę i przyjaciół, czy będzie się błąkał po świecie walcząc z okropnościami, które mu ów dom odebrały?

Był wśród przyjaciół. Tu i teraz. Miał przy sobie ludzi, których znał (chyba?) i którym na nim zależało. Czy to się w ogóle nie liczyło?

Na jego ustach zagościł leciutki uśmieszek, gdy kontynuował wspinaczkę.

Wyjście na powierzchnię z pewnością nie było tym, czego się spodziewał. Ciepły deszcz? Żółte chmuro-mgły? I jeszcze ten dziwny zapach… oj, Umorliemu się tu nie podobało.

- Kaplica? - spytał, rozglądając się po przyjaciołach – Możemy tam pójść. Nawet doppelgangery nie odważyłyby się sprofanować takiego świętego miejsca… prawda?

Slan 14-08-2018 20:28

Kennick ruszył ku drzwiom prowadzącym do szpitala W środku panowała ciemność. Znalazł się w poprzek długiego korytarza szerokiego na trzy metry, który na prawo od niego biegł e mr9k. Naprzeciw Kennicka znajdowały dwie pary drzwi, teraz zamkniętych. Najciekawsze jednak znajdowało się na lewo. By to zagradzająca cały korytarz barykada z porąbanych mebli, z pomiędzy których dochodziło przytłumione światło. Zobaczył cienie jakiś postaci, i usłyszał ciche nucenie jakiejś ludowej piosenki. Gdy niezaważony wrócił do towarzyszy i powiedział co widział. Campre skinął głową i rzekł uradowany.
- Tak, to moi i za barykadą znajduje się kaplica, biblioteka i takie tam. Na pewno będą szczęśliwi, gdy mnie zobaczą! – ruszył ku drzwiom.


Kostnica Stealth…


Kaworu 15-08-2018 18:04

Umorli ruszył za Camprem, w ręce trzymając swój młot bojowy. Miał nadzieję, że w kaplicy znajdzie ukojenie i innych ocalałych, ale gdyby tak nie było (a jakiś wredny głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, że może tak nie być) był gotów do bitki.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:14.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172