| |
Asmodian | 07-10-2021 20:02 | - Jaskinie pod chatą. Sprytnie - zauważył Aelfric. Wyglądało to albo na drogę ucieczki, albo też jaskinie było czymś w rodzaju składowiska. W końcu krasnolud dostarczał jakieś składniki już od pewnego czasu. Czemu musiał zginąć, mogło okazać się na końcu owego jaskiniowego korytarza. Który był całkiem dobrze przygotowany, jak na jaskinię.
Elektryczne węże były nietypowym dla wojownika przeciwnikiem. Jednak reakcja wojownika mogła być tylko jedna. Wąż pełznął po wodzie zygzakiem w stronę Kori i Eshu. Oboje nie mieli za wiele pancerza, i Aelfric widział jedyne sensowne z jego punktu widzenia rozwiązanie. Szybko skrócić dystans, przeszkodzić stworzeniu w dotarciu do lekko uzbrojonych towarzyszy i przyjąć na siebie impet zwierzęcia, ufając drewnianej tarczy.
Stwór okazał się jednak zbyt szybki dla długiego miecza wojownika, co więcej stworzeniu udało się odłupać nieco drewna z tarczy Aelfrica, a i w jednym miejscu nawet ją przebić, raniąc mu dotkliwie ramię dzierżące tarczę.
Zwinnym susem udało mu się też obronić przed wyrzuconą z pyska węża błyskawicą. Stwór ciskał gromy, ale w końcu ujarzmiła go magia i topór Eshu.
Wojownik podziękował kapłance skinieniem głowy, otrzepując przyodziewek z drewnianych drzazg i ruszył w ślad za Eshu. Dwa wielkie chłopiska wydawały się rozsądnym zabezpieczeniem dwójki czarodziejów, a wojownik przewidywał, że wąż to najpewniej nie jedyne zagrożenie w tych jaskiniach i prawdziwa przeprawa była jeszcze przed nimi. |
Pokonawszy wielkiego, elektrycznego węża ruszyliście dalej kolejną odnogą tunelu. Tak, jak miało to miejsce wcześniej, ciemny korytarz był wąski i wił się raz w lewo, raz w prawo, prowadząc was tak przez następny kwadrans. Kwadrans, przez który nic się nie działo. W końcu jednak ujrzeliście w oddali słabe, wyglądające na naturalne, światło a powietrze stało się wyraźnie czystsze i pachniało delikatnie latem.
Niedługo potem wyjście z tunelu otworzyło się na spory teren otoczony z obu stron przez kamienne ściany. Zmrużyliście oczy, gdy światło słoneczne wgryzło się pod powieki i rozejrzeliście. Nieopodal znajdował się las oraz stojące na niewielkim wzniesieniu masywne stare drzewo, które wyglądało, jakby swoją rozłożystą koroną próbowało zablokować dalsze przejście z jaskini każdemu, kto się tutaj znajdzie.
Za drzewem dostrzegliście duży staw; ścieżka z prawej strony biegła wokół zbiornika i znikała pod zasłoną mchu zwisającą z drzewa. Sam teren przed jaskinią zawalony był dwoma rzędami starannie ułożonych skrzynek i pudeł. Ruszając czujnie w tamtą stronę nagle zza drzewa wychynęła jakaś postać i krzyknęła.
- Myśleliście, że możecie podejść Halloda bez jego wiedzy?! Nie ma takiej możliwości! - Warknął gardłowo mężczyzna. - Zastanawiałem się, kiedy w końcu przyjdą tutaj przydupasy Borta i dadzą mi trochę zabawy. A więc się zabawmy!
Hallod, bo to musiał być on, posturą przypominał Aelfrica i Eshu. Był zupełnie łysy, a w oczy oprócz jego paskudnej facjaty mordercy rzucała się blizna spływająca od czoła aż na policzek po prawej stronie jego twarzy. Miał na sobie brudną skórznię i wytarte spodnie. Wypił coś z niewielkiej buteleczki trzymanej w dłoni a potem chwycił za kuszę i wycelował w Eshu. Heavy Crossbow vs Eshu: 1d20 + 10 ⇒ (1) + 10 = 11.
Wypuścił bełt, jednak pocisk wbił się w jedną z beczek, za którą stał Mwangiańczyk. Hallod zaklął siarczyście i schował się za drzewo. Teraz nadszedł czas na wasz ruch. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:10. | |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0