lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [D&D] Przetrwać apokalipsę (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/3126-d-and-d-przetrwac-apokalipse.html)

Mi Raaz 03-12-2007 18:18

Kapłan spojrzał na księgę którą rzucił w niego Rasgan. Księga upadła, a strony przewracały się jeszcze przez chwilę. Mi Raaz nie mógł oderwać od niej wzroku. Czuł, że coś go do niej przyciąga. Że powinien ją podnieść. Przygarnąć. ~~Panie, Ty jesteś mrokiem spowijającym mą duszę, obroń mnie przed zakusami innych~~ W końcu podniósł wzrok i spojrzał na rozzłoszczonego elfa. ~~W takim stanie na wiele sie nie przyda. Muszę go jakoś uspokoić. Do tego chce zabić mojego nowego ucznia. Nie mogę mu na to pozwolić.~~
- Rasganie, oczyść swój umysł ze złości zanim ruszymy. To prowadzi do błędów, których później możesz żałować. Jak już doprowadzisz się do porządku pomówimy o sprawie berła. A co do prawdy i jej poznania, to powiedz mi proszę, skąd wiedziałbyś, że śnisz nie budząc się? Skąd wiesz jak wygląda prawda? Jaką masz pewność? ~~Co niby mógł Ci zrobić mój nowy uczeń, że nagle musisz go zabić?~~ Pamiętasz w kanałach, jak wymusiłem na Yokurze mówienie prawdy? ~~W sumie chodziło o to, żeby wiedzieli, że ja mówię prawdę, ale mniejsza z tym~~ Możemy zapytać przecież młodego jaka jest prawda. A wiedz, że na Yokurze zastosowałem łatwiejszą modlitwę. Łatwiejszą i dającą gorsze efekty, niż ta, którą możemy wykorzystać na Ammanie. A jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, to chłopak sam sie podda rzuceniu czaru.
Razem weszli do pokoju gdzie czekała reszta.

- Chodźmy na cmentarz. Im szybciej to załatwimy tym będzie lepiej. Czeka nas ważniejsze zadanie, a do tego będziesz nam potrzebny jako druid. ~~Hmm, czy zostanie druidem, to się jeszcze zobaczy. Możliwe, że to nie Luna będzie jego mentorem, tylko ja~~ - Rasgan mówił już spokojnie i nie było poznać po nim zdenerwowanie sprzed chwili.
- Tylko się nie wychylaj, bo nie zostaniesz druidem. Byłoby szkoda gdybyś zginął. - Dodał Elf.
- Nie zgodzę się z Tobą przyjacielu. - podszedł kładąc delikatnie dłoń na ramieniu Ammana, stał ramię przy ramieniu z chłopakiem. Było w tym geście podobieństwo do ojca, stającego w obronie syna. Podobieństwo, które mogło wydawać się niektórym niepokojące.
- To przecież jego inicjacja. A my mamy tylko to szczęście zostać jej świadkami. Myślę, że nasz przyjaciel powinien walczyć sam, a my powinniśmy stanowić tylko niezbędne wsparcie, na wypadek gdyby nie okazał się jeszcze gotowy. Przykro mi, że nie będzie z nami twojego nauczyciela, ale wierze, że zatrzymały ją ważniejsze sprawy. Z całą pewnością medytuje teraz i modli się o twoje powodzenie. ~~No chyba, że leży pijana gdzieś po zabawie z niziołkami, ale w taki sposób niepomiernie przyczyniłaby się do nawrócenia tego chłopaka na jedyną słuszną wiarę~~ Dlatego też Ammanie chciałbym cię wspierać moją modlitwą będąc u twego boku podczas walki. ~~I miejmy nadzieję, że Rasgan niczego nie wywinie. Bo nie chce stawać przeciw jedynej osobie której ufam. Może raczej ufałem~~
- Chodźmy.- powiedział Rasgan po zakończeniu wypowiedzi przez Mi Raaza
- Kurde, znowu głodny będę walczył, eh. Ammanie, masz może jakieś racje o które wcześniej prosiłem?

Beriand 03-12-2007 23:23

Beriand rozmyślał co mogą robić w pokoju Rasgan i Mi Raaz.... ale nic nie wymyślił. Tu nikt sobie nie ufa. Po dłuższej chwili wyszli z pokoju, a kapłan zaczął mówić do Ammana.... co on knuje? ma walczyć sam? Co on taki miły ostatnio? Eh... pewnie minie sporo czasu zanim się dowiem. Ale mam nadzieje że nie będzie zbyt późno. Niepokojące jest to że młody przez prawie cały dzień nie miał kontaktu z Luinehilien. Gdy jeszcze Mi Raaz zapytał Ammana o racje, czarodziej upewnił się że coś jest nie tak. Ale póki co idą nam, a w sumie jemu pomóc.

Amman 03-12-2007 23:41

- Chodźmy na cmentarz. Im szybciej to załatwimy tym będzie lepiej. Czeka nas ważniejsze zadanie, a do tego będziesz nam potrzebny jako druid. Tylko się nie wychylaj, bo nie zostaniesz druidem. Byłoby szkoda gdybyś zginął.- To przecież jego inicjacja. (...)wspierać moją modlitwą będąc u twego boku podczas walki.
- Twoją modlitwą? - elf popatrzył na czaszki znajdujące się na naramiennikach.
~~Jak on się będzie za mnie modlił, to chyba tego w jednym kawałku nie przetrwam~~
- A co do racji - przepraszam, zamyśliłem się, ale myślę, że nasz gospodarz będzie miał dla naszego kapłana jakąś przekąskę na drogę, nieprawdaż, Turamie?
Po tych słowach elf poszedł za Rasganem gdziekolwiek by nie poszedł nie zważając na resztę drużyny czy idzie czy nie.

rasgan 04-12-2007 13:04

- Uspokój się. Ta księga musi tak na ciebie działać - mówił do siebie w myślach elf. - To nie twoja sprawa czy dziewczyna i Amman coś do siebie czują, czy coś ze sobą robią. Ona nie jest twoja. Myśl rozsądnie - ganił się w myślach.
- Zrobimy jak zadecyduje Amman. Możemy walczyć za ciebie, albo być tylko twoim wsparciem. Zanim jednak powalczymy musimy dojść na cmentarz.
Rasgan wyszedł z domu krasnoluda i zaczął iść w kierunku bramy posiadłości. Przy bramie poczekał chwilę na idącego za nim Ammana.
- Mogę o coś zapytać? - gdy druid skinął głową twierdząco elf kontynuował. - Wiem, że to nie moja sprawa, ale czy ciebie i Luinëhilien coś łączy? Coś więcej, no wiesz. To nie moja sprawa, ale chodzi o pewien artefakt. Księga, którą znalazłem mówiła mi, że sypiacie ze sobą. Chciałbym wiedzieć, czy to prawda. Jeśli nie, znaczy, że księga jest zła. Jeśli tak, znaczy to, że możemy jej ufać i wykorzystać w przyszłości. Proszę więc, w trosce o drużynę, o prawdę, która zostanie między nami.

Amman 04-12-2007 13:39

- (...)Proszę więc, w trosce o drużynę, o prawdę, która zostanie między nami.
~~No no no... Kto by pomyślał... Jak dla mnie, to ta księga jest tylko przykrywką. Pewnie sam ma na nią chętkę~~
- Nas? Nie, nas łączą tylko sprawy, że tak powiem, zawodowe. I nic więcej. Luinehilien może i jest ładna, ale jest troszkę nie w moim typie. Jeśli o mnie chodzi - elf szturchnął przyjacielsko Rasgana - to możesz ją wziąć. Mnie z nią nic nie łączy.

rasgan 04-12-2007 18:56

Elf popatrzył zdziwiony na Ammana. Zastanowił się co odpowiedzieć. Z jednej strony chciał dać mu w pysk za bezczelność, ale z drugiej potrzebował przyjaciela, który jest dobry. Który nie boi się powiedzieć mu prawdy, który patrzy na świat z innej perspektywy. Nie miał ochoty mówić mu o zabijaniu druidki, zmienił więc temat.
- A więc księga jest zła... - mówił jakby do siebie, jakby był nieobecny, a może głośno myślał. - Księga świadomie sieje zamęt, okłamuje mnie. Księga próbuje mnie skłócić z wami, nakłonić do zabijania. Ja nie jestem mordercą, mszczę się tylko na elfach. - po chiwli szlachcic jakby się ocknął, potrząsnął głowę i zaczął mówić już normalnie. - Ammanie, gdyby coś było nie tak, gdybyś widział, że zaczynam dziwnie się zachowywać pod wpływem księgi natychmiast powiedz o tym Yokurze, Mi Raazowi i Aydennowi - co prawda nikłe są szanse, że mnie zabiją, ale musicie na mnie uważać. Jesteś dobrym człowiekiem, wiem, że mogę ci zaufać w tej kwestii. Teraz jednak chodźmy na cmentarz.
Elf udał się na cmentarz wraz z Ammanem by wspomóc jego inicjację.

abishai 04-12-2007 19:23

Phalenopsis, Siedziba Władcy Szczurów, "Tam gdzie król zwykł chodzić piechotą"

Starzec siedział na "tronie", ale takim, z jakiego korzystał każdy bardziej majętny mieszkaniec miasta. Ustęp Władcy Szczurów był ubogi i drewniany. Jakoś nie było czasu go zmodernizować. Z ustępu dobiegały stękania, bo choć ramię nekromanty było nieumarłe, to cała była jeszcze żywa...I stara. I jak każdy stary krasnolud, Władca Szczurów miewał od czasu do czasu zaparcia. Nawet wielcy magowie są bowiem w końcu żywymi istotami i drobne dolegliwości ich nie omijają. Niemniej gdy ciało starało się wypchać resztki kolacji z jelit, to umysł krasnoluda wędrował z Mi Raazem, jego kapłańską kukiełką. Słyszał słowa Mi Raaza o planowanej napaści na nekromantę po przekazaniu berła i zastanawiał się, kto uśmierci kapłana. Czy sam zabije Mi Raaza, gdy ten w swej naiwności zainicjuje napaść na swego pana? Czy też jego kumple zorientowawszy się jak czcze są obietnice kapłana Ashura? Nie miało to zresztą dla Władcy Szczurów znaczenia. Dla niego liczyło się tylko berło... i trochę bezpieczeństwo swego klanu. Mimo wszystko, gdzieś tam w głębi serca nadal był Graysharem...Dumnym członkiem klanu Silberkinnów.
Nagle spojrzenie Mi Raaza spoczęło na księdze, która dał mu spanikowany elf.
-"To one jeszcze istnieją? Gratuluję inwencji Aywargu."- pomyślał nekromanta. Nagle na jego karku wystąpił zimny pot. -"Księga wpłynęła na tego elfa...Trzeba działać, zanim wydarzenia wymkną się spod kontroli."
- Andrasilu! Do mnie! I przynieś ze sobą papier i pióro, oraz kałamarz!- krzyknął lekko spanikowany Władca Szczurów.

Phalenopsis, dom Thurama w dzielnicy Rzemieślniczej.

- Zatem, czy mogę wam towarzyszyć w ucieczce z miasta? I czy znalazłoby się dla mnie i Yokury posłanie na tę noc? - mimo że w głosie Mi Raaza słychać było tylko słodycz, włos się zjeżył na brodzie Turama. Jednak wyuczona krasnoludzka gościnność, zabroniła mu zaprzeczyć. Więc z ściśniętym gardłem rzekł.- Możesz wybrać sobie dowolny wolny pokój. Trochę ich jeszcze zostało.
- Dzięki.- wtrącił Yokura, zaś Mi Raaz pognał nagabywać Ammana. Turam pocieszał się tym, że Aydenn przecież też nocuje tutaj.
Inżynier udał się w kierunku Aydenna, który obserwował to wchodzących to wychodzących z pokoju w różnych konfiguracjach gości Turama. Elf westchnął tylko, dopijając wino i podszedł do krasnaluda.
- Jak reszta ustali co, jak, z kim i w jakiej kolejności i ewentualnie będą mnie potrzebować, to będę u siebie. Wybacz mości Turamie, że pytałem o twoją znajomość miasta, ale musiałem być pewny, czy chcesz aby cię obarczać takim brzemieniem. Tam nie będzie łatwo, a wszystko będzie zależeć od ciebie, mości krasnaludzie. Przemyśl to dobrze i dokończ pakowanie. Powinniśmy wszyscy wypocząć przed droga, na tyle na ile będzie to możliwe. -
To powiedziawszy najemnik skinął głową reszcie obecnych w pokoju i udał się na górę.
Turam pospieszył za nim i jeszcze na schodach rzekł.- Znam miasto panie Aydennie, ale jedno mnie trapi. Mniemam, że masz już rozwiązanie tego problemu. Wejście do tunelu ukryte jest w świątyni, i ja sam nie wiem gdzie. Nie ma też pewności, że uda mi się je odkryć na miejscu. To był bowiem jeden z najpilniej strzeżonych sekretów zakonu. Tylko przywódcy Zakonu Świetlistego Sokoła znają sekret wejścia do tunelu.
Po czym krasnolud rzekł nieco bardziej wesołym głosem.- No ale ja już nie będę przeszkadzał panu w spoczynku. Spokojnej nocy życzę.

Dom Thurama w dzielnicy Rzemieślniczej, pokój Aydenna.

Elf już skończył szykować się do snu, gdy usłyszał brzęk tłuczonego szkła. Odruchowo sięgnął po oręż, ale nie zauważył żadnego zagrożenia. Natomiast na podłodze zobaczył szkło z rozbitego okna i sprawcę tego zamieszania...Kamień owinięty w pergamin. Aydenn jeszcze spojrzał przez okno na wypadek gdyby ten kto rzucił kamieniem był jeszcze widoczny. Ale posłaniec już chyba oddalił. Została tylko wiadomość. Aydenn rozwinął pergamin i zaczął czytać.

" Wiem, że w posiadaniu waszej drużyna, a dokładnie w posiadaniu elfa znajduję pewien wolumin zapisany bazgrołami. W rzeczywistości jest to przeklęta księga, stworzona w dawnych wiekach przez maga imieniem Jazzif, należąca do grupy tzw. przeklętych przedmiotów Jazzifa. Owe przedmioty istnieją tylko w jednym celu, mają ściągać uwagę osób chciwych i o słabej woli czyli potencjalnych złodziei. A następnie doprowadzać ich do obłędu, a potem do śmierci. Księga ta trafiła w ręce Rasgana i odcisnęła na nim swe piętno. <skreślone> Jeśli cenisz życie swego przyjaciela </skreślone> . Jeśli nie chcesz się obudzić kiedyś ze sztyletem w sercu, gdy obłęd Rasgana osiągnie apogeum, zrobisz co następuje. Po pierwsze spalisz wolumin w poświeconym ogniu. Po drugie odnajdziesz elfa i wytłumaczysz mu czym jest księga...Innym wyjściem jest go zabicie po uprzednim skrępowaniu. W przypadku gdyby nie wykazywał zrozumienia co do natury księgi proponuję go związać, po czym zabić.
Życzliwy
Ps. Poświęcony ogień to np. ognisko polane świeconą wodą...Należy jednak uważać by przy święceniu nie zgasić ogniska! "


Phalenopsis, w drodze na cmentarz.

-Panie?- Cienki głosik odzywał się od czasu do czasu w głowie Rasgana. Rasgan wyszedł pierwszy na zewnątrz, za nim Yokura. Półork był zadowolony, że wreszcie coś się działo.
Za nim wyszła reszta Amman, Beriand i Mi Raaz. Varryaalda przez moment wydawał się zainteresowany tym gdzie idą. Ale tylko przez moment. Potem tropiciel zajął się siedzeniem w domu Turama i patrzeniem w ogień.
- Po co Pytałeś panie o prawdę, skoro nie byłeś nią zainteresowany?
Rasgan wyszedł z domu krasnoluda i zaczął iść w kierunku bramy posiadłości. Przy bramie poczekał chwilę na idącego za nim Ammana.
- Mogę o coś zapytać? - gdy druid skinął głową twierdząco elf kontynuował. - Wiem, że to nie moja sprawa, ale czy ciebie i Luinëhilien coś łączy? Coś więcej, no wiesz. To nie moja sprawa, ale chodzi o pewien artefakt. Księga, którą znalazłem mówiła mi, że sypiacie ze sobą. Chciałbym wiedzieć, czy to prawda. Jeśli nie, znaczy, że księga jest zła. Jeśli tak, znaczy to, że możemy jej ufać i wykorzystać w przyszłości. Proszę więc, w trosce o drużynę, o prawdę, która zostanie między nami.
- Nas? Nie, nas łączą tylko sprawy, że tak powiem, zawodowe. I nic więcej. Luinehilien może i jest ładna, ale jest troszkę nie w moim typie. Jeśli o mnie chodzi - elf szturchnął przyjacielsko Rasgana - to możesz ją wziąć. Mnie z nią nic nie łączy.
- Jego kłamstewka i tak nie zmienią faktów, ale jeśli okłamywanie samego sprawia ci radość panie. To ja też nie będę wspominał o ich miłosnych rozmowach.
W powietrzu wirowały płatki niezwykłego śniegu...Dziwnego z dwóch powodów. Po pierwsze , był żółty, po drugie, padał w ostatnim miesiącu wiosny.
- A więc księga jest zła... - Rasgan mówił jakby do siebie, jakby był nieobecny, a może głośno myślał. - Księga świadomie sieje zamęt, okłamuje mnie. Księga próbuje mnie skłócić z wami, nakłonić do zabijania. Ja nie jestem mordercą, mszczę się tylko na elfach. - po chwili szlachcic jakby się ocknął.
A on nie jest elfem? Nie jestem w tym specjalistą mój panie. Ale szpiczaste uszy mają chyba elfy. I mylisz się mój panie...Ja tylko służę. Zło, dobro...To pojęcia nieznane mi.
Potrząsnął głowę i zaczął mówić już normalnie. - Ammanie, gdyby coś było nie tak, gdybyś widział, że zaczynam dziwnie się zachowywać pod wpływem księgi natychmiast powiedz o tym Yokurze, Mi Raazowi i Aydennowi - co prawda nikłe są szanse, że mnie zabiją, ale musicie na mnie uważać. Jesteś dobrym człowiekiem, wiem, że mogę ci zaufać w tej kwestii. Teraz jednak chodźmy na cmentarz.

Cmentarz w Dzielnicy Żebraczej

Wkrótce dzielna zawędrowała do na cmentarza, pokryty był on żółtym puchem, co nadawło mu z jednej strony ładny wygląd. Z drugiej strony czyniło Yokurę, Rasgana, Mi Raaza, Ammana i Berianda doskonale widocznymi, na tle żółtej kołderki śniegu. Nie było to jednak problemem, gdyż na cmentarzu nie było już nikogo. Rozkopany grób, porozrzucane ogryzione kości, ochłapy ubrania. I ślady uczty na zwłokach. Wygląda na to, że drużyna się już spóźniła. Ghule skończyły posilać dzisiejszej nocy. Yokura mieczem roztrącał szczątki uczty w, nikłej co prawda, nadziei znalezienia czegoś wartościowego.

Phalenopsis, Dzielnica Przybyszów.

- Ruja to kwarta jesienna. Tylko wtedy niziołcze kobiety są płodne i tylko wtedy obowiązuje nas małżeńska przysięga wierności. Rybauld, co bynajmniej nie jest dla powodem do dumy, jest moim jesiennym mężem. - odparła Servalis.
- No cóż, co kraj, to obyczaj - odparła Luinehilien z lekkim uśmiechem.Spojrzała na niebo. Miała jeszcze dużo czasu. - Pięknie tańczyłaś. - powiedziała do Servalis.
- Naprawdę?- rzekła Servalis.- Cóż, mam to we krwi. Moja praprababka uczyła się magii u derwiszów z pustyni i przekazała swojej córce tajniki magii tańca. A ta swojej. Az zeszło do mej matki.- odparła Servalis, po czym zaczęła opowiadać, gdzie to nie tańczyła i jakie kraje zwiedziła. W tym czasie Rybauld przyniósł owego orzechowego piwa. Brdzo zresztą smacznego napoju i powoli godziny zaczęły upływać niepostrzeżenie na słuchaniu opowieści to Servalis, to legend Rybaulda, który, jak każdy bard, miał talent do opowiadania. Z czasem zmęczenie zaczęło górować nad wytrzymałością druidki ( orzechowe ale ...też miało w tym swój udział) i Luinehilien stała się bardzo senna.
Gdy usnęła, Rybauld wraz z kilkoma pomocnikami ułożył druidkę w jednym z wozów. A nad jej spokojnym snem czuwała Nuhilia.

rasgan 04-12-2007 21:30

- Zamknij się! - krzyknął elf na niesłyszany przez innych głos. - Będę chciał cię o coś zapytać to zapytam! Teraz mi przeszkadzasz, muszę się skupić! - w myślach zaś elf dodał spokojniej do księgi - Musze grać. Już wiem czym jesteś, jaką masz moc, ale muszę grać moja Księgo. Przygotuj lepiej swoją opinię na temat reszty drużyny, a ja się skupię na zabijaniu.
- Wybaczcie, to chyba efekty dzikiej magii. Mam dziwne przeświadczenie, że mówi do mnie ten śnieg, psia kość. - elf kopnął śnieg. Obejrzał się za siebie, a następnie zaczął sprawdzać czy na cmentarzu nie ma jakichś śladów mogących ich zaprowadzić do martwiaków.
Mi Raaz, wyślij cienia w poszukiwaniu truposzy. Yokura, sprawdźcie lewą część cmentarza. Amman i ja pójdziemy na prawo. W razie kłopotów wołamy się.
Elf szedł przed przyszłym driudem szukając śladów.
- Mam nadzieję, że ich znajdziemy. Pewnie lepiej by było gdybyśmy to my ich sprzątneli, a nie kto inny co?

Mi Raaz 05-12-2007 01:08

Mi Raaz szukał głęboko w pamięci kiedy Rasgan mógł widzieć Eudaimoniona. ~~Ńie mógł, do jasnej cholery, kiedy?~~ Kapłan odtwarzał w umyśle każdą minute z elfem. Treści każdej rozmowy. ~~Yokura wie. Widział. Ale On? Przecież Cień nie wszedł do domu Silberkinów. Nie poinformował go. Hmm. A za pierwszym razem? Tylko zostawił wiadomość, którą na szczęście Rasgan znalazł i...~~ Przyszło olśnienie. Oto, ni stąd ni zowąd kapłan przypomniał sobie pierwsze spotkanie. Gdy stał w otoczeniu tych żałosnych szkieletów i Rasgan wszedł na cmentarz Eudaimonion nie zdążył jeszcze zniknąć. Dopiero gdy kapłan poukładał sobie wszystko zwrócił uwagę na jeszcze dziwniejszy szczegół. ~~Dzika magia? Wygodne wyjaśnienie. Masz szczęście, że nie ma tutaj tego gladiatora. Ostatnio zdaje się to ja musiałem się tłumaczyć z dzikiej magii. I zdaje się, że nie uznano mojego wyjaśnienia. Coś tutaj jest nie tak mój przyjacielu. A ty weź się w garść, bo inaczej nie będziesz pomocny w starciu z nekromantom~~
- Yokura, sprawdźcie lewą część cmentarza. Amman i ja pójdziemy na prawo. W razie kłopotów wołamy się. - Powiedział Rasgan.
~~Na bolesną śmierć, on go zabije. Bierze ze sobą Ammana i zaszlachtuje go tutaj na tym cmentarzu. A ja nie będę mógł nic zrobić. Stracę ucznia jeszcze zanim go zyskam. O nie przyjacielu. Nie pozwolę na to.~~
- Czekaj, nie powinniśmy się rozdzielać. Pojedynczo łatwiej można nas zaskoczyć. ~~Ani mi, ani Yokurze, ani tym bardziej tobie to niestraszne. Ale Amman, hmm. Jak wygodnie byłoby powiedzieć, że szedł za tobą i nagle usłyszałeś krzyk. Jakże wygodnym byłoby oświadczenie, że jakiś stwór go zaatakował i uciekł zanim się zorientowałeś?~~ Nagle Mi Raaz zamarł. ~~Na Bolesną Śmierć, ty już dopiąłeś swego. Przecież, jeżeli młody zobaczy jak przyzywam stwora ze sfery cieni, to z pewnością nie zostanie wyznawcą Ashura. Może faktycznie nie ma sensu walczyć o tę marną duszę? Przecież jego śmierć jest taka wygodna. Rasgan go zabije. Ja poderżnę gardło temu magikowi, a Yokura zostanie postawiony przed faktem dokonanym. Nie rzuci się na nas dwóch. Albo się przyłączy, albo odejdzie. Hmm, raczej odejdzie. Wcześniej już się wahał, a teraz zobaczy jak zabijamy bezbronnych. Ja pozwolę mu odejść. Żywy będzie niósł bolesną śmierć jeszcze wielu osobą~~ Po chwili Mi Raaz otrząsnął się z rozmyślań.
- To znaczy możemy się rozdzielić, ale najpierw powinniśmy przeprowadzić rekonesans. Ty magik, masz jakiś czar na tę okazję?
Mi Raaz czekał na reakcję Rasgana. Grał na czas. To co powie mag nie miało znaczenia. To nie on rozdawał karty tym razem. On był raczej w pozycji owcy przeznaczonej na rzeź tak, czy inaczej. Pytanie tylko, czy dziś, czy jutro, czy może po ucieczce z tego planu.

Linderel 05-12-2007 02:32

Gwaenhvyfar pochylała się nad kartami księgi sporego formatu, zapisując je równiutkimi rządkami znaków elfiego pisma. Do skończenia rozdziału dotyczącego Enyalie i jej mieszkańców pozostało jej ledwie jedno zdanie. Po zakreśleniu ostatniej misternej pętelki runy odłożyła pióro i odczekała chwilę, aż inkaust wyschnie, po czym gestem pełnym zniecierpliwienia zamknęła dziennik. Okuta skórzana okładka wytłaczana w roślinne ornamenty trzasnęła głośno. Bardka przebywała w tej leśnej ostoi zdecydowanie zbyt długo. Teraz, kiedy po raz pierwszy od wielu lat ze względu na uciekający czas wytyczyła sobie dokładną marszrutę musiała utknąć tutaj. ~To chyba właśnie z tego powodu nigdy nic nie planowałam!~ pomyślała poirytowana.~Ironia losu...~westchnęła ciężko. W tej dziwnej miejscowości na każdym kroku wyczuwało się napiętą atmosferę między gnomami a elfami. Spokój który balansował na ostrzu noża, byłutrzymywany zręcznie przez między innymi przez przywódcę elfiej społeczności Enyalie- Olorkiona Arrowhawka. Jak na złość, to właśnie jego rozkaz uziemił ją w tym spokojnym i uroczym, ale na dłuższą skalę nieco nudnym miejscu. Elfka zrozumiałaby gdyby zamknął wioskę dla obcych, ale on zabronił akurat WYJAZDU z niej, co rzecz jasna pokrzyżowało jej plany... Zadumała się chwilę patrząc przez okno na bawiące się na dworze dzieci. Kiedy ją dostrzegły, pomachała im wesoło, a one odpowiedziały jej tym samym. To dzieci zawsze były jej najwdzięczniejszymi słuchaczami- uwielbiała pisać dla nich proste, wesołe piosenki, kołysanki, wymyślała cudowne baśnie. Lubiła kiedy wtórowały jej swoimi wysokimi głosikami, klaskały małymi rączkami, kiedy tańczyły i kiedy z szeroko otwartymi buziami i oczyma słuchały jej opowieści. Cień żalu przemknął jej przez myśli.~ Mimo wszystko pobyt tutaj ma swoje dobre strony...~Ukryte wśród puszcz Enyalie w tych niespokojnych czasach na pewno było bezpieczniejszym schronieniem niż las, lub nawet większość dużych miast. Głos rozsądku Gwaenhvyfar przycichł jednak dawno wobec ciągłych podszeptów żądzy przygód... Potrzeby dążenia wciąż dalej i dalej...Paradoksalnie, uczucie które skłoniło ją do opuszczenia Arvernien, miasta jej narodzin, teraz pchało ją z powrotem do domu. Jeśli chciała się stąd wydostać, nie miała innego wyboru jak tylko porozmawiać z tym kto zamknął miasto we własnej osobie.~ Mam nadzieję, że Lord Olorkion zechce mnie wysłuchać i przychyli się do mojej prośby...~ Miała świadomość, że nie będzie raczej łatwo namówić maga by jej przypadek był wyjątkiem od reguły. Spojrzała tęsknie na swój wędrowny ekwipunek. W czasie pobtytu tutaj pozwoliła sobie na luksus noszenia sukni, co było nieomylną oznaką zasiedzenia. Faktem było, że jej podróżny strój- bufiasta biała bluzka, gorset, legginsy i asymetryczna spódnica- był wygodniejszy, ale na pewno nie mniej wyszukany niż zwykłe stroje wysoko urodzonych elfek. Gwaenhvyfar miała słabość do pięknego odzienia- dekolt i rękawy sukni w kolorze owocu granatu obszyta była misternymi roślinnymi motywami, który elfka niegdyś sama wyhaftowała. Elfka przejrzała się w srebrnym zwierciadle, prezencie od bliskiego przyjaciela....ich drogi już dawno się nie skrzyżowały. Oceniła krytycznym wzrokiem swoje odbicie w lustrze- jasną cerę, zielone oczy,delikatny tatuaż zdobiący jej skronie... Poprawiła misterne sploty złocistobrązowych włosów, zarzuciła na ramiona płaszcz, na którym rozpościerał skrzydła słowik i udała się do siedziby Olorkiona. Westchnęła smutno spoglądając na obumarłe drzewa i domostwa noszące ślady pozostawione przez dziwne opady jakie ostatnio często nawiedzały tę okolicę. Mimo przygnębienia starała się rozdawać swój promienny uśmiech pomiędzy mijających ją mieszkańców, zarówno elfów jak i gnomów. Wkrótce dotarła do siedziby przywódcy osady. Strażnicy po krótkiej rozmowie wpuścili ją do środka.Kiedy Gwen weszła do gabinetu Olorkiona, skłoniła się leciutko przed elfem. Okazywanie starszym i osobom o wyższej pozycji odpowiedniego szacunku miała wpajane od maleńkości. Lord Olorkion Arrowhawk przywitał się jako pierwszy.-
Lady Gwaenhvyfar, witam w moich skromnych progach. Czemu to zawdzięczam ten zaszczyt?-
Elfka często go widywała w czasie pobytu w Enyalie, jednak jego ekstrawagancki wygląd wciąż budził w niej zaciekawienie. I za każdym razem walczyła z niesfornymi myślami by dotknąć pokrywających jego szaty porostów lub zapytać o zaklęcie, które pozwalało jego włosom tak nienaturalnie falować w powietrzu. Z trudem powstrzymała się od chichotu, kiedy wyobraziła sobie jaką minę by zrobił, szybko jednak spoważniała.-
Lordzie Olorkion...-
dygnęła leciutko w odpowiedzi na jego pozdrowienie.-
Przybywam do ciebie z prośbą wielkiej wagi...Otóż mimo iż pobyt w Enyalie był dla mnie wielką przyjemnością,i wasza gościna była dla mnie zaszczytem- muszę was niezwłocznie opuścić...-
w tym momencie przerwała dosłownie na krótkie mgnienie, by przeanalizować reakcję elfa.-
Świadoma jestem wagi twego nakazu, który ma chronić twój lud, jednak pośpiech zmusza mnie prosić cię abyś uczynił dla mnie wyjątek....~Błagam zgódź się!~ jęknęła w myślach, jednak jej oblicze pozostało spokojne, a ton głosu uprzejmy, lecz stanowczy.-
Nie mogę dłużej zwlekać z podjęciem dalszej podróży przez Hyalieon...~Ten świat więdnie i niszczeje, na szlakach jest coraz mniej bezpiecznie- jeśli nie wyjadę teraz, mogę nigdy nie dowiedzieć się jaki los przypadł w udziale Arvernien, mojemu ludowi i moim bliskim...~pomyślała z rozpaczą.- Proszę, pozwól mi opuścić ziemie znajdujące się pod twoją opieką...- zakończyła, po czym w pełnej napięcia ciszy oczekiwała jego odpowiedzi.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172