-Myślę, Ercekionie, że to dobry pomysł. Wolałbym jednak iść przed drużyną. Umiem się ukrywać i widzę w ciemności. Nie zauważą mnie, a może uda mi się coś podsłuchać. Oczywiście - spojrzał ze złośliwym uśmieszkiem - nie myślcie, że napadnę na nich sam. Nie pozbawię was przyjemności zdjęcia paru głów z opornych karków. - to mówiąc odrzucił szary płaszcz na bok ukazując czarny jak noc, skórzany strój i spojrzał wyczekująco na dowódcę wyprawy. |
Carthan wchodząc do groty usłyszał krzyki, lecz nie był głupi, by biec każdemu głosowi na pomoc. Przez chwilę rozważał nawet to czy rzeczywiście zapuszcać się w głąb groty, lecz biorąc pod uwagę swoje ostatnie chwile poprzedniego życia stwierdził z niesmakiem, iż nie ma innego wyjścia. -Jak chcecie to pakujcie się w pułapkę lub w gniazdo jaszczurów. Idźcie droga wolna, ale ja nie zamierzam do was dołączać-syknął przeraźliwie tak, by nie usłyszały go uszy, które nie znajdowały się w pobliżu. Wziął pod uwagę echo jaskini. Miał nadzieję, że towarzysze wyczują jego małe oszustwo polegając na zmyleniu ewentualnego podsłuchu, a także to, że będzie działał, w razie potrzeby, z ukrycia będąc niezauważonym. Powoli niespiesznym krokiem skierował się do wejścia groty. Uważał na możliwe przeszkody, które mogły pojawić sie przy wychodzeniu. Dalej był gotowy rzucić zaklęcia. |
Ercekion skinal glowa Armilowi, na znak ze zgadza sie z jego pomyslem. -Jak chcecie to pakujcie się w pułapkę lub w gniazdo jaszczurów. Idźcie droga wolna, ale ja nie zamierzam do was dołączać- wysyczal Carthan. Spoczatku palladyn uwazal ze Salvador mowi serio. ALe pochwili dopadly go watpliwosci. Moze to tylko plan, zmylka dla naszych wrogow. Tak czy siak jego odpowiedz mogla byc tylko jedna. Glosno powiedzial : - No coz, nie spodziewalem sie po tobie odwagi i poswiecenia dla innych Salvadorze. Zostan tutaj jesli tak wolisz. Spewnosia poradzimy sobie bez ciebie. Puszczajac przodem Armila, powili ostroznie zaglebil sie w jaskinie. Przez chwile zastanawial sie czy nie przywolac swiatla. Byla to prosta modlitwa ktora mogl wypowiedziec w kazdej chwili. Lepiej zeby wrog nie wiedzial dokladnie skad i ilu nas idzie. |
Sariel stala przed wejsciem sluchajac calej rozmowy towarzyszy. Jednoczesnie przygotowala swoj luk i strzaly tak aby w razie potrzeby niezwlocznie wypuscic kilka z nich. Slyszac slowa lisza kiwnela w jego strone glowa. - Zatem stoj sobie tutaj nedzny tchorzu. Powiedziala glosno. |
Weszliscie do groty. Bardzo szybko sie okazalo ze latwiej jest do groty wejsc- gorzej w niej poruszac. Wasze oczy przyzwyczajone do swiatla slonecznego nic nie widzialy w ciemnej jaskini, zwlaszcza ze zza waszych plecow ciagle bil blask dnia. Jedyny pewnosc ruchow wykazal Draco, co bylo dziwne nawet jak na elfa. Nawet wygladalo jakby odzyl w tej ciemnej, zwilgotnialej jamie. - Trzymajcie sie mnie. Korytarz tam skreca w prawo...- szepnal do was. Nadaremnie mogliscie wytezac zwrok. Ciemnosci byly powalajace. Ledwo widzieliscie sylwetke Draco. Nawet Aramil i Sariel zaczeli po chwili miec problemy z postrzeganiem; swiatlo dnia nie dochodzilo juz tak gleboko. Nie bylo juz tej przyslowiowej "iskierki" pozwalajacej elfom widziec w ciemnosciach. Po paru minutach wedrowki wydalo wam sie, ze slyszycie odglosy otwierajacych sie krypt. Po kolejnej chwili rzeczywiscie poslyszeliscie odglos granitowych plyt tracych o siebie z gluchym, "kruchym" odglosem. Kilka nastepnych chwil wedrowki pozwolilo wam wyraznie uslyszec odglosy przesuwajacych sie blokow twardego kamienia oraz!.... Syki pary, jakie podnosily sie tuz przed kazdym ruchem glazow. Po kilku dalszych krokach dotarliscie do zakretu korytarza, a tam!... Przed wami otwieral sie wyciosany w skale, prostokatny korytarz, z ktorego scian, sufitu i podlogi wysowaly sie, w zupelnie przypadkowej kolejnosci jakby sie wydawalo, potezne bloki skaly, oferujac kazdemu nierozsadnemu smialkowi potezny i jakze miazdzacy uscisk. Mogliscie je wyraznie obejrzec, jako ze tuz za pulapka dostrzegliscie w swietle gorniczej latarenki zarysy drewnianych podpor, trzymajace sklepienie i blysk swiatla w szynach niewielkiej gorniczej kolejki. |
Salvador czekał aż jego towarzysze oddalą się trochę po czym sam wszedł w ciemności jaskini, gdzie poruszał się z niejakim trudem, a widoczność była znikoma. Jego oczy Półelfa z dawnego życia nie wiele wnosiły korzyści, gdyż musiał poruszać się po omacku przez jakiś czas, lecz w końcu przystanął. Nasłuchiwał odgłosów dobiegających od wyjścia z nory, lecz nie słysząc niczego niepokojącego, postanowił rozjaśnić sytuację w grocie. Chwycił oburącz Laskę i wzniósł ją około 5 cm nad ziemię szepcząc: -Sharin far danian-była to formuła, która zapalała światło kryształu kostura. Owe światło nie miało być ciepłym blaskiem, lecz zimną, jasną poświatą, która zdawała się chłonąć ciemność, czerpać z niej siłę. Zaklęcia to nie wymagało ponadto żadnych gestów i było najprostszym zaklęciem, którym dysponowała niegdyś potężna Laska Bogów. |
Larwa nic nie widział - powoli zaczął się zastanawiać, po co tu w ogóle wchodził. Niby lubił noc, nawet dobrze widział w ciemnościach ale nie takich jak te... Doszli do jakiejś dziwnej pułapki. Z sufitu, podłogi i ścian wysuwały się kamienie. Całkiem przypadkowe kamienie. Za tą przeszkodą była lampa, która dawała trochę światła. Larwa miał plan. Nie po to tyle trenował, uczył się i szkolił. Wiedział jaki zwinny jest. Chciał szybko, skokami i przewrotami omijając kamienie przejść na drugi koniec korytarza. |
Sariel pewnie podazala za Draco. Wiedziala ze mozna mu zaufac, wiedziala tez dlaczego... Luk na niewiele sie tutaj chyba zda, szczegolnie iz niewiele widziala. Przewiesila go zatem przez ramie i wydobyla rapier. Tak, ta bron byla znacznie wygodniejsza w tym diabelnie ciemnym korytarzu. Nagla znalezli sie w niklym swietle, ktore pozwalalo jej wreszcie cos dostrzec. COS! Potezne bloki skalne wysowaly sie i wsowaly w roznej kolejnosci ze scian, sufitu, podlogi... Pulapka, przemyslana, wrecz genialna... Wydawala sie nie do przebycia... Po jakiego diabla ktos umieszcza cos takiego w takim miejscu. Jedyna konkluzja wiodla do tego ze miejsce to stanowi wejscie do kopalni zlota... Podeszla do Draco i cihym glosem spytala: - Draco, czy mozliwym jest, ze stoimy wlasnie u wejscia do kopalni zlota? Wiesz cos o tym? Jednoczesnie zas probowala dostrzec schemat wysowania i chowania sie blokow. Bo do diaska jakis schemat musial tym wszystkim rzadzic... |
-Hmmm... Kopalnia zlota? Chyba nie. Nikt nie pilnuje kopalni tak przemyslnymi urzadzeniami. Jezeli sie nie myle to slysze syk pary a i ruch tych kamieni jest zbyt regularny...- Powiedziawszy to rzucil sie krok do przodu, lapiac Larwe za plaszcz i odciagajac go stanowczym ruchem do tylu. - Larwa! Jak cie lubie tak ty nas chyba nie. Chcesz ginac? Pomysl nad ruchem kamieni. Nie widzisz ze czesc z nich sie ze soba zderza? Nigdy pomiedzy nimi nie przeskoczysz, ale jak odkryjesz schemat zobaczysz sciezke. Jezeli sluchaliscie slow Draco proponuje w nastepnym poscie wysmarowac ladny i sprytny sposob na znalezienie schematu ruchu blokow granitu. Zrobie wam mala konkurencje. |
Na końcu Laski Salvadora zapłonęło zimne światło, a jej właściciel uśmiechnął się lodowato. Blade światło delikatnie oświetlało korytarz do tego stopnia, by mógł jako tako iść kierując się wzrokiem. Po pewnym czasie usłyszał syk pary i trące o siebie kamienie. Dźwięki nasilały się wraz z kolejnymi stawianymi krokami. Starał się poruszać jak najciszej, lecz syk pary na pewno częściowo zagłuszy odgłos stąpania, ale w jakim stopniu? Tego nie można było być pewnym, więc Carthan starał się nie robić hałasu. W końcu dotarł do miejsca, gdzie stali jego towarzysze. -No i mamy mały problemik-na poły wysyczał, na poły wyszeptał stojąc tak blisko, by go usłyszeli. Podszedł jeszcze bliżej i zatrzymał się tam, gdzie mogli poczuć bijący od niego, przeraźliwy chłód. Nie był jednak tego świadomy, gdyż zajął najdogodniejszą pozycję, z której mógł obserwować ruch bloków. Zauważył, że każdy blok wydawał się być położony w przypadkowym miejscu. Wydawał się. Czasem pozory mogą mylić. Zaczął rozglądać się za kanałami, którymi mogłaby być doprowadzana para oraz za jej źródłem. Nie ma pary, nie ma ruchu głazów. Oczywiście ciśnienie w końcu przeważy i głazy będą poruszały się nadal, ale da to trochę czasu na przedostanie się. Może nawet mógłby wzmocnić zaporę czarami. Najlepiej by było gdyby zauważył źródło pary, gdyż wtedy mógłby spróbować zrobić inne jej ujście, co spowodowałoby wolniejsze poruszenie się głazów, a w najlepszym przypadku zatrzymałoby je. Do poruszenia takiej masy potrzeba ogromnego ciśnienia. Mając dostęp do źródła pary mógłby spróbować schłodzić je, bo spowodowałoby skroplenie się pary wodnej. Patrzył z jaką częstotliwością poruszały się bloki i w jakich odstępach od siebie były. W razie potrzeby może można by było wcisnąć się w szczeliny i małymi kroczkami dotrzeć do celu. Rozważał jaka jest masa tych bloków oraz czy dałoby się je skruszyć lub zatrzymać czarami. Ocenił swoje siły, gdyż mógł czasowo zmienić się w eterycznego ducha i przedostać się na drugą stronę. Zastanawiał się co odciąga te kamienne monstra z powrotem na miejsce, by mogły być pchane siłą pary. Brał pod uwagę możliwość nieistnienia tej przeszkody. Mogła to być iluzja. -Javan cri illuston-wyszeptał, a następnie chwycił oburącz swój kostur i wzniósł go około 20 cm nad ziemię. Kij zalśnił chorobliwie niebieską poświatą, a gdy Salvador przytknął ją delikatnie do ziemi, a owy niebieski blask zaczął spływać leniwie od kryształu do ziemi, gdzie gromadził się wokół końca Laski przytkniętego do ziemi. La Sirn ponownie wzniósł kostur i postawił koniec w miejscu oddalonym od zaklęcia. Zaklęcie utworzyło koło, w którego środku pozostał ciemny punkt pozostawiony przez koniec dawnego artefaktu Salvadora. Prawidłowo działające zaklęcie powinno pomknąć w stronę iluzji i rozproszyć ją przynajmniej na chwilę. Jeżeli iluzji nie ma, poświata zacznie wypływać fontanną, która po chwili zniknie. Miał cichą nadzieję, że kamienne bloki nie są realne. Zaklęcie pokaże, a raczej powinno pokazać. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:28. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0