MazFaz Starzec spojrzał na przybysza, westchnął i powiedział spokojnym głosem: - Eh... Bo to jest córka sołtysa... Jak powie, że chce, to tak ma być. Zaraz przebierze się i tu wróci. Lepiej, żeby cię tu wtedy nie było. Jej ojciec, gdy tylko się o tym dowie, to zaraz zacznie pieprzyć o tym, że powinna się już wydać, ściągnie kapłana i ani się obejrzysz i zostaniesz tu, z szóstką dzieci... O! Właśnie idzie... Dziadek zaczął wypatrywać dziewczyny, która wychodziła zza domów, ubrana w obrzydliwie różową suknię. |
Łuki... czemu jako elf nigdy nie nauczyłem się świetnie strzelać z łuku? Hmm, szkoda, bo mógłbym coś pokazać. Allandril wyszedł z tawerny i rozejrzał się po wiosce. Ujrzał jakąś czarnowłosą dziewczynę w śmieszny sposób próbującą zwrócić na siebie uwagę. Kiedy dziewczyna sztucznie się wywróciła elf stwierdził, że to scena godna pożałowania i zaczął się rozglądać za informacją o trunieju. Ludzie bywają czasem naprawdę śmieszni... Gdy zobaczył słup, który wydawał się stać w centrum wioski, podszedł do niego. Ujrzał tam przyczepioną kartę głoszące o pojedynkach łuczników, pokazie magii i reszcie atrakcji. Zerwał ją i udał się w kierunku karczmy przyglądając się dalszej scenie między dziewczyną a MazFazem. Oj, żeby się znowu z tym wiadrem nie wywróciła... Wszedł do karczmy, podszedł do kompanów i położył przed nimi ogłoszenie. |
*Spojrzał na dziewczynę i westchnął.* Już to widze... *Westchnął z pewnym nie smakiem. Bogate życie z kobietą przy boku - rozmyślał. Poczekamy, zobaczymy, co najwyżej dostane po policzku. Wstał więc i odszedł od staruszka, wolnym krokiem zmierzając ku studni.* |
MazFaz Różowa dziewczyna szła w twoim kierunku, ku studni. Zaraz za nią poruszał się wysoki, potężnie zbudowany człowiek. Miał siwe włosy i wąsy. Gdy Alline podeszła, powiedziała: - Tatku, to on. Mężczyzna szybkim krokiem podszedł do ciebie, przyglądnął się i rzekł: - Wiesz, kochanie... Nie jest wcale taki piękny, jak go opisywałaś - popatrzył na córkę i zwrócił się do ciebie - Popełniasz błąd. Czy to prawda, że lekceważyłeś moją córkę? Nie znoszę gdy ktoś ignoruje zaloty tak młodej i pięknej damy. Tu pogłaskał spory topór, który nosił przy pasie. Oczy kokietki dziwnie zapłonęły. - Tatku, ale nie... On właśnie się ze mną umawiał, w czasie gdy przypadkiem wylałam na siebie wodę ze studni. Ah! Upadła. Wyglądało na to, że kobietka zemdlała z podniecenia. Pewnie tak ją podekscytowała ta nowa sytuacja, w której właśnie się znalazła. Ojciec podniósł ją z ziemi, obdarzył cię złowrogim spojrzeniem i ruszył w kierunku swojego domu. - Oj... Królewicu... Teraz to uciekać wam z naskiej wioski, bo sołtys zły... Tym razem sytuację skomentowała staruszka kiwająca się na progu chaty. Majobi, Allandril i Kelven Ogłoszenie, które przyniósł elf było napisane bardzo starannie, a pieczęć widniejąca pod nim wyglądała na autentyczną. Całość brzmiała tak: "Uwaga! Hrabia Wendell Thundersword pragnie zaprosić wszystkich, którym rzemiosło wojenne jest nieobce na turniej łuczniczy odbywający się co roku na zamku Moonrock, szczodrze udostępnionym przez Księcia Darenela D’Vois z dynastii Obarskyr. Zainteresowanych prosimy o zgłaszanie się do 5 Flamerule we wspomnianej posiadłości. Pytać o Ariego Swifthande’a. Nocleg i wyżywienie dla uczestników - zapewnione. Na wszystkich przybyłych czeka wiele dodatkowych atrakcji, między innymi pokaz sztuk magicznych Mistrza Alraya i sprzedaż egzotycznych towarów! Zapraszamy!" Dość kusząca propozycja pomimo wysokiej opłaty wstępnej. Niżej, mało starannym pismem, była napisana krótka notka: "Opłata wstępna: 100sz" Warto się wybrać na taki turniej, zwłaszcza, że to po drodze, ale wszystko zaczyna się już dziś wieczorem. Może zdążylibyście... Nawet wzięcie w nim udziału okazałoby się zyskowne. Tak, czy siak, zmierzaliście do Immersea i tam się możecie wciąż kierować. |
Ehh... Zapomniałem - pomyślał Majobi, gdy karczmarz szybko opuścił wzrok i zerknął na jego pełną sakiewkę. Teraz będzie błagać ode mnie o kasę... Strach. Gdy karczmarz podawał każdemu trunek wszedł do karczmy jeden z kompanów i usłyszawszy słowa dotyczące turnieju uprzedził Majobi'ego i spytał się o to barmana. Turniej. To może być okazja na świetną zabawę i na świetny dorobek. Hmm... Ciekawe jak to się dalej potoczy... - Karczmarzu, jakbyś mógł przygotować dla mnie mniejszą porcję tych wyśmienitości. Nie mam aż tak dużych potrzeb. Ale teraz nalej nam wszystkim jakiegoś pysznego trunku. Szkoda, że nikt z tutejszych ludzi nie ma żadnych szczegółowych informacji dotyczących tego turnieju... Ale może na tym ogłoszeniu będzie coś więcej... - A dla MazFaza coś zamówić? Tak wogle co on robi na tym upale? Nagle mag położył przed nim ogłoszenie. Szybko przeczytał je i powtórzył to dwa razy. Hrabia Wendell Thundersword... Hmm ciekawy tytuł jak na hrabię, gdyby turniej był jutro lub pojutrze to może, ale teraz może być już za późno. Podniósł głowę i spojrzał na kompanów. - Co o tym sądzicie? |
*Pokręcił lekko głową, zakrywając ją rękawicą.* -Nie dla psa kiełbasa. Trzeba zobaczyć co w karczmie się dzieje. Co oni tam tak długo robią? Może mija mnie właśnie jakaś bijatyka?! *Pomknął więc czym prędzej do karczmy. Jednak zastawszy kompanów przy stoliku, rozważających jakiś papier, otarł tylko pot z czoła wchodząc do środka. -Co tam takiego ważnego? *Spytał zbliżając się do stolika zainteresowany nową sytuacją.* |
- MazFaz? Nie, teraz podrywa jakąś wieśniaczkę. Ale chyba niedługo powinien tu przyjść. Allandril zerknął na MazFaza który wbiegł do karczmy. Hah, ciekawe jak mu poszło z tą dziewczyną. Gdy usłyszał pytanie, machnął tylko ręką, aby podszedł do stolika. - Majobi, myślę, że możemy tam zajrzeć. Chyba do wieczora zdążymy tam dotrzeć. Nie wiem jak tam daleko jest. Allandril przez to całe zamieszanie z turniejem zapomniał o głodzie, lecz gdy na chwilę znów usiadł, poczuł jak pusty jest jego żołądek - Gospodarzu! Kiedy będzie jedzenie?! Co za tempo... Mogli by się bardziej pośpieszyć z obsługą. Szczególnie, że nie mają za dużo klientów. |
Turniej? Łuczniczy? - Kelven z pewną irracjonalną pretensją spojrzał na wychodzącego z karczmy Allandrila. Nie da się ukryć, że zdolności łucznicze jedynego elfa w drużynie pozostawiały bardzo wiele do życzenia. Usiadł przy stoliku. Gdy karczmarz podsunął mu pod nos pełen dzban piwa mag odsunął go z niechęcią. - Wody, gospodarzu - powiedział. - Najzimniejszej, jaką tu macie - sprecyzował zamówienie. Gdy elf wrócił do ich stolika Kelven z zaciekawieniem spojrzał na przyniesione ogłoszenie. Wyglądało na autentyczne. Tylko ten dopisek, o opłacie wstępnej, zdawał się być co najmniej nie na miejscu. - Zdobyć nagrodę na takim turnieju to jest coś, ale to zdecydowanie nie dla mnie. Gdyby tak strzelali z kuszy, to jeszcze... Ciekaw tylko jestem, kto dopisał tę opłatę wstępną, bo to zdecydowanie inne pismo. Może jakiś cwaniaczek chce się dorobić cudzym kosztem. - Gospodarzu! - podniósł głos. - Daleko do tego Immersea? Zanim usłyszeli odpowiedź do izby wkroczył, dość szybko, MazFaz. Najwidoczniej niewiele zdziałał z ową dziewczyną, ale to był temat dobry na inną okazję. - Jesteś zainteresowany udziałem w turnieju łuczniczym? - spytał nowo przybyłego. - Mamy tu - postukał w leżące na stole ogłoszenie - ciekawą ofertę. ------------------------ [Zwracam się do współgraczy z prośbą o zajrzenie do Komentarzy i umieszczenie tam paru informacji o swoich postaciach] Ten dopisek niedługo zniknie ;) |
Piwo smakowało... Właściwie nie smakowało. Było ciepłe i rozcieńczone. Gdy karczmarz usłyszał zamówienie Kelvena spojrzał na niego spode łba. Zaraz też poszedł i przyniósł, może nie najzimniejszą, ale zawsze, wodę. Zwrócił się do was: - Jak turniej byłby w Immersea, to byście prędzej się posrali niż zdążyli... Ale był tu ten... No... Ee... Harold i mówił, że zawody są w zamku w połowie drogi do Immersea, jakieś pół dnia drogi. Jak zaraz wyjedziecie to zdążycie, bo się wszystko o zachodzie zaczynać ma... Oberżysta poszedł na zaplecze, obowiązkowo zrugał babę i wyniósł pieczeń. Pachniała niezbyt dobrze, lepiej niż piwo, ale pomimo to jadaliście lepsze rzeczy. Tak naprawdę była trochę włóknista, za co kobieta też oberwała. Jednak pojedliście sobie i to dobrze. Najgorętsza pora minęła. Można było wyjść spod dachu bez obaw o udar. |
No ba! Lepszego łucznika nie znajdziesz! *Wskazał na siebie. Na jego twarzy wymalował się uśmiech od ucha do ucha.* Ruszajmy czym prędzej. *Rzekł. Jednak gdy zamówienie zostało podane umilkł chwile i czekał niecierpliwie. Dokończył w tym czasie uprzednio zaczętą pajdę chleba, popił winem ze swojego bukłaku.* |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:42. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0