lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [D&D +18] Limbo (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/9326-d-and-d-18-limbo.html)

Uzuu 08-06-2011 01:32

Miasto nigdy nie spało, miasto zawsze było pełne życia i ludne, nawet w deszczowy dzień czy ciemną i zimną noc. Gdzieś w tle zawsze dało się usłyszeć, skrzypienie wozu, koty drące się wniebogłosy, pijackie przyśpiewki lub zwykły płacz dziecka rozbudzonego z niespokojnego snu. I dlatego to miasto było tak nienaturalne, jedynym dźwiękiem jaki można było usłyszeć były kroki dwójki podróżnych starających się zachować ciszę w tym opuszczonym miejscu. Człowiek i troll poruszali się ramię w ramię i tylko od czasu do czasu dołączał do nich cienisty towarzysz, odpływając zaraz jednak trzymając wysoko w powietrzu. To ona właśnie dostrzegł jako pierwszy pozostałych członków wyprawy, Profesora i Graffena. Powitanie nie było zbyt wylewne. Zwykłe uściśnięcie dłoni i stwierdzenie że dobrze was widzieć ponownie żywych i zdrowych. Człowiek ubrany w ciemne bogato zdobione ubranie podróżne prowadził grupę wprost do przybytku w którym jakiś czas temu jeszcze miał okazję bawić się i pić z mieszkańcami miasta.

***

Gabrielu, Gabrielu gdzie tym razem zabrała cię ta magiczna siła która wydaje się nie mieć żadnego planu ani celu. Wieża z której wypadli wraz z trollem zdawała się skrywać kilka tajemnic które warto było by poznać, jednak to co dręczyło dyplomatę to zamknięte drzwi które zapewne otworzą się gdy on nie będzie miał na to ochoty. Zastanawiał się skąd to oczekiwanie tego miejsca i czemuż to ponownie spotyka tych a nie innych towarzyszy. Graffena i Profesora zdążył już poznać ale Malachit zdawał się być tu od niedawna ale za to został dłużej niż centaur na przykład. Jaki był sens tego wszystkiego, czemu oni a nie ktoś całkiem inny. Człowiek obrócił głowę by spojrzeć na tych którzy maszerowali za nim w całkowitej ciszy. Nie spodziewał się ujrzeć kogoś skradającego się za nimi ale miał cichą nadzieję może właśnie tak, może zwyczajnie powinien przestać liczyć na cud tego że znów ją ujrzy, nie dopóki ta szalona mgła tego nie zechce, nie dopóki ona ma ten pierścień i nie będzie chciała się ujawnić. Z rozmyślał wyrwał go tubalny głos krasnoluda. Jaki kolwiek efekt miały wywrzeć jego słowa Graffenowi odpowiedziała jedynie cisza miejsca. Gabriel uważnie przyglądał się otoczeniu szukając już nie sylwetki a poruszenia kurzu czy nieuważnie potrąconego przedmiotu, choć na to ostatnie zapewne nie miał co liczyć jeśli to faktycznie była ich drowka. Dyplomata nie lubił zbiegów okoliczności ale jeśli się zastanowić ona mogła tu być cały czas razem z nimi, przeklęta magia nie pozwalała jej zobaczyć jednak. Czyżby mgła zdecydowała że od teraz będą podróżować razem. Dyplomata nie mógł się nie uśmiechnąć na myśl że być może przyjdzie mu jednak spotkać ja niedługo, liczył jednak że nie jest tak nieśmiała na jaka wygląda. Krasnolud spojrzał zdziwionym wzrokiem w kierunku jak się wydawało mogła stać elfka ale tylko ze zrezygnowaniem machnął ręką. Brodaty splunął na ziemię i ruszył dalej wraz ze swym niedźwiedziem mamrocząc coś w swym języku o babskim wstydzie. To nie koniecznie wstyd Graffen, wyszeptał sam do siebie mężczyzna jak by w odpowiedzi na przekleństwa krasnoluda. To spryt i chęć przetrwania, jeśli to faktycznie ona. Dyplomata spoglądał cały czas jak mu się zdawało w kierunku gdzie jeszcze przed chwilą Graffen kierował swoje słowa. Wiedział już że krasnal ostrzeże ich przed ewentualnym zagrożeniem, zastanawiał się tylko przez chwilę ile jeszcze niespodzianek ma ten malec w zanadrzu. Gabriel gdyby tylko mógł rozegrał by to całkiem inaczej gdy jego serce zaczęło wybijać nowy szybszy rytm, a przecież nie był nawet pewny czy to ona. Gra trwała nadal a jego towarzysze patrzyli na niego i oceniali. Niewielki uśmiech wykwitł na twarzy mówcy ustach, gdy myśli odnalazły wspomnienie zgrabnej sylwetki którą miał okazję podziwiać jeszcze kilka dni temu. Ciekawe czy te rubinowe oczy nadal tak błyszczą. Koniec rozmowy Gabriel stwierdził w myślach, poprawił tylko rękawice na dłoniach i odwrócił się plecami do domniemanej elfki. Powinni się upewnić czy to ona i głupota było już samo odwracanie się plecami ale wiedział że pierwszym celem ewentualnego ataku będzie teraz ten który widzi to zagrożenie a jeśli on dyplomata nie rozumiał czemu ma nie pójść w jego ślady. Gabriel nie wiedział tylko czemu czemu jeśli to ona trzymała się od nich z daleka, niewidzialność dawała więcej niż jedną możliwość by dać im niepostrzeżenie o swojej obecności, chyba że się ich zwyczajnie bała, a nie przypominał sobie by zdołali zdobyć jej zaufanie w jaki kolwiek sposób jeszcze. Nie będzie łatwo z nią negocjować na pewno.

***

Po drugiej stronie ulicy mroczna jednak słuchała uważnie. Lairiel zatrzymała się na pierwsze słowa krasnoluda, stojąc wpół kroku niczym słup soli. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, przyglądając kurduplowi. Zaskoczyło ją to że ucieszyła się na widok całej ich gromadki i choć korciło nieco by wyjść z ukrycia nie wiedziała czy tak naprawdę są tu sami. Niezwykły spokój i prawie brak wiatru sprawiał wrażenie że zaraz miało się coś wydarzyć. Elfka rozejrzała się na boki, powędrowała spojrzeniem po dachach ale nie zobaczyła nic niepokojącego. Nie odezwała się, nie wyszła też z ukrycia, nie zdjęła pierścienia. Bo jeśli okaże się że coś poszło nie tak, ona będzie ich asem w rękawie. Bynajmniej tak to sobie tłumaczyła. Spojrzała na ślady które zostawiają idąc i wiedziała już że nie musi trzymać się tuż ich ogona. Postanowiła poczekać, wtulona w ścianę i zobaczyć czy może ktoś ich nie śledzi. Miała im tyle do powiedzenia... usta rozchyliły się jej w lekkim podnieceniu na myśl czy może oni też się czegoś dowiedzieli. Spojrzała na ich odchodzące sylwetki czekając. Elfka przesunęła dłonią po linii kaptura, jakby go tam nie było. Jakby ta okryta rękawicą dłoń musnęła właśnie ją po włosach. Przymrużyła lekko oczy zamyślona, wspominając jeszcze niedawną swoją przeprawę w apartamencie półdemona gdy myślała akurat o Gabrielu. Irytował ją też fakt że wszyscy zdają sobie sprawę z jej obecności mimo sztuczki jaką był jej pierścień. Nieświadomie zaczęła głaskać go delikatnie palcem, nie podeszła jednak ani krok i nie wyszeptała nawet słowa. Patrzyła na Gabriela i czekała na dalszy rozwój sytuacji zastanawiając się czy to że ją widzą to jest tylko blef. Nawet jeśli nie, to właśnie dzięki ich braku pomyślunku ktoś kto śledził całą gromadkę zapewne wiedział już że brakuje w niej jednej osoby. Głupcy - pomyślała i odwróciła twarz szukając przeciwnika którego nigdzie nie było widać. Oni jednak odeszli ignorując ją jak się zdawało, zostawiając samą w mieście w które zdawało się czekać na coś co dopiero miało nadejść.

***

Karczma była przytulnym miejscem nawet opuszczona. Ich pojawienie się nadało temu miejscu ponownie pozory życia. Ponownie w między ścianami rozbrzmiewała ludzka mowa. Gabriel nie czekał na niczyje przyzwolenie dobrze pamiętając gdzie tez karczmarz udawał się by przynieść swe najlepsze trunki i mięsiwa. Zgodnie z oczekiwaniami człowieka wszystko nadal było świeże i doskonale pasujące jako przekąska lub główne danie jeśli miało się na myśli trolla. Dyplomata zabawił się w tymczasowego gospodarza częstując wszystkich i zapewniając każdemu pełną misę oraz pełny kufel. Nikt za bardzo nie kwapił się ze swoim wystąpieniem, każdy czekał na ruch przeciwnika by pierwszy ujawnił wszystkie swoje sekrety. Dlatego Gabriel zawsze był pierwszy, wyciągnął dziennik i pokazał go wszystkim zgromadzonym, dając możliwość przeczytania, opowiadając zresztą w międzyczasie co przyda żyło się jemu i Malachitowi w trakcie nieobecności krasnoluda i uczonego. Szkoda było kłamać czy zwodzić bo każdy z nich przecież chciał się stąd wydostać, tylko współpracując i pomagając sobie mogli to osiągnąć, nie było teraz czasu na prywatne wojny czy kłamstwa mogące spowolnić cały proces. Oczywistym było że dyplomata zdradza tylko to co i tak trzeba było powiedzieć, ich dobro było jego dobrem jeśli chciał osiągnąć cokolwiek kiedy już wspólnie opuszczą to miejsce. Jeszcze jeden z powodów dla którego uczonym magom zostawił wszelkie teoretyczne rozważania a sam zajął się bardziej przyziemnymi sprawami, jak planowaniem gdzie mogli zdobyć więcej żywności na ewentualne później, czy głupich drobnostek których szkoda by zabrakło kiedy będą potrzebne. Nie wiadomo zresztą jak długo potrwa ten spokój, księga obiecywała że świat który jest zagrożony będzie się bronił a do tej pory nic na to nie wskazywało. Wciąż za dużo tajemnic jak na jego gust i żadnej normalnej drogi do ich odkrycia. Słowa przelewały się przez usta jak wino którego ubywało w jego kielichu z każdym łykiem, słowa pachnące żargonem pełnym niezrozumiałych dla niego słów. Kielich stał pusty a dla niego nie padło zbyt wiele zdań które mogły powiedzieć komukolwiek co robić dalej, zdecydowanie brakowało lidera tej grupie ale musiał się on narodzić a nie dyktować wszystkim swoje zdanie, każdy z nich był zbyt niezależny by się świadomie podporządkować. Wstał, kończąc w ten sposób swój udział w dyskusji. Czekałą go teraz rozmowa z krasnoludem. Następny kamień pod fundamenty jego planu.

***

Krasnoludy były ludem starym. Miały swoje tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie, miały swoje historie i legendy o które dbały by nigdy nie zaginęły, by wiedza przodków trwała wśród nich i niosła im mądrość. I w końcu miały krasnoludy swą dumę i swój upór, tak osławione wśród innych mieszkańców tego świata. Miały honor który niosły wraz ze swoim imieniem wśród obcych. Tylko że takich krasnoludów było coraz mniej, w każdym nowym pokoleniu rodziło się coraz mniej nosicieli starych obyczajów i ścieżek. Smutny widok dla kogoś kto widział tych z tego rodu jak nisko potrafili upaść gdy zwyczajnie brakowało im nauk i mądrości starszych. Moglibyśmy się wiele od nich nauczyć zamyślił się Gabriel gdy przetwarzał w myślach jeszcze raz całą rozmowę jaką odbył z zapewne najbardziej oddanym starym drogom przedstawicielowi brodatych. Szkoda że to zapewne właśnie ten upór będzie ich zgubą kiedyś. Sama próba przekonania zielonowłosego do pomysłu Gabriela nie była za bardzo udana, ale nie wiedział kiedy zaczynał że spotkał takiego samotnika. Wszystkie słowa które miał przygotowane prawdopodobnie skusiły by mniej samodzielnego krasnoluda ale ten okazał się wyjątkiem. Myślał o tym że dopóki póki zgadzają się z uczonym zapewnia mu to obecność Graffena, gdzie kolwiek on i uczony się nie wybiorą. Gabriel zastanawiał się czy nowy członek grupy zdaje sobie sprawę że jednak został w końcu zwerbowany. Musiał porozmawiać z tą dwójką o Malachicie i co począć z tą bryłą mięśni. Drowka była elementem który niósł wiele niepewności, Gabriel nieświadomie przygryzł wargę próbując rozwikłać sens jego fascynacji tą kobietą. Zaczynało go to naprawdę martwić, nie potrafił myśleć o niej w kategoriach narzędzia lub zagrożenia... przeklęte oczy. Może rzuciła na niego urok, ale nie miała przecież kiedy i jak. Mężczyzna wstał i przeszedł się niespokojnie po ciemnym pomieszczeniu, jeszcze chwilę temu w pokoju w którym się zakwaterował paliły się świece ale ich płomień go drażnił. Brak światła uniemożliwiało mu czytanie a przecież chciał koniecznie jeszcze raz przejrzeć ten dziennik o drowach, spodziewał się że mógł przeoczyć coś istotnego. Ciekaw był jak by zareagowała Lairiel gdyby zechciał podarować jej księgę z legendami o bohaterce której imię przybrała. Gwiazdy znów rozświetlały ciemne niebo tylko zachęcając do wędrówki po dachach a mężczyzna tak bardzo tęsknił za domem. Otwarte okno jak by tylko zachęcało do tego by opuścić pomieszczenie które teraz wydawało się klatką. Mężczyzna wciągnął mocno zimne powietrze który wtargnęło nagle wraz z mocniejszym powiewem wiatru. Gwiazdy wciąż mrugały zachęcająco jak by witały go dawno nie widziane, jak by znów pragnęły widzieć go pędzącego po krawędziach dachów gdy oświetlały mu drogę do celu, jak by tęskniły za nim rozpływającym się w cieniach do których nie mogły dotrzeć. A może to on tęsknił do wolności którą dawała mu mrok nocy. Człowiek nie mógł powiedzieć kiedy był gotów by dołączyć do swych licznych srebrnych kochanek. By znów pokazać im swój taniec. Ubrany jedynie w lekkie i stare znoszone buty, z pasem przeciągniętym przez ramię by miecz umieszczony z tyłu nie przeszkadzał w biegu usiadł na parapecie okna i spojrzał w dół ulicy. Zimny powiew orzeźwił go nieco ale nie wyrwał z hipnotyzującej mocy nieba.
- Ciekawe czy tam jesteś, skryta w mroku, zakryta kapturem w tym swoim czarnym kostiumie. Tak bardzo się nas boisz? Jesteś drowką, pewnie nic miłego nigdy Cię nigdy nie spotkało, nic dziwnego że trzymasz się w oddali. - przedziwny szeptany monolog jaki wydawało się człowiek prowadził sam ze sobą miał jednak wiernego słuchacza. Czarna smuga poruszyła się niespokojnie, gdyby nie to żywy mrok byłby zupełnie skryty w ciemnościach pomieszczenia. Gabriel spojrzał jeszcze raz na pomieszczenie, dzban z winem i miska pełna świeżych owoców z których wszystkie pewnie zgniją nie doczekawszy się nawet jednego kęsa. Najgorsza była kąpiel, nie bardzo wiedział gdzie wszystko się znajduje w tym przybytku i odbyła się w nieco prymitywnych warunkach ale teraz przynajmniej czuł się wypoczęty i wiedział również że niczego nie zabraknie mu do rana. Ostrożnie wyszedł przez okno wspinając się powoli i z mozołem, jak ktoś kto zwyczajnie odwykł od wysiłku i musi sobie przypomnieć wszystkie stare sztuczki. Cichy szelest wydobył się z jego ust, mowa nieumarłych której zdolność zyskał w przedziwnym rytuale śmierci. Rozejrzał się spokojnie po okolicy, miał całe miasto u swoich stóp, setki dachów stworzonych tylko dla niego, tylko po to by się ścigał. Uśmiechnął się o mało nie wybuchając głośnym śmiechem. Ile by dał by znaleźć teraz jednego z tych z którymi urządzali wyścigi w stolicy, by znów poczuć wiatr na twarzy chłoszczący nagą skórę, czuć krew szumiącą w głowie gdy jeden krok dzieli cię od upadku w ciemność ulicy. Jego stopy poruszyły się niespokojnie, pod podeszwami starych znoszonych butów dokładnie czuł nierówności dachu na którym się znajdował. Tylko jeden krótki skok, nikomu przecież nic się nie stanie. Podniecała go myśl ryzyka, wiedział że gdzieś tutaj ktoś się może czaić, obserwować go i oceniać. A on już chciał biec. Nawet nie wiedział kiedy nagle zaczął pędzić w stronę krawędzi, nie myślał o tym jak wybijał się w ostatnim momencie i ciało samo układało się w locie by miękko wylądować po drugiej stronie. Brakowało mu formy, to była pierwsza myśl gdy ból w nodze dał o sobie znać w czasie lądowania, musiał podeprzeć się dłonią którą dotkliwie podrapał by się nie zsunąć. Wyglądał teraz idiotycznie i tak się czuł, roześmiał się cicho wyobrażając sobie miny tych którzy mogli by go teraz dostrzec. Musi wziąć się w garść i nadrobić wszystkie zaległości których nabrał przez ostatni rok, ale teraz to nie miało znaczenia, teraz czuł się szalenie wolny i zrelaksowany, jak by nie było żadnego zagrożenia, żadnych zmartwień i problemów. Wciągnął mocno powietrze w płuca, ból nogi lekko pulsował przypominając o tym że nadal żyje. Podniósł się by jeszcze raz spojrzeć na miasto, na niebo pełne błyszczących widzów jego zmagań. Uśmiech nagle zmienił się drapieżnie. Oczy jak by szukające ofiary w którą mógłby uderzyć miecz w mgnieniu oka wyciągnięty z pochwy. Obiecał spektakl tym którzy zachęcili go do wędrówki. Pierwszy krok tak jak go uczono, ruch stóp i lekkie drgnięcie ramion, unik i przysiad , cięcie i wypad. A jego usta śpiewały cicho, szelest wzywał tego który zawsze mu towarzyszył. Gabriel nucił cicho znaną balladę gdy w piruecie niemal przeciął na pół Cień wynurzający się z poszycia dachu. Szpony mrocznego uderzyły w nogi mężczyzny, ten tylko odskoczył zwinnie dając przeciwnikowi czas by uformować się całkowicie. Nie trwało długo gdy dopasowali rytm i szybkość, gdy z wrogów przemienili się w jedno ciało, jeden organizm, płynnie nadający nowe miano pojęciu walki. Odsłaniali swe sekrety temu kto mógł ich obserwować, pokazywali tajemnice które zwykle zdradza się tylko w śmiertelnych zapasach ostrzy. Cień stał się pancerzem zadającym śmiertelne ciosy, stał się bronią która uderzała gdy miecz odwracał uwagę, stał się mrokiem niosącym ukojenie jak to nazywał Gabriel. Znów złączeni w niesłyszalnym rytmie dawali spektakl tańca, nieumarły sposób wyzwolenia ekspresji uczuć. I jeden świst ostrza niczym opadająca kurtyna zakończył pokaz tak nagle jak nagle się on rozpoczął. Gabriel zmęczony odesłał swego przyjaciela i opadł na drewniane klepki. Mówił że był dyplomatą bo nikt nie lubił brzmienia słowa zabójca lub szpieg, zawsze ignorowany i w cieniu, zaskakiwał tych którzy zwyczajnie go ignorowali, zaskakiwał i doprowadzał do ich upadku. W przeszłości był jednym z najlepszych, miał status i pozycję na które pracował przez wiele lat, wiedział że w jego świecie nie ma czegoś takiego jak druga szansa, był głupcem że w ogóle mógł myśleć by kiedyś tam wróci. Tutaj było jego miejsce, wśród jego własnej widowni, szkoda tylko że tak późno się tego domyślił, szkoda że potrzebował zostać skazany by to zrozumieć. Człowiek podniósł się i schował miecz, rozbieg który wziął był zdecydowanie krótszy a i lądowanie dużo lepsze, jak by rozgrzane ciało wiedziało dokładnie jaki błąd popełniło poprzednio. Przesunął dłonią po swej głowie, próbując zapamiętać ten moment i tą chwilę. Uśmiechał się szeroko. Miał tylko nadzieję że nie zbudził krasnoluda, ciężko było by mu się wytłumaczyć z tych nocnych ćwiczeń.

Gabriel miał rację, nie był sam gdy wychodził na swój wymarzony spacer. Jego nierozwaga i chwilowa słabość mogły go kosztować życie gdyby tylko tym obserwatorem nie była właśnie Lairiel. Nadeszła noc a elfka nadal nie odkryła nikogo obserwującego poczynania nierozsądnych członków wyprawy. Sam fakt iż miasto było zupełnie opustoszałe był wyjątkowo dziwny dlatego nawet nie poszła za resztą do karczmy. Nie ukrywała też że jednym z powodów był wyczuwający ją krasnolud, to irytowało ją już wystarczająco by spędzić noc samej z dala od reszty. Mroczna postanowiła przycupnąć na dachu pobliskiego budynku i obserwować rozwój wydarzeń. Chwyciła się brzegów cegieł i zaczęła wspinać niczym pająk, pomagając sobie co chwilę wspierając się o balkon lub inną barierkę których pełno było w tej kamienicy. Kolejne minuty na górze ciągnęły się niczym wieczność, ale w okolicy nie wydarzyło się nic niezwykłego. Znudzona tym kobieta wsparła się nieco o kamienną nadbudówkę poprawiając dłonią swoje długie ucho. Tą czynność niespodziewanie przerwało jej ciche skrzypnięcie otwieranego okna, na co aż podskoczyła. Odwróciła się przerywając pielęgnację i spojrzała zaciekawiona. To Gabriel, otworzył okno szepcząc coś pod nosem i wspinając się na dach. Wydało się jej to wystarczająco podejrzane by się zainteresować, tak więc drowka szybko wyjęła z plecaka linę która jakby posłusznie jej myślom zaczęła lecieć prosto z jednego dachu na drugi i oplątała się wokół komina. To był tylko ułamek sekund jak elfka przebiegła po niej na drugą stronę i ściągnęła cienką linkę z powrotem. Jednak i on wyskoczył, umknął na dach pobliskiego domu w tej samej chwili, a co najciekawsze poradził sobie dość sprawnie jak na kogoś kto jeszcze niedawno potykał się o własne nogi. Lairiel przyklęknęła na brzegu dachu, obserwując mężczyznę, chciała go doścignąć lecz on nie uciekał dalej. Zatrzymał się i zaczął ćwiczyć. Nie wyglądał jej teraz na dyplomatę, raczej na żołnierza o nad przeciętnej zręczności. Ile sekretów mógł jeszcze skrywać? Czekała na niego po drugiej stronie, wiedząc że musi wrócić i stało się. Gabriel ruszył w jej stronę na co elfka uniosła się i wyprostowała. Skoczył już znacznie lepiej niż poprzednio, wprawiając ją w dodatkową zadumę. Wylądował zaraz przed nią, nie zdając sobie sprawy z jej obecności, uśmiechnął się i... niespodziewanie dostał w policzek tak mocno że echo poniosło się po domach obok. Dłoń Lairiel w jednej chwili zrobiła się widoczna schodząc z jego piekącej twarzy, a elfka w tym samym momencie zdjęła kaptur, odrzucając na bok, pośpiesznie niechciane włosy. W jej wzroku widać było złość, a może nawet furię. Kipiała nią z trudem opanowując drżenie ust które w końcu niespokojnie oblizała zbierając się by coś powiedzieć.
- Jakim prawem narażasz moje życie?! - syknęła, uważnie patrząc w jego oczy i mierząc każdy drobny ruch ciała...

Uzuu 08-06-2011 01:53

…Zaskoczenie ukołysanego umysłu było wielkie, to mogło być ostrze głupcze, tak mogła wyglądać twoja śmierć. Policzek palił gorącem a przed nim stała nikt inny a sama drowka. Nadal jak by w zwolnionym tempie widział odsuwającą się jej rękę. Gabriel zawrzał, ułamek sekundy by dłoń wystrzeliła w stronę jej gardła, by ją chwycił i być może nawet nie żądał wyjaśnień tylko ukarał za to że ośmieliła się go spoliczkować. I tak samo nagle uczucie to odeszło, chciał by tu była, liczył na to że to była ona wtedy na ulicy. Bo choć myślał o tym że ktoś może go obserwować to nie spodziewał się czegoś takiego. Nie z jej strony. Nie był zły, nie był też smutny, zwyczajnie jego dłoń przypomniała mu uczucie siły jakie dawało mu trzymanie ostrza, to samo które jeszcze minutę temu opętało go gdy wirował w rytm swej pieśni. Więc spojrzał na nią ponownie, powoli przesunął wzrokiem po jej ciele, chciał by to widziała, jak jego oczy badają centymetr po centymetrze jej sylwetkę, jak by chciał przypomnieć sobie lub może zapamiętać każdy drobny szczegół jej zgrabnego ciała. Gdy spojrzał w jej oczy przesunął dłonią po piekącym policzku, widział emocje które się w niej kotłowały i sprawiało to tylko że chciał ją wyzwać na pojedynek, by zobaczyć jak te uczucia w niej eksplodują, szaleją i opadają zmęczone. Czerwone rubiny jej oczu iskrzyły się a on milczał jeszcze chwilę.
- Bolało. Czemu to zrobiłaś? - jego wzrok czasem zsuwał się na usta elfki tylko po to by wrócić po chwili do jej spojrzenia. Wydawał się być odrobinę zakłopotana jego bezczelnością ale ten moment nie trwał dłużej niż dwa uderzenia serca. Skrzyżowała spojrzenia i zrobiła krok do przodu stojąc tak blisko że następny i stała by zbyt blisko by można ich było nazwać wrogami. Gabriel oderwał wzrok od dwóch rubinów i spojrzał powoli na palec którym stuknęła go w pierś podkreślając w ten sposób swoje przesączone pretensją słowa.
- Nie po to się ukrywam abyś mnie demaskował. To nie zabawa Gabriel, tu chodzi o moje życie na które Ty wydałeś wtedy na drodze wyrok. Skąd wiesz że nie czyhało tam na nas żadne niebezpieczeństwo?! Nie ukrywałam się po to by znów udawać przed wami że mnie nie ma, ukrywałam się dlatego że w przeciwieństwie do was miałam przewagę. A jeśli ktoś podążał za wami ja wiedziałabym o tym. I jeśli wpadlibyście po uszy w kłopoty to tylko ja miałabym w tej grze czystą kartę. - elfka prychnęła zła, oddychając przez zęby i ponownie szturchając go palcem - Dzięki Tobie wszystko to licho wzięło!
Każdy jej dotyk wprawiał go w zdumienie skąd w tak drobnej kobiecie bierze się tyle siły i temperamentu, gdyby nie była drowką pewnie chwycił by ją w ramiona i okręcił razem z nią kilka razy z radosnego faktu że są na świecie jeszcze kobiety które potrafią na niego w ten sposób reagować. Gdy pchnęła go ponownie nie potrafił się już powstrzymać i roześmiał się cicho, nawet to że była z mrocznej rasy nie mogło go powstrzymać, nie bała się go w żadnym stopniu, nie miała żadnych skrupułów przed tym by powiedzieć mu co myśli, nawet jeśli trochę mijała się z prawdą. Znów miał ochotę biec ale tym razem pragnął by ona mu towarzyszyła. Czuł jak gwiazdy przyglądają się ciekawie chichocząc między sobą na ten nieprzewidziany obrót wydarzeń.
- Miło mi cię w końcu zobaczyć Lairiel. - nadal się uśmiechał czekając czy jej paluszek znów go uderzy niczym strzałą mająca głęboko wbić się razem z siłą jej argumentów. Poczuł się jak by noc zachęcała go do wszystkich tych myśli które zawsze odkładał na kiedyś, gdy będzie już mógł sobie na nie pozwolić. Zrobił więc krok do przodu stając tak blisko że sam nadział się na wyciągnięty palec. Zwykły szept wystarczył by wyraźnie słyszała jego głos.
- Mogłaś do nas podejść i nam to powiedzieć, prawda?
Nie wiedziała czy zrobił jeszcze jeden niewielki krok czy może pochylił się nieco ale zdawał się być jeszcze bliżej.
- Co Cię tak śmieszy...? - mroczna zapytała mrużąc z irytacją oczy i choć dalej wydawała się być zła to emocje powoli zaczęły z niej opadać, przez chwilę jeszcze jej usta przypominały cienką linię by prychnąć w końcu na niego z dezaprobatą. Obróciła się do niego bokiem, lecz jej spojrzenie cały czas czujnie badało każdy jego ruch.
- A co jeśli ktoś nasłuchiwał waszych rozmów? Czy ty myślisz że przeciwnik to...
Przerwał jej w pół słowa gdy nabierała oddech by wypowiedzieć następne zdanie.
- Pachniesz cudownie Lairiel, ale to inny zapach...
Gabriel znów zrobił krok do przodu stając przed nią. Nie był pewny co go wciąż pcha do tego by ja prowokować podjudzać, co nim powoduje że miał ochotę jeszcze raz ujrzeć jej zakłopotana minkę i uczucie że musi się przed nim cofnąć. Nie przypadkiem dotknął jej ramienia gdy stawał obok, nie przypadkiem zbijał ją z tropu i przerywał w pół zdania. Ona nadal choć nie ważne jak doświadczona i przesiąknięta życiem drowich miast była kobietą, taką której nie miał okazji jeszcze spotkać w swoim życiu.
- Graffen by go wyczuł i dał nam znać. Wiesz że masz przepiękne oczy ale pamiętam że już ci to mówiłem, są cudowne.
Człowiek który tak dobrze do tej pory udawał dyplomatę zachowywał się jak by nie czuł żadnego skrępowania, jak by Lairiel nie była wcale okrutną mroczą która nosiła te sztylety nie do końca po to by obierać jabłka. I widział jak twarz jej tężeje a płuca mocniej wciągają powietrze, jak mięśnie spinają się. Widział jak złość płynie w jej krwi, jak emocje uwolnione jego niefrasobliwością formują się w ruch dłoni pragnących pochwycić go w nadgarstku i boleśnie wykręcając pokazać gdzie znajduje się miejsce takich jak on. Ukąsiła niczym ogon skorpiona. Była silna i zdeterminowana, i dużo zwinniejsza od niego ale on nie chciał by któremuś z nich coś się stało przez jej gorący temperament. Gabriel zastosował więc starą sztuczkę i poleciał na plecy ciągnąć ją za sobą, niebezpieczne na dachu przedsięwzięcie zakończyło się hałasem i dwójką ciał szamoczącą się na tej stromej powierzchni. Mężczyzna przekręcił się na nią by spróbować przygnieść ją swoim ciałem ale wiła się jak piskorz, wyrywając mu się wielokrotnie. Złapał w końcu jej drobne nadgarstki i przez chwilę trwali tak próbując swych sił, przez moment spoglądali sobie w oczy, widział w nich złość i determinację, nie chciała mu się poddać i gotowa była walczyć dalej. Jej usta lekko otwarte łykały powietrze wydzierane przez ciężar jego ciała. Gabriel nie czuł już walki a tylko ciało kobiety które poruszało się pod nim, a gwiazdy szeptały do niego nadal swoją pieśń. I wtedy ją pocałował, nie myśląc o tym że może skończyć ze sztyletem w gardle, że może właśnie zyskał zapiekłego wroga, że elfka mogła mieć rację i ktoś nadal czyhał na nich właśnie w tej chwili. Pragnął tylko jej ust. Ona jednak jeszcze przez chwilę wyrywała się i szamotała, gwałtownie jednak stygnąc i uspokajając się, gdy w końcu buntownicze ruchy ustały całkiem. Jak by i ona dopiero teraz to poczuła. Usta elfki odpowiedziały mu niepewnie i powoli, ale przyłączyły się do jego własnych, a paluszki jej dłoni otworzyły się delikatnie niczym kwiat o poranku. Gabriel nie chciał już nic więcej, splótł swe dłonie z jej własnymi, nie próbowali już walczyć ale raczej wejść w jeden rytm przeznaczony tylko dla nich, do których ich ciała próbowały się dopasować. Czuł powoli wzrastającą siłę która niszczyła jego zasady i reguły niczym zamki z piasku. Wiedział że nie powinien i może to właśnie pchało go jeszcze bardziej do przodu, może dlatego właśnie czuł że spija z jej warg odrobinę tego szaleństwa które razem dzielili. Jej uwolniona dłoń pieściła jego nagie plecy a on w odpowiedzi zaczął lekko głaskać jej długie ucho, ich usta niespokojnie nie pozwalały sobie nawet na najmniejszy oddech by nie uronić ani odrobiny z tego pożądania które w nich wezbrało. Jej dłoń delikatnie błądziła po jego plecach badając powoli jego skórę, gładząc jeszcze rozgrzane ciało, gdy jego palce przesuwały się po jej twarzy, po jej długich uszkach które tak go zawsze tak fascynowały. Mężczyzna przerwał jednak w końcu tą pieszczotę pozwalając im znów złapać trochę powietrza ale przede wszystkim po to by spojrzeć na jej twarz mającą określić czy zostanie ukarany czy nagrodzony za swoja bezczelność. Wtedy jednak jej wzrok uciekł gdzieś w bok, uciekł od niego jak i jej dłoń, która opadła miękko na dach. Łapała oddechy coraz spokojniej wciąż jakby nieco zaskoczona tym co się stało. Gabriel poczuł się jak by popełnił jakieś świętokradztwo pozwalając sobie jednak na jeden krok za daleko. Uspokajał się powoli przyglądając się tej łabędziej szyi, ustom które całował jeszcze chwilę temu tak szaleńczo, jej oczom utkwione gdzieś z boku w nicości nocy. Zsunął się z niej i położy całkiem obok niej, nadal trzymał jej dłoń o czym zdał sobie sprawę dopiero po chwili, ale nie miał zamiaru jej puścić. Ona jednak wyszarpnęła dłoń po chwili nie zostawiając mu żadnych złudzeń. Dyplomata nie potrafił znaleźć słów, nie wiedział co robić gdy serce nadal szaleńczo łopocze w piersiach a umysł mówi że dość już nabroił i napsuł. Zaczął więc opowiadać o tym co się stało z nim od czasu gdy ona zniknęła, opowiedział jej nawet te fragmenty które pominął w rozmowie z resztą grupy, jak by nie miało znaczenia dla niego czy cokolwiek zostanie kiedyś użyte przeciwko niemu. Nie robił z siebie ani bohatera ani nieudacznika poszukującego wsparcia. Zwykła historia która mogła nie mieć szczęśliwego zakończenia. Nie pytał jej o nic, ani o to co robiła gdy zniknęła ani o to co się właściwie przed chwilą stało. Słowa same płynęły z jego ust w nieskończonym potoku zdań. Wydawało się że nigdy nie skończy, bo choć to były tylko chwilę z jego życia, kilka dni zaledwie to ubrane tak by przekazywały wszystko to co i on widział lub czuł. Zamilkł w końcu jednak obracając się by na nią spojrzeć, nie miał pojęcia właściwie co się teraz działo, czemu to wszystko wydawało się być ułożone z puzzli w których brakowało kilku kawałków a on ich właśnie szukał. Lairiel usiadła na pięcie, a kolano drugiej nogi podciągnęła do piersi. Zaśmiała się, rozczesując palcami włosy, jakby chciała upewnić się że są za uszkiem.
- Tak, to ja złamałam nos burmistrzowi, ale należało mu się...
- … należało mu się. - Gabriel odpowiedział również śmiechem na tą rewelację gdy obydwoje wypowiedzieli dokładnie to samo . Zdziwiony nieco ale nadal roześmiany dodał tylko.
- Dziwne że nie zostały mu żadne ślady po tym.
- Wiem że nie ma, śledziłam go i wtedy zobaczyłam jak...
Elfka opisała mu całą sytuację z burmistrzem, wróciła jeszcze do wcześniejszego poznania Arona i zwiedzenia jego domu. Na moment jej opowieść zatrzymała się jak by Lairiel zastanawiała się czy ukryć czy powiedzieć mu sekret swoich dokonań, zamiast jednak kontynuować wyjęła obraz który ukradła z domu Arona i który miała w plecaczku, był mały w stalowej ramce a jego szybka została zbita, zapewne podczas ich wspólnego kotłowania się na dachu.
- Niech to.. - burknęła pod nosem i wysypała pokruszone szkło odsłaniając twarz dziecka.
Wspomniała że w zasadzie nie jest pewna czy część z tego co tam widziała nie było sprawką jakiegoś narkotyku. Dwa Arony to było o jednego za dużo, a może nawet o dwóch. Gabriel pokiwał głową ale nie odzywał się, milczał cały czas wpatrując się w nocne niebo. Na deser opowiedziała mu jak trafiła do apartamentu półdemona, nie szczędząc szczegółów.
- Ten zapach o którym mówiłeś, to pewnie różany olejek do kąpieli. - elfka nachyliła nos do ramienia i powąchała się, przez dłuższą chwilę niuchając zapach olejku. Przez chwilę milczała, by w końcu spojrzeć na niego z ukosa.
- Nie będę zgrywać przy Tobie niewiniątka - rzekła w kontekście do świeżej jeszcze opowieści o ostrzu na szyi półdemona - ale i ty nie jesteś tym za kogo się podawałeś, więc chyba Ci to nie przeszkadza.
Gabriel wzruszył tylko ramionami bo faktycznie mu to nie przeszkadzało, nie miało teraz dla niego znaczenia kim była ta kobieta kiedyś, czym się zajmowała i co musiała zrobić by przetrwać w swoim świecie. Milczał bo łatwiej było mu się skupić i zapamiętać wszystko co mu opowiedziała. Nie odzywał się gdy taiła coś przed nim bo to była jej opowieść i mogła ukryć tyle ile miała ochotę. Zastanawiał się chwilę co właściwie mógłby odpowiedzieć na takie pytanie. Choć ostatnio prawda była po jego stronie, to niektóre sprawy nigdy nie powinny ujrzeć światła dnia, on wiedział o tym doskonale.
Tymczasem podczas gdy on mówił, elfka położyła się na boku, bawiąc pierścionkiem który co chwila zakładała i zdejmowała, pojawiając się i znikając.
- Jestem w stanie zrozumieć pojęcie konieczności. Nigdy nie byłem dyplomatą i tak jak ty ukrywasz się pod osłoną niewidzialności ja przybieram inne twarze, takie które zignorujesz i zapomnisz o nich odwracając się do nich plecami. Uczono mnie kraść, zabijać i kłamać, nie koniecznie w tej kolejności. - w czasie gdy mówił drowka położyła się na boku, bawiąc pierścionkiem który co chwila zakładała i zdejmowała, pojawiając się i znikając. irytowało go to trochę ale pewnie to był jej czas by zabawić się jego kosztem teraz.
- A która z tych twarzy mnie całowała? - zapytała spokojnie, nie przerywając zabawy pierścieniem, zmieniając tylko tempo zakładania go na palec.
- Nie było żadnych masek, byłem tylko ja. - Złapał jej dłoń gdy próbowała nałożyć pierścień na palec by ponownie zniknąć. Zwyczajnie chciał spojrzeć na nią a ona odbierała mu tą niewielką przyjemność.
- Dziś chciałem odrobinę zapomnieć, jutro to wszystko wróci, ale dziś, ta noc jest piękna, choć cisza przytłacza, nie takie miasto pamiętam. Chodźmy do mnie, opowiem ci o naszych miastach. Mam nadzieję że lubisz wino.
Przez chwilę elfka przyglądała się w ciszy jego dłoni która powstrzymywała ją przed zabawą pierścionkiem. Zaraz jednak słuchając go uniosła brew i zapytała.
- Zapomnieć się? I może ja mam Ci w tym jeszcze pomóc?
Gabriel wstał i przeciągnął się. Odwrócił się do elfki i przykucnął przed nią. Nastrój jak by gdzieś uleciał wraz z zimnym powiewem wiatru.
- Nie wiem czemu liczyłem na to że to byłaś Ty skryta pod niewidzialnością na ulicy. Nie wiem czemu przesiedziałem w tej bibliotece czytając o drowach, czemu chciałem się dowiedzieć więcej o ludzie z którego pochodzisz. Czemu ucieszyłem się że jesteś tutaj ze mną na tym dachu. Czemu chciałem jeszcze raz spojrzeć w rubinowe oczy od momentu kiedy pierwszy raz je zobaczyłem. Nie wiem czemu wydaje mi się że jesteś ulepiona z innej gliny. - Nie był zły, po prostu poczuł jak by nagle musiał jej to wszystko powiedzieć. Lairiel uniosła nieco ku niemu twarz, z figlarnym uśmieszkiem. Oparła się wygodniej na dłoniach i szepnęła.
- Nie sypiam z ludźmi.
- Nikt nie powiedział że będziemy spać - uśmiechnął się do niej w odpowiedzi przekornie. Nie wiedział czemu choć już był gotów zwyczajnie odejść nadal tu siedzi, miał ochotę spędzić z nią dużo więcej czasu, nawet jeśli tylko on miałby mówić. Przygryzł lekko wargi nadal czując dotyk jej ust. Ona zaś prychnęła pod nosem, rozbawiona czymś co tylko kobiety potrafią pewnie pojąć.
- Jesteś bezczelny. - powiedziała spokojnie, dalej bawiąc się pierścieniem, lecz w pewnym momencie nie pojawiając się z powrotem. Człowiek uśmiechnął się szeroko, czuł się dobrze w tej grze, wiedząc doskonale że nie mogła spotkać na swej drodze takich mężczyzn jak on, nie tak to wyglądało u drowów. A tutaj na powierzchni każdy pewnie gotów był jedynie utoczyć jej krwi. Nie mógł już się odwrócić i odejść, dla niego było już na to dawno za późno.
- Więc zostały mi tylko te miękkie usta o których nie będę potrafił zapomnieć... - wyciągnął dłoń powoli by sprawdzić tylko czy ona nadal tam jest, czy odeszła jednak używając swojej magi. Był więc mile zaskoczony gdy jego dłoń napotkał na miękki opór jej nóżki opiętej dziwnym materiałem. Czuł się jak by odkrył coś naprawdę cudownego gdy dłoń powoli i delikatnie sunęła w górę po śliskiej powierzchni kostiumu, gdy lekko badał zarysy jej ciała, pochylając się nad nią spokojnie i powoli. Dziwne uczucie gdy dotykał powietrza mającego formę, gdy jedyne co mógł zrobić to wyobrazić sobie jej sylwetkę, jej kształty i pomagać sobie dłonią. Palce dotarły do biodra i sunęły nadal ku górze, po linii tali i ramieniu, by swobodnie i niepowstrzymanie dotrzeć do jej szyi, gdzie jego palce swobodnie mogły tańczyć na nagiej skórze tak aksamitną w porównaniu do materiału jej stroju. I znów leżał przy niej gdy palcami lekko zaczesywał jej włosy za długie uszko, żałując że nie może zobaczyć jej twarzy, mógł z niej przecież tyle wyczytać a tu czuł się trochę oszukany, jak by to ona miała dyktować warunki tego spotkania. Wszystko odbywało się powoli i z namaszczeniem, odnalazł dłonią jej usta lekko otwarte, by chwilę potem poczuć jej ząbki delikatnie kąsające jego palce. Przytrzymał lekko jej podbródek i przysunął swoją twarz, czuł jej ciepły oddech na swoich ustach, mogła zobaczyć jak powoli oblizał usta, i jak delikatnie jak by była czymś niezwykle kruchym dotknął jej warg swoimi. Ich oddechy przez moment wymieszały się, by zniknąć w delikatnym pocałunku jakim się obdarowywali.
- Gabriel ty draniu... - Mężczyzna usłyszał tylko że się poruszyła, a jej oddech nie rozbijał się już o jego usta.
- Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek tutaj Lairiel - roześmiał się cicho jak by starał się nie zniszczyć tego cudownego momentu jaki dzielili.
- Nigdy nie liczyłem na to że będzie mi dane spotkać taką kobietę jak ty. - Wyszeptał słowa w jej stronę, przeszkadzało mu trochę że mówił jak by do dachu ale jego dłoń którą nadal dotykał jej twarzy upewniała go że tak nie jest. Głaskał delikatnie jej uszko, badając jego zarysy, jak by próbował narysować obraz ale póki co tworzył zaledwie szkic. Lairiel w odpowiedzi odgięła lekko szyję, poddając pieszczotom jego palców jej szpiczaste uszko. Po chwili wyszeptała.
- A więc co z tym winem?
- Czeka na nas. - jego twarz wydawał się mówić wszystko, spojrzenie które nie mogło jej dostrzec a jedynie łaknęło jej widoku. Gabriel który uważał się za zdobywcę musiał przyznać ze został rozegrany doskonale, wiedział że mogła go prosić o tak wiele. Znał doskonale zasady gry i wiedział że przegrywa. Dłonią przesunął by ująć jej rękę i po tym jak sam się podniósł pomóc i jej wstać. I czy znów przypadkiem, czy celowo bo po tym człowieku można się było spodziewać wszystkiego, pociągnął ją odrobinę za mocno tak że wpadła na niego a on złapał ja mocno w tali by się nie przewrócili. Tulił ją tak do siebie przez kilka uderzeń serca ale wypuścił w końcu prowadząc nad krawędź dachu.

***


W każdej balladzie miłosnej jest miejsce na gorące uczucie dwojga kochanków tak kwieciście zawsze opisywane przez każdego barda. Ileż para niesie w sobie pragnień i emocji tylko widząc swego ukochanego. Pomija się jednak ten drobny fizyczny element który przecież mógłby popsuć idealne wyobrażenie czystej miłości. Czy to prawda jednak, czy skłamał by ten gdyby widział tą zakazaną parę która jednej nocy zapragnęła się tak bardzo że złamał zasady wpajane im od dziecka, w których dorastali i dla których żyli tak długo. Może to było pożądanie które pchnęło ich w swoje ramiona, może to była samotność jaką czuli obydwoje w tym momencie, a może jednak Gwiazdy trzymając się jakiegoś scenariusza splotły ich ścieżki ze sobą by dać im odrobinę wytchnienia. Bo obydwoje otoczyli się namiętnością biorąc i obdarowując się dotykiem i pocałunkami. Ich ciała uczyły się od siebie nawzajem tego czego żadne z nich nigdy wcześniej nie zaznało. Przyjemność które niosły słowa i zapomniane doznania, bliskość rozpalonych żądzą ciał. Człowiek z powierzchni nie nawykły by klękać i korzyć kark przed słabszymi oraz mroczna elfka przyzwyczajona do uległości mężczyzn i ich bezwarunkowego posłuszeństwa. Starli się i złączyli przez tą jedną noc wybijając własny rytm oddechów i serc, ofiarowując sobie szaleństwo i rozkosz ale też i ciepło bycia razem. Bo jakich by poeta słów nie użył ona zasnęła bezpiecznie wtulona w jego ramiona.

***

Gabriel głaskał ramię swojej kochanki gdy ta spokojnie unosiła swoją nagą pierś wtulona w niego. Wydawała się być taka niewinna i spokojna w porównaniu do żywiołu którym potrafiła się stać. Bał się myśleć o poranku i co ze sobą przyniesie. Prawda o tym co się stanie dotrze do nich wraz z pierwszymi promieniami słońca. Dyplomata pragnął by ta chwila nigdy nie nadeszła, by ona spała przy nim i zbudziła się a on mógł powiedzieć że nic się nie zmieniło. Wiedział jednak że to tylko mrzonki i takie historie dzieją się tylko w bajkach. Albo zapomną o sobie i nigdy nie przyznają się przed sobą że ta noc miała miejsce albo zwyczajnie jeśli zostaną do tego zmuszeni będą się unikać lub udawać że są tak samo obcy dla siebie jak byli przed zapuszczeniem się w tą przedziwną puszczę. A może, tylko może... Gabriel sam uśmiechnął się na myśl że mógłby poddać się emocjom tak dalece. Najprostszy sposób by wydać na siebie wyrok śmierci to powiedzieć innym że na kimś ci zależy. Oblizał wyschnięte wargi, nadal czując w ustach smak jej ciała. Elfka nagle zaczęła poruszać się niespokojnie jak by to co sen był równie niebezpieczny jak rzeczywistość która ich otaczała. Mężczyzna przyciągnął kobietę mocniej do siebie oplatając ją ramionami i szepcząc cicho ciepłe słowa. Wiedział że tak właśnie powinien teraz zrobić, że chciał ja chronić nie tylko przed snami przynoszącymi koszmary ale i przed tym co mogło nadejść za dnia. Uśmiechnął się do siebie uświadamiając sobie że oto pragnie chronić zabójczynię, która do tej pory sama doskonale dawała sobie ze wszystkim radę. Mógł wstać i uciec od niej dając jej wybór tego co się stanie, sęk w tym że nie chciał jej opuszczać i pragnął być z nią jak najdłużej. Pokręcił przecząco głową, to i tak już się za daleko posunęło, krasnolud na pewno ich słyszał i rano padną pytania na które Gabriel musi znaleźć odpowiedzi już dziś. Kłamstwa znów wkradały się by budować prawdę którą usta niedługo wypowiedzą na głos. Mężczyzna wstał i nałożył tylko spodnie, posprzątał pokój nieco by zająć się czymś i odgonić myśli. Wyszedł na chwilę na dół by napalić w łaźni i przygotować wodę na kąpiel, której Lairiel za pewne zechce zażyć gdy się przebudzi. Powoli z ociąganiem przygotował dla niej lekkie śniadanie i z powrotem wszedł na górę widząc jak szarość dnia powoli ogarnia na powrót jego świat.

Kata 09-07-2011 00:15

Nieznane miasto w Zimnej Puszczy



Wietrzyk cicho dzwonił jej w uszach, muskając popielatą skórę miękkim chłodem. Przewijał się ciągnąc za sobą włosy i ślizgał po wyjątkowo gorących policzkach gdy stała, tak blisko niego. Jak na zimną morderczyni z podmroku jej czerwone oczy biły wyjątkową dziecinną niepewnością. Nie uciekała od niego ani o krok lecz stała spięta jakby badając czy każdy kolejny dotyk nie sprawi jej niespodziewanego bólu.
Nie miała pojęcia czemu pozwoliła namówić się na wspólne wino, na jego pieszczoty i te lubieżne spojrzenia brązowych oczu Gabriela. Czym sobie na to mógł zasłużyć tak nierozważny mężczyzna? Lairiel okłamywała się gdzieś w głębi serca że to tylko taka intryga i zabawa, że człowiek nie ma innej przyszłości niż służba jej. Rzeczywiście od dawna była samotna, ale to nie tłumaczyło wszystkiego. Nie powstrzymywała go w żaden sposób, sama pozwalając by ten chłodny wieczór robił się z każdym oddechem coraz cieplejszy. Szaleństwem czy odwagą było gdy ją pocałował? W tej chwili niewiele ją to obchodziło, ta pewność siebie i chęć podejmowania ryzyka była tym co się jej w nim podobało. Był inny niż jej niewolnicy z podmroku, przestraszeni i robiący wszystko z przymusu, miał własną wolę. Kiedyś jej znajoma opowiadała że kobiety tej rasy są tak płochliwe jak szczury, zaś mężczyźni nie nadają się do niczego w łóżku. On się taki nie wydawał, był pewny swego i nie bał się próbować po to sięgnąć. Jak właśnie za jej dłoń, ciągnąć Lairiel do krawędzi dachu.

- Pozwól że wejdę pierwszy.

Powiedział i opuścił się wchodząc przez okno do środka swojego pokoju. Nie było w tym żadnego czaru i subtelności, może troszkę tego jej zabrakło, ale czego mogła oczekiwać po człowieku? Wygnała z głowy te myśli i niezrażona specjalnie podeszła by zejść zaraz za nim.
Przyklęknęła na jedno kolano i już miała schodzić gdy poczuła się troszkę słabiej. Myśli kotłowały się gorąco, a policzki zazwyczaj szarej, popielatej barwy rozkwitły rumieńcem.
Gabriela nie było już na górze więc mogła przejechać delikatnie palcem po wargach wciąż zaskoczonych tym co uczyniły. Tej nocy pierwszy raz pocałowała człowieka, a wspomnienie tego było dość ekscytujące, wystarczająco by rozproszyć zazwyczaj czujną kobietę.
Zmieszała się nieco z jednej strony żałując że przez całe życie była we wszystkim nadmiernie ostrożna tracąc z niego tak wiele, tak wiele z prawie stu siedemdziesięciu lat swojego wiecznie ciężkiego życia. Z drugiej strony czy żyłaby jeszcze gdyby w swoim rodzinnym, legendarnym z panujących tam zasad mieście pozwalała sobie na więcej wygód?
Teraz jednak już tam nie była, spętana w zagmatwanej polityce czarnego miasta i ta myśl sprawiła że poczuła się szczęśliwa, choćby przez tą krótką chwilę. Gabriel poruszył się na dole, a pod stopami zaskrzypiała mu podłoga wybudzając elfkę z zamyślenia. Uśmiechnęła się do siebie i wyciągnęła swoją drobną linkę.




Koniec sznura, niczym waż uniósł się i rozwinął z jej dłoni sunąc w powietrzu tam gdzie wodził wzrok elfki. Powędrował w górę, a potem w dół, wślizgując prosto przez okno i zatrzymując wewnątrz pokoju. Okryta czarną rękawicą dłoń dziewczyny musnęła linkę po jej długości, a ta ani drgnęła, naprężona niczym stal. Lairiel chwyciła się niej, ujmując stopami i wtulona w ten magiczny przedmiot zjechała powoli, po łuku wprost do pokoju Gabriela. Okręciła się przy tym kilka razy i miękko stanęła na podłodze rozglądając ciekawie po wnętrzu, zaś linka sama, zaczęła posłusznie zwijać się na jej otwartej jeszcze dłoni.

Gabriel rozpalał właśnie świece rozpraszając mrok i tworząc magiczną atmosferę ich spotkania. Nagłe rozbłyski światła, choć drobne, sprawiły że drowka musiała odwrócić na chwilę wzrok przyzwyczajony do wiecznych ciemności, rozpraszanych tylko od czasu do czasu. Płomienie drgały przy otwartym oknie, budząc na ścianach taniec cieni, niespokojnie mknących po ich sylwetkach i twarzach. Zmieszała się nie wiedząc czy nie powinna tylko omamić i wykorzystać tego mężczyzny, bo w końcu wciąż był czas by się wycofać. Ciekawość jednak wygrała, a ona zdecydowała się zagrać w jego grę i pozwolić sobie na jeszcze więcej. Podeszła powoli w jego stronę uwodzicielskim krokiem i odebrała mu z rąk puchar wina, a on minął ją tylko uśmiechnięty lekko zahaczając dłonią o talię kobiety i przeciągając po niej. Przez chwilę, gdy stał zwrócony plecami elfka obiegła wzrokiem pomieszczenie. Było ono małe, proste i typowe, jednak utrzymany był tu względny porządek. Na łóżku leżała wypchana skórzana torba i niewielki, stary notatnik które choć teraz nie interesowały elfki to zostały już wpisane na listę „na potem”. W tej chwili romans był ważniejszy.
Gabriel zamknął okno i zaciągnął okiennice, odwracając się, a płomienie nadały jego twarzy tajemniczego wyrazu. Wzniósł kielich, wypowiadając toast.

- Za Ciebie Lairiel, abyś w tym przedziwnym miejscu znalazła to czego naprawdę szukasz.

- Skąd pewność że czegoś tu szukam? – zapytała zaciekawiona z tajemniczym, trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy i podeszła kilka kroków aż stanęła zaraz naprzeciw niego. Nie ufała mu, ani słowom które wypowiedział. Była przecież dla niego obcą osobą, dlatego chociaż wątpiła że wino było zatrute, wolała być ostrożna. Uniosła kielich i skrzyżowała swoją dłoń z jego tak by on pił z jej pucharu, ona zaś z jego, patrząc w głębie jego oczu.

- Każde z nas czegoś szuka… – Rzekł Gabriel w odpowiedzi, upijając łyk wina z jej kielicha i oblizując wargi wyraźnie, jakby chciał pokazać że nie miało ono w sobie nic więcej niż powinno. Upił kolejny, tym razem zbyt zachłannie, oblewając sobie nieco brodę, a jego wzrok mówił jej tylko że powoli doprowadzała go do szaleństwa. Z każdą chwilą zdawała się jeszcze bardziej rozbudzać zmysły, tylko podjudzając go tą nieufnością. Mroczna wiedziała czego chce i nie miała zamiaru poprzestać na tym akcencie.

-Twoja kolej Lairiel.. - Jego głos zawisł w powietrzu gdy podsunął kielich do jej ust. Drowka przysunęła się bliżej, a jej dłoń głaszcząca ramię mężczyzny dotarła wyżej, na kark, muskając go po nim w górę i dół.

- Czego więc Ty szukasz? – Zapytała, nachylając się nieco i całując brzeg podsuniętego przez niego pucharu, sprawiając że czuł na swojej dłoni każdy niespokojny ruch jej ust. Odchyliła nieco jego brzeg pijąc ochoczo wino które jej podawał i otworzyła szeroko oczy nie, a ich spojrzenia spotkały się iskrząc w powietrzu. Uwodziła go stosując dość proste, niewyrafinowane lecz skuteczne sztuczki.

- Może już znalazłem. - Odpowiedział wpatrując się w jej rubinowe oczy, odsuwając na bok ich dłonie i przesuwając palcem po podbródku po którym spływała kropla wina. Podniósł go nieco do góry i powoli ustami spił tą odrobinę która nieopatrznie wędrowała po jej skórze.
Gdy uniósł wzrok, był on wyraźnie cięższy i prosił o więcej. Pocałował ją powoli, wpierw jakby kosztując wina wprost z jej ust, potem już woląc smakować je same.
Lairiel nie obchodziło czy te słowa były kłamstwem, nie wymagała od niego tak wiele, nie teraz. Wciąż wierzyła że to zakazane dzieło którego są autorami może być tylko przelotną historią. Dwa krótkie pocałunki wywołały lawinę uczuć i rządz.
Zabrała swój puchar z jego dłoni i wypiła jego zawartość za jednym zamachem, zaraz odrzucając go na bok by z ostrym stalowym brzękiem upadł na podłogę.
Wino już lekko uderzyło jej do głowy, rozluźniało, pomagało nie stawiać sobie zbędnych przeszkód i ośmielało do czynów których być może bałaby się dopuścić.
Puchar jeszcze zataczał koło na drewnianej podłodze, gdy jej gorący temperament jakby urwał się z wiążących go kajdan. Jej dłonie wiodły po karku mężczyzny, głaszcząc go czule poprzez śliską skórę rękawic, gdy seksowne buciki elfki muskały go po łydce. Nie zdążył nic zrobić gdy wskoczyła na jego biodra oplatając go niczym pająk swą ofiarę i chwytając się mocno. Żadne z nich nie chciało się zatrzymywać, jakby wszystko miało przepaść zaraz, za chwilę i każdy moment był ostatnim który mieli dla siebie. Nachyliła się całując go w szyję, a on czuł jej niespokojny oddech, wciąż subtelny choć coraz bardziej dziki dotyk jej dłoni i muskające go stópki. Kilka spragnionych cmoknięć przerwał jej słodki, figlarny głos.

- Nie kochałeś się nigdy z taką jak ja? – Zapytała w międzyczasie kolejnych pocałunków ciągnąc lekko ząbkami za jego wargi i odginając nieco w tył swoje uszka. – Nigdy nie zapomnisz tej nocy…


Wtedy ostatni jego upór pękł poddając się czarowi elfki. Czuła jak jego dłonie suną po jej zgrabnych nogach, docierając do opiętych skórzanym kostiumem pośladków i zaciskają na nich drapieżnie chwytając niczym swoją własność. Miał silne ręce, znacznie silniejsze niż na początku sądziła. Przyglądała się jak wodził wzrokiem po jej skrytym za cienkim materiałem biuście, jak drżą mu usta zagubione w tej niezwykłej sytuacji i podobało się jej to.

- Nigdy z taką jak Ty… Lairiel. – Wyszeptał jej imię w czarujący, pełen oddania sposób nim odwrócił się i znienacka mocno przyparł ją do ściany. Elfka jęknęła cicho, kończąc gorącym westchnieniem bo jego zadziorność i walka o to kto dominuje sprawiała jej wiele satysfakcji. Gabriel zaś nie próżnował, a jego dłonie przesunęły się po talii elfki zatrzymując dopiero na biuście i mocno go łapiąc. Jej wzrok lekko odurzony atmosferą i cięższym powietrzem które płonęło razem z otaczającymi ich drobnymi świecami wpatrywał się wprost w jego pełne pożądania oczy. Przez chwilę poczuła się jak jego własność ale nie przeszkadzało jej to bo wiedziała że zaraz to ona pokaże pazurki. Przez chwilę głaskała go po uchu tak zabawnie mniejszym od jej własnego i badała dłońmi dość niezwykłe kształty jego twarzy, tak różne od elfich. Coraz bardziej go pragnęła. Spojrzała na dotykane przed chwilą przez jej dłonie wargi mężczyzny i połączyła się z nim w namiętnym głębokim pocałunku gdy ich języki splotły się tańcząc lubieżnie, wymieniając miłosne doświadczenia ich ras.

- Nie zapomnimy tej nocy… - Potwierdził pomiędzy jednym a drugim zetknięciem ich ust jakby dopiero teraz był tego pewien. Jego pocałunki schodziły po jej aksamitnej skórze w dół, na szyję, wpijając się w nią by zaraz delikatnie przygryźć.
Brakowało jej tego, nawet nieco za bardzo, pozwalając na tyle ustępstw że zaczęła się w nich lekko gubić. Przymrużyła oczy i odchyliła się nieco do tyłu, opierając dłonie w górze o ścianę i oddając mu całkowicie. Jego silne dłonie błądziły po jej ciele jakby wreszcie odnalazły upragnione źródło na dalekiej pustyni, pragnął jej tak bardzo że mogła być pewna iż nie ma w głowie nic innego. Nie musiała obawiać się że wykorzysta ten moment by ją skrzywdzić, czuła to. Jego pieszczoty nagle ustały, a ich spojrzenia spotkały się.

- Musisz mi tylko powiedzieć jak zdjąć z Ciebie ten kostium, bo inaczej go zerwę… – wyszeptał jej do ucha, na co ona uśmiechnęła się odpowiadając słodkim, figlarnym głosem.

- Nie możesz… Mam go jeszcze z domu. – dotknęła jego dłoni i ostrożnie naprowadziła go na ukryte wiązania jej stroju.

- Pamiątka... nie chciałbym jej uszkodzić - Odpowiedział choć jego spojrzenie i ruchy mówiły że może nie okazać się tak delikatny jak obiecywał. Pierwsza pętla padła szybko, a on już zabierał się za następną, przemyślnie ukrytą, i każdą kolejną luzując napięty materiał okalający jej ciało tak dokładnie. Chciał ujrzeć to co się pod nim skrywało, aby dłonie podyktowane chciwością tego co odkryły do tej pory szukały dalej wiązań kostiumu na jej ponętnym ciele. Poczuła chłód powietrza uderzającego o jej dekolt gdy odrzucił na bok czarny, matowy materiał odsłaniając opięty białym, koronkowym stanikiem biust. Wyswobodził ją z góry skórzanego stroju, upuszczając go zaraz na podłogę. Jej pełne piersi utrzymały uwagę mężczyzny tylko na chwilę, dopóki nie dostrzegł ukrytego wcześniej, wymalowanego na skórze mlecznej barwy tatuażu o ostrych liniach. Ciągnął się on aż do biodra gdzie chował za resztą kostiumu który na niej został.


Dotknął go, sunąc po nagiej, gorącej skórze dłonią i badał z fascynacją każdy centymetr sztuki jaką zostało upiększone jej ciało. Nachylił się bardziej, zerkając z boku na jej talię i dostrzegł drugi tej samej barwy tworzący przepiękne wzory na jej lędźwiach.
Nie zdążył się mu dokładnie przypatrzeć gdy Lairiel ukąsiła go delikatnie w szyję, przypominając o swojej obecności. Postawił ją na chwilę na ziemi rozwiązując kolejne pętelki i wsuwając dłonie za linie jej obcisłych skórzanych spodni wprost na gołą skórę jej pośladków. Zdejmował resztę jej kostiumu centymetr po centymetrze, odsłaniając jej zgrabne nogi i pozostawiając już w samej delikatnej, białej, koronkowej bieliźnie.
Elfka przez chwilę poczuła się zupełnie bezbronna, zdana na jego łaskę. Uniosła wzrok ku jego oczom dostrzegając jak mężczyźnie od jej widoku kręci się w głowie. Była piękna i subtelna w każdym ruchu, lecz potrafiła być też dzika i niepowstrzymana niczym morski sztorm. Była kimś do kogo nie miał praw.

- Pragnę Cię Lairiel… – Powiedział z trudem, po czym nachylił się do jej uszka i szeptał świństewka. Mówił wszystko, jaka jest kusząca i co chce jej zrobić, nie miał żadnych oporów by używać słów które podsycały jeszcze bardziej to czym karmiły się ciała. Przy tych słowach jej wzrok uciekł gdzieś na sufit, a usta uśmiechnęły się wesoło. Gabriel wykorzystał to by znów ją pocałować, a jego usta choć zachłanne, nie traktowały tego jedynie jak przystawki. W każdy pocałunek wkładał całe swoje serce doprowadzając elfkę do euforii, a że nie była grzeczną dziewczynką nachyliła się do niego odwzajemniając równie gorącymi słowami jak jego poprzednie, delikatnie rozbijające się na uchu mężczyzny.

Cofnęła się zadowolona, pewna i uśmiechnięta dumnie, wodziła wzorkiem szukając jego oczu. On natomiast śledził linie jej tatuaży, próbował uchwycić szczegóły skrywane za jej delikatną bielizną nim mruknął gardłowo, niczym tygrys który zaraz skoczy na swą ofiarę. Elfka złapała niespokojnie oddech gdy jego dłonie chwyciły pasa spodni, ściągając je i obnażając go całkiem przed nią. Nie ukrywała ciekawego spojrzenia, w końcu pierwszy raz miała okazję przyjrzeć się z tak bliska temu co może zaoferować jej ludzki kochanek i choć widok był dość imponujący to spojrzenie elfki przez chwilę zdradziło że nie jest pewna tego do czego to wszystko zmierza. Zawahała się, lecz wtedy on przyparł ją ponownie do ściany uciszając wszystkie niepewności. Spodobało się jej to więc mruknęła seksownie, zadowolona i uśmiechnięta gdy jej oddech drżał bo nie potrafiła już maskować tego jak na nią działa. Udawać że w pełni kontroluje sytuacje. Wtedy Gabriel wyszeptał kolejne słówka wprost do jej uszka, szczypiąc je wargami.

- Chcę byś krzyczała we wszystkich językach o tym że chcesz jeszcze.... - Szeptał delikatnie głaszcząc jej skórę i dając jej coś czego nigdy nie doświadczyła. Okazywał jej szczerą czułość.

Teraz, gdy jej ubrania leżały niezgrabnie na ziemi, a długie, białe włosy spływały po nagim ciele poddającym się jego chłodnym dłoniom elfka czuła każdy dotyk po stokroć silniej. Gdy pieszczotliwie dotknął jej długiego uszka trafił w dziesiątkę, a ona uniosła twarz, mrużąc oczy w ogarniającym ją podnieceniu. Jęknęła cicho, niepewna czy bardziej szczerze czy na zachętę dla niego. Wsunęła dłonie na jego plecy, wbijając w nie pazurki, przeciągając po nich i zostawiając czerwone pasy na skórze podobnie jak kocica, która nie patrząc na ból okazuje swoje zadowolenie.
Gabriel też nie próżnował a jego dłonie błądziły po całej jej sylwetce jakby odkrywały ją na nowo. Poczuła wilgotny oddech na swoim uchu, poczuła jego wilgotny języczek oraz kąsające ją wargi. Zamknęła oczy, z podniecenia dysząc lekko przez odsłonięte nieśmiało ząbki, a jego usta od razu to dostrzegły i zamknęły się na jej własnych lubieżnie ocierając. Dotyk jego dłoni nie omijał ani ukrytych pod stanikiem piersi, ani cienkiej linii jej majteczek sprawiając że rozgrzana już Lairiel nie mogła czekać dłużej. Uniosła jedną z nóg na jego biodro, łapiąc się Gabriela i przyciągając bliżej do siebie, nim krzyknęła wręcz rozkazując mu by dłużej nie zwlekał. Dała mu przedsmak tej niecierpliwości by zaraz odwrócić twarz i wtulić policzek w ścianę, jakby czekając na jego kolejny krok. Lubiła grać na emocjach, tych najsilniejszych które sprawiały że świat nabierał kolorów.

Usta drowki zadrżały, rozchylając się lekko gdy dotyk mężczyzny niespodziewanie sięgnął jej najdelikatniejszego skarbu, odsuwając na bok linię zasłaniającej go bielizny. Nie wiedziała już jak mocno wodziła dłońmi wbijając w niego pazurki, bo gdy głaskał jej popielatą skórę przyjemność na chwilę kompletnie zamroczyła elfkę. Jego palce dotknęły drobnego srebrnego kolczyka na co kobieta tylko uśmiechnęła się wyraźniej. Sprawiła go sobie jeszcze w Guallidurth i choć jak na standardy tego miasta nie był niczym wyjątkowym to był właśnie w jej guście. Mały, ukryty i pikantny, dodający jej więcej osobowości.
Płomienie w ich sercach cały czas podsycały kolejne bodźce, kolejny dotyk gdy dłonią wyłuskał ze stanika jej pełne piersi. Lairiel nie zwróciła uwagi, lecz Gabriel spojrzał zaskoczony gdy poczuł coś co otulało skórę jej biustu. Były to już dość zmarnowane płatki róż które elfka wsunęła za stanik jeszcze gdy była w tajemniczym ogrodzie rezydencji półdemona. Teraz część wpadła w dłonie mężczyzny, a reszta spadła obracając się w powietrzu i wylądowała u ich stóp.

- Różo – Wyszeptał i spojrzał nagle na nią inaczej, ciepło i czule jak by zaskoczył go sam widok delikatnego kwiatu, ale i to że miała go tak blisko serca. Powoli obserwował płatki ale ona nie pozwoliła mu się skupić na tym kruchym aspekcie. Lairiel patrzyła zaciekawiona wprost w jego oczy, nie wiedząc zupełnie o co mu chodzi i nie dostrzegając jego odkrycia.
Nie wyjaśniał nic, tylko wtulił twarz w jej biust, obdarowując go gorącymi pocałunkami, smakując i zaczepiając językiem szczyt jej piersi. Był coraz bardziej odważny nie tylko w pocałunkach, za co nagrodą były jej delikatne całusy spoczywające co chwilę na gładkiej głowie mężczyzny. Zamruczała i prosiła o więcej nim znów zadrżał jej głos.

- Dziś jesteś moim seksualnym niewolnikiem... – szepnęła.

- Nie jesteśmy w podmroku Lairiel, zobaczymy kto komu będzie służył... - wyszeptał w odpowiedzi do jej uszka, zostawiając na nim ślad zębów.

Jego dotyk stał się bardziej natarczywy, tak samo jak napór jego ciała dociskającego ją do ściany. Chociaż rywalizacja o łóżkową dominację jej się podobała, elfka zaniepokoiła się lekko na myśl że mógłby wyrwać się jej spod kontroli co właśnie robił chełpiąc się jej bezbronnym ciałem. I wtedy stało się, a ona aż westchnęła krótko, czując napór jego ciała w nowy, jeszcze przyjemniejszy sposób. Chciała jęknąć, ale się powstrzymała próbując udawać że wcale nie zrobił na niej wrażenia, a wtedy on wciąż spokojny spojrzał w jej oczy i rzekł.

- Niewolnik pieprzący swoją panią... – pocałował ją i mówił między każdym kolejnym zetknięciem ich warg dorzucając kolejne wulgarne, pełne erotyzmu słowo, a ona mogła tylko się mu poddać gdy to mężczyzna zmuszał ją do uległości. Kochali się dziko, szaleńczo pod ścianą, a Lairiel oddała się zupełnie jego sile stając czuła, subtelna i delikatna. Tylko dla niego i tylko w tej chwili, gdy to on wciąż szeptał świństewka z trudem, i przerywanym głosem w rytmie ich rozpalonych ciał. Był doskonałym kochankiem, a wszelkie obawy znikały razem z wypalającymi się powoli knotami świec. Odkąd Lairiel opuściła podmrok nie miała aż do teraz żadnego mężczyzny, a samotny rok i perspektywa uwięzienia w tym zagadkowym mieście z pewnością zadziałały na korzyść Gabriela. Byli wystarczająco głośni by przeszkodzić w śnie reszcie gości karczmy, a noc dla nich dopiero się zaczynała. Teraz ich złączone, lśniące w słabym blasku świec, kontrastujące ciała pulsowały w obustronnej rozkoszy, rozkoszy której brakowało w miejscu wysysającym z gości wszelkie ciepłe uczucia. Jak ktoś mógłby im tego odmówić?

- Gabriel.. zamknąłeś drzwi? – zapytała niespodziewanie Lairiel.

- Jeśli tylko ktoś spróbuje tu wejść zginie. A nikt się nie odważy... Jesteś ze mną bezpieczna Lairiel.... – odpowiedział jej kochanek wyjątkowo pewnie i choć drowka nie do końca wiedziała czy może wyciszyć swoje obawy poczuła się znacznie lepiej choć zaufaniem tego jeszcze nie można było nazwać.

Kata 09-07-2011 00:19

Całe ich szaleństwo nagle zwolniło, a ona pomyślała że to zapewne już koniec nim Gabryś podrzucił ją na sobie upewniając iż wcale tak nie jest. Oderwali się razem od ściany, a ona musiała się go mocniej złapać. Jakby hałasów było mało, Gabriel jednym ruchem dłoni zrzucić całą zawartość stołu na podłogę. W ciemnościach które zapadły był tylko zapach i dotyk, smak i ich spragnione siebie głosy, ale tylko dla niego. Rubinowe oczy Lairiel wciąż widziały każdy szczegół jego cudownego ciała, nawet w zupełnym mroku.
Położył ją na stole, a ona tylko zagryzła wargę z podniecenia, unosząc jedną nóżkę na jego ramię i głaszcząc go paluszkami za uchem. Drugą, ugiętą głaskała po udzie mężczyzny wyciągając ręce wysoko za głowę, wyginając talię w łuk i łapiąc się stołu.
Na Gabriela musiało to zadziałać niczym płachta na byka, a „byk” ten był tak srogi że trząsł całym stołem.
Krzyczała, swym wciąż melodyjnym, elfim głosem gdy brał ją bez żadnych oporów i zahamowań. Gdzieś w głębi duszy szalała za nim, za to jak się sprawdził. Czuła ogarniającą ją rozkosz, drżała z podniecenia nie potrafiąc skupić się na niczym, a jej jęk tylko go o tym zapewniał. Kochał się z nią, zachłanniej i mniej czule niż wcześniej, biorąc to na co miał ochotę i nie przeszkadzało mu to pieścić jeszcze jej obnażonych piersi.
Wygięła się mocniej w łuk i wbiła ślizgające się ostro po drewnianym blacie paznokcie, po czym zmarszczyła brwi i krzyknęła, gdy ciało drżało z przyjemności.

Elfka wyciągnęła wbite mocno w stół palce z których nagle wystrzeliła krótka tęczowa nić uderzając w leżący na ziemi świecznik i rozświetlając go chaotycznie kolorami. Było to proste zaklęcie które jakimś cudem wymsknęło jej się w chaosie rozkoszy i szaleństwie myśli. Straciła orientację, nie wiedząc ani co się dzieje, ani ile czasu minęło. Czuła go jeszcze w sobie, na sobie gdy po chwili położył się na niej, czy może raczej na nią opadł i pocałował, delikatnie i miękko jakby dziękując. Zsunął się z niej opierając zmęczony na stole i głaszcząc dłonią po skórze elfki wyszeptał cicho jej imię.

- Nieźle.. jak na człowieka... – powiedziała cicho, patrząc się na niego dyszącego przy jej piersi.

Udawała niewzruszoną, ukrywając przed nim fakt jak bardzo jej się te igraszki podobały, w końcu nie chciała by pomyślał że ma ją już w garści tylko dlatego że jest dobry w łóżku.

- Niezapomniane jak na elfkę.. - uśmiechnął się z zadowoleniem leżąc tak i spoglądając na jej ciało. Jego oddech uspokajał się ale nadal drżał zapewne na wspomnienie rozkoszy jakiej mu dostarczyła jeszcze chwilę temu. Dłoń błądziła po jej tali w tą i z powrotem jak by czekała na to co nadejdzie dalej, cały czas będąc w pogotowiu, a po chwili dodał.

- Masz przepiękne oczy... warto dla nich złamać nie jedną regułę by tylko spojrzały przychylnie.

Lairiel uśmiechnęła się lekko, gdyż spodobały się jej te słowa, zaś Gabriel uniósł się i pocałował ją delikatnie, powoli, rozpieszczając kolejnymi komplementami.

- Masz tak słodkie usta... zabił bym żeby tylko pamiętać ich smak. - spojrzał na nią jak by te słowa zawierały w sobie ukrytą prawdę.

- Rubiny to kamienie przynoszące śmierć, nie boisz się tego? - zapytała delikatnym głosem, kładąc się na nim leżącym na plecach i spoglądając wprost w oczy mężczyzny.


Jej ciało było gorące i niespokojne, a wciąż nabrzmiały biust miękko oparł się na jego umięśnionej piersi na której położyła też swoje drobne ręce, aby oprzeć tam brodę. Twarz elfki była bardzo delikatna, kobieca i nie przypominała ani trochę wieloletniej morderczyni czy złodziejki. Z rozpuszczonych przez niego włosów sterczały wdzięcznie jej uszka które zdawały mu się nieco odchylić w tył gdy zrobiła zadziorną, ciekawską minkę.
Gabriel błądził ciekawie po skórze jej pleców by jednak lekko zacząć głaskać uszka tak egzotyczne dla niego i działające dziwnie na wyobraźnię. Oddychał coraz spokojniej, ale uśmiech i uczucie spełnienia nie opuszczały go ani na moment. Po chwili milczenia i wpatrywania się w jej oczy gdy wydawało się że ona zaraz wyszepcze słowa irytacji lub ponaglenia odezwał się cicho ale wyraźnie.

- Nie boję sie tego co już jest za mną Lairiel, nie boję się czegoś co nieuniknione... a ryzyko jest warte nagrody. - Jego palce ostrożnie przejechały paznokciem po krawędzi jej uszka lekko je naginając i drapiąc na co ona zastrzygła nim zadowolona.

- A Ty nie boisz się że słaby dyplomata spróbuje posiąść te krwiste kamienie? – dodał po chwili.

Elfka uniosła się i miękko stanęła na podłodze odwracając się, ze swoją nieziemską gracją, i elegancko szła krok za kroczkiem w kierunku łóżka. Kręciła biodrami zalotnie czy to ze względu iż temat jej się nie spodobał i postanowiła odwrócić jego uwagę, czy też zaniepokoiła się i wolała upewnić że do głowy nie przyjdzie mu nic więcej niż ubóstwiać ją tej nocy. W każdym razie to zadziałało bo mężczyzna śledził wzrokiem każdy jej ruch i oglądał uważnie każdy kawałek nagiego ciała który mu eksponowała. Wiedziała że się jej przygląda, że to ona teraz dyktuje warunki, a ta manipulacja sprawiała jej wiele przyjemności.
Idąc przesuwała jeszcze dłonią przez talię, biodro aż do brzegu nagiej nóżki na której to zatrzymała się, głaszcząc powoli z nieukrywaną przyjemnością.

- Moja rasa nie zna strachu... sama stanowię swój los.

Powiedziała podchodząc do brzegu łóżka i odchylając głowę gdy dłoń przesunęła taflę jej śnieżnych włosów na jedną stronę, odsłaniając bardziej drugie, gładkie i aksamitne ramię. Pochyliła się, sunąc dłońmi przez miękkie poszycie łóżka w głąb i doskonale wiedząc jakie widoki mu serwuje. Wślizgnęła się gładko na łóżko i przewróciła kusząco na bok, tuląc policzek w miękką poduszkę gdy mu odpowiadała.

- Ciebie też się nie obawiam Gabriel, zbyt Ci się podobało abyś mógł sobie pozwolić stracić szansę na kolejny raz...

On milczał, jakby zbity z tropu, a może rzeczywiście go przejrzała.

- Wytrzymałe mają tu stoły - dodała drowka chichocząc i zmieniając temat, na co on uśmiechnął się tylko i przesunął dłonią w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą leżała. Podniósł się i nogą roztrącił sprzęty rozrzucone na podłodze, powoli podchodząc do łóżka. Lairiel obserwowała go z zaciekawieniem wciąż badając i poznając.

- Łóżka są ponoć jeszcze solidniejsze choć nie miałem jeszcze okazji wypróbować ale skoro kładziesz sie już spać to może tylko ukołyszę Cię do snu... ? – zapytał z uniesionym kącikiem ust, a elfka zachichotała cicho, przeciągle troszkę niczym wiedźma i usiadła subtelnie. Nim nastanie świt miała w planach jeszcze poskromić troszkę nabrzmiałe ego tego ogiera.

- Nie tak prędko kochanie, noc jeszcze młoda... - wyciągnęła dłoń i zaprosiła go do siebie paluszkiem. Jej uśmieszek i pewny swego wyraz twarzy potęgowały długie rzęsy, spod których przyglądała się jego zbliżającej się sylwetce.

- Kładź się - Powiedziała kuszącym głosem i przejechała pazurkami po pościeli zaznaczając mu jego miejsce.

- A nie potrafisz grzecznie poprosić? Już Ci chyba powiedziałem że nie jesteśmy tam na dole, tu troszkę inaczej to działa.... - nie ruszył się ani trochę jak by nagle upór i to by się jej przeciwstawić były dużo ważniejsze od przyjemności która znów mogła nadejść.

- Ale to Ja jestem tu na górze i teraz tylko to się liczy.. - odparła pewna siebie. – Skąd ta nagła potrzeba grzeczności? Nie jesteś grzecznym chłopcem.

- Więc chyba grzeczny “chłopiec” musi Ci ponownie pokazać kto tu jest górą i nauczy Cię kilku dobrych manier. Tam na dole macie strasznie kiepskich nauczycieli etykiety. - Jedna z jego dłoni dotknęła brzegu łóżka sunąc po nim powoli w miarę jak krok za krokiem przybliżał się do niej aż zatrzymał na wyciągnięcie ręki. Ona zaś spojrzała na niego z wyższością i buntem w oczach, unosząc z niedowierzaniem brew.

- Zobaczymy kto tu kogo nauczy manier.. – parsknęła i wzgardziła jego próbą dominacji, a sądząc po spojrzeniu Gabriela podniecał go jej opór i ta wyższość którą mu okazywała. Lairiel znów poklepała pościel, ponaglając go, na co oparł się dłonią o miejsce którego przed chwilą dotknęła i uśmiechnął wykonując głową gest jak by składał pokłon komuś kto miał rację od samego początku. Położył się obok niej, wyciągając i opierając głowę na łokciu.

- Więc co dalej moja pani? - Nie dało się wyczuć sarkazmu w głosie ale jego wyzywające spojrzenie mówiło jej wszystko co potrzeba.

Lairiel zupełnie się tym nie przejmowała, wiedziała jak kobieta znająca swoje atuty działa na mężczyzn. Usiadła okrakiem na jego biodrach i odrzuciła zamaszyście włosy spoglądając na niego z góry, dosłownie i w przenośni. Oparła się dłonią o jego pierś, drugą zasłaniając jego usta by nie mógł powiedzieć już ani słówka. Odwróciła twarz i zaczęła nucić, a potem cicho śpiewać jakąś starą piosenkę, a jej biodra tańczyły w tym rytmie.

Większość bogów potępiłaby to co robią, tak samo jak zdrowy rozsądek, ich kultura i tradycja. Lecz Lairiel nie interesowały zwyczaje które zmusiły ją opuścić własne miasto, które pozbawiały ją praw do władzy z powodu samej wiary czy profesji, a zdrowy rozsądek łatwo było stracić w miejscu które wydawało się jedynie snem.
Nie wiedziała ile czasu minęło, światła dawno zgasły, ale ich serca nie przestały szaleńczo bić. Ujeżdżała swojego ogiera, swojego niegrzecznego kochanka który za wszelką cenę chciał jej pokazać że potrafi się jej przeciwstawić. Każdy jego bunt tłumiła wykorzystując i pozbawiając sił, a mimo to on znów się jej postawił co podsyciło tylko huczący już ogień. Złapał ją i położył na łóżku, kładąc pod sobą i nie pozwalając się wyrwać, bo był silniejszy. Sprzeciwiła się, lecz on chyba tylko na to czekał i wziął ją jakby należała do niego, posiadł i ujarzmił. Szalała za nim, nie zdawała sobie nawet sprawy że pozwoliła sobie na coś więcej, że zaczęło jej na nim w jakiś sposób zależeć. Przyzwyczajała się i sama chciała go jeszcze więcej. Zabójczyni, złodziejka i drowka nie mogła sobie na to pozwolić, jednak teraz Lairiel o tym nie myślała. Wciąż przecież wszystko szło zgodnie z jej planem, wciąż mogła wszystko naprawić. Teraz leżeli razem, zmęczeni i wtuleni w siebie. Elfka odezwała się bardzo cicho, jakby mówiła bardziej do siebie samej niż do niego.

- Dawno nikt mnie tak nie... – urwała spoglądając w jego oczy – To było niesamowite. – wtedy wyraz twarzy elfki zmienił się z ciepłego na nieco wredny. – I zrobiłeś wszystko co miałeś zrobić Gabriel…

Ucałowała delikatnie jego ramię gdy skłamała. Nie miała w planach by to on przejmował kontroli, ale chciała aby wierzył że wszystko poszło tak jak ona sobie życzyła. W głębi duszy spodobał się jej jego wyskok, to ryzyko które ich podniecało. Położyła jedną z dłoni na jego piersi głaszcząc po niej powoli opuszkami palców, aż zamruczał z przyjemności.

- Oj przesadzasz... jeszcze nie zrobiłem wszystkiego co miałem. Dobrze o tym wiemy Lairiel. - Jego słowom przeczył jednak oddech który świadczył już o zmęczeniu. Po chwili Gabriel przekręcił się na bok by spojrzeć w jej oczy i uśmiechając zapatrzył tajemniczo, głaszcząc jej uszko równie czule jak ona zajmowała się teraz nim.

- Jesteś zadziwiającą kobietą Lairiel... o czym teraz myślisz? – zapytał.

- Ja uważam się za całkiem zwyczajną w moich stronach. A myślę o tym… że pora bym to ja znalazła się na górze. - Odparła z lisim uśmieszkiem, ale nie ruszyła się nawet o kawałek najwidoczniej nigdzie się nie śpiesząc. Jego dotyk na uszku elfki sprawił że zastrzygła nim i lekko się wygięła, z początku go to zdziwiło i dopiero po chwili zorientował się że miała na nim łaskotki. – Sypiam z samymi łajdakami...

- Już raz próbowałaś być na górze – Gabriel uśmiechnął się tylko. Nie przerywał pieszczot jej uszka, widocznie podobało mu się to że może ją tak drażnić niewinnie.

- Gabriel! – krzyknęła z pretensją w głosie, zastrzygła kilka razy nerwowo uchem i wygięła się uśmiechnięta od ponownych łaskotek. Nie lubiła się nadmiernie uśmiechać, a już na pewno nie szczerze, a oto on wykorzystywał jej łaskotki by to wyłuskać. Na koniec roześmiał się na to jak zareagowała i odezwał uśmiechnięty, i wyjątkowo naturalny.

- Nie jestem łajdakiem Lairiel i nigdy się za takiego nie uważałem, choć niektórzy z cała pewnością użyli by dużo solidniejszych epitetów. - przewrócił się z powrotem na plecy patrząc w sufit, a jedną z dłoni zaczął bawić się jej rozpuszczonymi włosami.

- Nigdy nie poznałem kogoś takiego jak Ty, nasze kobiety tutaj są uległe. Nie maja takiej siły jaką czuję od Ciebie. Nawet próbowałaś mnie zdominować przez chwilę... - zerknął na nią tłumiąc uśmiech, domyślał się że gdyby chciała nie pozwoliła by mu na wiele a to co chciał musiał wziąć siłą. Kobieta która mogła nim zawładnąć, nie bardzo potrafił to sobie wyobrazić.

- Przykro mi że nie poznałeś żadnej kobiety z temperamentem... - Lairiel uśmiechnęła się do niego, spoglądając zadziornie w oczy mężczyzny.

Seks z nim był także dla niej nowością, jej dotychczasowi partnerzy zachowywali się zupełnie inaczej i nie chodziło tu tylko o ich przepychanki w kwestii dominacji. Powoli zaczęła rozkochiwać się w tej jego czułości jaką ją obdarzał. Uniosła się na rączkach i usiadła na nim powolutku i miękko. Wślizgnęła się wysoko, zatrzymując nad jego twarzą wciąż naga, piękna. Te kilka godzin miłości jakie jej zapewnił wystarczyło w zupełności lecz nie mogła pozwolić sobie by postawił na swoim i tym ostatnim akcentem miała pokazać mu kto tu rządzi. Spojrzała na niego z góry, znad piersi przez gładką linię brzuszka prężąc ciało seksownie. Zsunęła swoją rączkę w dół by rozbudzić jego wyobraźnię, a pokaz ten był tylko dla niego. Widziała jego zaskoczone spojrzenie lecz nie opierał się, poddając sile jej charakteru. Zahaczyła paluszkami o jego wargi wsuwając mu je do ust, aby tylko poczuł jej smak nim ześlizgną się po jego brodzie.
Uniosła dłonie wysoko w górę i kręcąc na boki biodrami taneczne koła powoli opuszczała je aż poczuła delikatny dotyk jego ust i noska. Prosiła równie delikatnie i seksownie by ofiarował jej tą przyjemność, lecz dawno podjęła za niego decyzję. Nie mógł odmówić, tylko sprawiać iż Lairiel będzie wyżej nieba. Bawiła się nim i igrała dominując i chełpiąc się swoją władzą, a on uległ nie będąc w stanie się sprzeciwić. Pozwoliła sobie nawet zadać mu pytanie, a gdy próbował odpowiedzieć uciszała go w dość radykalny, sprawiający jej dużo przyjemności sposób. Była to taka mała kara za jego wcześniejsze wybryki.
Mówią że zemsta jest słodka, ta była dla nich obojga, jak i finałem tej nocy. W swoich najskrytszych marzeniach Lairiel nie przypuszczała że Gabriel sprawi jej tyle przyjemności. Nie wiedziała jeszcze tylko jaką miało sprowadzić to na nią lawinę wypadków.

Była na tyle wyczerpana że wtuliła się tylko w jego ciepłe ciało i zasnęła w męskich objęciach. Elfka wiedziała że tej nocy może śnić spokojnie, zdawała sobie sprawę z tego jak on za nią szaleje i miała zamiar to wykorzystać by wyspać się w miękkim łóżku bez obaw o swoje życie. Sięgnęła jego dłoni i przełożyła sobie przez talię by ją objął. Trzymała ją mocno na swoim ciele i jeszcze przez chwile głaskała palcami nim zamknęła powieki zasypiając. Nie okazało się to żadnym podstępem czy fortelem, na prawdę spała, a wyglądała wtedy niezwykle delikatnie. Nie tak jak można by sobie wyobrażać drowkę.
Sentymentalizm nie był jej dobrą cechą, był raczej jak kula u nogi która przeszkadzała w rozwinięciu skrzydeł jako złodziejka. Wszystko miało jednak wrócić do nich z nastaniem ranka…

Kata 09-07-2011 00:23



Drobne, ostre pasy światła przecięły pokój, dostając się przez szczeliny zamkniętej okiennicy wraz z nastaniem nowego dnia. Pech chciał że owe szczęśliwe promyczki w końcu trafiły w zaspaną twarz drowki, na co ta westchnęła sennie i zrobiła kwaśną minę, budząc się po jakże przyjemnej nocy. Przez chwilę jeszcze mrużyła oczy wiercąc się sennie gdy poczuła że nie jest w łóżku sama, a na jej talii leży czyjaś dłoń. Wiedziała doskonale do kogo należała, a jednak wolała w myślach określać ją jako obcą. Gorzki wyraz twarzy jaki pojawił się od rażącego ją światła zniknął, nie było na niej też uśmiechu, zamiast tego nie pojawiło się nic, żadnego wyrazu tylko pustka, chłodna i twarda. Bo chociaż noc była cudowna, to wydarzyło się kilka rzeczy z których elfka zdała sobie sprawę, rzeczy które nie mogły się powtórzyć.
Za dużo ryzykowała, powierzając swoje życie w jego ręce, zasnęła jakby ufała mu, pozwalając ślepemu losowi kierować jej przyszłością. Nie to było jednak najgorsze, lecz fakt że to naprawdę jej się spodobało, i on… był taki niezwykły. Na tą myśl kącik jej ust prawie uniósł się lekko, lecz nim zdążył drgnął tylko i opadł surowo. Lairiel uczyła się w podmroku o opanowaniu uczuć i ich roli, lecz lekcje te jak widać poszły na marne. Chciała poznawać Gabriela, chciała go więcej i nie tylko w łóżku. Zastanawiała się nawet przez chwilę czy mogliby razem pracować, czy.. Jej myśli nagle urwały się w gwałtownym proteście rozsądku.
Przestraszyła się, tym razem naprawdę przestraszyła się jak łatwo jest poddać się prostym emocjom jeśli tylko na to pozwolisz. Ta słabość i możliwość że ktoś miałby sprawować nad nią kontrolę za jego pomocą z każdą chwilą doprowadzała ją do coraz większej paniki. Nie pokazywała po sobie jednak nic, nawet nie odwróciła się gdy zrzuciła z siebie jego dłoń i wstała rozczesując ręką włosy, i zbierając swoją bieliznę z podłogi.
Serce waliło jej jak szalone, uświadamiając o tym czego wczoraj umysł nie chciał przyjąć do siebie. Zgrabnie nasunęła majteczki i założyła stanik, przez chwilę ujmując dłońmi ramiona. Czuła go na sobie, cała nim pachniała, a uczucie to zdawało się być największą klątwą jaka jej dotknęła. Dopiero wtedy odwróciła się i spojrzała na niego, wstał już i założył spodnie przyglądając się jej w milczeniu, jakby nie wiedział co ma powiedzieć.

- Nie wiedziałem kiedy wstaniesz, przygotowałem misę z wodą i.. Mam nadzieję że lekkie śniadanie wchodzi jeszcze w grę? Dzień dobry Lairiel - uśmiechnął się lekko, lecz uśmiech ten nie wydawał się szczery, raczej niepewny i wymuszony.

Elfka w milczeniu spojrzała to na misę, to na owoce, by w końcu zatrzymać wzrok na jego twarzy. Jej szeroko otwarte oczy czujnie badały każdy szczegół czy widniejącą na niej emocję. Objęła swoje ubrania trzymane w rękach, tuląc je do brzucha i łapiąc się za łokcie. Była teraz równie tajemnicza jak jej głos gdy odezwała się do niego cicho i jakoś tak bez wyrazu.

- Skąd ten stres? Zacząłeś całe zdanie od końca.

- Nie byłem pewny co zechcesz na śniadanie zwyczajnie. Mam nadzieję że się wyspałaś.. – odparł i nawet się uśmiechnął czego ona nie odwzajemniła.

Lairiel zapatrzyła się na niego ze zdziwieniem i bez zrozumienia. Nie docierało do niej po co ktoś miałby interesować się tym co ma ochotę zjeść, ani czy dobrze spała. W podmroku nikt się nie chlubił troską, a seks był tylko seksem. Spełnieniem fantazji i potrzeb jednej ze stron.

- Co zechcę na śniadanie? - przechyliła głowę nieco w bok, unosząc brew i zaczęła dalej się ubierać siadając na jednym z foteli i naciągając na wyciągnięte nóżki swoje czarne spodnie. Najwyraźniej była w doskonałej formie i wczorajsze wyczyny nic w tej kwestii nie zmieniły, czego nie można było powiedzieć patrząc na Gabriela.

- Tak Lairiel, ale jeśli wolisz możesz zjeść samotnie. Przygotowanie kąpieli może trochę zająć, ale jeśli zechcesz masz mój pokój do swojej dyspozycji... – mężczyzna wydawał się trochę zdziwiony jak by tłumaczył coś oczywistego.

Drowka zagryzła wargę wyraźnie się nad czymś zastanawiając, by w końcu powiedzieć.

- Kąpiel, tylko kąpiel... ale mnie tu nie ma...

Skończyła się ubierać nieco zmieszana, poprawiając rękawiczki na dłoniach. Nikt nigdy nie oferował jej wspólnych posiłków nie mając czegoś na celu więc zastanawiała się czego jeszcze chce od niej Gabriel? A może jedzenie będzie tym razem zatrute? Pierwszej nocy by tego nie zrobił, ale każda kolejna była już niepewna. Doprowadziła swoje myśli do porządku, po wczorajszych wybrykach dziś przyszła kolej na chłodną profesjonalistkę. Ona tak nie jada, nie prowadzi tak wygodnego życia. Zazwyczaj posiłki je w biegu, kradnie, nie pozwalając sobie na za dużo luksusów które mogłaby przypłacić życiem. Gdzieś w głębi czuła że kąpieli też nie powinna już tu zażywać.
Spojrzała ponownie w zagubione nieco sytuacją oczy mężczyzny i wspomniała wczorajszą noc na co lekko uśmiechnęła się sama do siebie, uciekając wzrokiem w ziemię, bo wiedziała już co należy zrobić. Wiedziała to już w momencie gdy się wczoraj kochali, ale dopiero teraz podjęła tą decyzję. Nałożyła pierścień na palec, znikając jednak pozostała na fotelu, gdzie rozłożyła się wygodnie. Nie chciała by ktokolwiek mógł ją dostrzec, nie ważne czy należy do ich drużyny czy nie.

- Niesamowity poranek - wyszeptał Gabriel dość głośno napawając się ciepłem słońca pieszczącego jego skórę gdy otworzył okiennice, świeże powietrze wlało się do środka niosąc ze sobą zapachy poranka.

Spojrzał krótko w stronę gdzie jeszcze przed chwilą siedziała i wyszedł z pokoju. Minęło troszkę czasu gdy wrócił z balią wody, która niestety z powodu braku służby była chłodna.
Zamknął drzwi powoli i rozejrzał sie licząc na to ze elfka jeszcze się tu znajduje. Dał jej przecież tyle możliwości by opuściła pomieszczenie. Podszedł do łóżka i sięgnął do torby rzuconej obok wyjmując zeń zawinięty w materiał kawałek mydła, zaciągnął się zapachem i położył zawiniątko obok bali.

- Lairiel? - mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu jak by oczekując tego że się zaraz pojawi.

- Wrócę niebawem, idę zobaczyć co oferuje kuchnia o tak wczesnej porze, czuj się swobodnie i mam nadzieję że... - tutaj zawahał się na chwilę jak by nie wiedział jak skończyć to zdanie.

Tyle że Lairiel miała inne plany i nie dała mu dokończyć.

- Nigdzie nie idziesz. - Poczuł szept wprost do swojego ucha i chłodny nacisk jej kombinezonu gdy złapała go mocno od tyłu, a do gardła przystawiła ostrze. Gabriel czując to wpierw uśmiechnął się, lecz gdy tylko stal sięgnęła gardła uśmiech ten szybko zniknął z jego twarzy. Głos Lairiel był stanowczy, ale dotyk w jakiś sposób czuły jak w ich wczorajszych miłostkach. Mimo to sytuacja nie była teraz ani trochę przyjemna, ani zabawna. – Cii... - poczuł jej ciepły szept na swoim uchu, gdy pociągnęła go do tyłu kilka metrów niczym kukiełkę, a on poddał się zupełnie zdezorientowany.
- Wiesz, mówiłam że ta noc będzie niezapomniana... ale nie mówiłam że będziesz miał okazje ją wspominać. Kobiety podmroku nie mają w zwyczaju...
Lairiel urwała, uświadamiając sobie że nie wie czemu właściwie się mu tłumaczy ze swoich zwyczajów. On zaś nie walczył, westchnął tylko poddając się jej decyzjom i słuchając słów które składały jej usta.
- Wczoraj było mi cudownie Gabriel. - Gdy szeptała jej dłoń nieświadomie zaczęła lekko gładzić jego pierś, a druga, uzbrojona zadrżała.
- Ale chyba nie sądziłeś że nie spalę za sobą tych mostów? Sięgają w miejsca które nie są mi przeznaczone.

Czuł jej szybki i niespokojny oddech na swoich plecach. Kobieta której temperament jeszcze wczoraj poskramiał w łóżku dziś trzymała jego życie na ostrzu noża. Za chłodną maską nieczułości wyrywał się z niej jej strach i coraz ciężej było jej to maskować.

- Lairiel.. - wyszeptał słabo lekko drżącym głosem a jego gardło drażniło ostrą krawędź sztyletu powodując że z lekko naciętej skóry spłynęła pojedyncza czerwona kropla.

Wstrzymał na chwilę oddech próbując się uspokoić.

- Nie rób tego... - jego głos był nieco pewniejszy ale nadal wahał się. Poczuła jak jego gardło naparło lekko na ostrze, a ona wiedziała jak ostre są jej noże, mimo to nie zareagowała od razu. Odsunęła nieco sztylet, jednak nie na tyle daleko by za jednym pociągnięciem dłoni nie móc skończyć z Gabrielem.

- Jesteś inna... nie jesteś jedną z nich.... dlatego Cię wysłano.... dlatego było nam tak dobrze... dlatego nie chcę by coś Ci się stało....wierzę że jest inaczej - jego słowa choć wydawały się spokojne oplecione były nutką strachu i choć brzmiały pewnie to Lairiel wiedziała że każdy będzie mówił wszystko byle oszczędzono jego życie, nawet jeśli teraz był szczery. Uderzył gdzieś w nią tymi słowami, próbował zdjąć jej nieczułą maskę, chciał pozbyć się jej warstwy ochronnej, tego co broniło ją przed błędami innych. Spanikowała bo wiedziała że się mu to udaje.

- O czym Ty mówisz?! - krzyknęła, a on usłyszał jak niespokojnie przełknęła ślinę. Coraz bardziej czuł że elfka poddaje się jakimś niespokojnym emocjom, a wraz z nimi i strachem stal znów przywarła do jego gardła. Sytuacja zaczęła się robić jeszcze groźniejsza, bo dobrze wiedział że matematyka chaosu, życia i ostrza nie miała tendencji do wychodzenia nikomu na zdrowie. I tak właśnie z każdą chwilą gdy dłoń elfki traciła na pewności zyskiwał chaos, a linia jego życia gwałtownie topniała. Wtedy niespodziewanie Lairiel zmieniła temat mówiąc bardziej do samej siebie niż do niego.

- Życie jest takie kruche... Co boisz się stracić? Co jest warte tyle by przeciwstawić się samej śmierci?

Nie chciała go zabijać, ale powinna, dlatego rozpaczliwie szukała w sobie siły lub pretekstu by zrobić to co zazwyczaj przychodziło jej z taką łatwością.
Gabriel opuścił głowę i smutnym szeptem wypowiedział tylko jedno słowo.

- Nadzieja... - jego głowa drgnęła lekko jak by chciał na nią spojrzeć ale zaraz przypomniał sobie o chłodnym dotyku stali i ruch urwał się momentalnie. Dotknął dłonią własnej piersi jak by podkreślając w ten sposób że mówi właśnie o sobie i przypadkiem dotknął i jej dłoni.
- Nadzieja na coś lepszego niż życie oferowało do tej pory - jego głos był spokojny jak by pogodził się z losem który za chwilę mogła zgotować mu jej dłoń.

- Nadzieja jest matką głupców. - odparła Lairiel, a jej oddech się nieco uspokoił gdy za sprawą rozwijającej się rozmowy wytłumiła dotychczas szalejące myśli.

- Więc chcę być głupcem i wierzyć że to ile odkryłem o sobie jest prawdziwe – mówił jakby miał żal że zrobił to tak późno ale nadal nie śpieszył się ze słowami, jakby każde następne sprawiało że mógł liczyć na to że uda mu sie wypowiedzieć następne.

Elfka cofnęła na tyle ostrze by mógł swobodnie mówić.

- Byłem głupcem myśląc że to co miałem kiedyś coś znaczyło, właśnie teraz, właśnie tutaj staram się dowiedzieć kim jestem, bez nikogo kto decydowałby za mnie, w końcu sam mogę stanowić o sobie . Być prawdziwie sobą. A nadzieja daje mi siłę by wierzyć że tak właśnie jest. Lairiel zrobili ze mnie to co chcieli ale teraz nie ma tu nikogo oprócz mnie. Możesz zrobić wszystko co chcesz i wybierasz właśnie to? - potok słów wylewał się z niego jakby ostrza przy jego szyi w ogóle nie było. Jakby Lairiel stała naprzeciwko niego zagubiona a on opowiadał jej o sobie by mogła się uspokoić. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę że palcami gładzi jej dłoń nadal spoczywającą na jego piersi. Głos był spokojny i stawał się ciepły, silniejszy jak by wierzył głęboko w to co mówił.
Mroczna wiedziała że w takiej sytuacji nie może wierzyć w ani jedno jego słowo, że zapewne chce on uśpić jej czujność by zyskać przewagę. Dlatego jednym uchem wpuszczała jego słowa drugim zaś wypuszczała. Rozkojarzyło ją co innego - ciepło jego dłoni pokonujące skórzany materiał jej rękawicy i dotyk który był tak delikatny i za którym tęskniła. Zakręciło się jej nieco w głowie, a ręka trzymająca ostrze rozluźniła. Wiedziała już że przegrała, że nie jest w stanie tego zrobić. Zerknęła tylko przez chwilę w bok, oceniając swoją odległość od okna jego pokoju.

- Lairiel ja nie chcę umierać dopóki nie dowiem się do końca kim jestem... nie chcesz tego samego? Oszczędz mnie i przekonaj się jak to decydować za siebie tylko... - przycisnął lekko jej dłoń do swojej skóry by mogła poczuć jego serce bijące głośno, tętniące jego chęcią życia.

Ostatnie słowa mężczyzny obijały się o jej uszy zupełnie niezrozumiale, brzmiały jak bełkot, a może to jej zrobiło się na tyle słabo. Po chwili odpowiedziała mu, a głos ten był wyjątkowo szczery, pewny i spokojny.

- Tylko że ja wiem kim jestem... - powiedziała ponownie przytrzymując ostrze przy jego szyi, w tym samym momencie cofnęła dłoń z jego piersi. Nacisk jej ciała na jego plecy osłabł, a dziewczyna cofnęła się powoli, zdejmując ostrze z jego gardła, poprawiając swój magiczny pierścień na palcu i w tej samej chwili biegnąc już w stronę okna przez które prawie w tej samej chwili wyskoczyła. Zgrabnie okręciła się w powietrzu i wylądowała na nogach niczym kotka spadająca zawsze na cztery łapy. Mimo że pokój Gabriela znajdował się dość wysoko nie zrobiła sobie najmniejszej krzywdy, była wyszkolona do takich akcji. Była cholerną ekspertką, nie, była zwykłą amatorką. Poprawiła się z goryczą w myślach i spojrzała tylko za siebie w górę nim zerwała się naprzód, w miejskie uliczki.
Popełniła błąd, powinna była go zabić. Nie wiedziała już po co dalej biegnie, a biegła cały czas. Uciekała przed samą sobą aż opadła z sił wspierając się plecami o pierwszą lepszą ścianę.







Zacisnęła powieki z niemocy, zrozpaczona tym co ją dziś spotkało, przerosło, a gdyby dało się dostrzec twarz Lairiel wyglądała jakby dziewczyna miała się zaraz rozpłakać. Ściana za jej plecami poruszała się, aż elfka poczuła twardy nacisk ziemi pod sobą, w zasadzie to wciąż oparta osunęła się na ziemię ale zmysły płatały jej figle. Głosy i strach kotłowały się w głowie, wyciągając z otchłani jej myśli najróżniejsze duchy. Bała się tego co może ją teraz i potem czekać bo zawiodła samą siebie. Nie była ani dobrą intrygantką i chłodną zabójczynią która byłaby w stanie przetrwać w tym miejscu, ani nie zyskała sobie swoimi czynami poparcia reszty grupy. Nic tak nie irytowało drowki jak poczucie bezsilności i słabości, któremu musiałaby się oprzeć.
Jak przestraszona dziewczynka, podkuliła kolana do piersi i ukryła twarz w dłoniach szukając odpowiedzi których nie miała.
To było tak trudne, wpływ świata zewnętrznego okazał się większy niż mogła przypuszczać. A może była zbyt zachłanna, chciała więcej niż powinna i zasługiwała?
Elfka uniosła twarz, opierając głowę mocno o zimną ścianę i łapiąc szybkie oddechy przez drżące w pośpiechu usta. Wciąż była zmęczona swoją szaloną ucieczką, a serce zdawało się nie dostrzegać że już po wszystkim.

Nie oczekiwała że nagle wszystko ustanie, cały ten gwar i natłok myśli, i wtedy jakby za dotknięciem magicznej różdżki wszystko zniknęło, i wydało się takie proste. Wspomniała Gabriela, jego spojrzenie, dotyk i głos, a wraz z nimi przyszedł do niej uśmiech. Wpierw delikatny, a potem coraz trudniejszy do powstrzymania, tak rzadko malujący się na ustach mrocznej. Zrozumiała że jest szczęśliwa z faktu że jednak go nie zabiła.
Podniosła się z ziemi i otrzepała, karcąc w myślach za to że tak jej na nim zależy, lecz teraz było to już raczej tylko przypomnienie niż chłosta jak poprzednio.
Lairiel wróciła pod oberżę doprowadzając się po drodze do porządku. Nie chciała aby ktoś zobaczył ją taką roztrzęsioną. W ogóle nie chciała aby ktoś teraz się jej przyglądał, a moc pierścienia skutecznie w tym pomagała. Nie była jeszcze pewna czego chce, pragnęła po prostu być blisko, blisko niego, więc weszła do środka i usiadła przy stole gdzie zazwyczaj goście zasiadali do śniadania. Czekała aż zejdzie, bo nie była pewna co dalej, a jeśli on będzie szukał zemsty musi przecież o tym wiedzieć. To wszystko było takie skomplikowane, a Lairiel nie mogła wciąż zrozumieć jednego. Czemu wszystko musi się zmieniać…?



.

Ajas 10-07-2011 19:16

Noc


Noc nad wymarłym miastem każdy spędził inaczej. Dyplomata wraz z mroczną w upojnym tańcu swych ciał, w pokoju zarekwirowanym przez Gabriela, chwile przyjemności były potrzebne w dziejącym się tu szaleństwie bardziej niż poza puszczą. Grefen wtulony w ciało swego wielkiego przyjaciela, spał spokojnie, wsłuchany w jego oddech. Malachit natomiast rozłożył się w spiżarni, bowiem pokoje na piętrze nie były przystosowane do jego rozmiarów. Lóżko by nie wytrzymało, a on musiałby poważnie się garbić by jakoś się tam poruszać. Magazyn karczmy zaś, oferował sporo przestrzeń oraz swobodę poruszania. Trol mógł spokojnie odpocząć po ciężkim dniu, mimo że niegdyś pełnił służbę w domu maga, takich zjawisk jak tu nigdy nie widział. Jednak jedna osoba nie położyła się tak szybko spać, odrzuciła również fizyczne uciechy, na rzecz swych ambicji.

Profesor powoli i dokładnie przeglądał stary dziennik, badając każdy jego aspekt. Kawałek strony pokryty krwią szybko trafił do próbówki, potem naukowiec zaś zajął się mozolnym przepisywaniem dziennika. Czasem z góry dobiegał go odgłos przesuwanych mebli czy też głośniejszy krzyk, jednak był to dźwięk rozkoszy nie bólu, widać dyplomata sprowadził do karczmy drowke która trafiła do tego miejsca wraz z nimi. Profesor jednak nie zwracał na to uwagi, badania tajemniczego przedmiotu były teraz najważniejsze.
Gdy już przepisał dziennik za pomocą małego nożyka podważył okładkę by sprawdzić czy czegoś tam nie znajdzie. Ku swej wielkiej radości, przepuszczenie, że coś może się tam kryć okazało się trafne! Nie były to jednak zapiski, czy też jakiś magiczny przedmiot. Zza okładki wysunęła się smużka mgły, blada i powolna, wydawał się być stara i zmęczona różniła się od tej która tworzyła to miejsce. Profesor pamiętał jak kolorowa mgła wirowała i przelewała się z miejsca na miejsce pełna energii i życia, ta zaś tylko powoli podfrunęła do zaintrygowanego maga, dotykając jego twarzy. Wtedy też naukowiec spojrzał na świat oczyma innej osoby.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=hKtmA6tRVZI&feature=related[/MEDIA]

Leżał na ziemi, nie mógł się ruszyć, dookoła powiększała się kałuża krwi. Znajdował się chyba w bibliotece, chociaż z każda sekunda wszystko się rozmazywało. Otaczały go sylwetki, wiele kształtów, cichych i niewyraźnych. W uszach powoli pojawiał się cichy szum, ciało robiło się coraz słabsze, oczy chciały się zamknąć. Umierałeś. Jedna z postaci pochyliła się nad tobą, trzymała coś w ręce, podsunęła Ci to pod usta. Osobnik był cały rozmyty, nie dało się zarejestrować twarzy czy też znaków szczególnych. Osoba chyba coś mówiła, posłuchałeś kiwając głową. Otworzyłeś usta, a ona umieściła w nich trzymany przedmiot. Wtedy zaś otuliła Cię ciemność.

Profesor znowu był w karczmie patrząc już na świat swoim wzrokiem. Zamrugał kilka razy by przywrócić sobie ostrość widzenia. Blada mgiełka opadła na stół, lekko wirując, zaś naukowiec zaryzykował pochwycenie jej do fiolki. Był to kolejny sukces bowiem mgła nie skrystalizowała się tam, po prostu krążyła w fiolce. Mag mógł teraz tylko rozmyślać nad tym co zobaczył.
Kiedy zaś dopisał jeszcze kilka rzeczy w swej opasłej książce skierował się na górę do swego pokoju. Z pokoju dyplomaty już nie dochodziły hałasy tak więc naukowiec zasnął bez mniejszego problemu.

Ranek

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=g-jnOgVNGDE&feature=related[/MEDIA]

Nowy dzień, nadszedł jak to zwykle bywa za szybko i zbyt nagle. Promienie słońca wpadające do karczmy powoli budziły cała waszą drużynę. Pierwszy obudził się Gabriel który to zajął się przygotowywaniem śniadania dla swej kochanki, jak i napełnił balię wodą na kąpiel. Jednak charakter mrocznej elfki niemal nie doprowadził do śmierci dyplomaty. Jednak ostateczny rozwój wypadków sprawił iż Lairiel weszła do głównej izby karczmy w momencie w którym zbudził się krasnolud. Greffen od razu spojrzał na miejsce zajęte przez niewidzialną elfke, widać jego słuch pozwolił mu stwierdzić gdzie się ona znajduje. Druid podrapał swego zwierzęcego towarzysza, budząc go tym sposobem. Ogromny niedźwiedź ziewnął, prezentując szereg ostrych wielkich zębów. Oblizał się różowym jęzorem i mlasnął głośno, by nagle poruszyć w skupieniu uszami. Muniek warknął głośno, kierując pysk w stronę wejścia do karczmy, wciągając głośno powietrze nosem. Elfka też coś usłyszała, kroki, wiele kroków z każdej strony karczmy, zdawać by się mogło że budynek został okrążony. Drowka zdążyła jedynie poderwać się z miejsca kiedy drzwi do budynku został otworzone kopniakiem.

W odrzwiach pojawiła się grupa mieszczan, uzbrojonych w przeróżne przedmioty, kosy, pałki, miecze. Wyglądali dziwnie, poruszali się jakoś sztywne a ich oczy były puste, nie było w nich żadnego wyrazu. Małe czarne źrenice zlustrowały pomieszczenie, mieszczanie nie dostrzegli elfki więc powoli zaczęli iść w stronę krasnoluda, trzymając broń w pogotowiu. Było ich Tuzin, dwóch zaś trzymało potężne metalowe siatki do łapania zwierząt. Poruszali się sztywno jęcząc tylko cicho, na pewno nie mieli pokojowych zamiarów, zaś wściekłe warczenie niedźwiedzia nie robiło na nich wrażenia. Druid jednak wyczuł coś jeszcze, coś poruszało się za nim, obrócił się szybko i spojrzał do góry, bowiem tam usłyszał dźwięk.
Na suficie zaś, do góry nogami niczym nietoperz stał znany krasnoludowi osobnik.


Xun mroczy elf który przez krótki czas podróżował wraz z nimi patrzył się groźnie na brodacza, ręce krzyżując na piersi. Co gorsza jego oczy też były puste i bez wyrazu. Greffen nie mógł nazwać tego wymarzonym porankiem.

Malachit też nie miał przyjemnej pobudki. Leżał jeszcze na ziemi, wygrzewając się w promieniach młodego słońca, wpadającym tu przez małe okienko. Wiedział że niebawem będzie trzeba się obudzić, chciał jednak odwlec ten moment. Jednak los jest wstrętna istotą, i trola na nogi poderwał głośny huk. Był to dźwięk ściany magazynku, która została przebita przez potężne metalowe stworzenia.


Konstrukt, stanął w stworzonym przez siebie wyłomie, a czerwony blask zapłonął pod przyłbicą niczym oczy. Spojrzenie stwora padło na wybudzonego trola, a ten dziwny golem zaczął ciężko kroczyć w jego stronę. Z dziur, w miejscach gdzie powinny być dłonie potwora, wysunęły się dwa potężne ostrza, który w pełni uświadomiły Malachita, że konstrukt przybył tu po jego życie.

Gabriel zaś wciąż przebywał w swoim pokoju gdy zaczęło się zamieszanie w karczmie. Przeglądał swe rzeczy i zastanawiał się czy jeszcze zobaczy mroczną. Z rozmyślań jednak wyrwał go szmer w okolicach okna. Pierwszą myślą był powrót elfki, tak więc mężczyzna od razu spojrzał w tamtą stronę.



Przez okno do pokoju właśnie wskoczył dwie porcelanowe lalki, uzbrojone w potężne igły. Ich twarze bez wyrazu obrócone były w stronę dyplomaty, przewiercając go na wylot tym spojrzeniem bez duszy. Kukiełki powoli zaczęły iść w jego stronę, a na framudze okna pojawiła się kolejna mała dłoń, wykonana z tego kruchego materiału. Widać nadchodziło tu więcej lalek.

Profesora obudziły hałasy dobiegające z dołu. Poderwał się on z łóżka gdy cała karczma zatrzęsła się, jak gdyby coś wyburzyło jedna z jej ścian. Pierwsze co przykuło jego uwagę to widok z okna. Z tego pokoju był świetny widok na wejście do wieży, wrota które powinny być zamknięte, a teraz stały otworem wypuszczając ze środka, ludzi lalki i potężne golemy. Nad miastem zaś krążyło kilka zwiewnych sylwetek zjaw, które chyba patrolowały teren. Jednak mag szybko oderwał wzrok od tego widoku, bowiem w oknie do jego pokoju pojawiła się mała porcelanowa kobieca główka. Lalka powoli zaczęła wdrapywać się do środka pomieszczenia...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:54.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172